Radek Liszewski, zespół Weekend: Czy disco polo jest obowiązkowe jak podatki? Nie.

– To jest głupie, że disco polo trzeba bronić. To jest muzyka jak każda inna. To chyba chodzi o mentalność. Czy disco polo jest obowiązkowe jak podatki? Nie. Jeśli ktoś chce słuchać, to słucha, a jak nie chce, to nie słucha – mówi Radek Liszewski, wokalista, autor tekstów, kompozytor, lider zespołu Weekend, w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.
Radek Liszewski
Radek Liszewski / fot. Wikimedia Commons/TvMisericordiaPL

– Twój ślub był doskonały?

– Mój ślub był mega. Rok 1995 to były w ogóle inne czasy. My za wszystkim chodziliśmy sami. To nie było tak, że wynająłem sobie salę, menedżera, który wszystko przygotował, i tylko przywiozłem żonę z kościoła czy z urzędu stanu cywilnego. Nie. Sami przygotowaliśmy salę. Sami zorganizowaliśmy ślub i dzięki temu mamy piękne wspomnienia.

– Kariera, koncerty… Jak to wszystko wytrzymuje Twoja żona?

– Jestem z nią całe życie, od nastolatka. Dorota zna mnie od najmłodszych lat. Już się przyzwyczaiła. Takiego mnie poznała, gdy grałem w zespole na perkusji. Żadna to nowość.

– Nie chciała być twoją menedżerką?

– Nie.

– Ile lat mają Twoi synowie?

– To są duże chłopy. Mają 28 i 21 lat. Jeden pracuje, drugi kończy studia, a muzyka ich nie obchodzi. Jak dorastałem, w moim domu nie było gitar, nie było perkusji, nie było niczego. Jako dziecko wyobrażałem sobie te instrumenty, jak bardzo chciałbym je mieć i ich dotykać. Moi synowie mieli to wszystko w domu i nic ich to nie obchodziło. Zawsze szanowałem to, czego w życiu chcą, w którą stronę chcą iść, i zawsze ich mocno wspierałem, we wszystkim, co chcieli robić w życiu. Nigdy nie próbowałem przelać na nich tego, co sam chciałem za dzieciaka.

– Gdybym powiedział 20-letniemu Radkowi, że osiągnie taki sukces, to jakby zareagował?

– Marzenia były ogromne. Nigdy tego nie kryłem i nie mówiłem takich bzdetów, że grałem przypadkiem. Nie. Ja od dziecka stałem z dezodorantem, miałem 8 czy 9 lat, przed szafą z lustrem w moim pokoiku, włączałem muzykę i udawałem, że śpiewam. Później miałem świra na punkcie perkusji. Jako chłopiec wyobrażałem sobie, że siadam na perce. Na początku grałem na garnkach, ale później wujek się zlitował i kupił mi Polmuza. I tego Polmuza ubijałem. Zawsze sobie wyobrażałem, że gram. Zawsze miałem marzenia związane ze sceną. Zawsze chciałem być na scenie. Gdybym nic nie robił w tym kierunku, to by nigdy mi się to nie udało.

– Twoja droga do kariery była bardzo trudna.

– Tworzyłem piosenki. Kolejne, kolejne i kolejne. Niektóre były takie, że odcisnęły swój ślad. Na przykład ,,Teraz mnie to wali”. Dzięki tej piosence wylądowaliśmy w popularnym programie jak na owe czasy. To był „Szymon Majewski Show”. Tam każdy chciał być. A oni mieli bekę z frazy: ,,Tera mnie to wali, bo jestem na fali”, wykorzystali to w programie. Dostałem taki gotowy tekst do zaśpiewania, bo wtedy Tomasz Lis przechodził do jakiejś innej telewizji i mieliśmy 13 sekund naszego wykonu ,,Tera mnie to wali, co oni nadali”. Miałem kilka takich piosenek, które zostawiły ślad, ale powtarzam: ja siedziałem i bez jakiegoś ciśnienia robiłem to z pasją, bo mi się tak chciało.

– Miejsce zamieszkania motywuje do osiągnięcia sukcesu?

– Miejsce też, ale najważniejszy jest dom i rodzina. To, jak postrzegasz świat, jak się czujesz w tym wszystkim. Jak masz fajną rodzinę, masz fajne dzieciaki. Cieszysz się życiem, że się budzisz. Cieszysz się, że idziesz do pracy, którą kochasz. Ja taką mam. Wstaję, odpalam moją graciarnię, biorę ze sobą kawę. Ktoś by powiedział, że robienie aranży to też w pewien sposób praca. Może i praca, ale w moim przekonaniu to jest pasja.

– Jak spędzasz wolny czas?

– Ja tak naprawdę jestem kapciem. Jestem domatorem. Trudno mnie wyrwać z domu.

– Kontakt z ludźmi to Twoja praca, w domu chcesz po prostu odpocząć?

– Tak.

– Discopolowcy mają dużo fanek?

– Ja tego nie zauważyłem. Słyszałem, że zawsze pod sceną lata bielizna, ale ja chyba żyję w innym świecie, bo nie przypominam sobie, żeby takie rzeczy działy się na moich koncertach.

– Ile pokoleń przychodzi na Twoje koncerty?

– Jedno pokolenie sobie wychowałem. Drugie pokolenie przychodzi na moje koncerty.

– Odmówiłeś zagrania w reklamie?

– Tak. Na przykład bank chciał wykorzystać ,,Ona tańczy dla mnie” do reklamy i chcieli zapłacić mi duże pieniądze. Ale nie, bo to się ludziom źle kojarzy, dlatego nie chciałem firmować banku. Kiedyś otrzymałem propozycję od producenta prezerwatyw. Nie chciałem zostać królem kondomów (śmiech). Te dwie propozycje odrzuciłem. Ta z pożyczkami była kusząca, ale ludzie często narzekają, te pieniądze są im odbierane i nie chciałem się w to miksować. Nie wszystko dla kasy. Kiedyś dla klubu sportowego odmówiłem zagrania na otwarciu obiektu, dlatego że kibice różnie na to patrzą. Pojedziesz do innego miasta i będzie źle. Dla mnie byłoby to fajne wydarzenie, bo kibicie zaśpiewaliby ze mną, ale pojechałbym gdzieś indziej i byłbym wrogiem. Taka rada ode mnie dla każdego, kto wychodzi na scenę: nie udzielamy się sportowo ani politycznie. Muzyka ma łączyć.

– Aktorstwo jest trudniejszą gałęzią przemysłu rozrywkowego niż muzyka?

– Dla mnie na pewno tak. Ja w życiu miałem mało styczności z filmem, a z muzyką jestem przez całe swoje życie. Muzyka wydaje mi się łatwa, bo robię to, co lubię. Aktorstwo to była odskocznia i świetna przygoda. Gdy pojechałem na plan filmu „Ślub doskonały” i zobaczyłem, jak to wszystko wygląda od kuchni, to byłem bardzo zaskoczony. Wydawało mi się, że to jest łatwiejsze, a wcale takie łatwe nie jest.

– Miałeś takie sytuacje jak w filmie „Ślub doskonały”, że ktoś zaprosił Cię na wyjątkową imprezę weselną, płacąc bardzo wysoką stawkę?

– Tak. W ciągu roku kilkakrotnie jesteśmy na takich imprezach w formie niespodzianki. Wyskakujemy z szafy. Mieliśmy ostatnio taką sytuację, że pani młoda była naszą ogromną fanką, fanką disco polo, znała dobrze nasz zespół, więc pan młody w tajemnicy przed nią wynajął nas.

– Ile trwa taki występ?

– Niecałe 30 minut. Uważam, że jeżeli występ jest w formie prezentu, to 20–25 minut wystarczy, żeby sprawić ludziom frajdę.

– Wyobraź sobie sytuację, że panna młoda jest Twoją fanką, a mąż na złość zaprasza Marcina Millera z zespołu Boys albo Zenka Martyniuka?

– No to spoko. Dlaczego nie.

– Zawsze stanowicie taką discopolowa triadę. Może wspólna płyta?

– Z Marcinem zrobiłem płytę. My się często razem spotykamy. Często wspólnie gramy i nie musimy tworzyć trio. Można powiedzieć, że dokleiłem się do panów dzięki piosence ,,Ona tańczy dla mnie”. Udało mi się w życiu. Zrobiłem taki utwór, a nie inny.

– Ludzie zazdroszczą Ci tego przeboju?

– Pewnie tak. Wprost nikt tak nie powiedział, ale na pewno tak jest. A przynajmniej było.

– Nie jesteś zmęczony wykonywaniem swojego największego hitu?

– Nie. Na szczęście mam kilka takich hitów. Na 40 minut koncertu mógłbym oddać mikrofon ludziom i podejrzewam, że zaśpiewaliby za mnie.

– Dlaczego disco polo wciąż jest krytykowane?

– To jest głupie, że disco polo trzeba bronić. To jest muzyka jak każda inna. Chyba chodzi o mentalność. Czy disco polo jest obowiązkowe jak podatki? Nie. Jeśli ktoś chce słuchać, to słucha, a jak nie chce, to nie słucha.

– Skąd bierze się dystans do siebie u wykonawców disco polo, tak obcy u innych twórców?

– Nie widzę powodu, żebym miał udawać kogoś, kim nie jestem, albo miałbym się wkurzać, że ktoś mnie zapyta, czy zrobiłem sobie przeszczep włosów. Opowiadam, co ja w życiu przeżyłem. Dlaczego miałbym się spinać albo mówić o rzeczach, które mnie nie spotkały. Budować emocje wokół czegoś, co nie zasługuje na te emocje.

– Zawsze jak na imprezie włączy się disco polo, to spada zasłona intelektualna i każdy bawi się świetnie.

– Ludzie myślą, że disco polo tworzą matoły bez szkół. Wszystko ociera się o jakieś bzdety. W disco polo są ludzie po studiach, konserwatoriach muzycznych. Ja nie jestem. Jestem samoukiem kompletnym. Lubię śpiewać to, co sam skomponuję.

– Artysta disco polo może żyć z tantiem w Polsce?

– Może. Dałoby się z tego zapłacić rachunki. Trzeba jednak pamiętać, że to nie działa raz na zawsze. Tantiemy są, kiedy twoja muzyka jest odtwarzana, kiedy jest grana.

– Teraz odchodzi się od wydawania płyt.

– Płyta to jest teraz rzecz archaiczna. Po co dla zasady robić płytę, jak i tak świat się przeniósł do digitalu?

– Disco polo jest idealne do ćwiczeń.

– Bo to jest żywa muzyka.

– Twoja sylwetka ciągle zmienia się na plus. Gdybyś dostał propozycję bycia twarzą siłowni, zgodziłbyś się?

– Teraz delikatnie się zapuściłem, ale niestety nie jest to zależne ode mnie. Każdy mądry zrozumie. Zrobić formę to jest kwestia 7–8 tygodni. 84 kilogramy to jest idealna waga przy wzroście 180 cm. Wtedy wszystko pasuje, dobrze się wygląda.

– To może po disco polo czas na politykę?

– Muzycy nie powinni rozmawiać o polityce, Kościele i sporcie. Często ludzie mówią, że gramy w różnych miejscach. A czy ktoś pyta taksówkarza, gdy ma kurs pod sejm, kogo będzie spod tego sejmu wiózł? Jak mam propozycję zagrania tu czy tam, to mam tam nie grać, bo mi coś politycznie nie pasuje? Ja politykę mam gdzieś. Politycy są, a jutro ich nie ma, a ja jestem.

WSPÓŁPRACA: ANITA BOBOWSKA

Tekst pochodzi z 32 (1802) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Pożar fabryki w Śląskiem. Trwa akcja służb z ostatniej chwili
Pożar fabryki w Śląskiem. Trwa akcja służb

W Myszkowie (woj. śląskie) doszło do pożaru na terenie jednego z zakładów produkcyjnych – informuje RMF FM. W wyniku zdarzenia jedna osoba została poszkodowana.

Żurek: Został złożony ponowny wniosek o Europejski Nakaz Aresztowania Marcina Romanowskiego z ostatniej chwili
Żurek: Został złożony ponowny wniosek o Europejski Nakaz Aresztowania Marcina Romanowskiego

Na poniedziałkowej konferencji prasowej szef MS Waldemar Żurek poinformował, że został złożony ponowny wniosek o zastosowanie Europejskiego Nakazu Aresztowania (ENA) wobec Marcina Romanowskiego.

Jest akt oskarżenia przeciwko Danielowi Obajtkowi. Były prezes Orlenu zabrał głos z ostatniej chwili
Jest akt oskarżenia przeciwko Danielowi Obajtkowi. Były prezes Orlenu zabrał głos

Prokuratura Regionalna w Warszawie skierowała w poniedziałek do sądu akt oskarżenia wobec byłego prezesa Orlenu Daniela Obajtka ws. zawarcia przez Orlen umów na usługi detektywistyczne ze wskazaną przez niego firmą. Były szef Orlenu odniósł się już do sprawy na platformie X.

Rosja blokuje przejęcie konsulatu w Gdańsku. To własność Federacji Rosyjskiej z ostatniej chwili
Rosja blokuje przejęcie konsulatu w Gdańsku. "To własność Federacji Rosyjskiej"

Rosja zapowiedziała, że mimo zamknięcia konsulatu w Gdańsku w budynku pozostanie jej pracownik administracyjno-techniczny. Władze miasta podkreślają, że nieruchomość należy do Skarbu Państwa i zapowiadają kroki prawne, jeśli Federacja Rosyjska nie opuści obiektu. Dyrektor Biura Prawnego Urzędu Miejskiego w Gdańsku Cezary Chabel ocenił, że „stanowisko strony rosyjskiej jest niezrozumiałe”.

Matka Krzysztofa Stanowskiego walczyła o życie. Nowy wpis sugeruje poprawę z ostatniej chwili
Matka Krzysztofa Stanowskiego walczyła o życie. Nowy wpis sugeruje poprawę

Matka Krzysztofa Stanowskiego była o krok od śmierci. Po dramatycznej reanimacji i operacji pojawił się sygnał od dziennikarza, że jej stan się poprawia.

Awantura Kolumbijczyków w hostelu w Starachowicach. Nie żyje 19-latek z ostatniej chwili
Awantura Kolumbijczyków w hostelu w Starachowicach. Nie żyje 19-latek

Nocna awantura w hostelu pracowniczym w Starachowicach zakończyła się tragedią. W wyniku bójki z użyciem noża zginął 19-letni obywatel Kolumbii, a policja zatrzymała sześć osób – również Kolumbijczyków.

Nowy członek RPP. Jest decyzja prezydenta Nawrockiego z ostatniej chwili
Nowy członek RPP. Jest decyzja prezydenta Nawrockiego

Prezydent RP Karol Nawrocki powołał dr. Marcina Zarzeckiego do Rady Polityki Pieniężnej – poinformowała w poniedziałek Kancelaria Prezydenta.

Plan von der Leyen storpedowany. Ważne głosowanie ws. MERCOSUR odwołane polityka
Plan von der Leyen storpedowany. Ważne głosowanie ws. MERCOSUR odwołane

Europoseł Ewa Zajączkowska-Hernik alarmowała, że Komisja Europejska tylko pozornie wstrzymała proces przyjmowania umowy UE–Mercosur, a kluczowe głosowanie nad klauzulami ochronnymi ma odbyć się w trybie ekspresowym. Ostatecznie jednak głosowanie zostało wycofane z porządku obrad.

Afera SKOK Wołomin. 14 lat więzienia za wypranie setek milionów złotych z ostatniej chwili
Afera SKOK Wołomin. 14 lat więzienia za "wypranie" setek milionów złotych

Sąd Okręgowy Warszawa-Praga wymierzył w poniedziałek 14 lat więzienia głównemu oskarżonemu w sprawach SKOK Wołomin Piotrowi Polaszczykowi w procesie dotyczącym "wyprania" około 350 mln zł.

Posiedzenie ws. aresztu Ziobry odroczone. Sąd: W dokumentacji prokuratury są braki z ostatniej chwili
Posiedzenie ws. aresztu Ziobry odroczone. Sąd: W dokumentacji prokuratury są braki

Decyzja w sprawie ewentualnego aresztu Zbigniewa Ziobry nie zapadła. Sąd odroczył posiedzenie po wniosku obrony, wskazując na nieprzekazanie pełnej dokumentacji przez prokuraturę. Sam śledczy potwierdził, że materiały niejawne nie trafiły do akt.

REKLAMA

Radek Liszewski, zespół Weekend: Czy disco polo jest obowiązkowe jak podatki? Nie.

– To jest głupie, że disco polo trzeba bronić. To jest muzyka jak każda inna. To chyba chodzi o mentalność. Czy disco polo jest obowiązkowe jak podatki? Nie. Jeśli ktoś chce słuchać, to słucha, a jak nie chce, to nie słucha – mówi Radek Liszewski, wokalista, autor tekstów, kompozytor, lider zespołu Weekend, w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.
Radek Liszewski
Radek Liszewski / fot. Wikimedia Commons/TvMisericordiaPL

– Twój ślub był doskonały?

– Mój ślub był mega. Rok 1995 to były w ogóle inne czasy. My za wszystkim chodziliśmy sami. To nie było tak, że wynająłem sobie salę, menedżera, który wszystko przygotował, i tylko przywiozłem żonę z kościoła czy z urzędu stanu cywilnego. Nie. Sami przygotowaliśmy salę. Sami zorganizowaliśmy ślub i dzięki temu mamy piękne wspomnienia.

– Kariera, koncerty… Jak to wszystko wytrzymuje Twoja żona?

– Jestem z nią całe życie, od nastolatka. Dorota zna mnie od najmłodszych lat. Już się przyzwyczaiła. Takiego mnie poznała, gdy grałem w zespole na perkusji. Żadna to nowość.

– Nie chciała być twoją menedżerką?

– Nie.

– Ile lat mają Twoi synowie?

– To są duże chłopy. Mają 28 i 21 lat. Jeden pracuje, drugi kończy studia, a muzyka ich nie obchodzi. Jak dorastałem, w moim domu nie było gitar, nie było perkusji, nie było niczego. Jako dziecko wyobrażałem sobie te instrumenty, jak bardzo chciałbym je mieć i ich dotykać. Moi synowie mieli to wszystko w domu i nic ich to nie obchodziło. Zawsze szanowałem to, czego w życiu chcą, w którą stronę chcą iść, i zawsze ich mocno wspierałem, we wszystkim, co chcieli robić w życiu. Nigdy nie próbowałem przelać na nich tego, co sam chciałem za dzieciaka.

– Gdybym powiedział 20-letniemu Radkowi, że osiągnie taki sukces, to jakby zareagował?

– Marzenia były ogromne. Nigdy tego nie kryłem i nie mówiłem takich bzdetów, że grałem przypadkiem. Nie. Ja od dziecka stałem z dezodorantem, miałem 8 czy 9 lat, przed szafą z lustrem w moim pokoiku, włączałem muzykę i udawałem, że śpiewam. Później miałem świra na punkcie perkusji. Jako chłopiec wyobrażałem sobie, że siadam na perce. Na początku grałem na garnkach, ale później wujek się zlitował i kupił mi Polmuza. I tego Polmuza ubijałem. Zawsze sobie wyobrażałem, że gram. Zawsze miałem marzenia związane ze sceną. Zawsze chciałem być na scenie. Gdybym nic nie robił w tym kierunku, to by nigdy mi się to nie udało.

– Twoja droga do kariery była bardzo trudna.

– Tworzyłem piosenki. Kolejne, kolejne i kolejne. Niektóre były takie, że odcisnęły swój ślad. Na przykład ,,Teraz mnie to wali”. Dzięki tej piosence wylądowaliśmy w popularnym programie jak na owe czasy. To był „Szymon Majewski Show”. Tam każdy chciał być. A oni mieli bekę z frazy: ,,Tera mnie to wali, bo jestem na fali”, wykorzystali to w programie. Dostałem taki gotowy tekst do zaśpiewania, bo wtedy Tomasz Lis przechodził do jakiejś innej telewizji i mieliśmy 13 sekund naszego wykonu ,,Tera mnie to wali, co oni nadali”. Miałem kilka takich piosenek, które zostawiły ślad, ale powtarzam: ja siedziałem i bez jakiegoś ciśnienia robiłem to z pasją, bo mi się tak chciało.

– Miejsce zamieszkania motywuje do osiągnięcia sukcesu?

– Miejsce też, ale najważniejszy jest dom i rodzina. To, jak postrzegasz świat, jak się czujesz w tym wszystkim. Jak masz fajną rodzinę, masz fajne dzieciaki. Cieszysz się życiem, że się budzisz. Cieszysz się, że idziesz do pracy, którą kochasz. Ja taką mam. Wstaję, odpalam moją graciarnię, biorę ze sobą kawę. Ktoś by powiedział, że robienie aranży to też w pewien sposób praca. Może i praca, ale w moim przekonaniu to jest pasja.

– Jak spędzasz wolny czas?

– Ja tak naprawdę jestem kapciem. Jestem domatorem. Trudno mnie wyrwać z domu.

– Kontakt z ludźmi to Twoja praca, w domu chcesz po prostu odpocząć?

– Tak.

– Discopolowcy mają dużo fanek?

– Ja tego nie zauważyłem. Słyszałem, że zawsze pod sceną lata bielizna, ale ja chyba żyję w innym świecie, bo nie przypominam sobie, żeby takie rzeczy działy się na moich koncertach.

– Ile pokoleń przychodzi na Twoje koncerty?

– Jedno pokolenie sobie wychowałem. Drugie pokolenie przychodzi na moje koncerty.

– Odmówiłeś zagrania w reklamie?

– Tak. Na przykład bank chciał wykorzystać ,,Ona tańczy dla mnie” do reklamy i chcieli zapłacić mi duże pieniądze. Ale nie, bo to się ludziom źle kojarzy, dlatego nie chciałem firmować banku. Kiedyś otrzymałem propozycję od producenta prezerwatyw. Nie chciałem zostać królem kondomów (śmiech). Te dwie propozycje odrzuciłem. Ta z pożyczkami była kusząca, ale ludzie często narzekają, te pieniądze są im odbierane i nie chciałem się w to miksować. Nie wszystko dla kasy. Kiedyś dla klubu sportowego odmówiłem zagrania na otwarciu obiektu, dlatego że kibice różnie na to patrzą. Pojedziesz do innego miasta i będzie źle. Dla mnie byłoby to fajne wydarzenie, bo kibicie zaśpiewaliby ze mną, ale pojechałbym gdzieś indziej i byłbym wrogiem. Taka rada ode mnie dla każdego, kto wychodzi na scenę: nie udzielamy się sportowo ani politycznie. Muzyka ma łączyć.

– Aktorstwo jest trudniejszą gałęzią przemysłu rozrywkowego niż muzyka?

– Dla mnie na pewno tak. Ja w życiu miałem mało styczności z filmem, a z muzyką jestem przez całe swoje życie. Muzyka wydaje mi się łatwa, bo robię to, co lubię. Aktorstwo to była odskocznia i świetna przygoda. Gdy pojechałem na plan filmu „Ślub doskonały” i zobaczyłem, jak to wszystko wygląda od kuchni, to byłem bardzo zaskoczony. Wydawało mi się, że to jest łatwiejsze, a wcale takie łatwe nie jest.

– Miałeś takie sytuacje jak w filmie „Ślub doskonały”, że ktoś zaprosił Cię na wyjątkową imprezę weselną, płacąc bardzo wysoką stawkę?

– Tak. W ciągu roku kilkakrotnie jesteśmy na takich imprezach w formie niespodzianki. Wyskakujemy z szafy. Mieliśmy ostatnio taką sytuację, że pani młoda była naszą ogromną fanką, fanką disco polo, znała dobrze nasz zespół, więc pan młody w tajemnicy przed nią wynajął nas.

– Ile trwa taki występ?

– Niecałe 30 minut. Uważam, że jeżeli występ jest w formie prezentu, to 20–25 minut wystarczy, żeby sprawić ludziom frajdę.

– Wyobraź sobie sytuację, że panna młoda jest Twoją fanką, a mąż na złość zaprasza Marcina Millera z zespołu Boys albo Zenka Martyniuka?

– No to spoko. Dlaczego nie.

– Zawsze stanowicie taką discopolowa triadę. Może wspólna płyta?

– Z Marcinem zrobiłem płytę. My się często razem spotykamy. Często wspólnie gramy i nie musimy tworzyć trio. Można powiedzieć, że dokleiłem się do panów dzięki piosence ,,Ona tańczy dla mnie”. Udało mi się w życiu. Zrobiłem taki utwór, a nie inny.

– Ludzie zazdroszczą Ci tego przeboju?

– Pewnie tak. Wprost nikt tak nie powiedział, ale na pewno tak jest. A przynajmniej było.

– Nie jesteś zmęczony wykonywaniem swojego największego hitu?

– Nie. Na szczęście mam kilka takich hitów. Na 40 minut koncertu mógłbym oddać mikrofon ludziom i podejrzewam, że zaśpiewaliby za mnie.

– Dlaczego disco polo wciąż jest krytykowane?

– To jest głupie, że disco polo trzeba bronić. To jest muzyka jak każda inna. Chyba chodzi o mentalność. Czy disco polo jest obowiązkowe jak podatki? Nie. Jeśli ktoś chce słuchać, to słucha, a jak nie chce, to nie słucha.

– Skąd bierze się dystans do siebie u wykonawców disco polo, tak obcy u innych twórców?

– Nie widzę powodu, żebym miał udawać kogoś, kim nie jestem, albo miałbym się wkurzać, że ktoś mnie zapyta, czy zrobiłem sobie przeszczep włosów. Opowiadam, co ja w życiu przeżyłem. Dlaczego miałbym się spinać albo mówić o rzeczach, które mnie nie spotkały. Budować emocje wokół czegoś, co nie zasługuje na te emocje.

– Zawsze jak na imprezie włączy się disco polo, to spada zasłona intelektualna i każdy bawi się świetnie.

– Ludzie myślą, że disco polo tworzą matoły bez szkół. Wszystko ociera się o jakieś bzdety. W disco polo są ludzie po studiach, konserwatoriach muzycznych. Ja nie jestem. Jestem samoukiem kompletnym. Lubię śpiewać to, co sam skomponuję.

– Artysta disco polo może żyć z tantiem w Polsce?

– Może. Dałoby się z tego zapłacić rachunki. Trzeba jednak pamiętać, że to nie działa raz na zawsze. Tantiemy są, kiedy twoja muzyka jest odtwarzana, kiedy jest grana.

– Teraz odchodzi się od wydawania płyt.

– Płyta to jest teraz rzecz archaiczna. Po co dla zasady robić płytę, jak i tak świat się przeniósł do digitalu?

– Disco polo jest idealne do ćwiczeń.

– Bo to jest żywa muzyka.

– Twoja sylwetka ciągle zmienia się na plus. Gdybyś dostał propozycję bycia twarzą siłowni, zgodziłbyś się?

– Teraz delikatnie się zapuściłem, ale niestety nie jest to zależne ode mnie. Każdy mądry zrozumie. Zrobić formę to jest kwestia 7–8 tygodni. 84 kilogramy to jest idealna waga przy wzroście 180 cm. Wtedy wszystko pasuje, dobrze się wygląda.

– To może po disco polo czas na politykę?

– Muzycy nie powinni rozmawiać o polityce, Kościele i sporcie. Często ludzie mówią, że gramy w różnych miejscach. A czy ktoś pyta taksówkarza, gdy ma kurs pod sejm, kogo będzie spod tego sejmu wiózł? Jak mam propozycję zagrania tu czy tam, to mam tam nie grać, bo mi coś politycznie nie pasuje? Ja politykę mam gdzieś. Politycy są, a jutro ich nie ma, a ja jestem.

WSPÓŁPRACA: ANITA BOBOWSKA

Tekst pochodzi z 32 (1802) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane