Prawa rodziców. Brytyjczycy coraz częściej domagają się zaprzestania ingerowania sądów w ich życie

Rodzice niepełnosprawnej nastolatki, która zmarła wskutek chorobliwej otyłości, zostali skazani w środę, 1 marca, przez sąd w Swansea w Walii na kary siedem i pół oraz sześć lat więzienia. 16-letnia Kaylea Titford w chwili śmierci ważyła 146 kilogramów.
Surowa kara dla rodziców
Nastolatka, która od urodzenia cierpiała na rozszczep kręgosłupa, zmarła w październiku 2020 roku swoim pokoju, który był zagracony i, jak wykazywał publiczny oskarżyciel, ekstremalnie brudny.
Przez ostatnie sześć miesięcy życia ze względu na niepełnosprawność i wagę nie była w stanie wychodzić z łóżka, zatem nie mogła też się myć ani korzystać z toalety, a przez ostatnie dziewięć miesięcy nie miała żadnego kontaktu z lekarzem.
Sędzia dowodził, że wcześniej dziewczyna, mimo niepełnosprawności, grała w koszykówkę na wózkach, a jej chorobliwa otyłość była efektem zaniedbań ze strony rodziców, którzy żywili ją niemal wyłącznie zamawianym jedzeniem z barów szybkiej obsługi. W ciągu ostatnich trzech miesięcy jej życia złożyli zamówienia na kwotę… ponad tysiąca funtów. Obydwoje rodzice zostali uznani za winnych nieumyślnego spowodowania śmierci wskutek rażącego zaniedbania – ojciec został skazany na siedem i pół roku więzienia, a matka na sześć lat.
Problem w tym, że wiedza o warunkach, w jakich żyje i choruje 16-latka, była znana brytyjskim urzędom i za jej życia, nikt nie zgłaszał rodzicom uwagi. Kwestia jedzenia cierpiącego dziecka również była problematyczna – nastolatka wielokrotnie mówiła rodzicom, na co ma ochotę, i jak zapewniali przed sądem, chcieli po prostu sprawić jej przyjemność w i tak przykrym i ciężkim życiu. Podczas rozprawy zeznawali jednak również, że czasami byli „zbyt leniwi”, żeby zajmować się córką.
Reprezentujący rodziców prawnik Lewis Power, twierdził, że Sarah Lloyd-Jones, matka tragicznie zmarłej córki, „cierpiała na depresję”.
– W okresie kwarantanny, kiedy tak wiele osób cierpiało nie tylko psychicznie, ale i społecznie, była stopniowo przytłoczona. Jej strategie radzenia sobie w połączeniu z izolacją doprowadziły ją do poważnej depresji i nie była już w stanie dbać o potrzeby swojej córki – mówił przed sądem prawnik. – Musimy pamiętać, że w tej konkretnej sprawie zawiodło również państwo.
Kogo zabić, kogo nie...
Choć okoliczności śmierci 16-latki były na tyle okropne, że członkowie ławy przysięgłych będą zwolnieni z pełnienia swoich funkcji przez następne 10 lat, brytyjska ulica komentuje wyrok sądu, który nie pierwszy raz na Wyspach Brytyjskich ingeruje w życie rodzin za późno lub w zaskakujący sposób.
Jeszcze rok temu z pierwszych stron gazet nie schodziły informacje o batalii o życie 12-letniego Archiego Battersbee, który leżał podłączony do aparatury podtrzymującej życie, i po wielu miesiącach starań rodziców o kontynuowanie leczenia lub czekanie na wynalezienie terapii, która mogłaby uratować ich dziecko, został przez brytyjskie sądy skazany na śmierć. Decyzja sądu wymuszająca na szpitalu zaprzestania kontynuacji leczenia została przez rodziców zaskarżona do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, jednak tam również przegrali.
Brytyjski sąd najwyższy oraz trybunał europejski zdecydowały o uśmierceniu dziecka pomimo argumentacji przedstawionej przez jednego z najwybitniejszych brytyjskich (i światowych) neurologów dziecięcych, który wskazywał, że medycyna odnotowała wiele przypadków powrotu do zdrowia osób ze zdiagnozowaną wcześniej śmiercią pnia mózgu. Sąd, choć nie kwestionował, nie brał również pod uwagę zeznań rodziców i świadków-pacjentów, że Archie w pewnym momencie chwycił rękę matki.
Choć opinie wielu lekarzy nakazywały wstrzymanie się z odłączeniem aparatury podtrzymującej życie – co zostało opłacone przez organizacje społeczne zajmujące się niepełnosprawnymi dziećmi – sędziowie w czarnych togach i siwych perukach nie zgodzili się również na to, żeby rodzice przenieśli swojego synka do hospicjum dla dzieci.
Zdaniem wielu lekarzy z całej Europy decyzję o uśmierceniu chłopca sędziowie podjęli na długo przed pojawieniem się sprawy na wokandzie.
Prawo do zmiany?
Brytyjczycy coraz częściej domagają się zaprzestania ingerowania sądów w ich życie na poziomie, w którym decyduje się o ich życiu i śmierci. Głośno mówią, że nie chcą, aby to sędziowie decydowali o życiu ich bliskich, gdyby okazało się, że wymagają oni długotrwałego leczenia lub podtrzymywania organizmu przy życiu.
Nie zgadzają się również na wysoki, ich zdaniem, wyrok dla rodziców otyłej 16-latki. Szczególnie, że w przypadku dziewczynki zabrakło pomocy państwa oraz obecności i interwencji lekarzy.
Podobne dyskusje odbywają się w innych krajach Europy. Również w Holandii i Belgii, gdzie powszechna jest śmierć na życzenie, zaś eutanazja dzieci zdarza się coraz częściej. Szczególnie, że słabnie w nich głos Kościołów chrześcijańskich broniących każdego życia za wszelką cenę.
Tekst pochodzi z 11 (1781) numeru „Tygodnika Solidarność”.