[video] Smoleńsk. Magdalena Merta: Po co manipulowano zapisami czarnych skrzynek?
- Rozumiem jak trudną sytuację mają polskie służby dyplomatyczne, nie ma chyba na świecie drugiego tak trudnego przeciwnika i przeciwnika tak twardo niechętnego jakimkolwiek działaniom, które mogą przybliżyć nas do prawdy o tym co stało się w Smoleńsku.
- mówiła Magdalena Merta
- Komisja Millera, potem Laska, miała zapowiedziane co ma ustalić i tak preparowała informacje, dane, żeby pasowały do z góry przyjętej tezy, ale to wiedzieliśmy już od wielu lat.
- mówiła wdowa po Tomaszu Mercie
- Pamiętam takie posiedzenie zespołu parlamentarnego ministra Macierewicza, gdzie przedstawiono sześć czy siedem wersji zapisów z tak zwanych czarnych skrzynek, bo na innej pracowała rosyjska prokuratura, jeszcze na innej MAK, inną przesłano polskim prokuratorom, inną zespołowi ministra Millera i jeszcze inna funkcjonowała w kolejnych instytucjach, które się tym zajmowały. One różniły się między sobą długością, przy czym nawet najdłuższa z wersji nie zawierała elementów, które znajdowały się w krótszych. Także nie była pełna (…) Świadczyło to ewidentnie o manipulacji, o usuwaniu jakichś fragmentów i oczywiście rodziło pytanie, po co manipulowano? Dlaczego usuwano te rzeczy? Co tam takiego było, że bano się podać to do publicznej wiadomości?
Oczywiście te informacje, choć naturalnie cieszymy się że się pojawiają, że te odkrycia następują, są emocjonalnie bardzo trudne, zadajemy sobie pytanie od blisko ośmiu lat bez przerwy, jak oni umierali, czy cierpieli, czy taka informacja o wzroście temperatury oznacza, że to cierpienie było większe? Na te wszystkie techniczne informacje nakłada się nasz ból związany z momentem ich śmierci.