Jerzy Bukowski: Co powiedział generał Chocha pułkownikowi Kuklińskiemu?

- Skoro nie można się dogadać z „naszymi”, to może trzeba zacząć rozmawiać z „tamtymi”.
 Jerzy Bukowski: Co powiedział generał Chocha pułkownikowi Kuklińskiemu?
/ grafika modyfikowana
            W znakomicie pod każdym względem napisanej książce o pułkowniku (od 11 listopada ubiegłego roku generale brygady) Ryszardzie Kuklińskim pt. „Atomowy szpieg” Sławomir Cenckiewicz porusza m.in. jeden z najważniejszych momentów w biografii „pierwszego polskiego oficera w NATO”: jego rozmowę na początku lat 70. z generałem Bolesławem Chochą - ówczesnym szefem Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego.
            Była to niezwykle ważna chwila o ogromnym znaczeniu dla podjęcia przez Kuklińskiego ostatecznej decyzji o nawiązaniu współpracy z Amerykanami, o czym myślał od pewnego czasu. Już wcześniej wiedział, że wśród jego kolegów ze Sztabu Generalnego było wielu patriotycznie nastawionych oficerów, gotowych podjąć ryzyko walki z komunistycznym reżimem, ale zdających sobie sprawę, czym mógłby zakończyć się otwarty bunt. Całkiem poważnie twierdził, że najbardziej antykomunistyczną grupą byli w Polsce właśnie oni.
            W przemówieniu podczas uroczystości wręczenia mu Honorowego Obywatelstwa Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa 29 kwietnia 1998 roku nie pozostawił co do tego cienia wątpliwości:
            Duża część kadry oficerskiej LWP miała świadomość, że Związek Sowiecki, który napadł na Polskę i w zmowie z Hitlerem podzielił się polskim łupem, na którym ciążyły zbrodnie masowej deportacji polskiej ludności, Katyń i zdrada Powstania Warszawskiego, nie był sojusznikiem lecz ciemiężycielem, który Polskę zniewolił, narzucił jej wasalne rządy i komunistyczny system. (...) W środowisku tym zaczęto się zastanawiać, czy w istniejących realiach możliwe jest jakieś wyjście, aby Polak nie był mądry po szkodzie, to znaczy, czy możliwe jest sformułowanie i realizacja jakiejś własnej koncepcji obronnej, która mogłaby uchronić naród przed grożącym mu holokaustem. Nie było to jeszcze żadne sprzysiężenie, a tylko ostrożne wzajemne sondaże i rozpoznanie ludzi podobnie myślących. Przykład Czechosłowacji - gdzie memorandum grupy oficerów Akademii Wojskowej im. Klemensa Gottvalda postulujące odcięcie się od polityki militarnej ZSRS oraz ustanowienie równej obrony wszystkich granic było powodem inwazji - dowodził, że jakakolwiek reforma machiny wojennej nie jest możliwa. Ponieważ nie można się było dogadać z „sojusznikiem”, w ostrożnej wymianie myśli, w niewypowiadanych do końca zdaniach zaczęto się zastanawiać, czy nie warto by zacząć rozmawiać z narzuconym Polsce „przeciwnikiem”.
            I w takim właśnie klimacie doszło do jego dyskusji z wysokim przełożonym, o której po raz pierwszy napomknął publicznie podczas spotkania z mieszkańcami podwawelskiego grodu w sali Filharmonii Krakowskiej wieczorem 30 kwietnia 1998 roku. Ten fragment jego wystąpienia zaintrygował mnie i skłonił do podjęcia owego wątku podczas kilku prywatnych rozmów, jakie prowadziłem z pułkownikiem w trakcie jego pierwszej po ewakuacji przez Amerykanów wizyty w Polsce. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej, chociaż Kukliński miał spore wątpliwości, czy może już ujawnić to, co wówczas się między nimi zdarzyło. Gen. Chocha nie żył już wprawdzie od 11 lat, ale postkomunistyczny aparat trzymał się jeszcze w III Rzeczypospolitej całkiem mocno (również w armii) i pułkownik nie chciał zaszkodzić rodzinie byłego zwierzchnika, ani pozostającym w służbie kolegom.
            Ponieważ ta sprawa przestała już dzisiaj być tajemnicą i wiele osób pyta mnie o okoliczności owej rozmowy, postaram się odtworzyć ją na podstawie tego, co powiedział o niej Kukliński na publicznym spotkaniu, a potem uszczegółowił na moją prośbę:
            - Któregoś wieczora w lipcu 1970 roku gen. Chocha omawiał ze mną plan kolejnych manewrów Układu Warszawskiego, które opracowywałem dla sowieckich marszałków. Tak naprawdę był to najbardziej aktualny plan III wojny światowej, jaką Kreml przygotowywał już od dawna. Pamiętam, że staliśmy nad wielką mapą, na której uwidocznione były ruchy wojsk pierwszego i drugiego rzutu UW oraz planowane kierunki przeciwuderzeń armii państw NATO. W samym środku, na linii Wisły, narysowane były moją ręką przewidywane miejsca 30-40 uderzeń jądrowych, którymi dowództwo NATO zamierzało zniszczyć nasz pierwszy rzut strategiczny - składający się w głównej mierze z Ludowego Wojska Polskiego i z Północnej Grupy Wojsk UW - zaraz po ataku Układu (nuklearnym lub konwencjonalnym) na kluczowe miejsca koncentracji ich jednostek w zachodniej Europie.
            Generał był wyraźnie podenerwowany, w pełni zdawał sobie bowiem sprawę, że w pierwszych godzinach III wojny centrum Polski dosłownie wyparuje, nasza armia przestanie istnieć, pozostaną z niej tylko najwyżsi rangą sztabowcy zawczasu ukryci w przeciwatomowych schronach. W pewnej chwili zadumał się i powiedział ni to do siebie, ni to do mnie:
            - Jestem w służbie od początku istnienia LWP i jeszcze nigdy nie przeprowadzaliśmy ćwiczeń obronnych, zawsze tylko atak, atak i atak. Wiem, że oficjalna doktryna Układu mówi wyłącznie o obronie, a tak naprawdę przygotowujemy się jedynie do ofensywy, ale są przecież pewne granice. Jesteśmy w końcu polskim wojskiem i powinniśmy - nawet w ramach tych agresywnych planów - wreszcie pomyśleć o obronie naszych rodaków.
            Ponieważ od kilku lat myślałem dokładnie tak samo, odpowiedziałem:
            - Panie generale, jest Pan najbliżej ministra Jaruzelskiego i w ogóle władz PRL. Trzeba im wreszcie uświadomić, że działamy na szkodę Polski, wypełniając wszystkie życzenia Sowietów. Sam o tym wiem najlepiej, bo przecież zlecając mi ściśle tajne zadania, oni nie kryją tego, że marzą o pochodzie na Zachód.
            Chocha żachnął się:
            - Czy myślisz, że ktoś z naszych przełożonych odważy się postawić Kremlowi? Oni doskonale wiedzą, że z Sowietami nie można się dogadywać, ani pertraktować, trzeba tylko posłusznie i bezkrytycznie wypełniać ich rozkazy, nawet jeżeli oznaczają zgubę dla nas.
            I wtedy powiedziałem coś, o co sam bym się jeszcze chwilę wcześniej nie podejrzewał:
            - Skoro nie można się dogadać z „naszymi”, to może trzeba zacząć rozmawiać z „tamtymi”.
            Chocha zastygł nad mapą. Po trwających dla mnie wieczność kilku sekundach powiedział dość oschle:
            - Panie pułkowniku, nasze dywagacje zaszły za daleko i - jak rozumiem - miały charakter czysto teoretyczny. Umówmy się, że tej rozmowy w ogóle nie było.
            Kiedy byłem już przy drzwiach, usłyszałem jeszcze:
            - Mógłbym wysłać Was na attaché wojskowego do Waszyngtonu.
            Dopiero po wyjściu z jego gabinetu w pełni dotarło do mnie to, co powiedziałem. Nie wykluczałem, że następnego dnia przyjdzie po mnie żandarmeria i zacznie się proces o planowanie zdrady stanu. Okazało się jednak, że źle oceniłem swojego przełożonego. Kiedy wezwał mnie na następne spotkanie, powiedział jak gdyby nigdy nic:
            - Rysiu, byłoby dobrze, gdybyś w tym roku też wybrał się na swoją ulubioną wyprawę żeglarską do portów zachodniej Europy. Trzeba dokładnie rozeznać ten teatr przyszłych działań wojennych, skoro to nam Sowieci przydzielili zadanie zdobycia Danii i północnych Niemiec.
            Strzeliłem obcasami i zrozumiałem: gen. Chocha dawał mi wyraźny sygnał, abym płynął do zachodniej Europy, chociaż parę dni wcześniej niedwuznacznie zasugerowałem podjęcie kontaktów z „tamtymi”. Czy mogła być zaś lepsza okazja do ich nawiązania niż taki rejs? Czułem, że mam cichą akceptację, a może i ochronę z bardzo wysokiego szczebla.
            I tak zaczęła się moja misja.
            Na pytanie, czy mogę upowszechnić treść tej rozmowy Kukliński kilkakrotnie odpowiadał, że to, co było w niej najważniejsze, już wyłuszczył w Filharmonii i trochę się nawet dziwi, że tak ważnego jej wątku nie podjęli obecni tam dziennikarze. Kiedy dopytywałem go potem w licznych telefonicznych rozmowach, czy nie czas odkryć personalnych kulisów tego, co zasygnalizował w krakowskim magistracie mówiąc, że najbardziej antykomunistyczną grupą w Polsce był Sztab Generalny LWP, zastanawiał się i prosił o zwłokę.
            Teraz, kiedy od jego śmierci upłynęło już ponad 13 lat, a o rozmowie z generałem Bolesławem Chochą mówi się i pisze coraz częściej, uznałem się zwolniony z obowiązku dochowania tajemnicy.
            dr Jerzy Bukowski
            były reprezentant prasowy płk. Ryszarda Kuklińskiego w Kraju
 

 

POLECANE
Kosiniak-Kamysz bez konkurencji? Ludowcy wybiorą nowe władze PSL polityka
Kosiniak-Kamysz bez konkurencji? Ludowcy wybiorą nowe władze PSL

W sobotę 15 listopada odbędzie się kongres Polskiego Stronnictwa Ludowego, podczas którego wybrane zostaną nowe władze partii. Wszystko wskazuje na to, że Władysław Kosiniak-Kamysz pozostanie na stanowisku prezesa, a o fotel szefa Rady Naczelnej powalczą Waldemar Pawlak i Piotr Zgorzelski.

Brutalny atak izraelskich osadników na Palestyńczyków podczas zbioru oliwek z ostatniej chwili
Brutalny atak izraelskich osadników na Palestyńczyków podczas zbioru oliwek

Co najmniej 15 osób zostało rannych, gdy izraelscy osadnicy zaatakowali Palestyńczyków i dziennikarzy podczas zbioru oliwek na Zachodnim Brzegu. Wśród poszkodowanych znalazła się fotoreporterka agencji Reutera, Raneen Sawafta.

Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą tylko u nas
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą

Przez ponad dwie dekady Siergiej Ławrow był twarzą rosyjskiej polityki zagranicznej i symbolem dyplomatycznego cynizmu Kremla. Dziś coraz częściej pojawiają się sygnały, że jego czas dobiega końca – nie prowadzi już delegacji Rosji na szczytach G20, mówi się o jego odsunięciu. Były rzecznik MSZ Łukasz Jasina wspomina spotkania z Ławrowem i pokazuje, jak naprawdę wyglądała rosyjska dyplomacja „od kuchni”.

Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka Wiadomości
Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka

Elektryczne busy na trasie do Morskiego Oka w połowie listopada przestaną kursować na okres zimowy. Przerwę Tatrzański Park Narodowy (TPN) wykorzysta na przegląd techniczny pojazdów. W tym czasie na popularnym szlaku nadal będą kursować tradycyjne zaprzęgi konne, ale wozy zastąpią sanie.

Gazeta Wyborcza pochowała żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało gorące
Gazeta Wyborcza "pochowała" żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało

W piątek Wojska Obrony Terytorialnej poinformowały o śmierci ppłk. Zbigniewa Rylskiego „Brzozy”, ostatniego z obrońców Pałacyku Michla. O wydarzeniu napisały również Gazeta.pl i Gazeta Wyborcza, jednak w publikacjach zamieszczono zdjęcie innego, wciąż żyjącego Powstańca – ppłk. Jakuba Nowakowskiego „Tomka”. Błąd szybko zauważyli internauci, którzy wezwali redakcję do sprostowania.

Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann Wiadomości
Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann

24-letnia Julia W. z Dolnego Śląska została skazana na sześć miesięcy więzienia przez brytyjski sąd za nękanie rodziców zaginionej Madeleine McCann. Kobieta przekonywała, że jest zaginioną dziewczynką, co wzbudziło duże zainteresowanie mediów społecznościowych już na początku 2023 roku.

Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie X gorące
Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie "X"

W relacjach między premierem Donaldem Tuskiem a prezydentem Karolem Nawrockim doszło do kolejnego sporu – tym razem o zasady współpracy ze służbami specjalnymi. Prezydent poinformował, że premier zakazał szefom służb kontaktów z głową państwa, co Biuro Bezpieczeństwa Narodowego uznało za „groźne dla bezpieczeństwa Polski”. W związku z brakiem kontaktu z szefami służb Karol Nawrocki wstrzymał nominacje oficerskie.

Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa Wiadomości
Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa

Prezydent Rosji Władimir Putin polecił rozpoczęcie przygotowań do potencjalnych prób broni jądrowej. Decyzja Kremla jest odpowiedzią na wcześniejsze zapowiedzi Stanów Zjednoczonych dotyczące wznowienia testów nuklearnych. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow potwierdził, że polecenia zostały już przyjęte do realizacji.

Nie żyje legenda polskiej fotografii z ostatniej chwili
Nie żyje legenda polskiej fotografii

Nie żyje Andrzej Świetlik, polski fotografik, który przez dekady utrwalał w obiektywie najważniejsze postaci kultury, muzyki i polityki. Artysta odszedł 8 listopada.

Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy z ostatniej chwili
Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy

Sobota, 8 listopada, przyniosła gigantyczne korki w północno-wschodniej części Krakowa. Szczególnie trudna była sytuacja na ulicy Bora-Komorowskiego, gdzie ruch niemal całkowicie się zatrzymał. Kierowcy utknęli w wielokilometrowych zatorach, a dostęp do Galerii Serenada i pobliskich sklepów był mocno utrudniony.

REKLAMA

Jerzy Bukowski: Co powiedział generał Chocha pułkownikowi Kuklińskiemu?

- Skoro nie można się dogadać z „naszymi”, to może trzeba zacząć rozmawiać z „tamtymi”.
 Jerzy Bukowski: Co powiedział generał Chocha pułkownikowi Kuklińskiemu?
/ grafika modyfikowana
            W znakomicie pod każdym względem napisanej książce o pułkowniku (od 11 listopada ubiegłego roku generale brygady) Ryszardzie Kuklińskim pt. „Atomowy szpieg” Sławomir Cenckiewicz porusza m.in. jeden z najważniejszych momentów w biografii „pierwszego polskiego oficera w NATO”: jego rozmowę na początku lat 70. z generałem Bolesławem Chochą - ówczesnym szefem Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego.
            Była to niezwykle ważna chwila o ogromnym znaczeniu dla podjęcia przez Kuklińskiego ostatecznej decyzji o nawiązaniu współpracy z Amerykanami, o czym myślał od pewnego czasu. Już wcześniej wiedział, że wśród jego kolegów ze Sztabu Generalnego było wielu patriotycznie nastawionych oficerów, gotowych podjąć ryzyko walki z komunistycznym reżimem, ale zdających sobie sprawę, czym mógłby zakończyć się otwarty bunt. Całkiem poważnie twierdził, że najbardziej antykomunistyczną grupą byli w Polsce właśnie oni.
            W przemówieniu podczas uroczystości wręczenia mu Honorowego Obywatelstwa Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa 29 kwietnia 1998 roku nie pozostawił co do tego cienia wątpliwości:
            Duża część kadry oficerskiej LWP miała świadomość, że Związek Sowiecki, który napadł na Polskę i w zmowie z Hitlerem podzielił się polskim łupem, na którym ciążyły zbrodnie masowej deportacji polskiej ludności, Katyń i zdrada Powstania Warszawskiego, nie był sojusznikiem lecz ciemiężycielem, który Polskę zniewolił, narzucił jej wasalne rządy i komunistyczny system. (...) W środowisku tym zaczęto się zastanawiać, czy w istniejących realiach możliwe jest jakieś wyjście, aby Polak nie był mądry po szkodzie, to znaczy, czy możliwe jest sformułowanie i realizacja jakiejś własnej koncepcji obronnej, która mogłaby uchronić naród przed grożącym mu holokaustem. Nie było to jeszcze żadne sprzysiężenie, a tylko ostrożne wzajemne sondaże i rozpoznanie ludzi podobnie myślących. Przykład Czechosłowacji - gdzie memorandum grupy oficerów Akademii Wojskowej im. Klemensa Gottvalda postulujące odcięcie się od polityki militarnej ZSRS oraz ustanowienie równej obrony wszystkich granic było powodem inwazji - dowodził, że jakakolwiek reforma machiny wojennej nie jest możliwa. Ponieważ nie można się było dogadać z „sojusznikiem”, w ostrożnej wymianie myśli, w niewypowiadanych do końca zdaniach zaczęto się zastanawiać, czy nie warto by zacząć rozmawiać z narzuconym Polsce „przeciwnikiem”.
            I w takim właśnie klimacie doszło do jego dyskusji z wysokim przełożonym, o której po raz pierwszy napomknął publicznie podczas spotkania z mieszkańcami podwawelskiego grodu w sali Filharmonii Krakowskiej wieczorem 30 kwietnia 1998 roku. Ten fragment jego wystąpienia zaintrygował mnie i skłonił do podjęcia owego wątku podczas kilku prywatnych rozmów, jakie prowadziłem z pułkownikiem w trakcie jego pierwszej po ewakuacji przez Amerykanów wizyty w Polsce. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej, chociaż Kukliński miał spore wątpliwości, czy może już ujawnić to, co wówczas się między nimi zdarzyło. Gen. Chocha nie żył już wprawdzie od 11 lat, ale postkomunistyczny aparat trzymał się jeszcze w III Rzeczypospolitej całkiem mocno (również w armii) i pułkownik nie chciał zaszkodzić rodzinie byłego zwierzchnika, ani pozostającym w służbie kolegom.
            Ponieważ ta sprawa przestała już dzisiaj być tajemnicą i wiele osób pyta mnie o okoliczności owej rozmowy, postaram się odtworzyć ją na podstawie tego, co powiedział o niej Kukliński na publicznym spotkaniu, a potem uszczegółowił na moją prośbę:
            - Któregoś wieczora w lipcu 1970 roku gen. Chocha omawiał ze mną plan kolejnych manewrów Układu Warszawskiego, które opracowywałem dla sowieckich marszałków. Tak naprawdę był to najbardziej aktualny plan III wojny światowej, jaką Kreml przygotowywał już od dawna. Pamiętam, że staliśmy nad wielką mapą, na której uwidocznione były ruchy wojsk pierwszego i drugiego rzutu UW oraz planowane kierunki przeciwuderzeń armii państw NATO. W samym środku, na linii Wisły, narysowane były moją ręką przewidywane miejsca 30-40 uderzeń jądrowych, którymi dowództwo NATO zamierzało zniszczyć nasz pierwszy rzut strategiczny - składający się w głównej mierze z Ludowego Wojska Polskiego i z Północnej Grupy Wojsk UW - zaraz po ataku Układu (nuklearnym lub konwencjonalnym) na kluczowe miejsca koncentracji ich jednostek w zachodniej Europie.
            Generał był wyraźnie podenerwowany, w pełni zdawał sobie bowiem sprawę, że w pierwszych godzinach III wojny centrum Polski dosłownie wyparuje, nasza armia przestanie istnieć, pozostaną z niej tylko najwyżsi rangą sztabowcy zawczasu ukryci w przeciwatomowych schronach. W pewnej chwili zadumał się i powiedział ni to do siebie, ni to do mnie:
            - Jestem w służbie od początku istnienia LWP i jeszcze nigdy nie przeprowadzaliśmy ćwiczeń obronnych, zawsze tylko atak, atak i atak. Wiem, że oficjalna doktryna Układu mówi wyłącznie o obronie, a tak naprawdę przygotowujemy się jedynie do ofensywy, ale są przecież pewne granice. Jesteśmy w końcu polskim wojskiem i powinniśmy - nawet w ramach tych agresywnych planów - wreszcie pomyśleć o obronie naszych rodaków.
            Ponieważ od kilku lat myślałem dokładnie tak samo, odpowiedziałem:
            - Panie generale, jest Pan najbliżej ministra Jaruzelskiego i w ogóle władz PRL. Trzeba im wreszcie uświadomić, że działamy na szkodę Polski, wypełniając wszystkie życzenia Sowietów. Sam o tym wiem najlepiej, bo przecież zlecając mi ściśle tajne zadania, oni nie kryją tego, że marzą o pochodzie na Zachód.
            Chocha żachnął się:
            - Czy myślisz, że ktoś z naszych przełożonych odważy się postawić Kremlowi? Oni doskonale wiedzą, że z Sowietami nie można się dogadywać, ani pertraktować, trzeba tylko posłusznie i bezkrytycznie wypełniać ich rozkazy, nawet jeżeli oznaczają zgubę dla nas.
            I wtedy powiedziałem coś, o co sam bym się jeszcze chwilę wcześniej nie podejrzewał:
            - Skoro nie można się dogadać z „naszymi”, to może trzeba zacząć rozmawiać z „tamtymi”.
            Chocha zastygł nad mapą. Po trwających dla mnie wieczność kilku sekundach powiedział dość oschle:
            - Panie pułkowniku, nasze dywagacje zaszły za daleko i - jak rozumiem - miały charakter czysto teoretyczny. Umówmy się, że tej rozmowy w ogóle nie było.
            Kiedy byłem już przy drzwiach, usłyszałem jeszcze:
            - Mógłbym wysłać Was na attaché wojskowego do Waszyngtonu.
            Dopiero po wyjściu z jego gabinetu w pełni dotarło do mnie to, co powiedziałem. Nie wykluczałem, że następnego dnia przyjdzie po mnie żandarmeria i zacznie się proces o planowanie zdrady stanu. Okazało się jednak, że źle oceniłem swojego przełożonego. Kiedy wezwał mnie na następne spotkanie, powiedział jak gdyby nigdy nic:
            - Rysiu, byłoby dobrze, gdybyś w tym roku też wybrał się na swoją ulubioną wyprawę żeglarską do portów zachodniej Europy. Trzeba dokładnie rozeznać ten teatr przyszłych działań wojennych, skoro to nam Sowieci przydzielili zadanie zdobycia Danii i północnych Niemiec.
            Strzeliłem obcasami i zrozumiałem: gen. Chocha dawał mi wyraźny sygnał, abym płynął do zachodniej Europy, chociaż parę dni wcześniej niedwuznacznie zasugerowałem podjęcie kontaktów z „tamtymi”. Czy mogła być zaś lepsza okazja do ich nawiązania niż taki rejs? Czułem, że mam cichą akceptację, a może i ochronę z bardzo wysokiego szczebla.
            I tak zaczęła się moja misja.
            Na pytanie, czy mogę upowszechnić treść tej rozmowy Kukliński kilkakrotnie odpowiadał, że to, co było w niej najważniejsze, już wyłuszczył w Filharmonii i trochę się nawet dziwi, że tak ważnego jej wątku nie podjęli obecni tam dziennikarze. Kiedy dopytywałem go potem w licznych telefonicznych rozmowach, czy nie czas odkryć personalnych kulisów tego, co zasygnalizował w krakowskim magistracie mówiąc, że najbardziej antykomunistyczną grupą w Polsce był Sztab Generalny LWP, zastanawiał się i prosił o zwłokę.
            Teraz, kiedy od jego śmierci upłynęło już ponad 13 lat, a o rozmowie z generałem Bolesławem Chochą mówi się i pisze coraz częściej, uznałem się zwolniony z obowiązku dochowania tajemnicy.
            dr Jerzy Bukowski
            były reprezentant prasowy płk. Ryszarda Kuklińskiego w Kraju
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe