Romuald Szeremietiew: Wróg musi poczekać
Minister stwierdził, że skuteczną obronę zapewni Polsce armia licząca 200 tys. żołnierzy - „po 2020 roku”. W niej ma być „co najmniej” 130 tys. żołnierzy zawodowych i 53 tys. żołnierzy WOT. W rachunku brakuje 17 tys. żołnierzy nie wiadomo jakiej kategorii, ale to zapewne jakieś niedopatrzenie.
W każdym razie: „ Kolejne pokolenia Polaków będą mogły być dzięki polskiej armii bezpieczne” - zapewnił szef MON.
Zajrzałem do Koncepcji Obronnej RP. Wynika z niej, że obronę kraju zapewnią wojska operacyjne, bowiem na nie „ będzie szło 90 procent wydatków”. Wojska terytorialne mają występować w roli pomocniczej i uzupełniającej działania wojsk operacyjnych. Tak pomyślana armia, według ministra, nie pozwoli „drugiej stronie zdominować pola walki”.
Jak wiadomo MON nie ma wypracowanej nowej strategii obrony kraju w której sformułowano by inny niż dotąd koncept obronny. Zakłada się tylko lepsze wykonanie dotychczasowego zamiaru obronnego przewidującego wsparcie sojusznicze. Teraz MON deklaruje, że zapewni samodzielną obronę kraju zanim sojusznicy nam pomogą. Poprzednio zakładano, że samodzielna obrona nie będzie potrzebna. Tak więc w MON pojawiła się szczypta realizmu, ale sposób na obronę pozostał ten sam.
W starciu armii regularnych, działających siłami operacyjnymi, przewaga gwarantująca napastnikowi zwycięstwo wynosi jak 3 do 1. Agresor chcąc pokonać nasze 200 tys. żołnierzy powinien skierować przeciwko Polsce 600 tys. wojska i… odniesie zwycięstwo. Zdaje się, że „jeden” z sąsiadów Polski takie siły może wystawić.
Romuald Szeremietiew