Wystąpienie Anny Azari, ambasador Izraela w Polsce, podczas uroczystości w Auschwitz-Birkenau zszokowało polską opinię publiczną. Parę dni później w rozmowie z Robertem Mazurkiem ta sama ambasador wyjaśniła, że mówiła tak, bo musiała. To była decyzja premiera Benjamina Netanjahu i dyplomaci mieli odpowiednie instrukcje. Co spowodowało zaostrzenie bardziej niż poprawnych stosunków między naszymi państwami, skoro do tej pory w trybie dwustronnych konsultacji udawało się nam porozumieć? Czemu służy bezprecedensowy atak na Polskę?
Premier Netanjahu nie tylko nie zdystansował się od haniebnych oskarżeń opozycyjnego posła Jaira Lapida pod adresem Polski, choć obsesję Lapida łatwo było zneutralizować, to jednak tego nie zrobiono. Oto próbka tekstu Lapida, utrzymanego w konwencji listu do syna wyjeżdżającego na sierpniowy Marsz Żywych, opublikowanego w 2004 r. w jednej z prominentnych gazet izraelskich: „Synu, jedziesz do Polski, patrz na ludzi. Ci zwykli to są ci, którzy brali udział w mordowaniu nas, mordowaniu Żydów w czasie II wojny światowej”. Minister edukacji Izraela Aftali Bennett czternaście lat później, w ostatnich dniach stycznia 2018 r. wpisuje się w tę narrację. Nakazuje we wszystkich szkołach w trybie pilnym przeprowadzenie lekcji, bo „prawda jest taka, że członkowie wielu narodów, w tym Polacy, byli zaangażowani w pomaganie nazistom przy mordowaniu Żydów, a także sami ich mordowali”. Wkrótce przekonamy się, czy w ramach wykładów choć słowem wspomni się o roli Judischer Ordnungsdienst, żydowskiej policji działającej na terenie gett, obozów pracy czy obozów koncentracyjnych. A przecież była, podobnie jak byli szmalcownicy.
Spokojna, rzeczowa, ale i stanowcza reakcja zarówno premiera Mateusza Morawieckiego, jak i prezydenta Andrzej Dudy imponuje. Czy wystarczy? Przyszło im się poruszać w wyjątkowo trudnej materii. Sprawa nie rozgrywa się tylko na linii dwóch stolic i nie ogranicza jedynie do kwestii prawdy historycznej. Prawdziwą stawką są realne, twarde interesy polityczne i biznesowe. Tej „gniewnej konfrontacji” na linii Tel Awiw – Warszawa z uwagą przygląda się Berlin, Moskwa, no i oczywiście Waszyngton. Naszym sąsiadom ze wschodu i z zachodu silna Polska do niczego nie jest potrzebna. Co do Waszyngtonu… Reakcją na zapowiedź rychłego uchwalenia przez Polskę ustawy reprywatyzacyjnej, która bardzo się nie podoba, jest udany lobbing organizacji żydowskich. W wyniku czego amerykański Senat uchwalił Act S.447. Daje to międzynarodowym organizacjom żydowskim prawo do roszczeń wobec Polski w sprawie majątku po wymordowanych bezpotomnych Żydach. Gra idzie o bardzo wysoką stawkę.
Mieczysław GilArtykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (06/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.
#REKLAMA_POZIOMA#