"Podobni są w jednym". Jarosław Kaczyński zakpił z Tuska i Trzaskowskiego
Prezes PiS powiedział, że szef PO Donald Tusk i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski są "trochę różni i trochę podobni". "Podobni są w jednym - mają wrodzoną niechęć do pracy" - zakpił.
"To naprawdę nie jest dobra podstawa"
"A to naprawdę nie jest dobra podstawa do zabiegania o wysokie stanowiska państwowe. I wszelkiego rodzaju udawanie, że nawet, jeżeli nastąpi zamiana jednego na drugiego, to znaczy tak, jak kiedyś panią Małgorzatę Kidawę-Błońską zastąpił Trzaskowski jako kandydat na prezydenta, tym razem ma zastąpić jako kandydata na premiera, Tuska" - podkreślił Kaczyński.
"Otóż, jeśli sądzicie, że to będzie jakaś zmiana, to się głęboko mylicie. Można by powiedzieć, że to będzie to samo, tylko jeszcze więcej" - zaznaczył prezes PiS.
Bo - jak dodał - "o Tusku można powiedzieć jedno - że programem Tuska jest Tusk". "On po prostu jednego dnia krzyże nad chlebem robi, a drugiego dnia patrzy spokojnie na to, że trzeba opiłowywać katolików" - zaznaczył Kaczyński.
"On nie ma żadnych poglądów, a tamten jest lewakiem"
"Jednego dnia jest rodzinny, kiedyś nawet ślub brał kościelny, po - tam nie wiem - 74 latach małżeństwa, tu oczywiście żartuję w takim wieku nie jest, ale po wielu, wielu latach małżeństwa, a innym razem jest bardzo antykościelny i w tych jego stu konkretach jest bardzo wiele elementów ataku na Kościół" - powiedział prezes PiS.
"Krótko mówiąc on nie ma żadnych poglądów, a tamten (Trzaskowski) jest lewakiem. Takim lewakiem rzeczywiście wydaje się mającym to głęboko w umyśle i może nawet w sercu. I to, co wyprawia w Warszawie na to wskazuje. Więc powtarzam, to będzie to samo, tylko jeszcze więcej, jeszcze gorzej" - podkreślił.
Kaczyński nawiązał też do tego, że Tusk ogłosił publicznie, że unieważnia referendum, które odbędzie się 15 października w dniu wyborów parlamentarnych. "Otóż on unieważnia wolę narodu. Unieważnił już referendum, ogłosił, że prezydentem tak naprawdę jest Trzaskowski, że to on wygrał te wybory. Krótko mówiąc ustawia się w sytuacji takiego władcy, który pozwala co prawda przeprowadzić jakieś wybory, ale ostateczna decyzja należy do niego" - wyjaśnił. (PAP)