Szydło i Morawiecki kontra Tusk i Kopacz. Maraton wyborczy nabiera tempa

Na konferencji prasowej 10 marca prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w towarzystwie partyjnej śmietanki ogłosił powrót polityków PiS-u na trasę spotkań z Polakami. Zapowiedział tysiące spotkań, w których wezmą udział wszyscy parlamentarzyści, a także ministrowie jego partii. Będą wśród nich również europosłowie, dlatego obecni na scenie byli m.in. Dominik Tarczyński, Zbigniew Kuźmiuk, jak i była premier Beata Szydło.
Przedstawiono wówczas także spot pod hasłem „Przyszłość to Polska”, które to hasło będzie towarzyszyć politykom partii rządzącej w czasie spotkań z wyborcami. W ich trakcie „wspólnie z Polakami” ma zostać napisany nowy program Prawa i Sprawiedliwości.
– Tak zawsze było, nasze poważne i realizowane programy powstawały po długiej rozmowie z Polakami – stwierdził prezes PiS. – Ci eksperci, którymi są zwykli Polacy ze swoimi potrzebami, a także obawami, to są ci, którzy przekazują nam tą prawdziwą wiedzę o potrzebach naszego społeczeństwa. To są ci, których poglądami i potrzebami musimy się kierować – zaznaczył Jarosław Kaczyński.
Lider partii rządzącej mówił też o aspiracjach swojego ugrupowania – o wizji Polski, która ma być silna, bezpieczna i pod względem gospodarczym równa bogatym państwom Zachodu.
I choć formalny start kampanii wyborczej ma rozpocząć się od wielkiej konwencji PiS-u planowanej na przełomie czerwca i lipca, to aby dotrzeć do każdej gminy, objazd kraju musiał rozpocząć się już teraz.
Wybory o wszystko?
Tego samego dnia – 10 marca – na spotkaniu z mieszkańcami Rokietnicy lider PO Donald Tusk stawiał sprawę nadchodzących wyborów na ostrzu noża, mówiąc, że „w najbliższych miesiącach to będzie gra o wszystko”.
– Dzisiaj polityka i wybory stały się kwestią sumienia. Polską rządzą ludzie bez sumienia, zdolni do każdego łajdactwa, byleby te władzę utrzymać. I waszym zadaniem jest odsunąć tych ludzi od władzy w Polsce. Bo Polska zasługuje na władzę przyzwoitą, uczciwą, obdarzoną sumieniem, a nie na władzę, która skupiona jest wyłącznie na swoich plugawych interesach – grzmiał Donald Tusk, który przemawiając, najprawdopodobniej pobił kolejny rekord inwektyw kierowanych pod adresem swoich politycznych oponentów.
Bardziej kulturalne, choć równie absurdalne jak przemówienie byłego premiera Tuska, było wystąpienie byłej premier Ewy Kopacz na wyjazdowym posiedzeniu Klubu KO w Poznaniu 11 marca.
Kopacz mówiła wówczas o swoim spotkaniu z „aktywnymi seniorami”, którzy powiedzieli jej, że państwo „łupi ich po kieszeni”. W jaki sposób? Otóż musieli płacić podatki, gdy pracowali (tak jakby za PO nie było podatków), teraz pobiera się im podatek od „marnej emerytury” (mimo że to PiS, a nie PO zwiększyło kwotę wolną od podatku do 30 tys. zł), a po raz trzeci płacą podatek VAT, robiąc zakupy w sklepie (tak jakby za PO seniorzy byli zwolnieni z tego podatku).
W tym konkretnym wypadku nie można mieć wątpliwości, że treść przemówienia pani premier przygotowała samodzielnie.
Dwie twarze PiS-u
Do walki o rząd dusz włączyła się również była premier, a obecnie eurodeputowana Beata Szydło. W Sandomierzu europosłanka PiS przemawiała w swoim stylu – wyważonym, spokojnym, a jednocześnie zbyt mało dynamicznym i usypiającym. Z uwagi na fakt, że było to niedzielne popołudnie, można powiedzieć, że wystąpienie Beaty Szydło było tradycyjne jak rosół w siódmy dzień tygodnia.
Eurodeputowana Prawa i Sprawiedliwości mówiła o biedzie, wykluczeniu komunikacyjnym, bezrobociu, niskich płacach, braku perspektyw i w efekcie emigracji młodych ludzi za granicę w czasach, gdy rządziła koalicja PO – PSL. Nie zabrakło też wspomnienia o programie 500 plus, który „przywrócił polskim rodzinom godność”, czy o podniesieniu przez rząd Tuska wieku emerytalnego.
– Jeżeli ja dzisiaj słyszę polityków Platformy, którzy mówią: po wyborach na pewno nie zabierzemy żadnego programu społecznego – to ja im po prostu nie wierzę, bo przy podniesieniu wieku emerytalnego mówili dokładnie tak samo – stwierdziła była premier.
Mało energiczne wystąpienie Beaty Szydło koncentrowało się na sprawach społecznych i było raczej skierowane do elektoratu z mniejszych miejscowości.
Odmienna atmosfera panowała w czasie przemówienia obecnego szefa rządu, który z werwą sypał statystykami na spotkaniu z wyborcami w Jaśle.
Dając odpór politykom Platformy, premier Mateusz Morawiecki nie po raz pierwszy podkreślał, że to jego partia doprowadziła do „naprawy finansów publicznych” i skutecznie poradziła sobie z kryzysami ostatnich lat.
– Najpierw wielki kryzys pandemiczny na całym świecie, później kryzys na granicy z Białorusią; atak Łukaszenki i Putina na naszą wschodnią granicę, żeby pokazać, że Polska jest państwem z tektury; że się zawali jak domek z kart. Ale nie udało się im. Później wielki kryzys inflacyjny, energetyczny i wojna na Ukrainie. Przetrwaliśmy wszystkie te wielkie kryzysowe fale – ocenił Mateusz Morawiecki.
Premier chwalił się również, że pomimo tych ogromnych kryzysów rząd Prawa i Sprawiedliwości obniżył podatek PIT do 12 proc., zwiększył kwotę wolną od podatku do 30 tys. złotych, obniżył VAT na podstawowe produkty żywnościowe, paliwo, energię czy ciepło, a także wprowadził dodatki osłonowe.
Podobnie jak Beata Szydło premier Morawiecki podkreślał, że nie należy ufać największej partii opozycyjnej.
– Czołowy reprezentant KO, Marek Belka powiedział, że trzeba będzie podnieść VAT do 25 proc. Uwaga, oni zdradzają swój program. Ludzie, słuchajcie ich! Potem będą wam mówić: nie, nie podniesiemy. Ale VAT-u też mieli wcześniej nie podnosić, a podnieśli – stwierdził premier Morawiecki. – Drodzy rodacy, uważajcie na te wilki w owczej skórze – dodawał.
Małżeństwo z rozsądku?
Polityczny miesiąc miodowy przeżywają liderzy PSL-u i Polski 2050 i także udali się w podróż po Polsce. Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia na wspólnym spotkaniu, które odbyło się 10 marca w Poddębicach, mówili o „sojuszu tronu z ołtarzem”, konieczności rozliczenia PiS-u i odpartyjnienia państwa. W tym ostatnim punkcie czołowa „partia obrotowa”, czyli PSL, na pewno posłuży swoim doświadczeniem, aczkolwiek efekt może być odwrotny. Ponadto Szymon Hołownia ciągle podkreślał, że obecna władza wszystko centralizuje, a jego wizja Polski oparta jest na samorządzie. Jeśli wyborcy mają mu zaufać w skali kraju, warto by było, żeby lider Polski 2050 dowiódł swojej skuteczności najpierw jako polityk samorządowy.
Kampania po staremu
Zarówno PiS, jak i PO w swoich hasłach wyborczych odwołują się do przyszłości. „Przedkampanijne” hasło największej partii opozycyjnej „Tu jest przyszłość” zaistniało w przestrzeni publicznej kilka tygodni wcześniej od hasła PiS-u: „Przyszłość to Polska”. Jak widać, specjaliści od marketingu politycznego w obu przypadkach wznieśli się na wyżyny oryginalności. Równie „ekscytująco” jak wspomniane hasła zapowiada się przebieg nadchodzącej kampanii wyborczej.
Tym bardziej że oceniając dotychczasowe wystąpienia przedstawicieli największych partii, można odnieść wrażenie, że bardziej niż wyborcami interesują się sobą nawzajem. Przemawiając do wyborców, mówią o politycznych waśniach, przerzucają się oskarżeniami i inwektywami. Tymczasem pytania od publiki są wcześniej przygotowane, ustawione, ugładzone i bezkrytyczne.
Na skali pogardy dla swoich przeciwników politycznych pozycję lidera utrzymuje szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk, a Prawo i Sprawiedliwość zdaje się czekać z nowymi propozycjami do czasu wakacji. Nic nie wskazuje również, że dojdzie do jakiejkolwiek debaty, która jest sednem demokracji.
Tekst pochodzi z 12 (1782) numeru „Tygodnika Solidarność”.