[Felieton "TS"] Cezary Krysztopa: Oumuamua
Być może nikt by więcej nie przywiązywał do niego szczególnej wagi, gdyby za badania nie wzięli się inni naukowcy, tym razem ze słynnego Harvardu, Abraham Loeb i Shmuel Bialy, którzy dla odmiany orzekli, uwaga, uwaga, że obiekt jest najprawdopodobniej natury jak najbardziej sztucznej i dowodzi istnienia pozaziemskich cywilizacji, będąc jednej z nich środkiem lokomocji zwanym inaczej „statkiem kosmicznym”, jakkolwiek najpewniej razem z cywilizacją, która go stworzyła, starym i wymarłym. Misją Oumuamua mogło być poszukiwanie życia w kosmosie, co, sądząc ze stanu wraku, skończyło się bardzo dawno temu, utratą życia własnego. Jeśli trochę tu szydzę, to głównie z powodu konwencji, w jakiej ma się ten felieton utrzymywać. Jak już wcześniej pisałem, wydaje mi się mało prawdopodobne, żeby w ogromnym kosmosie przypadek życia na ziemi był czymś wyjątkowym.
I teraz, po co to w zasadzie piszę? Otóż podoba mi się koncepcja metody naukowej. Sam nie jestem naukowcem, więc być może, a w zasadzie nawet na pewno, odbieram ją w sposób szalenie uproszczony, ale jest w niej pewna uwodzicielska uczciwość. Przynajmniej w teorii. Oto ktoś stawia tezę i szuka na jej poparcie argumentów. Poparta argumentami teza utrzymuje się jako swego rodzaju substytut prawdy obiektywnej, dopóki ktoś nie znajdzie argumentów żeby ją obalić. Nikt nie udaje, że jest prawda obiektywną. Najpierw jest bardzo dobrze uargumentowaną tezą, a potem może lub nie, zostać tezą obaloną i zastąpioną lepiej uargumentowaną.
Myślę o tym, kiedy obserwuję dyskusję na temat szczepień wywołaną histerią na punkcie kilku zachorowań na odrę. Podstawową metodą argumentacji, bez wchodzenia w istotę sporu, jest podpieranie się nauką, przy czym, co w przypadku nauki nie powinno mieć zastosowania, równocześnie występuje wraz z elementem „wiary” – „skoro nauka tak orzekła, to tak jest, a kto nie wierzy, ten heretyk”. Zupełnie nie biorąc pod uwagę natury naukowej metody.
I tak oto nauka, zapewne wbrew swoim intencjom, dorobiła się rzesz wyznawców, którzy traktują ją jak dobre Mzimu, które ochroni je z jednej strony przed wymaganiami bardziej złożonych systemów wartości, a z drugiej – pozwoli zachować poczucie wyższości nad nieoświeconymi.
Cezary Krysztopa
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (46/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.