Jan Pietrzak dla "TS": Trujące jajco holenderskie

Gdzie była komisarka unijna Bieńkowska, znana z bojowego okrzyku: „ale jaja, ale jaja!”. Sowie jaja ją rajcowały, a holenderskie zlekceważyła! Zawzięci ekologowie broniący własnymi ciałami korników drukarzy w Puszczy Białowieskiej nie zainteresowali się losem istot uwięzionych w skorupkach, skazanych na unicestwienie za posiadanie insektycydów. Nieodpowiedzialni Holendrzy od dłuższego czasu wrzucali do paszy fipronil, środek przeciwko wszom, kleszczom i pchłom.
Ten owadobójczy preparat powoduje uszkodzenie wątroby, nerek i tarczycy, o czym po czasie donoszą żurnaliści. Ale przecież nie da się wykluczyć uszkodzeń głowy, jak w przypadku znanego Holendra urzędującego w Brukseli. Mam niejasne wrażenie, że ta jajcarska historia miała swój początek „many years ago”, kiedy Michał Tarkowski snuł bluesa „It was early one morning, when the jajco holenderskie was born”.
Czy to jajco nie nazywa się obecnie Frans Timmermans i czy wiek jajca przypadkiem się nie zgadza? Warto to zbadać. Timmermans to najbardziej rozdygotany emocjonalnie Holender w skali unijnej. A jego związek ideologiczny z polskim entomologiem Siołowskim jest oczywisty. Tak się dziwnie plecie na tym świecie, tak się te puzzle układają, że dopiero po latach odkrywamy pełny obraz rzeczywistości. Nawiasem mówiąc, koleżanka jajowatego komisarza, Bieńkowska, odpowiada za rynek towarów i usług w Europie, również za trucizny. Jeżeli na tę siatkę powiązań nałożymy przemożny wpływ „króla Tuska”, możemy dojść do wniosku, że po brexicie i inwazji islamu to kolejny kłopot zafundowany nam przez władzę komisarzy UE!
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (34/2017) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.
#REKLAMA_POZIOMA#