Święto św. Andrzeja Boboli – „niezwyciężonego bohatera Chrystusowego”, patrona Polski

Dziś (16 kwietnia), przypada w Polsce święto św. Andrzeja Boboli. Ten XVII-wieczny jezuicki męczennik, patron Polski, kilka razy był niemal zupełnie zapomniany – ostatnio w latach PRL, kiedy komuniści rugowali wszelkie przejawy pamięci o nim. Kilka razy jego kult ożywał. Ostatnio również zatacza coraz szersze kręgi. Co ciekawe, niekiedy przyczyniał się do tego sam św. Andrzej, ukazując się różnym osobom wiele lat po swojej śmierci.
Mozaika z wizerunkiem św. Andrzeja Boboli, Sopot Święto św. Andrzeja Boboli – „niezwyciężonego bohatera Chrystusowego”, patrona Polski
Mozaika z wizerunkiem św. Andrzeja Boboli, Sopot / wikimedia commons/public_domain

Szlachcic

Święty Andrzej Bobola prawdopodobnie przyszedł na świat w Strachocinie koło Sanoka, na Podkarpaciu, 30 listopada 1591 roku. Pochodził ze średniozamożnej szlachty herbu Leliwa, zasłużonej dla Kościoła i zakonu jezuitów, który w tamtym czasie stanowił w Polsce główny filar kontrreformacji. Skończył jezuickie kolegium w Braniewie i w 1611 r. wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w Wilnie. Studiował na Akademii Wileńskiej. W 1622 r. przyjął święcenia kapłańskie, a w 1630 r. złożył ostatnią profesję zakonną.

Jezuita

Nie zachowały się niemal żadne zapiski Andrzeja Boboli poza zdawkowymi notatkami w zakonnych księgach i jednym niezbyt istotnym listem. Wiemy jednak o nim całkiem sporo dzięki aktom Towarzystwa Jezusowego, w których przechowywane są do dzisiaj jego charakterystyki pisane przez przełożonych.

Wynika z nich, że Bobola był gorliwym i świątobliwym zakonnikiem, choć przez wiele lat musiał walczyć z trudnym charakterem. Miał choleryczny temperament. Bywał wybuchowy, niecierpliwy i uparty. W pewnym momencie nawet jeden z przełożonych zanotował, że Bobola nie powinien pełnić funkcji przełożonego, dopóki nie wykorzeni wad. Wszyscy, którzy sporządzali te opisy, notowali jednak, że Andrzej zacięcie walczy ze swoimi ograniczeniami i odnosi sukcesy. Pod koniec życia pisano o nim w samych superlatywach – że przyciąga ludzi miłym usposobieniem, a szczególnie celuje w pracy z młodzieżą, że potrafi się porozumieć z ludźmi „różnych stanów”: mieszczanami, magnatami, chłopami i szlachtą, i że ma talent kaznodziejski. Autor pierwszej naukowej biografii Boboli z 1936 r., jego współbrat o. Jan Poplatek, napisał obrazowo, że późniejsze męczeństwo Andrzeja to „purpurowy kwiat róży zakwitającej na krzewie długo pielęgnowanym i bezwzględnie obcinanym”.

Wiemy nawet, jak wyglądał. Podczas procesu beatyfikacyjnego opisał go m.in. jeden ze współbraci, który w młodości dobrze poznał sześćdziesięcioletniego wówczas o. Bobolę. Na podstawie tych wspomnień oraz wyglądu ciała, które po upływie kilkudziesięciu lat wyglądało tak, jakby zgon nastąpił poprzedniego dnia, powstały pierwsze wizerunki męczennika, którymi najwyraźniej były inspirowane kolejne obrazy – bo kiedy ogląda się portrety św. Andrzeja powstałe w różnych czasach, widać duże podobieństwo bohatera. Święty Andrzej był mężczyzną średniego albo nawet niskiego wzrostu, o zwartej i muskularnej budowie ciała. Twarz miał okrągłą, a policzki „okraszone rumieńcem”. Miał jasne włosy, przez które z upływem lat zaczęła prześwitywać łysina. Pod koniec życia nosił dość długą („nisko strzyżoną”) brodę.

Misjonarz

Przez 46 lat zakonnego życia Andrzej Bobola posługiwał w różnych jezuickich placówkach, m.in. w Nieświeżu, Wilnie, Braniewie, Płocku, Warszawie, Łomży. W żadnej z tych miejscowości nie mieszkał dłużej niż 6 lat. Był kaznodzieją, rektorem kolegium, moderatorem Sodalicji Mariańskiej, misjonarzem ludowym.

Wbrew temu, co można niekiedy przeczytać o św. Andrzeju Boboli, nic nie wskazuje na to, że napisał on tekst ślubów lwowskich, złożonych przez króla Jana Kazimierza 1 kwietnia 1656 r. w katedrze we Lwowie. To nieporozumienie szczegółowo wyjaśnili Joanna i Włodzimierz Operaczowie w wydanej w ubiegłym roku książce „Boży Wojownik. Opowieść o św. Andrzeju Boboli”. Co ciekawe, legenda powstała dopiero na przełomie XX i XXI wieku.

Duszochwat

W 1652 r. Andrzej Bobola został skierowany do Pińska (obecnie na Białorusi). Zajmował się tam, z krótkimi wyjazdami na podratowanie pogarszającego się zdrowia, misjami ludowymi we wsiach wokół miasteczka.

Sytuacja religijna tamtejszej ludności była dramatyczna. Większość mieszkańców została ochrzczona w Kościele prawosławnym, ale nie wiedziała prawie nic o Panu Bogu i nie znała żadnych sakramentów poza chrztem ani żadnych modlitw poza „Hospody pomyłuj”. Ewangelizację utrudniał brak dróg, pijaństwo i ciemnota. O. Bobola wędrował od wsi do wsi mówiąc ludziom o Panu Jezusie i zachęcając ich do przyjęcia sakramentów i poprawy życia. Nie omijał też domów prawosławnych, których namawiał do przejścia na katolicyzm. Z tego powodu został nazwany „duszochwatem”, czyli łowcą dusz, i ściągnął na siebie nienawiść prawosławnego duchowieństwa.

Męczennik

W 1657 r. trwał potop szwedzki, książę siedmiogrodzki Jerzy Rakoczy plądrował południowo-wschodnią Polskę, a sprzymierzone z nim oddziały prawosławnych Kozaków rozpoczęły krwawe wyprawy w głąb Polesia i Wołynia, polując szczególnie na Żydów i katolików. Jeden z takich oddziałów dopadł koło Janowa Poleskiego uciekającego przed nimi o. Bobolę.

Kozacy namawiali go do porzucenia Kościoła, a kiedy odmawiał, zadawali mu kolejne straszliwe katusze. Kongregacja do spraw Świętych Obrzędów, która zapoznała się z historią Andrzeja w ramach przygotowań do procesu beatyfikacyjnego, zapisała w 1739 roku, że nigdy jeszcze nie rozpatrywała tak okrutnego męczeństwa. Oprawcy najpierw go pobili, potem związanego zmusili do morderczego biegu za końmi do Janowa. W miasteczku w szopie służącej za rzeźnię rzucili go na stół i między innymi przypiekali ciało ogniem, wbijali drzazgi za paznokcie, wykłuli oko, zdarli mu skórę z rąk, pleców i głowy, a nawet wycięli otwór w karku, wyciągnęli przez niego język i obcięli go u nasady. Powiesili go głową w dół, a kiedy ciało drgało w konwulsjach, naigrawali się, że „Lach tańczy”. W końcu dobili go ciosem szabli.

O. Andrzej Bobola został pochowany w podziemiach jezuickiego kościoła w Pińsku. Zwłoki wyglądały tak strasznie, że nie pozwolono ich oglądać klerykom i uczniom kolegium. Wkrótce pamięć o męczenniku zaginęła.

Patron

45 lat później, w kwietniu 1702 r., Andrzej Bobola ukazał się rektorowi jezuickiego kolegium w Pińsku, o. Marcinowi Godebskiemu. Powiedział mu, że otoczy opieką kolegium i miasto, zagrożone przez walczące ze sobą wojska, pod warunkiem, że trumna z jego ciałem zostanie odnaleziona i wyeksponowana. Oczom tych, którzy odnaleźli ciało, ukazał się niezwykły widok – mimo niesprzyjających warunków było ono zachowane w doskonałym stanie, z widocznymi śladami tortur i czerwonymi skrzepami krwi. Zachowało się w tym stanie prawie przez dwa wieki. Później z czasem uległo mumifikacji, ale się nie rozpadło.

Miasto i majątek zakonny zostały w niezwykły sposób ochronione, a wkrótce do grobu męczennika zaczęły przybywać tłumy. Notowano setki uzdrowień, wskrzeszeń, wyzwolenia z niewoli i innych łask. Mieszkańcy Pińszczyzny modlili się za jego wstawiennictwem zwłaszcza podczas zarazy w 1709/10 roku i ten rejon był wyspą zdrowia na morzu choroby, przez co Andrzej Bobola został uznany za szczególnego orędownika w czasie epidemii.

(Nawiązano do tego w 2020 r. w czasie pandemii COVID-19, gdy w sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Warszawie organizowana była nowenna o ratunek przed epidemią. Codzienne transmisje internetowe obejrzało blisko 250 tys. osób. Dwa lata później, 16 maja 2022 roku, podczas mszy świętej odczytano list przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisława Gądeckiego, który zauważył ciekawą zbieżność dat – że właśnie tego dnia, we wspomnienie św. Andrzeja, przestał obowiązywać w Polsce stan epidemii. „Gorąco wierzymy, że stało się to między innymi za skutecznym orędownictwem św. Andrzeja Boboli” – napisał abp Gądecki).

Wkrótce rozpoczął się proces beatyfikacyjny Andrzeja Boboli, a w 1755 r. papież Benedykt XIV zaliczył jezuitę w poczet męczenników Kościoła. Proces jednak napotykał na rozmaite przeszkody i ostatecznie zakończył się beatyfikacją dopiero w 1853 r.

W 1819 r. miała miejsce kolejna interwencja z nieba – o. Bobola ukazał się dominikaninowi o. Alojzemu Korzeniewskiemu w Wilnie i zapowiedział mu, że Polska odzyska wolność, a on zostanie ogłoszony jej patronem. Pamięć o Boboli, wówczas przygasła, znowu się odrodziła i od tej pory była często wiązana z losami Polski.

Na przykład cząstka relikwii Andrzeja Boboli została sprowadzona w 1920 r. do Warszawy, kiedy zbliżały się do niej wojska bolszewickie. Mieszkańcy stolicy modlili się za wstawiennictwem męczennika, a potem przypisywali mu ratunek. Ówczesny nuncjusz Achille Ratti, później papież Pius XI, wspominał po latach, że Józef Piłsudski rozważał nawet zbrojny rajd na zajęty przez bolszewików Połock, żeby odzyskać znajdującą się tam trumnę z ciałem Boboli.

Wędrówka relikwii

Niezwykłe są losy integralnych relikwii jezuickiego męczennika. Ponieważ po rozbiorach kościół w Pińsku trafił w ręce prawosławnych, trumna z ciałem Andrzeja Boboli została przewieziona do Połocka. Tam w 1922 r. bolszewicy, chcąc udowodnić „obywatelom katolickim” bezsensowność ich wiary, dopuścili się profanacji relikwii – wyrzucili je na posadzkę, przekonani, że rozpadną się w pył. Nic takiego jednak się nie stało, a napaść wywołała oburzenie.

Wywieźli więc trumnę z ciałem Boboli do Moskwy i umieścili na wystawie higienicznej w Ludowym Komisariacie Zdrowia, gdzie miały być eksponatem ilustrującym religijny fanatyzm. Pracownicy muzeum zauważyli jednak, że zwiedzający modlą się przy relikwiach, więc schowali je magazynu.

Zgodę na wywiezienie trumny z doczesnymi szczątkami Andrzeja Boboli udało się wynegocjować w 1923 r. dwóm jezuitom, którzy zostali wysłani przez papieża Piusa XI do Moskwy z misją ratunkową dla głodującej ludności Rosji. Komuniści postawili warunek, że relikwie nie trafią do Polski, więc zostały one wywiezione do Rzymu.

Stamtąd przyjechały one do Warszawy dopiero po kanonizacji w 1938 r. Podróż relikwii specjalnym pociągiem, z przystankami w wielu miejscowościach, nabożeństwami, przemówieniami, była wielkim świętem narodowym.

Pod koniec lat 30. Andrzej Bobola stał się – po raz kolejny – bardzo znany. Na przykład „Gazeta Lwowska” w 1938 r. pisała, że kiedy Związek Powstańców Wielkopolskich postanowił postawić w Rawiczu pomnik jakiegoś świętego, wybrał Andrzeja Bobolę jako „najpopularniejszego obecnie świętego Polski”.

Niezwyciężony bohater

Po wojnie pamięć o Boboli niemal zaginęła. Tym razem stało się to na skutek celowych zabiegów komunistów, którzy dobrze pamiętali nastroje z 1920 r., ale także uznali Andrzeja za świętego kresowego i związanego z grekokatolikami. Nie można było nawet wydrukować jego obrazków ani wspominać w mediach – nawet w negatywnym kontekście.

Gdy w 1957 roku papież Pius XII ogłosił poświęconą Boboli encyklikę, zaczynającą się od słów „Invicti athletae Christi, Andreae Bobolae, martyrium vitaeque sanctitatem…” („Niezwyciężonego bohatera, Andrzeja Boboli, męczeństwo i świętość życia…”), dokument przeszedł niemal bez echa i do dzisiaj jest bardzo mało znany, nawet wśród ludzi Kościoła.

U schyłku PRL zaczęły się znowu ukazywać książki i artykuły o św. Andrzeju, a jego kult odżył. Przyczyniło się do tego kolejne nadzwyczajne zdarzenie – począwszy od 1982 r. męczennik ukazywał się przez cztery lata ks. Józefowi Niżnikowi w Strachocinie. Kiedy ksiądz wreszcie odważył się zapytać „zjawę”, czego chce, usłyszał: „Jestem św. Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie”.

W 2002 r. św. Andrzej Bobola został ogłoszony drugorzędnym patronem Polski.

jw / Warszawa


 

POLECANE
Immunitet Małgorzaty Manowskiej. Jest decyzja Trybunału Stanu Wiadomości
Immunitet Małgorzaty Manowskiej. Jest decyzja Trybunału Stanu

Postępowanie Trybunału Stanu ws. immunitetu I prezes SN Małgorzaty Manowskiej zostało umorzone - przekazał PAP Piotr Sak. Sędzia TS - który był w trzyosobowym składzie Trybunału podejmującym decyzję - poinformował, że postępowanie umorzono „z dwóch podstaw: brak kworum i brak uprawnionego oskarżyciela".

Nowe stanowisko w ukraińskim wojsku. Zełenski podpisał ustawę Wiadomości
Nowe stanowisko w ukraińskim wojsku. Zełenski podpisał ustawę

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisał w czwartek ustawę o rzeczniku praw żołnierzy – przekazano na stronie parlamentu. Rzecznik będzie zajmować się ochroną praw żołnierzy, rezerwistów, osób podlegających obowiązkowi wojskowemu, członków ochotniczych formacji i jednostek policyjnych.

„Systemy antydronowe zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej” z ostatniej chwili
„Systemy antydronowe zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej”

Dziennikarz Polsatu Michał Stela poinformował na platformie X, że szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał, iż systemy antydronowe dla Polski zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej. 

Nie żyje ceniony aktor i fotograf Wiadomości
Nie żyje ceniony aktor i fotograf

Nie żyje Brad Everett Young, ceniony fotograf gwiazd i aktor. Mężczyzna zginął tragicznie w wieku 46 lat. Do wypadku doszło 14 września późnym wieczorem na autostradzie w Kalifornii.

Trump: Putin naprawdę mnie zawiódł z ostatniej chwili
Trump: Putin naprawdę mnie zawiódł

– Myślałem, że wojna na Ukrainie będzie najłatwiejsza do rozwiązania, ze względu na moje relacje z Władimirem Putinem, ale Putin naprawdę mnie zawiódł – oświadczył w czwartek prezydent USA Donald Trump podczas wspólnej konferencji prasowej z brytyjskim premierem Keirem Starmerem.

Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta

W najbliższych dniach Gdynia i Gdańsk włączą się w międzynarodową akcję „Sprzątanie Świata”. Łącznie w obu miastach udział weźmie około 10 tys. osób. W tym roku Sopot zrezygnował z organizacji swojego wydarzenia.

Tragiczny wypadek na Warmii i Mazurach. Nie żyją kierowca i niemowlę Wiadomości
Tragiczny wypadek na Warmii i Mazurach. Nie żyją kierowca i niemowlę

W czwartek rano w Górowie Iławeckim (woj. warmińsko-mazurskie) doszło do dramatycznego wypadku drogowego. Nissan na angielskich numerach rejestracyjnych uderzył w drzewo. Zginął 30-letni kierowca oraz trzymiesięczne dziecko.

Żona prezydenta Francji musi udowadniać, że jest kobietą. Chce pokazać zdjęcia z ostatniej chwili
Żona prezydenta Francji musi udowadniać, że jest kobietą. Chce pokazać zdjęcia

Emmanuel i Brigitte Macron przedstawią przed amerykańskim sądem dowody, iż żona prezydenta urodziła się jako kobieta. Para pozwała prawicową amerykańską influencerkę Candace Owens , która uparcie twierdzi, że Brigitte Macron jest mężczyzną - poinformował w czwartek portal BBC, powołując się na adwokata Macronów.

Dojdzie do spotkania Sikorski-Nawrocki? Marcin Przydacz zabiera głos z ostatniej chwili
Dojdzie do spotkania Sikorski-Nawrocki? Marcin Przydacz zabiera głos

Do spotkania szefa MSZ Radosława Sikorskiego i prezydenta Karola Nawrockiego dojdzie, jeżeli będzie reakcja na wnioski i oczekiwania prezydenta - przekazał w czwartek szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz.

Wiceprezydent Warszawy rezygnuje. Jest oświadczenie z ostatniej chwili
Wiceprezydent Warszawy rezygnuje. Jest oświadczenie

Wiceprezydent Warszawy Jacek Wiśnicki zrezygnował ze stanowiska. Jak powiedział w rozmowie z PAP, powodem jest wycofanie przez prezydenta Warszawy projektu wprowadzenia nocnej prohibicji na terenie całego miasta i zastąpienie go propozycją pilotażowego wdrożenia prohibicji na terenie Śródmieścia i Pragi-Północ.

REKLAMA

Święto św. Andrzeja Boboli – „niezwyciężonego bohatera Chrystusowego”, patrona Polski

Dziś (16 kwietnia), przypada w Polsce święto św. Andrzeja Boboli. Ten XVII-wieczny jezuicki męczennik, patron Polski, kilka razy był niemal zupełnie zapomniany – ostatnio w latach PRL, kiedy komuniści rugowali wszelkie przejawy pamięci o nim. Kilka razy jego kult ożywał. Ostatnio również zatacza coraz szersze kręgi. Co ciekawe, niekiedy przyczyniał się do tego sam św. Andrzej, ukazując się różnym osobom wiele lat po swojej śmierci.
Mozaika z wizerunkiem św. Andrzeja Boboli, Sopot Święto św. Andrzeja Boboli – „niezwyciężonego bohatera Chrystusowego”, patrona Polski
Mozaika z wizerunkiem św. Andrzeja Boboli, Sopot / wikimedia commons/public_domain

Szlachcic

Święty Andrzej Bobola prawdopodobnie przyszedł na świat w Strachocinie koło Sanoka, na Podkarpaciu, 30 listopada 1591 roku. Pochodził ze średniozamożnej szlachty herbu Leliwa, zasłużonej dla Kościoła i zakonu jezuitów, który w tamtym czasie stanowił w Polsce główny filar kontrreformacji. Skończył jezuickie kolegium w Braniewie i w 1611 r. wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w Wilnie. Studiował na Akademii Wileńskiej. W 1622 r. przyjął święcenia kapłańskie, a w 1630 r. złożył ostatnią profesję zakonną.

Jezuita

Nie zachowały się niemal żadne zapiski Andrzeja Boboli poza zdawkowymi notatkami w zakonnych księgach i jednym niezbyt istotnym listem. Wiemy jednak o nim całkiem sporo dzięki aktom Towarzystwa Jezusowego, w których przechowywane są do dzisiaj jego charakterystyki pisane przez przełożonych.

Wynika z nich, że Bobola był gorliwym i świątobliwym zakonnikiem, choć przez wiele lat musiał walczyć z trudnym charakterem. Miał choleryczny temperament. Bywał wybuchowy, niecierpliwy i uparty. W pewnym momencie nawet jeden z przełożonych zanotował, że Bobola nie powinien pełnić funkcji przełożonego, dopóki nie wykorzeni wad. Wszyscy, którzy sporządzali te opisy, notowali jednak, że Andrzej zacięcie walczy ze swoimi ograniczeniami i odnosi sukcesy. Pod koniec życia pisano o nim w samych superlatywach – że przyciąga ludzi miłym usposobieniem, a szczególnie celuje w pracy z młodzieżą, że potrafi się porozumieć z ludźmi „różnych stanów”: mieszczanami, magnatami, chłopami i szlachtą, i że ma talent kaznodziejski. Autor pierwszej naukowej biografii Boboli z 1936 r., jego współbrat o. Jan Poplatek, napisał obrazowo, że późniejsze męczeństwo Andrzeja to „purpurowy kwiat róży zakwitającej na krzewie długo pielęgnowanym i bezwzględnie obcinanym”.

Wiemy nawet, jak wyglądał. Podczas procesu beatyfikacyjnego opisał go m.in. jeden ze współbraci, który w młodości dobrze poznał sześćdziesięcioletniego wówczas o. Bobolę. Na podstawie tych wspomnień oraz wyglądu ciała, które po upływie kilkudziesięciu lat wyglądało tak, jakby zgon nastąpił poprzedniego dnia, powstały pierwsze wizerunki męczennika, którymi najwyraźniej były inspirowane kolejne obrazy – bo kiedy ogląda się portrety św. Andrzeja powstałe w różnych czasach, widać duże podobieństwo bohatera. Święty Andrzej był mężczyzną średniego albo nawet niskiego wzrostu, o zwartej i muskularnej budowie ciała. Twarz miał okrągłą, a policzki „okraszone rumieńcem”. Miał jasne włosy, przez które z upływem lat zaczęła prześwitywać łysina. Pod koniec życia nosił dość długą („nisko strzyżoną”) brodę.

Misjonarz

Przez 46 lat zakonnego życia Andrzej Bobola posługiwał w różnych jezuickich placówkach, m.in. w Nieświeżu, Wilnie, Braniewie, Płocku, Warszawie, Łomży. W żadnej z tych miejscowości nie mieszkał dłużej niż 6 lat. Był kaznodzieją, rektorem kolegium, moderatorem Sodalicji Mariańskiej, misjonarzem ludowym.

Wbrew temu, co można niekiedy przeczytać o św. Andrzeju Boboli, nic nie wskazuje na to, że napisał on tekst ślubów lwowskich, złożonych przez króla Jana Kazimierza 1 kwietnia 1656 r. w katedrze we Lwowie. To nieporozumienie szczegółowo wyjaśnili Joanna i Włodzimierz Operaczowie w wydanej w ubiegłym roku książce „Boży Wojownik. Opowieść o św. Andrzeju Boboli”. Co ciekawe, legenda powstała dopiero na przełomie XX i XXI wieku.

Duszochwat

W 1652 r. Andrzej Bobola został skierowany do Pińska (obecnie na Białorusi). Zajmował się tam, z krótkimi wyjazdami na podratowanie pogarszającego się zdrowia, misjami ludowymi we wsiach wokół miasteczka.

Sytuacja religijna tamtejszej ludności była dramatyczna. Większość mieszkańców została ochrzczona w Kościele prawosławnym, ale nie wiedziała prawie nic o Panu Bogu i nie znała żadnych sakramentów poza chrztem ani żadnych modlitw poza „Hospody pomyłuj”. Ewangelizację utrudniał brak dróg, pijaństwo i ciemnota. O. Bobola wędrował od wsi do wsi mówiąc ludziom o Panu Jezusie i zachęcając ich do przyjęcia sakramentów i poprawy życia. Nie omijał też domów prawosławnych, których namawiał do przejścia na katolicyzm. Z tego powodu został nazwany „duszochwatem”, czyli łowcą dusz, i ściągnął na siebie nienawiść prawosławnego duchowieństwa.

Męczennik

W 1657 r. trwał potop szwedzki, książę siedmiogrodzki Jerzy Rakoczy plądrował południowo-wschodnią Polskę, a sprzymierzone z nim oddziały prawosławnych Kozaków rozpoczęły krwawe wyprawy w głąb Polesia i Wołynia, polując szczególnie na Żydów i katolików. Jeden z takich oddziałów dopadł koło Janowa Poleskiego uciekającego przed nimi o. Bobolę.

Kozacy namawiali go do porzucenia Kościoła, a kiedy odmawiał, zadawali mu kolejne straszliwe katusze. Kongregacja do spraw Świętych Obrzędów, która zapoznała się z historią Andrzeja w ramach przygotowań do procesu beatyfikacyjnego, zapisała w 1739 roku, że nigdy jeszcze nie rozpatrywała tak okrutnego męczeństwa. Oprawcy najpierw go pobili, potem związanego zmusili do morderczego biegu za końmi do Janowa. W miasteczku w szopie służącej za rzeźnię rzucili go na stół i między innymi przypiekali ciało ogniem, wbijali drzazgi za paznokcie, wykłuli oko, zdarli mu skórę z rąk, pleców i głowy, a nawet wycięli otwór w karku, wyciągnęli przez niego język i obcięli go u nasady. Powiesili go głową w dół, a kiedy ciało drgało w konwulsjach, naigrawali się, że „Lach tańczy”. W końcu dobili go ciosem szabli.

O. Andrzej Bobola został pochowany w podziemiach jezuickiego kościoła w Pińsku. Zwłoki wyglądały tak strasznie, że nie pozwolono ich oglądać klerykom i uczniom kolegium. Wkrótce pamięć o męczenniku zaginęła.

Patron

45 lat później, w kwietniu 1702 r., Andrzej Bobola ukazał się rektorowi jezuickiego kolegium w Pińsku, o. Marcinowi Godebskiemu. Powiedział mu, że otoczy opieką kolegium i miasto, zagrożone przez walczące ze sobą wojska, pod warunkiem, że trumna z jego ciałem zostanie odnaleziona i wyeksponowana. Oczom tych, którzy odnaleźli ciało, ukazał się niezwykły widok – mimo niesprzyjających warunków było ono zachowane w doskonałym stanie, z widocznymi śladami tortur i czerwonymi skrzepami krwi. Zachowało się w tym stanie prawie przez dwa wieki. Później z czasem uległo mumifikacji, ale się nie rozpadło.

Miasto i majątek zakonny zostały w niezwykły sposób ochronione, a wkrótce do grobu męczennika zaczęły przybywać tłumy. Notowano setki uzdrowień, wskrzeszeń, wyzwolenia z niewoli i innych łask. Mieszkańcy Pińszczyzny modlili się za jego wstawiennictwem zwłaszcza podczas zarazy w 1709/10 roku i ten rejon był wyspą zdrowia na morzu choroby, przez co Andrzej Bobola został uznany za szczególnego orędownika w czasie epidemii.

(Nawiązano do tego w 2020 r. w czasie pandemii COVID-19, gdy w sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Warszawie organizowana była nowenna o ratunek przed epidemią. Codzienne transmisje internetowe obejrzało blisko 250 tys. osób. Dwa lata później, 16 maja 2022 roku, podczas mszy świętej odczytano list przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisława Gądeckiego, który zauważył ciekawą zbieżność dat – że właśnie tego dnia, we wspomnienie św. Andrzeja, przestał obowiązywać w Polsce stan epidemii. „Gorąco wierzymy, że stało się to między innymi za skutecznym orędownictwem św. Andrzeja Boboli” – napisał abp Gądecki).

Wkrótce rozpoczął się proces beatyfikacyjny Andrzeja Boboli, a w 1755 r. papież Benedykt XIV zaliczył jezuitę w poczet męczenników Kościoła. Proces jednak napotykał na rozmaite przeszkody i ostatecznie zakończył się beatyfikacją dopiero w 1853 r.

W 1819 r. miała miejsce kolejna interwencja z nieba – o. Bobola ukazał się dominikaninowi o. Alojzemu Korzeniewskiemu w Wilnie i zapowiedział mu, że Polska odzyska wolność, a on zostanie ogłoszony jej patronem. Pamięć o Boboli, wówczas przygasła, znowu się odrodziła i od tej pory była często wiązana z losami Polski.

Na przykład cząstka relikwii Andrzeja Boboli została sprowadzona w 1920 r. do Warszawy, kiedy zbliżały się do niej wojska bolszewickie. Mieszkańcy stolicy modlili się za wstawiennictwem męczennika, a potem przypisywali mu ratunek. Ówczesny nuncjusz Achille Ratti, później papież Pius XI, wspominał po latach, że Józef Piłsudski rozważał nawet zbrojny rajd na zajęty przez bolszewików Połock, żeby odzyskać znajdującą się tam trumnę z ciałem Boboli.

Wędrówka relikwii

Niezwykłe są losy integralnych relikwii jezuickiego męczennika. Ponieważ po rozbiorach kościół w Pińsku trafił w ręce prawosławnych, trumna z ciałem Andrzeja Boboli została przewieziona do Połocka. Tam w 1922 r. bolszewicy, chcąc udowodnić „obywatelom katolickim” bezsensowność ich wiary, dopuścili się profanacji relikwii – wyrzucili je na posadzkę, przekonani, że rozpadną się w pył. Nic takiego jednak się nie stało, a napaść wywołała oburzenie.

Wywieźli więc trumnę z ciałem Boboli do Moskwy i umieścili na wystawie higienicznej w Ludowym Komisariacie Zdrowia, gdzie miały być eksponatem ilustrującym religijny fanatyzm. Pracownicy muzeum zauważyli jednak, że zwiedzający modlą się przy relikwiach, więc schowali je magazynu.

Zgodę na wywiezienie trumny z doczesnymi szczątkami Andrzeja Boboli udało się wynegocjować w 1923 r. dwóm jezuitom, którzy zostali wysłani przez papieża Piusa XI do Moskwy z misją ratunkową dla głodującej ludności Rosji. Komuniści postawili warunek, że relikwie nie trafią do Polski, więc zostały one wywiezione do Rzymu.

Stamtąd przyjechały one do Warszawy dopiero po kanonizacji w 1938 r. Podróż relikwii specjalnym pociągiem, z przystankami w wielu miejscowościach, nabożeństwami, przemówieniami, była wielkim świętem narodowym.

Pod koniec lat 30. Andrzej Bobola stał się – po raz kolejny – bardzo znany. Na przykład „Gazeta Lwowska” w 1938 r. pisała, że kiedy Związek Powstańców Wielkopolskich postanowił postawić w Rawiczu pomnik jakiegoś świętego, wybrał Andrzeja Bobolę jako „najpopularniejszego obecnie świętego Polski”.

Niezwyciężony bohater

Po wojnie pamięć o Boboli niemal zaginęła. Tym razem stało się to na skutek celowych zabiegów komunistów, którzy dobrze pamiętali nastroje z 1920 r., ale także uznali Andrzeja za świętego kresowego i związanego z grekokatolikami. Nie można było nawet wydrukować jego obrazków ani wspominać w mediach – nawet w negatywnym kontekście.

Gdy w 1957 roku papież Pius XII ogłosił poświęconą Boboli encyklikę, zaczynającą się od słów „Invicti athletae Christi, Andreae Bobolae, martyrium vitaeque sanctitatem…” („Niezwyciężonego bohatera, Andrzeja Boboli, męczeństwo i świętość życia…”), dokument przeszedł niemal bez echa i do dzisiaj jest bardzo mało znany, nawet wśród ludzi Kościoła.

U schyłku PRL zaczęły się znowu ukazywać książki i artykuły o św. Andrzeju, a jego kult odżył. Przyczyniło się do tego kolejne nadzwyczajne zdarzenie – począwszy od 1982 r. męczennik ukazywał się przez cztery lata ks. Józefowi Niżnikowi w Strachocinie. Kiedy ksiądz wreszcie odważył się zapytać „zjawę”, czego chce, usłyszał: „Jestem św. Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie”.

W 2002 r. św. Andrzej Bobola został ogłoszony drugorzędnym patronem Polski.

jw / Warszawa



 

Polecane
Emerytury
Stażowe