Jan Pietrzak dla "TS": Kto nas wkręca w wojnę?

Historia uczy, że kiedy kończy się dyplomacja, zaczyna się wojna. Ja sobie oczywiście żartuję, ale po stronie antypolskiej armady jest wielu desperatów gotowych na wszystko poza żartowaniem. Przy czym front nie jest wyznaczony geograficzną linią. Najwięksi wrogowie Polski są tu w kraju. To są przykładowo, beneficjenci karuzeli VAT-owskiej, którzy przewidując nadciągającą konfiskatę, będą walczyć do upadłego. Pomysł, że ktoś ich zmusi do oddania 250 mld, jest nie do wyobrażenia.
Wolą wyjść na ulicę, zrobić puczowaty majdan, niż oddać „swoje” ciężko zagrabione miliony. Krążyło w historii takie hasło: „proletariusze nie mają nic do stracenia prócz swych kajdan”. Złodziejska szajka III RP nie ma nic do stracenia prócz ukradzionych pieniędzy. To potężna siła uderzeniowa. Obok niej kompania dzikiej reprywatyzacji Warszawy zaciekle broniąca „odzyskanych” po nie swoich przodkach kamienic. Są w stanie przeznaczyć spore sumy na hałaśliwe akcje uliczne, jak kopanie barierek z różą w zębach. Podobnie drużyna Amber Gold znana ze skoku pt. „złoto dla zuchwałych”.
Zaplecze sztabowe dla poszczególnych formacji bojowych stanowią tuzy nadzwyczajnej kasty oraz wybijający się watażkowie: wnuk Gomółki, amant z Madery, sturmbannsyfilis, czarne ninje menopauzy... Jak widać z pobieżnego przeglądu agresorów, łączy ich jedna tylko idea – nie dopuścić do osądzenia i ukarania łajdaków rozkradających Polskę. Różne przypisywane im liberalizmy, socjalizmy, genderyzmy to zasłona dymna dla „ciemnego luda”. Co nie znaczy, że wojna będzie łatwa…
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (36/2017) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.