Grzegorz Kałuża: Czy Prezes przelicytował?
Takie pierwsze wrażenie odniosłem po dymisji premier Beaty Szydło. Wycofanie z tego stanowiska osoby tak popularnej wśród Polaków (56% zaufania), rzetelnie pracowitej i odnoszącej sukcesy sprawia wrażenie odcinania się, wręcz zaprzeczania tym właśnie sukcesom.
Jeśli nie jest to decyzja osobista, spowodowana ciężką chorobą - na co Pani Premier nie wygląda - to część elektoratu PiS uzna ją za czarną niewdzięczność wobec tej dzielnej i uczciwej kobiety. Trudno o lepszy prezent dla "totalnej opozycji", niż dzielenie własnego elektoratu.
Oczywiście wiele osób dopatruje w tej roszadzie z wicepremierem Morawieckim jakiejś genialnej strategii Jarosława Kaczyńskiego. To bardzo zdolny, wytrwały i pomysłowy polityk, jednak zdarzały mu się ogromne błędy. Przypomnę tylko premierostwo Kazimierza Marcinkiewicza, zaufanie dla Radka Sikorskiego, min. Kaczmarka czy Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Nie chodzi tu nawet o kwestię osobistej lojalności, lecz brak u tych osób etosu służby Polsce. Sympatycy Beaty Szydło będą teraz niechętnie nastawieni wobec premiera Morawieckiego.
Polska polityka ma w sobie sporo elementów personalizacji, wręcz idealizacji przez obywateli ulubionych polityków. Praca zespołowa jest rzadko zauważana, a cały sukces (lub porażkę) przypisuje się liderowi. Jeśli tym razem prezes Kaczyński przelicytował, to straty będą duże.
Gdybym był członkiem lub żarliwym sympatykiem PiS, odczułbym tę podjętą bez jakichkolwiek konsultacji ze społeczeństwem, ba - wbrew wynikom sondaży decyzję jako bolesne zaskoczenie. Ponieważ moją obsesją jest nasza
Polska i przyszłość państwa, to odczułem niepokój. Na jakiekolwiek sukcesy tej opozycji, zwanej "totalną", naszego narodu po prostu nie stać.