Waldemar Żyszkiewicz: Donald, o którego za dużo. Szkice do portretu

Pamięć wyostrza, uskrajnia, ale dokonuje również selekcji, gubi szczegóły. Tymczasem Donalda Tuska bardziej od emocjonalnych epitetów i pokrzykiwań pogrążają fakty, wypowiedzi, właściwe mu zachowania. Dlatego warto je przypomnieć.
 Waldemar Żyszkiewicz: Donald, o którego za dużo. Szkice do portretu
/ screen YouTube
W sieci najczęściej wypomina się dziś byłemu premierowi wypowiedź głoszącą, że polskość to nienormalność. Na poziomie emocjonalnej sprzeczki, ideowej awantury w internecie zarzut odnoszący się do problemów tożsamościowych Donalda Franciszka T. wydaje się młodym Polakom najważniejszy, najbardziej obciążający.

Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń? Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematubrzmi najczęściej cytowany jej fragment. 

Łatwo zrozumieć, dlaczego wyrwana z kontekstu, raczej szpanerska, niż przemyślana, nieudolnie wzorowana na Gombrowiczu wypowiedź młodego Tuska w ankiecie miesięcznika „Znak”, z roku 1987, budzi emocje wśród przedstawicieli pokolenia, które po ćwierćwieczu zohydzania polskości triumfalnie wraca do przeżywania patriotyzmu w jego nowej, odświeżonej formie.

Trudno jednak podzielać przekonanie, że werbalne kwestionowanie polskości przez trzydziestoletniego gdańszczanina, to coś najgorszego, co Rzeczpospolitą i jej obywateli od Donalda Tuska spotkało.
 
Landyzacja pod maską samorządności
Znacznie większy ciężar gatunkowy ma polityczna wymowa referatu wygłoszonego przez Tuska pięć lat później, w czerwcu 1992, podczas II Kongresu Kaszubskiego. Trzydniowa impreza zorganizowana w Gdańsku przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie pod hasłem „Przyszłość kaszubszczyzny” rozpoczęła się zaledwie w tydzień po nocnym odwołaniu premiera Jana Olszewskiego, w którym – co poświadcza „Nocna zmiana”, jeden z najważniejszych dokumentów filmowych epoki – wziął również udział rezolutny Donald Tusk.

35-letni wówczas poseł i od roku przewodniczący Kongresu Liberalno-Demokratycznego, w wystąpieniu, zatytułowanym „Pomorska idea regionalna jako zadanie polityczne”, sformułował strategię i taktykę dekompozycji Polski jako państwa unitarnego na rzecz państwa regionalnego, z wyraźnym położeniem nacisku na odrębny od polskiego interes Pomorza i Kaszub.

Trzeba przyznać, że zrobił to zręcznie. Wbrew temu, co sugerowano, a sprawa była swego czasu w sieci dość głośna, tekst upubliczniony w materiałach pokonferencyjnych nie zawiera postulatów utworzenia pełnej autonomii z własną walutą czy wojskiem, ale i bez tego jest całkiem przejrzysty oraz niepokojący. 

Przywołując nazwisko zasłużonego dla idei regionalizmu, ale także dla Solidarności pisarza Lecha Bądkowskiego i szermując kategorią ‘samorządności’, nie jakiejś tam autonomii, rytualnie pomstując na peerelowski centralizm oraz biurokrację, a także oczywiście na polskie „nacjonalistyczne resentymenty i ksenofobie” Tusk m.in. powiedział podczas kongresu:

Tak więc pierwszym etapem wybijania się Pomorza na samorządność (podobnie jak innych aspirujących do tego regionów) będzie nie bunt prowincji przeciw centrum, ale aktywne uczestnictwo w reformowaniu centrum. (...) Konieczne jest uczestnictwo regionalistów w debacie konstytucyjnej i w pracy nad innymi aktami legislacyjnymi. Tak długo bowiem, jak trwać będzie w Polsce centralistyczny model władzy, jak długo większość decyzji zapadać będzie w Warszawie – marzenie o państwie regionalnym pozostanie utopią. [podkr. wż]

Ten fragment, mimo użycia terminu ‘bunt’, nie brzmi jeszcze zbyt alarmistycznie. Ale w połączeniu z frazą: nie będzie samorządnego regionu pomorskiego – i żadnego innego – bez zasadniczych zmian ustrojowo-gospodarczych w skali całego kraju. Ich zdynamizowanie i ukierunkowanie to jeden z głównych postulatów regionalistów – powinien zapalić światełka ostrzegawcze.

Przekładając z kongresowo-kaszubskiego na polski: młody jeszcze wtedy polityk Tusk pod osłoną idei samorządności i regionalizmu sformułował postulat przeprowadzenia zmian, które – gdyby udało się je w pełni zrealizować – skutkowałyby rozbiciem unitarnego państwa i podziałem jego terytorium. Postulowana landyzacja terytorium kraju wychodziła (oczywiście przypadkiem) naprzeciw lansowanemu wtedy przez Berlin/Brukselę konceptowi transgranicznych euroregionów.
 
Pomorski taktyk i technolog władzy  
Szukając skutecznej taktyki, która prowadziłaby do celu, Donald Tusk, w latach 80. zarabiający na życie w Spółdzielni Pracy Usług Wysokościowych „Świetlik”, podczas czerwcowego kongresu zalecał Kaszubom metodologiczną dyskrecję poczynań: Wiele wskazuje na to, że inteligentnie prowadzona kampania antybiurokratyczna podnosząca walory samorządności, także w wymiarze finansowym (podatki) powinna być dobrze przyjęta przez szerokie grupy społeczne. Przesadne podkreślanie kaszubskości ruchu regionalnego nie będzie sprzyjało powodzeniu tej kampanii.

Analizował również polityczno-organizacyjny charakter wyzwań: Doświadczenie ostatnich lat pokazuje wyraźnie, że każda zmiana nawet fragmentu rzeczywistości wymaga przyłożenia odpowiedniej siły. Stąd moje przekonanie o konieczności przekształcenia ruchów regionalnych w skuteczne ruchy polityczne. Skuteczne, a więc z powodzeniem ubiegające się o władzę. (...) Chodziłoby przede wszystkim o stworzenie źródeł finansowania, skuteczną akcję edukacyjną, budowę przyszłościowego, ale realnego programu gospodarczego dla Kaszub i Pomorza, inspirowanie zmian legislacyjnych z przygotowaniem projektu nowej konstytucji włącznie.

Przyszły technolog władzy wskazywał na istotną rolę kontaktów z działaczami z innych regionów: Podjęcie ściślejszej współpracy z innymi związkami regionalnymi i pomaganie nowopowstającym (np. Liga Warmińsko-Mazurska). Ogólnopolski charakter naszych przedsięwzięć, obok innych walorów, oddali zarzut etnicznej irredenty. Doświadczenia wielu z nas dowodzą, że w polskim społeczeństwie wciąż silne są nacjonalistyczne resentymenty i ksenofobie, a regionalizm często obarczany jest publicznie najprzeróżniejszymi grzechami, wśród których antypolskość i filogermanizm pojawiają się najczęściej.

Pewne wyobrażenie, jak wyglądałoby to dzisiaj, gdyby „Pomorską ideę regionalną” udało się wtedy Tuskowi przeprowadzić do końca, dają jawnie uzurpatorskie praktyki prezydentów kilku większych polskich miast np. w sprawie migrantów, bez żadnych skrupułów adresowane politycznie do Berlina, a nie do Warszawy. Ale warto również dodać, że z czołobitnością obecnego prezydenta Gdańska Adamowicza wobec wskazań niemieckiej polityki historycznej niewielu „regionalistów” jest w stanie skutecznie konkurować.

 Na szczęście, ani przedstawiciele Śląska, ani Wielkopolski nie podchwycili wtedy propozycji kolejnego rozbicia dzielnicowego Polski. Waldemarowi Pawlakowi nie udało się sformować gabinetu, rząd Hanny Suchockiej przetrwał tylko 16 miesięcy, a w wyborach jesienią 1993 roku ugrupowanie, któremu przewodził Tusk, dostało od wyborców tylko niespełna 4 proc. głosów. Polacy już się na tzw. Kongresie Liberałów Aferałów poznali, co oznaczało pilną potrzebę jakiejś kolejnej metamorfozy.
 
Tusk na kominie  
Z pewnego punktu widzenia, referat na kaszubskim kongresie był majstersztykiem ideologicznej perswazji oraz politycznej kuchni, aż chciałoby się wykrzyknąć z podziwu: Autor! Autor! Co wszakże kontrastuje nieco z wizerunkiem, jaki wczesnemu Tuskowi wystawiali koledzy posłowie z innych ugrupowań. Ekipa liderów Kongresu Liberalno-Demokratycznego miała, raczej zasłużenie, opinię mocno zabawowej. Nawet wiceprezesowanie w Unii Wolności, hybrydzie politycznej, która powstała z połączenia Unii Demokratycznej oraz KL-D, nie wskazywało jeszcze na ujawnioną później przez pogromcę Grzegorza Schetyny wielką zręczność i determinację w korzystaniu z profesjonalnego marketingu.

Zwolennicy urodzonego w Gdańsku polityka z Sopotu chętnie nazwą to charyzmą, jego przeciwnicy – uzależnieniem od wizerunku.
Emblematycznym dowodem niekiedy wręcz ekstrawaganckiej dbałości o sposób zaprezentowania się współczesnemu audytorium pozostaje dla mnie słynna fotka już z brukselskich czasów Donalda Tuska. Nasz były premier, nieodrodne dziecko globalnej wioski – o tym, co udało mu się zrobić z Polską w latach 2007–2015, napiszę innym razem – brawurowo połączył praktykowanie modnego trybu życia z potrzebą oddania czci dwudziestu ofiarom terrorystycznego zamachu na brukselskiej stacji metra Maelbeek.

To zdjęcie mówi o nim więcej niż niejeden doktorat z politologii. Zgrabna sylwetka (wie o tym), t-shirt ze stosownym napisem, strój w barwach polskich, opalone nogi, modne stópki... I to nie była żadna złośliwość wścibskich paparazzich, król Europy (EUC President) sam ‘zapolował na okazję’, po czym wywiesił fotkę na swym oficjalnym twitterowym koncie. Świetne dopełnienie do znanego już wcześniej rytualnego ‘haratania w gałę’, ale także ‘znikania na trzy dni w szafie’, gdy coś poważnego się działo.

Tak, znikanie z pola widzenia to ważny przymiot Donalda Tuska. Podobno był taki czas w jego życiu, że sprzedawał chleb w przejściu podziemnym. Dopiero później nastał okres malowania kominów w spółdzielni „Świetlik”.  Są jednak tacy, którzy twierdzą, że nigdy Tuska na kominie nie widzieli. Ciekawa sprawa, ale już raczej dla profesjonalistów.


Waldemar Żyszkiewicz

[pierwodruk w Obywatelskiej. Gazecie Kornela Morawieckiego, nr 147/2017]

 

POLECANE
Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN jak kot Schrödingera tylko u nas
Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN jak kot Schrödingera

Trwająca debata na temat rzekomego „nie-istnienia” Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego przypomina słynny eksperyment myślowy austriackiego noblisty.

Imane Khelif - damski bokser tylko u nas
Imane Khelif - damski bokser

Imane Khelif, algierski bokser, który zdobył złoto w kategorii kobiet na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu w 2024 roku, stał się symbolem chaosu, jaki ideologia gender wnosi do sportu. Teraz, po tym jak organizacja World Boxing ogłosiła obowiązkowe testy płci przed turniejem kobiet w Eindhoven (5–10 czerwca 2025), Khelif nagle wycofał się z zawodów. Ta decyzja tylko podsyciła debatę sprzed roku: jak to możliwe, że mężczyzna rywalizował z kobietami przez tak długi okres i to w profesjonalnym sporcie na najwyższym poziomie?

Prezydent elekt Karol Nawrocki spotkał się z szefem MON z ostatniej chwili
Prezydent elekt Karol Nawrocki spotkał się z szefem MON

W czwartek prezydent elekt Karol Nawrocki spotkał się z wicepremierem, szefem MON Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem - przekazał były szef sztabu Nawrockiego Paweł Szefernaker. "Spotkanie dotyczyło przyszłych relacji między zwierzchnikiem sił zbrojnych, a szefem MON" - powiedział polityk PiS.

Robert Bąkiewicz przekazał nam informacje o możliwym ataku na Sąd Najwyższy: Widzimy się o 7.30 tylko u nas
Robert Bąkiewicz przekazał nam informacje o możliwym ataku na Sąd Najwyższy: "Widzimy się o 7.30"

- Na naszych oczach może dojść do nielegalnego i bezprawnego przejęcia Sądu Najwyższego poprzez działania części sędziów Izby Pracy - mówi w rozmowie z Cezarym Krysztopą Robert Bąkiewicz.

Burza w Pałacu Buckingham. Książę William szykuje rewolucję? Wiadomości
Burza w Pałacu Buckingham. Książę William szykuje rewolucję?

W Pałacu Buckingham może dojść do dużych zmian, gdy książę William obejmie tron. Jak donoszą brytyjskie media, przyszły król nie planuje biernie kontynuować dotychczasowych tradycji, lecz chce „zrobić wszystko po swojemu”.

Burza w PE. Wniosek o wotum nieufności dla Ursuli von der Leyen z ostatniej chwili
Burza w PE. Wniosek o wotum nieufności dla Ursuli von der Leyen

Pierwszy raz w obecnym PE sojusz ugrupowań prawicowych porozumiała się co do wniosku nieufności dla Ursuli von der Leyen. Wniosek poparło 74 europarlamentarzystów z ECR - Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, ESN - Grupy Europy Suwerennych Narodów, zwłaszcza Alternatywy dla Niemiec oraz Patrioci dla Europy.

Szokująca agresja i wypadek na S3. Za kierownicą marszałek z PO Marcin Jabłoński [WIDEO] z ostatniej chwili
Szokująca agresja i wypadek na S3. Za kierownicą marszałek z PO Marcin Jabłoński [WIDEO]

Na trasie S3 w województwie lubuskim doszło do niebezpiecznego incydentu z udziałem prominentnego polityka Platformy Obywatelskiej. Kierowca Skody Superb, który spowodował kolizję swoim agresywnym zachowaniem, to marszałek województwa lubuskiego Marcin Jabłoński. Zdarzenie zostało nagrane, a sprawą zajmuje się sąd.

 Nie żyje zasłużona policjantka. Miała 49 lat Wiadomości
Nie żyje zasłużona policjantka. Miała 49 lat

Komenda Powiatowa Policji w Będzinie poinformowała o nagłej śmierci aspirant sztabowej Iwony Bajan. Funkcjonariuszka miała 49 lat i służyła w policji przez ponad 25 lat.

Ekspert po oświadczeniu 28 sędziów SN: To jawne wypowiedzenie posłuszeństwa Rzeczpospolitej tylko u nas
Ekspert po oświadczeniu 28 sędziów SN: To jawne wypowiedzenie posłuszeństwa Rzeczpospolitej

Polska znajduje się w historycznym momencie. To, czego jesteśmy świadkami, to więcej niż spór prawny – to bezprecedensowy atak na fundamenty Rzeczypospolitej, jej konstytucyjny ład i porządek Oświadczenia 28 sędziów Sądu Najwyższego i pisma pięciu byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego to nic innego jak jawne wypowiedzenie posłuszeństwa państwu polskiemu i złamanie sędziowskiej przysięgi.

Jakim to trzeba być dziadem?. Filip Chajzer opublikował emocjonalny wpis Wiadomości
"Jakim to trzeba być dziadem?". Filip Chajzer opublikował emocjonalny wpis

Filip Chajzer, znany dziennikarz i influencer, poinformował w mediach społecznościowych o kradzieży, do której miało dojść w jednym z jego lokali z kebabem w Krakowie. Chodzi o punkt KREUZBERG Kebap znajdujący się w okolicy Galerii Kazimierz.

REKLAMA

Waldemar Żyszkiewicz: Donald, o którego za dużo. Szkice do portretu

Pamięć wyostrza, uskrajnia, ale dokonuje również selekcji, gubi szczegóły. Tymczasem Donalda Tuska bardziej od emocjonalnych epitetów i pokrzykiwań pogrążają fakty, wypowiedzi, właściwe mu zachowania. Dlatego warto je przypomnieć.
 Waldemar Żyszkiewicz: Donald, o którego za dużo. Szkice do portretu
/ screen YouTube
W sieci najczęściej wypomina się dziś byłemu premierowi wypowiedź głoszącą, że polskość to nienormalność. Na poziomie emocjonalnej sprzeczki, ideowej awantury w internecie zarzut odnoszący się do problemów tożsamościowych Donalda Franciszka T. wydaje się młodym Polakom najważniejszy, najbardziej obciążający.

Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń? Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematubrzmi najczęściej cytowany jej fragment. 

Łatwo zrozumieć, dlaczego wyrwana z kontekstu, raczej szpanerska, niż przemyślana, nieudolnie wzorowana na Gombrowiczu wypowiedź młodego Tuska w ankiecie miesięcznika „Znak”, z roku 1987, budzi emocje wśród przedstawicieli pokolenia, które po ćwierćwieczu zohydzania polskości triumfalnie wraca do przeżywania patriotyzmu w jego nowej, odświeżonej formie.

Trudno jednak podzielać przekonanie, że werbalne kwestionowanie polskości przez trzydziestoletniego gdańszczanina, to coś najgorszego, co Rzeczpospolitą i jej obywateli od Donalda Tuska spotkało.
 
Landyzacja pod maską samorządności
Znacznie większy ciężar gatunkowy ma polityczna wymowa referatu wygłoszonego przez Tuska pięć lat później, w czerwcu 1992, podczas II Kongresu Kaszubskiego. Trzydniowa impreza zorganizowana w Gdańsku przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie pod hasłem „Przyszłość kaszubszczyzny” rozpoczęła się zaledwie w tydzień po nocnym odwołaniu premiera Jana Olszewskiego, w którym – co poświadcza „Nocna zmiana”, jeden z najważniejszych dokumentów filmowych epoki – wziął również udział rezolutny Donald Tusk.

35-letni wówczas poseł i od roku przewodniczący Kongresu Liberalno-Demokratycznego, w wystąpieniu, zatytułowanym „Pomorska idea regionalna jako zadanie polityczne”, sformułował strategię i taktykę dekompozycji Polski jako państwa unitarnego na rzecz państwa regionalnego, z wyraźnym położeniem nacisku na odrębny od polskiego interes Pomorza i Kaszub.

Trzeba przyznać, że zrobił to zręcznie. Wbrew temu, co sugerowano, a sprawa była swego czasu w sieci dość głośna, tekst upubliczniony w materiałach pokonferencyjnych nie zawiera postulatów utworzenia pełnej autonomii z własną walutą czy wojskiem, ale i bez tego jest całkiem przejrzysty oraz niepokojący. 

Przywołując nazwisko zasłużonego dla idei regionalizmu, ale także dla Solidarności pisarza Lecha Bądkowskiego i szermując kategorią ‘samorządności’, nie jakiejś tam autonomii, rytualnie pomstując na peerelowski centralizm oraz biurokrację, a także oczywiście na polskie „nacjonalistyczne resentymenty i ksenofobie” Tusk m.in. powiedział podczas kongresu:

Tak więc pierwszym etapem wybijania się Pomorza na samorządność (podobnie jak innych aspirujących do tego regionów) będzie nie bunt prowincji przeciw centrum, ale aktywne uczestnictwo w reformowaniu centrum. (...) Konieczne jest uczestnictwo regionalistów w debacie konstytucyjnej i w pracy nad innymi aktami legislacyjnymi. Tak długo bowiem, jak trwać będzie w Polsce centralistyczny model władzy, jak długo większość decyzji zapadać będzie w Warszawie – marzenie o państwie regionalnym pozostanie utopią. [podkr. wż]

Ten fragment, mimo użycia terminu ‘bunt’, nie brzmi jeszcze zbyt alarmistycznie. Ale w połączeniu z frazą: nie będzie samorządnego regionu pomorskiego – i żadnego innego – bez zasadniczych zmian ustrojowo-gospodarczych w skali całego kraju. Ich zdynamizowanie i ukierunkowanie to jeden z głównych postulatów regionalistów – powinien zapalić światełka ostrzegawcze.

Przekładając z kongresowo-kaszubskiego na polski: młody jeszcze wtedy polityk Tusk pod osłoną idei samorządności i regionalizmu sformułował postulat przeprowadzenia zmian, które – gdyby udało się je w pełni zrealizować – skutkowałyby rozbiciem unitarnego państwa i podziałem jego terytorium. Postulowana landyzacja terytorium kraju wychodziła (oczywiście przypadkiem) naprzeciw lansowanemu wtedy przez Berlin/Brukselę konceptowi transgranicznych euroregionów.
 
Pomorski taktyk i technolog władzy  
Szukając skutecznej taktyki, która prowadziłaby do celu, Donald Tusk, w latach 80. zarabiający na życie w Spółdzielni Pracy Usług Wysokościowych „Świetlik”, podczas czerwcowego kongresu zalecał Kaszubom metodologiczną dyskrecję poczynań: Wiele wskazuje na to, że inteligentnie prowadzona kampania antybiurokratyczna podnosząca walory samorządności, także w wymiarze finansowym (podatki) powinna być dobrze przyjęta przez szerokie grupy społeczne. Przesadne podkreślanie kaszubskości ruchu regionalnego nie będzie sprzyjało powodzeniu tej kampanii.

Analizował również polityczno-organizacyjny charakter wyzwań: Doświadczenie ostatnich lat pokazuje wyraźnie, że każda zmiana nawet fragmentu rzeczywistości wymaga przyłożenia odpowiedniej siły. Stąd moje przekonanie o konieczności przekształcenia ruchów regionalnych w skuteczne ruchy polityczne. Skuteczne, a więc z powodzeniem ubiegające się o władzę. (...) Chodziłoby przede wszystkim o stworzenie źródeł finansowania, skuteczną akcję edukacyjną, budowę przyszłościowego, ale realnego programu gospodarczego dla Kaszub i Pomorza, inspirowanie zmian legislacyjnych z przygotowaniem projektu nowej konstytucji włącznie.

Przyszły technolog władzy wskazywał na istotną rolę kontaktów z działaczami z innych regionów: Podjęcie ściślejszej współpracy z innymi związkami regionalnymi i pomaganie nowopowstającym (np. Liga Warmińsko-Mazurska). Ogólnopolski charakter naszych przedsięwzięć, obok innych walorów, oddali zarzut etnicznej irredenty. Doświadczenia wielu z nas dowodzą, że w polskim społeczeństwie wciąż silne są nacjonalistyczne resentymenty i ksenofobie, a regionalizm często obarczany jest publicznie najprzeróżniejszymi grzechami, wśród których antypolskość i filogermanizm pojawiają się najczęściej.

Pewne wyobrażenie, jak wyglądałoby to dzisiaj, gdyby „Pomorską ideę regionalną” udało się wtedy Tuskowi przeprowadzić do końca, dają jawnie uzurpatorskie praktyki prezydentów kilku większych polskich miast np. w sprawie migrantów, bez żadnych skrupułów adresowane politycznie do Berlina, a nie do Warszawy. Ale warto również dodać, że z czołobitnością obecnego prezydenta Gdańska Adamowicza wobec wskazań niemieckiej polityki historycznej niewielu „regionalistów” jest w stanie skutecznie konkurować.

 Na szczęście, ani przedstawiciele Śląska, ani Wielkopolski nie podchwycili wtedy propozycji kolejnego rozbicia dzielnicowego Polski. Waldemarowi Pawlakowi nie udało się sformować gabinetu, rząd Hanny Suchockiej przetrwał tylko 16 miesięcy, a w wyborach jesienią 1993 roku ugrupowanie, któremu przewodził Tusk, dostało od wyborców tylko niespełna 4 proc. głosów. Polacy już się na tzw. Kongresie Liberałów Aferałów poznali, co oznaczało pilną potrzebę jakiejś kolejnej metamorfozy.
 
Tusk na kominie  
Z pewnego punktu widzenia, referat na kaszubskim kongresie był majstersztykiem ideologicznej perswazji oraz politycznej kuchni, aż chciałoby się wykrzyknąć z podziwu: Autor! Autor! Co wszakże kontrastuje nieco z wizerunkiem, jaki wczesnemu Tuskowi wystawiali koledzy posłowie z innych ugrupowań. Ekipa liderów Kongresu Liberalno-Demokratycznego miała, raczej zasłużenie, opinię mocno zabawowej. Nawet wiceprezesowanie w Unii Wolności, hybrydzie politycznej, która powstała z połączenia Unii Demokratycznej oraz KL-D, nie wskazywało jeszcze na ujawnioną później przez pogromcę Grzegorza Schetyny wielką zręczność i determinację w korzystaniu z profesjonalnego marketingu.

Zwolennicy urodzonego w Gdańsku polityka z Sopotu chętnie nazwą to charyzmą, jego przeciwnicy – uzależnieniem od wizerunku.
Emblematycznym dowodem niekiedy wręcz ekstrawaganckiej dbałości o sposób zaprezentowania się współczesnemu audytorium pozostaje dla mnie słynna fotka już z brukselskich czasów Donalda Tuska. Nasz były premier, nieodrodne dziecko globalnej wioski – o tym, co udało mu się zrobić z Polską w latach 2007–2015, napiszę innym razem – brawurowo połączył praktykowanie modnego trybu życia z potrzebą oddania czci dwudziestu ofiarom terrorystycznego zamachu na brukselskiej stacji metra Maelbeek.

To zdjęcie mówi o nim więcej niż niejeden doktorat z politologii. Zgrabna sylwetka (wie o tym), t-shirt ze stosownym napisem, strój w barwach polskich, opalone nogi, modne stópki... I to nie była żadna złośliwość wścibskich paparazzich, król Europy (EUC President) sam ‘zapolował na okazję’, po czym wywiesił fotkę na swym oficjalnym twitterowym koncie. Świetne dopełnienie do znanego już wcześniej rytualnego ‘haratania w gałę’, ale także ‘znikania na trzy dni w szafie’, gdy coś poważnego się działo.

Tak, znikanie z pola widzenia to ważny przymiot Donalda Tuska. Podobno był taki czas w jego życiu, że sprzedawał chleb w przejściu podziemnym. Dopiero później nastał okres malowania kominów w spółdzielni „Świetlik”.  Są jednak tacy, którzy twierdzą, że nigdy Tuska na kominie nie widzieli. Ciekawa sprawa, ale już raczej dla profesjonalistów.


Waldemar Żyszkiewicz

[pierwodruk w Obywatelskiej. Gazecie Kornela Morawieckiego, nr 147/2017]


 

Polecane
Emerytury
Stażowe