Przegląd prasy niemieckiej Mariana Panica: Odpowiedz KE w/s propozycji Prezydenta Dudy raczej negatywna

- „Propozycje prezydenta Dudy sprawdzane są obecnie przez Komisję Europejską. Wiążącej oceny co do ich zawartości jeszcze nie ma. Nie ma też żadnych informacji o tym, kiedy Komisja podejmie w tej sprawie decyzje. »Pojawiają się już jednak pewne refleksje na ten temat« - mówi europoseł Arne Lietz z SPD. "Nie są one co prawda jeszcze oficjalne, ale pokazują, że prezydenckie propozycje raczej nie okażą się wystarczające. Dlatego odpowiedź Komisji będzie raczej negatywna" - ocenia Lietz - "Nadal aktualne pozostaną pytania podstawowe, dotyczące zasad państwa prawa, i to zarówno w kontekście traktatu europejskiego jak i w odniesieniu do polskiej Konstytucji"- stwierdza niemiecki eurodeputowany cytowany na stronie Deutchlandfunk
 Przegląd prasy niemieckiej Mariana Panica: Odpowiedz KE w/s propozycji Prezydenta Dudy raczej negatywna
/ screen YouTube
Dzisiejszy przegląd prasy niemieckiej zacznę od omówienia obszernego tekstu opublikowanego na stronie internetowej rozgłośni Deutchlandfunk. Stacja ta należy zresztą do tych mediów, które tematyce polskiej poświęcają najwięcej uwagi. A jest to przede wszystkim zasługa ich niezwykle „pracowitego” korespondenta w Polsce, niejakiego Floriana Kellermanna. (Nie wiem czy słowo "korespondent" jest tu adekwatne, ale niechaj będzie). I to właśnie ów Kellermann jest współautorem (wraz z Bettiną Klein) owego sążnistego tekstu, godnego referatu na jakieś sympozjum naukowe. Tekst nosi tytuł „Jak reforma wymiaru sprawiedliwości podzieliła obóz rządowy” i jak łatwo się domyślić koncentruje się wokół ostatnich perturbacji związanych z reformą sądownictwa w Polsce, w tym zwłaszcza wokół konfliktu między Prezydentem Dudą, a rządem, w szczególności Ministrem Sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro. Przywołane zostały nawet słowa Kaczyńskiego o "wojnie czterdziestolatków".

Tekst co prawda zaczyna się dość niepoważnie, bo od przedstawienia scenki z ostatniego odcinka serialu satyrycznego "Ucho prezesa" - co zresztą ostatnio wydaje sią być ulubioną manierą niemieckich publicystów. Ba, odnosi się wrażenie, że swoją ocenę sytuacji w Polsce kształtują oni na podstawie właśnie scenek z tego serialu.

Tekst, jak wspomniałem, jest bardzo obszerny. Nie sposób omówić wszystkich wątków. Trzeba przyznać, że dosyć starannie i w miarę obiektywnie przedstawione zostało stanowisko Prezydenta Andrzeja Dudy, czego już nie można powiedzieć o stanowisku rządu, potraktowanego bardzo stronniczo i po łebkach. Dużo miejsca autorzy poświęcają też konfliktowi na linii Warszawa-Bruksela, przytaczając słowa urządników unijnych, w tym dwóch niemieckich eurodeputowanych. To chyba najciekawszy fragment tekstu, dlatego poświęcę mu na koniec nieco więcej uwagi.

Nie mogło się też obejść bez przedstawienia głosu (oczywiście potraktowanego bardzo selektywnie) tak zwanej opinii publicznej oraz "ekspertów". Na przykład niejakiego Piotra Burasa, "eksperta" z Fundacji Batorego, który z wielką uwagą, a także z pewną nadzieją, przygląda się owemu pęknięciu w obozie władzy. Pokusił się także o pewną diagnozę na przyszłość.

Myślę, że obecnie trwają zawody o to, kto przejmie schedę po Kaczyńskim« - mówi Buras. »Nie jest przypadkiem, że ci dwaj główni protagoniści w sporze wokół reformy sądownictwa, czyli Prezydent Duda i minister Ziobro, są też swoimi największymi antagonistami w obozie PiS. Myślę, że walczą o przywództwo w partii”– konstatuje.


Albo profesora Ryszarda Piotrowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, który z kolei stwierdza:

"Gdy politycy wybierają sędziów, to mamy już do czynienia z bardzo silnym ograniczeniem demokratycznego państwa prawa".


Co prawda autorzy tekstu przytaczają w tym miejscu argument strony rządowej, iż w bardzo wielu krajach, w tym również w Niemczech, o wyborze sędziów decydują właśnie politycy, ale nie omieszkali zasugerować, że chodzi o zemstę polityczną:

"Niebezpieczeństwo polega na tym, że poprzez wpływ na wymiar sprawiedliwości, rząd PiS może podejmować działania przeciwko swym politycznym adwersarzom. Jarosław Kaczyński swoim przeciwnikom politycznym dawał już przecież wielokrotnie do zrozumienia, że mogą być ścigani na drodze prawa."


Jak już napomknąłem, szczególnej krytyce poddany został w artykule minister Ziobro, który na podstawie tej niezawetowanej przez prezydenta "ustawy o sądach powszechnych" zabrał się już jakoby pełną parą za odwoływanie i obsadzanie przewodniczących i wiceprzewodniczących zespołów sędziowskich. Dlatego też w sądzie rejonowym w Łodzi przeciwko decyzji ministra rozpoczęto już akcję protestacyjną.

Taka wymiana przewodniczącego kolegium sędziwskiego może być motywowana wyłącznie politycznie."


- mówi przedstawicielka łódzkiego środowiska prawniczego, sedzia Katarzyna Wesolowska-Zbudniewek.

Autorzy nie zapomnieli oczywiście również o najnowszej "fali" protestów ulicznych. Pojawia się głos 62 letniej emerytki, pani Uli, stałej uczestniczki tych protestów, która:


„całą tę reformę ma w wielkim niepoważaniu, a o propozycjach prezydenta również ma jak najgorsze zdanie.”


Ponadto ubolewa nad tym, że tak mało ludzi przychodzi na demonstracje.

»To jest bardzo smutne« - mówi emerytka. »Nie wiem co powinno się zdarzyć, by wszyscy ludzie wyszli na ulicę. Może jakaś ustawa o mediach, która zakaże używania Facebooka? Wtedy być może wyjdą na ulicę młodzi. Albo gdy realna stanie się groźba wyjścia Polski z Unii Europejskiej« - mówi pani Ula


A wtóruje jej niejaka Paulina Olszanka, Australijka o polskich korzeniach, która wyjaśnia:

"Ludzie są strasznie skołowani i nie wiedzą już z kim mają właściwie walczyć. Ci co przyszli na demonstracje walczą po prostu przeciwko PiS-owi, tak ogólnie. Reforma sądownictwa nie mobilizuje już tak bardzo ludzi, gdyż to wszystko jest dość niejasne. Czyżby rząd tak to wszystko sprytnie zaplanował? 


- pyta skołowana Australijka.

Na koniec, tak jak obiecałem, przytoczę większe fragmenty dotyczące konfliktu z Unią Europejską wraz z wypowiedziami urzędników europejskich, w tym dwóch niemieckich eurodeputowanych.

Propozycje prezydenta Dudy sprawdzane są obecnie przez Komisję Europejską. Wiążącej oceny co do ich zawartości jeszcze nie ma. Nie ma też żadnych jak na razie informacji o tym, kiedy Komisja podejmie w tej sprawie decyzje. Pojawiają się już jednak pewne refleksje na ten temat" - mówi europoseł Arne Lietz z SPD.- "Nie są one co prawda jeszcze oficjalne, ale pokazują, że prezydenckie propozycje raczej nie okażą się wystarczające. Dlatego odpowiedź Komisji będzie raczej negatywna" - ocenia Lietz - "Nadal aktualne pozostaną pytania podstawowe, dotyczące zasad państwa prawa, i to zarówno w kontekście traktatu europejskiego jak i w odniesieniu do polskiej Konstytucji" - stwierdza niemiecki eurodeputowany i dodaje: "Co prawda Komisja Europejska nie może jeszcze na te propozycje oficjalnie zareagować, gdyż nie przeszły one jeszcze przez polski parlament" 

Odebranie Polsce prawa głosu będzie jednak bardzo trudne, z uwagi na to, że bądzie to wymagało  jednomyślności, a Węgry już zapowiedziały, że nie poprą - "Jednak dla ochrony zasad państwa  w sytuacjach krańcowych musi być możliwe zastosowanie Artykułu 7 (Traktatu Unii Europejskiej). Parlament Europejski w tej kwestii stoi murem za Komisją Europejską" - zapewnia Linz- "Ta fundamentalna zasada leży u samych podstaw funkcjonowania każdej demokracji. Kto te zasady łamie, sam wyklucza się ze wspólnoty europejskiej" - reasumuje.

(...)

Jeśli zalecenia Komisji nie będą należycie zastosowane lub też propozycje Andrzeja Dudy, które i tak prawdopodobnie okażą się niewystarczające, nie zostaną uwzględnione, albo też jacyś sędziowie zostaną przed czasem zwolnieni lub urlopowani - wszystko to stanowi czerwoną linię, przekroczenie której skutkować musi rozpoczęciem na nowo procedury sprawdzającej i ewentualnym wniesieniem sprawy przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości.

"Ta najostrzejsza broń Unii Europejskiej powinna być jednak użyta najpóźniej jak to tylko możliwe" - uważa z kolei eurodeputowany Daniel Caspary z CDU. Co prawda opowiada się za twardą linią i zdecydowanymi komunikatami w kierunku Polski, ale apeluje jednocześnie o dialog, a przede wszystkim o wsparcie społeczeństwa obywatelskiego w Polsce, wtedy gdy występuje ono w obronie europejskich wartości.

"To, co mnie napawa optymizmem, to nieodparte wrażenie, iż większość Polaków tego wszystkiego nie chce. Przecież tak wielu Polaków wychodzi w tej sprawie na ulice, aby protestować, a my powinniśmy ich do tego ośmielać i mobilizować. I dlatego też musimy postępować bardzo delikatnie i wrażliwie. Bo jeśli na skutek naszego postępowania jeszcze więcej zdezorientowanych polskich obywateli przejdzie na tamtą stronę, odnosząc wrażenie, że między Warszawą a Brukselą tworzy się jakaś ostra przepaść - to będzie to oznaczać, że robimy coś nie tak" - mówi Daniel Caspary.



Odchodząc już na dzisiaj od tematyki polskiej, chciałbym zwrócić uwagę na tekst, a właściwie wywiad (a nawet dwa) z internetowego wydania dziennika Handelsblatt, z którego to tekstu wynika, że dla Niemców Rosja to wciąż sąsiad. W dodatku sąsiedztwo to, zdaniem autora, ma już za sobą tysiącletnią historię, choć Rosja prawdę mówiąc tak długo jeszcze nie istnieje, ale to drobiazg.
Tekst nosi tytuł „Niemcy i ich kompleks Rosji. Trudny sąsiad”. A zaczyna się tak:

Niemcy i Rosjanie od 1000 lat są na siebie skazani. I jedni i drudzy zawsze kroczyli własnymi osobliwymi drogami, spotykali się często, nierzadko jako wrogowie. Również dzisiaj wzajemne stosunki znajdują się w kryzysie. Najwyższy zatem czas na nową politykę wschodnią.”

(...)


Dwie wizyty w naszej redakcji dwóch mężów stanu: byłego kanclerza i byłego prezydenta: Gerharda Schödera i Joachima Gaucka, i dwie długie i bardzo szczegółowe rozmowy o Niemczech i o Rosji. Temat dla obu politycznie nader ważny, wręcz fascynujący, obaj w pewnym sensie "rozumiejący Rosję" („Russland-Versteher“) - choć trudno byłoby o bardziej różniące się podejście do tematu. Jeden domaga się zbliżenia i zrównoważenia, drugi zaś zaleca ostrożność, wręcz dystans. Jeden życzy sobie przyjaźni za wszelką cenę, drugi jest przekonany, że z autokratami nie można się zadawać, nawet jeśli mówią dobrze po niemiecku. (…)”



Pozostając jeszcze na chwilę w orbicie Rosji, chciałbym przytoczyć coś, co pewnie niejednego z nas skłoni do zastanowienia, czy oby na pewno jest dobrym pomysłem dostarczanie sprzętu dla amerykańskich wojsk stacjonujących w naszym kraju, wykorzystując do tego porty niemieckie.

W tekście pod tytułem „Amerykański statek transportowy prowokuje przyjaciół pokoju” z lewicowej Tageszeitung czytamy:

W Bremerhaven, w poniedziałek (2 października), aktywiści ruchu "Odwaga dla pokoju" (Mut zum Frieden) zorganizowali kolejną już demonstrację przeciwko dyslokacji wojsk w ramach amerykańskiej operacji militarnej Atlantic Resolve (OAR). Obecnie, w sektorze D w zachodniej części "Portu Cesarskiego" w Bremerhaven, zacumowany jest transportowiec amerykański »Independence II« z czołgami i innymi specjalistycznymi pojazdami wojskowymi na pokładzie, które wkrótce mają przewiezione zostać do Polski, a stamtąd rozlokowane w regionach przygranicznych z Rosją. (…)

Operacja OAR prowadzona jest już od roku 2014. W odpowiedzi na aneksję Krymu przez Rosję, USA zdecydowały się na zwiększenie swej obecności militarnej na wschodniej flance NATO. W styczniu tego roku, w ramach tejże operacji przeprowadzona została największa w w czasach pokoju dyslokacja wojsk na kontynencie Europejskim. (…)

»Operację OAR należy rozumieć jako wyrazisty znak dalszego zaangażowania Stanów Zjednoczonych na rzecz bezpieczeństwa Europy«- twierdzi amerykański generał Thimothy McGuire.

Aktywiści ruchu pokojowego z Bremerhaven widzą to inaczej: jako prowokację wymierzoną przeciwko Rosji i zamiast tego domagają się nowej polityki odprężenia. »Dalszy wyścig zbrojeń pochłonie jedynie mnóstwo pieniędzy, które ludzkość powinna przeznaczyć na walkę z głodem, biedą i ociepleniem klimatu.« - piszą w swym oświadczeniu aktywiści"



Na koniec chciałbym poświęcić trochę miejsca tematyce ściśle niemieckiej, bo przecież nie jest tak, że niemieckie media piszą i mówią wyłącznie o Polsce (ewentualnie o Rosji), choć czasami ma się takie wrażenie. Nie, tak nie jest, zwłaszcza w takim tygodniu, jak ten, który mija, kiedy to we wtorek nasi zachodni sąsiedzi obchodzili jak wiadomo swoje świąto narodowe, czyli „Tag der deutschen Einheit”. Frankfurter Allgemeine Zeitung uraczyła swoich rodaków z okazji Święta Zjednoczenia takim oto „sympatycznym” artykułem. Przetłumaczyłem kilka fragmentów. Tytuł artykułu: "Imigranci we własnym kraju"

"W roku 1990, 17 milionów ludzi przybyło do Bundesrepubliki z kraju o nazwie NRD. Ostatnie wyniki wyborów pokazują, jak wielu z nich dotąd się nie zintegrowało"

(...)


"Są już długo w kraju, ale ci nowo przybyli wciąż jeszcze różnią się znaczącą od tych, którzy są tutaj dłużej. Mają mniejsze sukcesy w pracy zawodowej i mniej zarabiają. Średnio też mniej są zadowoleni ze swej sytuacji życiowej i częściej przeklinają Republikę, która ich przyjęła. Znacznie też chętniej skłaniają się ku autorytarnym ideologiom politycznym i pielęgnują w sobie kulturowe nawyki swojego kraju pochodzenia, tworząc nierzadko prawdziwe społeczeństwa równoległe."

(…)


W tekście nie mogło też oczywiście zabraknąć akcentu polskiego i węgierskiego.

"Od 27 lat zmieniające się rządy federalne finansują w Niemczech Wschodnich jeden z najdroższych programów integracyjnych wszech czasów. (...) Prawie Bilion DM w samych tylko latach 90-tych przepłynęło z Niemiec Zachodnich do Wschodnich. Z poczucia historycznej odpowiedzialności zachodni Niemcy gotowi byli takie sumy płacić.

(…)


Ten intensywny program wsparcia odróżnia wschodnie Niemcy od innych wschodnich Europejczyków, z którymi politycznie i kulturowo poza tym wiele ich łączy. Jeśli zestawimy sukcesy wyborcze prawicowych populistów w Europie Zachodniej z tymi w Europie Wschodniej, to otrzymamy podobne proporcje jak w samych Niemczech. Geert Wilders w Holandii czy Marine Le Pen we Francji odnieśli wprawdzie znaczące sukcesy, pozostają jednak dalekie od możliwości uzyskania większości rządowej. Tymczasem w Polsce mamy u władzy Kaczyńskiego, podobnie jak Orbana na Węgrzech" 

(...)


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Koniec pewnej epoki: gwiazdor podjął decyzję o odejściu z Realu Madryt z ostatniej chwili
Koniec pewnej epoki: gwiazdor podjął decyzję o odejściu z Realu Madryt

Kapitan Realu Madryt Nacho według informacji portalu Marca poinformował już swój klub, że po tym sezonie opuści on Santiago Bernabeu.

Historycznego starcie myśliwców - człowiek zmierzył się ze sztuczną inteligencją z ostatniej chwili
Historycznego starcie myśliwców - człowiek zmierzył się ze sztuczną inteligencją

Armia Stanów Zjednoczonych przeprowadziła po raz pierwszy ćwiczenie, w którym człowiek za sterami samolotu starł się z maszyną kierowaną przez sztuczną inteligencję (AI) - poinformowała w piątek telewizja Sky, powołując się na Agencję d.s. Zaawansowanych Projektów Obronnych (DARPA).

Deutsche Quelle: Scholz pojechał do Pekinu na skargę Wiadomości
Deutsche Quelle: Scholz pojechał do Pekinu na skargę

Kanclerz Olaf Scholz poleciał do Chin z pakietem zawoalowanych skarg i postulatów bynajmniej nie ograniczających się do kwestii związanych z wojną na Ukrainie. Na niecały tydzień przed wylotem Scholza do Azji, Izba Handlu Zagranicznego (AHK) opublikowano wyniki ankiety przeprowadzonej wśród 150 niemieckich przedsiębiorstw obecnych na chińskim rynku.

Bezczelny wpis niemieckiego ambasadora na temat zagłady Żydów. Jest komentarz Przemysława Czarnka z ostatniej chwili
Bezczelny wpis niemieckiego ambasadora na temat zagłady Żydów. Jest komentarz Przemysława Czarnka

Niemiecki ambasador zadeklarował, że jego kraj wesprze... renowacji drzwi do warszawskiej synagogi. W swoim wpisie nie wspomniał on jednak, kto zgotował polskim Żydom piekło na ziemi.

Proces Donalda Trumpa: mężczyzna podpalił się przed sądem [WIDEO] z ostatniej chwili
Proces Donalda Trumpa: mężczyzna podpalił się przed sądem [WIDEO]

Nieznany mężczyzna podpalił się pod budynkiem sądu na Manhattanie, gdzie odbywa się proces Donalda Trumpa. Jego tożsamość i przyczyny podpalenia nie są dotąd znane.

To wyrok dla europejskich producentów samochodów? Mocne wejście Chin z ostatniej chwili
To wyrok dla europejskich producentów samochodów? Mocne wejście Chin

Premier Hiszpanii Pedro Sanchez otworzył w piątek symbolicznie pierwszą europejską fabrykę chińskich samochodów. Będą one produkowane w dawnym zakładzie Nissana w Barcelonie.

Jeden z liderów Polski 2050 ma wystartować w wyborach do Europarlamentu z ostatniej chwili
Jeden z liderów Polski 2050 ma wystartować w wyborach do Europarlamentu

Z dużym prawdopodobieństwem wystartuję w wyborach do Parlamentu Europejskiego - przekazał szef klubu Polska2050-TD Mirosław Suchoń. Polityk ma kandydować z województwa śląskiego.

Nieoficjalnie: Zinedine Zidane wraca na ławkę trenerską z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Zinedine Zidane wraca na ławkę trenerską

Według katalońskiego dziennika "Mundo Deportivo" były trener Realu Madryt i jedna z największych gwiazd piłki nożnej w historii Zinedine Zidane wkrótce wróci na ławkę trenerską. Według ich ustaleń ma on objąć niemiecki Bayern Monachium.

Nie żyje ceniony polski reżyser z ostatniej chwili
Nie żyje ceniony polski reżyser

Media obiegła informacja o śmierci cenionego polskiego reżysera i scenarzysty. Andrzej Szczygieł odszedł 17 kwietnia 2024 roku w wieku 88 lat.

Dramat w Neapolu. 30 osób zostało rannych z ostatniej chwili
Dramat w Neapolu. 30 osób zostało rannych

Około 30 osób odniosło w piątek obrażenia, gdy w porcie w Neapolu statek pasażerski uderzył o nabrzeże - podała agencja Ansa.

REKLAMA

Przegląd prasy niemieckiej Mariana Panica: Odpowiedz KE w/s propozycji Prezydenta Dudy raczej negatywna

- „Propozycje prezydenta Dudy sprawdzane są obecnie przez Komisję Europejską. Wiążącej oceny co do ich zawartości jeszcze nie ma. Nie ma też żadnych informacji o tym, kiedy Komisja podejmie w tej sprawie decyzje. »Pojawiają się już jednak pewne refleksje na ten temat« - mówi europoseł Arne Lietz z SPD. "Nie są one co prawda jeszcze oficjalne, ale pokazują, że prezydenckie propozycje raczej nie okażą się wystarczające. Dlatego odpowiedź Komisji będzie raczej negatywna" - ocenia Lietz - "Nadal aktualne pozostaną pytania podstawowe, dotyczące zasad państwa prawa, i to zarówno w kontekście traktatu europejskiego jak i w odniesieniu do polskiej Konstytucji"- stwierdza niemiecki eurodeputowany cytowany na stronie Deutchlandfunk
 Przegląd prasy niemieckiej Mariana Panica: Odpowiedz KE w/s propozycji Prezydenta Dudy raczej negatywna
/ screen YouTube
Dzisiejszy przegląd prasy niemieckiej zacznę od omówienia obszernego tekstu opublikowanego na stronie internetowej rozgłośni Deutchlandfunk. Stacja ta należy zresztą do tych mediów, które tematyce polskiej poświęcają najwięcej uwagi. A jest to przede wszystkim zasługa ich niezwykle „pracowitego” korespondenta w Polsce, niejakiego Floriana Kellermanna. (Nie wiem czy słowo "korespondent" jest tu adekwatne, ale niechaj będzie). I to właśnie ów Kellermann jest współautorem (wraz z Bettiną Klein) owego sążnistego tekstu, godnego referatu na jakieś sympozjum naukowe. Tekst nosi tytuł „Jak reforma wymiaru sprawiedliwości podzieliła obóz rządowy” i jak łatwo się domyślić koncentruje się wokół ostatnich perturbacji związanych z reformą sądownictwa w Polsce, w tym zwłaszcza wokół konfliktu między Prezydentem Dudą, a rządem, w szczególności Ministrem Sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro. Przywołane zostały nawet słowa Kaczyńskiego o "wojnie czterdziestolatków".

Tekst co prawda zaczyna się dość niepoważnie, bo od przedstawienia scenki z ostatniego odcinka serialu satyrycznego "Ucho prezesa" - co zresztą ostatnio wydaje sią być ulubioną manierą niemieckich publicystów. Ba, odnosi się wrażenie, że swoją ocenę sytuacji w Polsce kształtują oni na podstawie właśnie scenek z tego serialu.

Tekst, jak wspomniałem, jest bardzo obszerny. Nie sposób omówić wszystkich wątków. Trzeba przyznać, że dosyć starannie i w miarę obiektywnie przedstawione zostało stanowisko Prezydenta Andrzeja Dudy, czego już nie można powiedzieć o stanowisku rządu, potraktowanego bardzo stronniczo i po łebkach. Dużo miejsca autorzy poświęcają też konfliktowi na linii Warszawa-Bruksela, przytaczając słowa urządników unijnych, w tym dwóch niemieckich eurodeputowanych. To chyba najciekawszy fragment tekstu, dlatego poświęcę mu na koniec nieco więcej uwagi.

Nie mogło się też obejść bez przedstawienia głosu (oczywiście potraktowanego bardzo selektywnie) tak zwanej opinii publicznej oraz "ekspertów". Na przykład niejakiego Piotra Burasa, "eksperta" z Fundacji Batorego, który z wielką uwagą, a także z pewną nadzieją, przygląda się owemu pęknięciu w obozie władzy. Pokusił się także o pewną diagnozę na przyszłość.

Myślę, że obecnie trwają zawody o to, kto przejmie schedę po Kaczyńskim« - mówi Buras. »Nie jest przypadkiem, że ci dwaj główni protagoniści w sporze wokół reformy sądownictwa, czyli Prezydent Duda i minister Ziobro, są też swoimi największymi antagonistami w obozie PiS. Myślę, że walczą o przywództwo w partii”– konstatuje.


Albo profesora Ryszarda Piotrowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, który z kolei stwierdza:

"Gdy politycy wybierają sędziów, to mamy już do czynienia z bardzo silnym ograniczeniem demokratycznego państwa prawa".


Co prawda autorzy tekstu przytaczają w tym miejscu argument strony rządowej, iż w bardzo wielu krajach, w tym również w Niemczech, o wyborze sędziów decydują właśnie politycy, ale nie omieszkali zasugerować, że chodzi o zemstę polityczną:

"Niebezpieczeństwo polega na tym, że poprzez wpływ na wymiar sprawiedliwości, rząd PiS może podejmować działania przeciwko swym politycznym adwersarzom. Jarosław Kaczyński swoim przeciwnikom politycznym dawał już przecież wielokrotnie do zrozumienia, że mogą być ścigani na drodze prawa."


Jak już napomknąłem, szczególnej krytyce poddany został w artykule minister Ziobro, który na podstawie tej niezawetowanej przez prezydenta "ustawy o sądach powszechnych" zabrał się już jakoby pełną parą za odwoływanie i obsadzanie przewodniczących i wiceprzewodniczących zespołów sędziowskich. Dlatego też w sądzie rejonowym w Łodzi przeciwko decyzji ministra rozpoczęto już akcję protestacyjną.

Taka wymiana przewodniczącego kolegium sędziwskiego może być motywowana wyłącznie politycznie."


- mówi przedstawicielka łódzkiego środowiska prawniczego, sedzia Katarzyna Wesolowska-Zbudniewek.

Autorzy nie zapomnieli oczywiście również o najnowszej "fali" protestów ulicznych. Pojawia się głos 62 letniej emerytki, pani Uli, stałej uczestniczki tych protestów, która:


„całą tę reformę ma w wielkim niepoważaniu, a o propozycjach prezydenta również ma jak najgorsze zdanie.”


Ponadto ubolewa nad tym, że tak mało ludzi przychodzi na demonstracje.

»To jest bardzo smutne« - mówi emerytka. »Nie wiem co powinno się zdarzyć, by wszyscy ludzie wyszli na ulicę. Może jakaś ustawa o mediach, która zakaże używania Facebooka? Wtedy być może wyjdą na ulicę młodzi. Albo gdy realna stanie się groźba wyjścia Polski z Unii Europejskiej« - mówi pani Ula


A wtóruje jej niejaka Paulina Olszanka, Australijka o polskich korzeniach, która wyjaśnia:

"Ludzie są strasznie skołowani i nie wiedzą już z kim mają właściwie walczyć. Ci co przyszli na demonstracje walczą po prostu przeciwko PiS-owi, tak ogólnie. Reforma sądownictwa nie mobilizuje już tak bardzo ludzi, gdyż to wszystko jest dość niejasne. Czyżby rząd tak to wszystko sprytnie zaplanował? 


- pyta skołowana Australijka.

Na koniec, tak jak obiecałem, przytoczę większe fragmenty dotyczące konfliktu z Unią Europejską wraz z wypowiedziami urzędników europejskich, w tym dwóch niemieckich eurodeputowanych.

Propozycje prezydenta Dudy sprawdzane są obecnie przez Komisję Europejską. Wiążącej oceny co do ich zawartości jeszcze nie ma. Nie ma też żadnych jak na razie informacji o tym, kiedy Komisja podejmie w tej sprawie decyzje. Pojawiają się już jednak pewne refleksje na ten temat" - mówi europoseł Arne Lietz z SPD.- "Nie są one co prawda jeszcze oficjalne, ale pokazują, że prezydenckie propozycje raczej nie okażą się wystarczające. Dlatego odpowiedź Komisji będzie raczej negatywna" - ocenia Lietz - "Nadal aktualne pozostaną pytania podstawowe, dotyczące zasad państwa prawa, i to zarówno w kontekście traktatu europejskiego jak i w odniesieniu do polskiej Konstytucji" - stwierdza niemiecki eurodeputowany i dodaje: "Co prawda Komisja Europejska nie może jeszcze na te propozycje oficjalnie zareagować, gdyż nie przeszły one jeszcze przez polski parlament" 

Odebranie Polsce prawa głosu będzie jednak bardzo trudne, z uwagi na to, że bądzie to wymagało  jednomyślności, a Węgry już zapowiedziały, że nie poprą - "Jednak dla ochrony zasad państwa  w sytuacjach krańcowych musi być możliwe zastosowanie Artykułu 7 (Traktatu Unii Europejskiej). Parlament Europejski w tej kwestii stoi murem za Komisją Europejską" - zapewnia Linz- "Ta fundamentalna zasada leży u samych podstaw funkcjonowania każdej demokracji. Kto te zasady łamie, sam wyklucza się ze wspólnoty europejskiej" - reasumuje.

(...)

Jeśli zalecenia Komisji nie będą należycie zastosowane lub też propozycje Andrzeja Dudy, które i tak prawdopodobnie okażą się niewystarczające, nie zostaną uwzględnione, albo też jacyś sędziowie zostaną przed czasem zwolnieni lub urlopowani - wszystko to stanowi czerwoną linię, przekroczenie której skutkować musi rozpoczęciem na nowo procedury sprawdzającej i ewentualnym wniesieniem sprawy przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości.

"Ta najostrzejsza broń Unii Europejskiej powinna być jednak użyta najpóźniej jak to tylko możliwe" - uważa z kolei eurodeputowany Daniel Caspary z CDU. Co prawda opowiada się za twardą linią i zdecydowanymi komunikatami w kierunku Polski, ale apeluje jednocześnie o dialog, a przede wszystkim o wsparcie społeczeństwa obywatelskiego w Polsce, wtedy gdy występuje ono w obronie europejskich wartości.

"To, co mnie napawa optymizmem, to nieodparte wrażenie, iż większość Polaków tego wszystkiego nie chce. Przecież tak wielu Polaków wychodzi w tej sprawie na ulice, aby protestować, a my powinniśmy ich do tego ośmielać i mobilizować. I dlatego też musimy postępować bardzo delikatnie i wrażliwie. Bo jeśli na skutek naszego postępowania jeszcze więcej zdezorientowanych polskich obywateli przejdzie na tamtą stronę, odnosząc wrażenie, że między Warszawą a Brukselą tworzy się jakaś ostra przepaść - to będzie to oznaczać, że robimy coś nie tak" - mówi Daniel Caspary.



Odchodząc już na dzisiaj od tematyki polskiej, chciałbym zwrócić uwagę na tekst, a właściwie wywiad (a nawet dwa) z internetowego wydania dziennika Handelsblatt, z którego to tekstu wynika, że dla Niemców Rosja to wciąż sąsiad. W dodatku sąsiedztwo to, zdaniem autora, ma już za sobą tysiącletnią historię, choć Rosja prawdę mówiąc tak długo jeszcze nie istnieje, ale to drobiazg.
Tekst nosi tytuł „Niemcy i ich kompleks Rosji. Trudny sąsiad”. A zaczyna się tak:

Niemcy i Rosjanie od 1000 lat są na siebie skazani. I jedni i drudzy zawsze kroczyli własnymi osobliwymi drogami, spotykali się często, nierzadko jako wrogowie. Również dzisiaj wzajemne stosunki znajdują się w kryzysie. Najwyższy zatem czas na nową politykę wschodnią.”

(...)


Dwie wizyty w naszej redakcji dwóch mężów stanu: byłego kanclerza i byłego prezydenta: Gerharda Schödera i Joachima Gaucka, i dwie długie i bardzo szczegółowe rozmowy o Niemczech i o Rosji. Temat dla obu politycznie nader ważny, wręcz fascynujący, obaj w pewnym sensie "rozumiejący Rosję" („Russland-Versteher“) - choć trudno byłoby o bardziej różniące się podejście do tematu. Jeden domaga się zbliżenia i zrównoważenia, drugi zaś zaleca ostrożność, wręcz dystans. Jeden życzy sobie przyjaźni za wszelką cenę, drugi jest przekonany, że z autokratami nie można się zadawać, nawet jeśli mówią dobrze po niemiecku. (…)”



Pozostając jeszcze na chwilę w orbicie Rosji, chciałbym przytoczyć coś, co pewnie niejednego z nas skłoni do zastanowienia, czy oby na pewno jest dobrym pomysłem dostarczanie sprzętu dla amerykańskich wojsk stacjonujących w naszym kraju, wykorzystując do tego porty niemieckie.

W tekście pod tytułem „Amerykański statek transportowy prowokuje przyjaciół pokoju” z lewicowej Tageszeitung czytamy:

W Bremerhaven, w poniedziałek (2 października), aktywiści ruchu "Odwaga dla pokoju" (Mut zum Frieden) zorganizowali kolejną już demonstrację przeciwko dyslokacji wojsk w ramach amerykańskiej operacji militarnej Atlantic Resolve (OAR). Obecnie, w sektorze D w zachodniej części "Portu Cesarskiego" w Bremerhaven, zacumowany jest transportowiec amerykański »Independence II« z czołgami i innymi specjalistycznymi pojazdami wojskowymi na pokładzie, które wkrótce mają przewiezione zostać do Polski, a stamtąd rozlokowane w regionach przygranicznych z Rosją. (…)

Operacja OAR prowadzona jest już od roku 2014. W odpowiedzi na aneksję Krymu przez Rosję, USA zdecydowały się na zwiększenie swej obecności militarnej na wschodniej flance NATO. W styczniu tego roku, w ramach tejże operacji przeprowadzona została największa w w czasach pokoju dyslokacja wojsk na kontynencie Europejskim. (…)

»Operację OAR należy rozumieć jako wyrazisty znak dalszego zaangażowania Stanów Zjednoczonych na rzecz bezpieczeństwa Europy«- twierdzi amerykański generał Thimothy McGuire.

Aktywiści ruchu pokojowego z Bremerhaven widzą to inaczej: jako prowokację wymierzoną przeciwko Rosji i zamiast tego domagają się nowej polityki odprężenia. »Dalszy wyścig zbrojeń pochłonie jedynie mnóstwo pieniędzy, które ludzkość powinna przeznaczyć na walkę z głodem, biedą i ociepleniem klimatu.« - piszą w swym oświadczeniu aktywiści"



Na koniec chciałbym poświęcić trochę miejsca tematyce ściśle niemieckiej, bo przecież nie jest tak, że niemieckie media piszą i mówią wyłącznie o Polsce (ewentualnie o Rosji), choć czasami ma się takie wrażenie. Nie, tak nie jest, zwłaszcza w takim tygodniu, jak ten, który mija, kiedy to we wtorek nasi zachodni sąsiedzi obchodzili jak wiadomo swoje świąto narodowe, czyli „Tag der deutschen Einheit”. Frankfurter Allgemeine Zeitung uraczyła swoich rodaków z okazji Święta Zjednoczenia takim oto „sympatycznym” artykułem. Przetłumaczyłem kilka fragmentów. Tytuł artykułu: "Imigranci we własnym kraju"

"W roku 1990, 17 milionów ludzi przybyło do Bundesrepubliki z kraju o nazwie NRD. Ostatnie wyniki wyborów pokazują, jak wielu z nich dotąd się nie zintegrowało"

(...)


"Są już długo w kraju, ale ci nowo przybyli wciąż jeszcze różnią się znaczącą od tych, którzy są tutaj dłużej. Mają mniejsze sukcesy w pracy zawodowej i mniej zarabiają. Średnio też mniej są zadowoleni ze swej sytuacji życiowej i częściej przeklinają Republikę, która ich przyjęła. Znacznie też chętniej skłaniają się ku autorytarnym ideologiom politycznym i pielęgnują w sobie kulturowe nawyki swojego kraju pochodzenia, tworząc nierzadko prawdziwe społeczeństwa równoległe."

(…)


W tekście nie mogło też oczywiście zabraknąć akcentu polskiego i węgierskiego.

"Od 27 lat zmieniające się rządy federalne finansują w Niemczech Wschodnich jeden z najdroższych programów integracyjnych wszech czasów. (...) Prawie Bilion DM w samych tylko latach 90-tych przepłynęło z Niemiec Zachodnich do Wschodnich. Z poczucia historycznej odpowiedzialności zachodni Niemcy gotowi byli takie sumy płacić.

(…)


Ten intensywny program wsparcia odróżnia wschodnie Niemcy od innych wschodnich Europejczyków, z którymi politycznie i kulturowo poza tym wiele ich łączy. Jeśli zestawimy sukcesy wyborcze prawicowych populistów w Europie Zachodniej z tymi w Europie Wschodniej, to otrzymamy podobne proporcje jak w samych Niemczech. Geert Wilders w Holandii czy Marine Le Pen we Francji odnieśli wprawdzie znaczące sukcesy, pozostają jednak dalekie od możliwości uzyskania większości rządowej. Tymczasem w Polsce mamy u władzy Kaczyńskiego, podobnie jak Orbana na Węgrzech" 

(...)



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe