Pracownicy handlu: "Handel to nie SOR. Jeśli zamkniemy duże sklepy, świat się nie zawali"
– opowiada Patrycja Woś. Jej mama przez całe jej dzieciństwo pracowała w sklepach w Radomiu.– Kiedy byłam dzieckiem, każdą niedzielę spędzałam z babcią i tatą, bo mama w tym czasie była w pracy. Moi rówieśnicy opowiadali w szkole, że w niedzielę byli z rodzicami w kinie, w cyrku, pojechali nad wodę czy na wycieczkę. U mnie było inaczej
Praca kosztem zdrowia
W Polsce w branży handlowej pracuje ok. 2 mln osób. Coraz więcej z nich w dużych zachodnich sieciach handlowych. Lecz w sklepach w Polsce liczba zatrudnionych jest mniejsza niż na Zachodzie. Pracują więc ciężej.
– mówi Anna Kaczmarczyk, czterdziestoczteroletnia pracownica hipermarketu w Toruniu.– W handlu pracuję od 9 lat. Zaczynałam od pracy przy kasie. Wiele godzin spędzałam siedząc, a potem jeszcze rozkładałam towar, bo przecież on sam się nie rozłoży. W końcu siadł mi kręgosłup. Lekarz powiedział, że jest jak u osoby po siedemdziesiątce
W mniejszych miejscowościach duży market to często jeden z niewielu zakładów pracy i szansa na stałe zatrudnienie. Właśnie w niewielkiej miejscowości w dyskoncie pracuje Marzena Nowak:
Pracownice dużych sklepów to często matki małych dzieci. Pod ich nieobecność dziećmi w niedzielę zajmują się ojcowie czy babcie. Ale jeśli oni nie mają takiej możliwości, dzieci, nawet w wieku przedszkolnym, zostają same lub pod opieką starszego rodzeństwa.– Praca w sklepie do łatwych nie należy. I nie chodzi wyłącznie o dźwiganie towaru. Nasza praca jest też bardzo stresująca i odpowiedzialna, nie możemy pozwolić sobie na pomyłki. Ten stres przekłada się na nasze życie prywatne.
Pracownicy dużych sklepów otwartych 7 dni w tygodniu pracują najczęściej trzy niedziele w miesiącu, na dwie zmiany. Ale nie zawsze w praktyce tak jest.
– mówi Marzena Nowak.– Wiele razy miałam wpisaną wolną niedzielę, a w piątek przychodził szef i mówił, że nie ma komu pracować i było po wolnym dniu. Nikogo nie obchodziło, że mamy już coś zaplanowane
#REKLAMA_POZIOMA#