Niezrozumiałe alianse i zdrada ideałów - ujawniamy kulisy metamorfozy francuskiej lewicy

Érica Naulleau można uznać za recydywistę łamiącego po raz kolejny niepisane zasady nietykalności lewicowej dogmatyki. Poprzednio popełnił niezwykle zajadły pamflet wymierzony w Sandrine Rousseau, polityk „Nieuległej Francji”. Nie wysechł jeszcze atrament, którym posługiwał się w imię jednej, jedynej idée fixe – skrajna lewica dąży do wojny domowej – a eseista i dziennikarz powrócił z książką równie ostrą, co niepokojącą. „Republika nim była. Wielkość i upadek towarzysza” jest portretem lidera „Nieuległej Francji” – Jean-Luca Mélenchona, postaci, która we francuskiej polityce funkcjonuje od bez mała pięćdziesięciu lat. Za młodu działał w organizacjach komunistycznych i trockistowskich, później zaś w Partii Socjalistycznej. I to właśnie w szeregach socjalistów piastował właściwie wszystkie ważniejsze funkcje polityczne. Począwszy od szczebla lokalnego jako mer, przez zasiadanie w ławach Zgromadzenia Narodowego i Senatu, po tekę ministerialną w rządzie Lionela Jospina. Później Mélenchon zaostrzył kurs – stworzył własny szyld, był europosłem i trzykrotnie startował w wyborach o najwyższy urząd Republiki – w 2012, 2017 i ostatnio w 2022 roku. Wszystko wskazuje na to, że broni jeszcze nie złożył i wystartuje w wyborach na prezydenta Francji za trzy lata.
flaga Fra
flaga Fra / peakpx

W poprzedniej „Winie Rousseau” (odwołanie do rewolucyjnej gędźby „C’est la faute à Voltaire”) mieliśmy do czynienia z literacką wariacją o metamorfozach współczesnej, francuskiej lewicy. Sandrine Rousseau uosabia na politycznej pięciolinii nowe ukąszenie totalitaryzmem poprzez filozofię „woke”. Naulleau zwracał uwagę w swoim pamflecie na dwa główne pola działania akolitów Rousseau i jej samej. Po pierwsze, otwarte popieranie cenzury. Po drugie, ostracyzm niewygodnych oponentów. Współczesna lewica, w imię poprawności politycznej, dzieł kwalifikowanych jako wstecznych, nieprogresywnych, idących w poprzek dominujących trendów. Ale nie tylko. Kilka lat temu władze Sorbony wstrzymały nową adaptację „Błagalnic” Ajschylosa, ponieważ biali aktorzy mieli grać czarnoskórych w maskach. Widziano w zakładaniu masek powrót do niechlubnych, kolonialnych maskarad… Inny przykład – w protestach kolektywu „Nuit debout” zakazano udziału mężczyzn. Ich obecność odbierano jako objaw paternalistycznej kontroli nad kobietami. Podobnie rzecz ma się z obecnością białych na akademickich konferencjach o rasizmie – ich obecność – według piewców „wokizmu” – urąga cierpieniom, uchybieniom i wypaczeniom byłych kolonii. Wiele ważkich zagadnień ma zostać stopniowo usuniętych z akademickich badań bądź ideologicznie ukierunkowanych w duchu „cancel culture”. Ta sekcja lewicowej orkiestry komponuje także nową formę aktywności politycznej, którą sama z finezją i wdzięcznością nazwała „La bordélisation”, co koślawo można przetłumaczyć zwrotem „czynienie zamętu” albo dosłownie – „burdelu”. Chodzi o zbezczeszczenie i zatruwanie debaty inwektywami i obstrukcjami bądź przerywaniem i poniżaniem. I tak reprezentanci „La France Insoumise” (LFI), ku zgrozie polityków „starej daty”, przerywają obrady Zgromadzenia Narodowego, zagłuszają przeciwników gwizdami i buczeniem, zasypują rząd groteskowymi interpelacjami. Podobną kakofonię uprawiają w studiach telewizyjnych. Podczas debaty prezydenckiej Jean-Luc Mélenchon zwrócił się w drugim zdaniu do swojego adwersarza Érica Zemmoura słowami „do budy, ty psie!”… 

Analogia z słynną cytacją z Sartre’a nieprzypadkowa („każdy niekomunista to pies”), ponieważ – jak zwraca uwagę Naulleau – stosunek „Nieuległej Francji” i samego Mélenchona do przemocy bezpośrednio wypływa z „Krytyki rozumu dialektycznego”. Na stronach filozoficznej rozprawy francuski myśliciel przekonywał, że przemoc rewolucyjna jest przeciwieństwem nominalnej przemocy. Czyn rewolucyjny – w tej logice – posiada odrębny status i umożliwia likwidację fizyczną przeciwników „wiecznej szczęśliwości”. Rehabilitacja przemocy ma swoje inne korzenie wypływające z sił podświadomości. Według Naulleau nowa lewica darzy estymą i podziwem figury dyktatorskie. Na czele z architektami terroru – jakobinami, którzy w imię wolności wysyłali na gilotynę przeciwników wolności. Ale nie tylko. Mélenchon, o czym warto pamiętać, nie szczędzi pochwał zarówno dla Hugona Cháveza czy Władimira Putina. Naulleau zwodzi, lecz w moim odczuciu nie przekonuje, że lewicowa wieruszka [wierchuszka?] uosabia syndrom „wypartego homoseksualizmu”, pasywnej gloryfikacji brutalnej siły samców alfa: osiedlowych rzezimieszków, muskularnego bandyty, imama nawołującego do zamykania kobiet w domach albo oddanie [ich?] w kuratelę protektora. 

Dostrzegać należy komplikacje i sploty w samym jądrze partii Mélenchona – z jednej strony wywyższanie kwestii praw kobiet, z drugiej – przymykanie oka na mizoginię popieranego przez LFI islamu. 

Wariacja o Mélenchonie jest również o pogłębiającym się aliansie „Nieuległej Francji” z muzułmańską bazą elektoralną. W tej logice polityk nie szczędzi ekskuz dla zamachu z 7 października. Co więcej, egzorcyzmuje „rzeź” przeprowadzoną przez Hamas, a organizację terrorystyczną porównuje – przy nie lada, przyznać trzeba, intelektualnej gimnastyce – do „ruchu oporu” wobec izraelskiego okupanta. Paralela z francuską partyzantką okresu okupacji jest dość ryzykowna – porównanie metody „kompanów wyzwolenia” z, mówiąc bez eufemizmów, bestialskim pogromem, którego pół roku temu dokonano w przygranicznych kibucach.

Mobilizacja muzułmanów 

Według Naulleau Mélenchon gra na mobilizację młodych muzułmanów z przedmieść dużych miast, którzy do tej pory nie kwapili się do spełnienia obywatelskiego obowiązku przy urnach. Najdobitniej uwypuklił elektoralną strategię innych reprezentant LFI Éric Coquerel: „Do zwycięstwa wyborczego brakuje nam czterysta tysięcy głosów. Wiemy, gdzie możemy je pozyskać”. Coquerel powoływał się przy tym na raport think tanku „Terra Nova”, który bez ogródek zalecał „oddanie” straconego na rzecz partii Marine Le Pen proletariatu na rzecz „niezagospodarowanej” społeczności muzułmańskiej. Sam pogląd Mélenchona na islam przeobrażał się w tej materii z kafkowską gorliwością. Naulleau przypomina, jak w 2010 roku polityk nazywał kobiety noszące tradycyjne hidżaby „smutnymi duchami” oraz „ujmą dla Republiki”. Dziś otwarcie nawołuje do rewizji ustawy o laickości. Mélenchon idzie dalej, krytykując policję, rzekome przekroczenia uprawnień i brutalność stróżów prawa. Rządowe raporty mówią raczej o bezradności i uwiązanych rękach. Policja, obawiając się eskalacji, woli w wielu przepadkach nie interweniować. Udokumentowane są przypadki przedłużających się strzelanin między gangami, podczas których policja otrzymywała rozkaz powstrzymania użycia broni. Funkcjonariusze stoją z boku, czekając na zakończenie starcia. 

Porzucenie kwestii społecznych 

Wprost zastanawiające jest porzucenie przez lewicę francuską kwestii społecznych, które dotykają pokaźne połacie politycznej wspólnoty. Najpierw LFI popierało ruch „żółtych kamizelek”, potem próbowało je wchłonąć, a obecnie zwalcza. Lewica porzuciła – by tak rzec – swoją naturalną domenę, do której miała i predylekcję, i odpowiednią wrażliwość. Prawa pracowników, zdobycze socjalne, ochrona najuboższych – kwestie te przestały ją turbować na rzecz praw mniejszości. Naulleau, którego nie można podejrzewać o niecne intencje, sam przeto identyfikuje się jako publicysta lewicowy, dziwi się dominacji w narracjach o „skrzywdzonych i poniżonych” figury [figurach] „drag queen”. To, co powinno być marginesem namysłu politycznego lewicy, stało się jego jądrem, ba, stało się obiektem największej troski. „Drag queen” w tej optyce zastąpiła robotnika w okowach piekielnych kadencji od świtu do nocy przy taśmie produkcyjnej, piekarza wstającego najwcześniej, by nakarmić najbliższą wspólnotę, czy rolnika odpowiedzialnego za bezpieczeństwo egzystencjalne – mówiąc górnolotni – narodu. 

W kontekście przyszłych wyborów prezydenckich Naulleau przestrzega przed niebezpieczeństwami taktyki Mélenchona – aktywizację młodych muzułmanów. Lider „Nieuległej Francji”, wszystko na to wskazuje, dąży do konfrontacji w drugiej turze z Marine Le Pen i – co gorsza – zapowiada, że nie uzna porażki. Czyżby nawoływał do wojny domowej? Tak uważa Naulleau. Nie zapominajmy, że za każdym razem, gdy Francja objawiała swoją gwałtowną, radykalną i jakobińską naturę, cała Europa drżała w posadach. 

Nowy numer

Tekst ukazał się w nowym numerze „Tygodnika Solidarność” dostępnym już od środy w kioskach. 

Chcesz otrzymywać „Tygodnik Solidarność” prosto do swojego domu lub zakładu pracy? Zamów prenumeratę <TUTAJ>

 

 


 

POLECANE
Sukces Barcelony w meczu z Osasuną. Drużyna z Katalonii kontynuuje dobrą passę Wiadomości
Sukces Barcelony w meczu z Osasuną. Drużyna z Katalonii kontynuuje dobrą passę

Piłkarze Barcelony, bez Polaków na boisku, w meczu 16. kolejki ekstraklasy Hiszpanii po bramkach Brazylijczyka Raphinhi wygrali z Osasuną Pampeluna 2:0. Katalończycy umocnili się na prowadzeniu w tabeli i do siedmiu punktów powiększyli przewagę nad drugim Realem Madryt.

Wiecie, że na liście 100 najbardziej wpływowych osób AI Magazynu TIME jest dwóch Polaków? gorące
Wiecie, że na liście 100 najbardziej wpływowych osób AI Magazynu TIME jest dwóch Polaków?

Dwóch 30-letnich Polaków znalazło się na liście 100 najbardziej wpływowych osób AI magazynu TIME – obok Elona Muska, Sama Altmana i Marka Zuckerberga. Mati Staniszewski wraz z Piotrem Dąbkowskim stworzyli globalną firmę wartą miliardy dolarów, która dziś wyznacza światowe standardy w sztucznej inteligencji. Na liście magazynu TIME znalazł się również wybitny polski informatyk JakubPachocki.

Legendarny aktor walczy z chorobą. Są nowe doniesienia z ostatniej chwili
Legendarny aktor walczy z chorobą. Są nowe doniesienia

Bruce Willis od kilku lat walczy z poważnymi problemami zdrowotnymi. W 2022 roku zdiagnozowano u niego afazję, a rok później demencję czołowo-skroniową. Choroba postępuje, dlatego aktor przebywa obecnie w specjalistycznym ośrodku pod stałą opieką.

Pośród więźniów politycznych uwolnionych przez białoruski reżim brak Andrzeja Poczobuta. Jest komentarz Andżeliki Borys Wiadomości
Pośród więźniów politycznych uwolnionych przez białoruski reżim brak Andrzeja Poczobuta. Jest komentarz Andżeliki Borys

W sobotę 13 grudnia 2025 r. reżim Alaksandra Łukaszenki uwolnił 123 więźniów politycznych. Decyzja jest efektem negocjacji z administracją prezydenta USA Donalda Trumpa - w zamian Stany Zjednoczone zniosły sankcje na kluczowy dla Białorusi koncern nawozowy Bielaruskali.

Komunikat dla mieszkańców woj. warmińsko-mazurskiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. warmińsko-mazurskiego

W nowym rozkładzie jazdy, który zacznie obowiązywać 14 grudnia, będzie więcej regionalnych połączeń kolejowych, m.in. z Olsztyna do Działdowa i Elbląga - przekazał w sobotę Urząd Marszałkowski w Olsztynie. Na finansowanie transportu kolejowego samorząd województwa przeznacza ponad 100 mln zł rocznie.

Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków zamierza umieścić najpoważniejsze ostrzeżenie na szczepionkach przeciwko COVID-19 Wiadomości
Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków zamierza umieścić najpoważniejsze ostrzeżenie na szczepionkach przeciwko COVID-19

Amerykańska FDA planuje dodać ostrzeżenie w czarnej ramce (black box warning) do szczepionek przeciwko COVID-19. To najpoważniejsze ostrzeżenie agencji, stosowane przy ryzyku śmierci, poważnych reakcji czy niepełnosprawności.

„Prowadzi nas z uśmiechem w przepaść”. Ostre podsumowanie dwóch lat rządów Tuska Wiadomości
„Prowadzi nas z uśmiechem w przepaść”. Ostre podsumowanie dwóch lat rządów Tuska

W sobotę, 13 grudnia 2025 roku, mijają dokładnie dwa lata od zaprzysiężenia koalicyjnego rządu Donalda Tuska - złożonego z KO, PSL, Polski 2050 i Nowej Lewicy. Z tej okazji Sławomir Mentzen, lider Konfederacji, opublikował na X ostrą krytykę premiera i jego ekipy. „Ten rząd jest dokładnie taki, jakiego można było się spodziewać po Tusku - leniwy i pozbawiony ambicji” - napisał.

Działaczka białoruskiej opozycji: Andrzej Poczobut odmówił ułaskawienia z ostatniej chwili
Działaczka białoruskiej opozycji: Andrzej Poczobut odmówił ułaskawienia

Mieszkająca we Włoszech białoruska działaczka opozycyjna Julia Juchno poinformowała w sobotę PAP, że dziennikarz przebywający w białoruskim więzieniu Andrzej Poczobut odmówił ułaskawienia i dlatego nie znalazł się na liście osób uwolnionych przez reżim Łukaszenki.

IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka

Jak informuje IMGW, północna Europa oraz Wyspy Brytyjskie pozostaną pod wpływem głębokiego niżu islandzkiego. Również północno-zachodnia Rosja będzie w obszarze niżu. Natomiast południowa, centralna części kontynentu oraz większość zachodniej Europy będą pod wpływem rozległego wyżu z centrami nad Alpami oraz Bałkanami. Polska pozostanie w obszarze przejściowym pomiędzy wyżej wspomnianym wyżem a niżem islandzkim. Będziemy w dość ciepłym powietrzu polarnym morskim.

Bundeswehra na wschodniej granicy Polski. Niemieckie media ujawniają plany z ostatniej chwili
Bundeswehra na wschodniej granicy Polski. Niemieckie media ujawniają plany

Niemieckie media informują o planowanym zaangażowaniu Bundeswehry we wzmocnienie wschodniej granicy Polski. Żołnierze mają uczestniczyć w działaniach inżynieryjnych w ramach polskiej operacji ochronnej, której celem jest zabezpieczenie granicy z Białorusią i Rosją. Misja ma rozpocząć się w kwietniu 2026 roku i potrwać kilkanaście miesięcy.

REKLAMA

Niezrozumiałe alianse i zdrada ideałów - ujawniamy kulisy metamorfozy francuskiej lewicy

Érica Naulleau można uznać za recydywistę łamiącego po raz kolejny niepisane zasady nietykalności lewicowej dogmatyki. Poprzednio popełnił niezwykle zajadły pamflet wymierzony w Sandrine Rousseau, polityk „Nieuległej Francji”. Nie wysechł jeszcze atrament, którym posługiwał się w imię jednej, jedynej idée fixe – skrajna lewica dąży do wojny domowej – a eseista i dziennikarz powrócił z książką równie ostrą, co niepokojącą. „Republika nim była. Wielkość i upadek towarzysza” jest portretem lidera „Nieuległej Francji” – Jean-Luca Mélenchona, postaci, która we francuskiej polityce funkcjonuje od bez mała pięćdziesięciu lat. Za młodu działał w organizacjach komunistycznych i trockistowskich, później zaś w Partii Socjalistycznej. I to właśnie w szeregach socjalistów piastował właściwie wszystkie ważniejsze funkcje polityczne. Począwszy od szczebla lokalnego jako mer, przez zasiadanie w ławach Zgromadzenia Narodowego i Senatu, po tekę ministerialną w rządzie Lionela Jospina. Później Mélenchon zaostrzył kurs – stworzył własny szyld, był europosłem i trzykrotnie startował w wyborach o najwyższy urząd Republiki – w 2012, 2017 i ostatnio w 2022 roku. Wszystko wskazuje na to, że broni jeszcze nie złożył i wystartuje w wyborach na prezydenta Francji za trzy lata.
flaga Fra
flaga Fra / peakpx

W poprzedniej „Winie Rousseau” (odwołanie do rewolucyjnej gędźby „C’est la faute à Voltaire”) mieliśmy do czynienia z literacką wariacją o metamorfozach współczesnej, francuskiej lewicy. Sandrine Rousseau uosabia na politycznej pięciolinii nowe ukąszenie totalitaryzmem poprzez filozofię „woke”. Naulleau zwracał uwagę w swoim pamflecie na dwa główne pola działania akolitów Rousseau i jej samej. Po pierwsze, otwarte popieranie cenzury. Po drugie, ostracyzm niewygodnych oponentów. Współczesna lewica, w imię poprawności politycznej, dzieł kwalifikowanych jako wstecznych, nieprogresywnych, idących w poprzek dominujących trendów. Ale nie tylko. Kilka lat temu władze Sorbony wstrzymały nową adaptację „Błagalnic” Ajschylosa, ponieważ biali aktorzy mieli grać czarnoskórych w maskach. Widziano w zakładaniu masek powrót do niechlubnych, kolonialnych maskarad… Inny przykład – w protestach kolektywu „Nuit debout” zakazano udziału mężczyzn. Ich obecność odbierano jako objaw paternalistycznej kontroli nad kobietami. Podobnie rzecz ma się z obecnością białych na akademickich konferencjach o rasizmie – ich obecność – według piewców „wokizmu” – urąga cierpieniom, uchybieniom i wypaczeniom byłych kolonii. Wiele ważkich zagadnień ma zostać stopniowo usuniętych z akademickich badań bądź ideologicznie ukierunkowanych w duchu „cancel culture”. Ta sekcja lewicowej orkiestry komponuje także nową formę aktywności politycznej, którą sama z finezją i wdzięcznością nazwała „La bordélisation”, co koślawo można przetłumaczyć zwrotem „czynienie zamętu” albo dosłownie – „burdelu”. Chodzi o zbezczeszczenie i zatruwanie debaty inwektywami i obstrukcjami bądź przerywaniem i poniżaniem. I tak reprezentanci „La France Insoumise” (LFI), ku zgrozie polityków „starej daty”, przerywają obrady Zgromadzenia Narodowego, zagłuszają przeciwników gwizdami i buczeniem, zasypują rząd groteskowymi interpelacjami. Podobną kakofonię uprawiają w studiach telewizyjnych. Podczas debaty prezydenckiej Jean-Luc Mélenchon zwrócił się w drugim zdaniu do swojego adwersarza Érica Zemmoura słowami „do budy, ty psie!”… 

Analogia z słynną cytacją z Sartre’a nieprzypadkowa („każdy niekomunista to pies”), ponieważ – jak zwraca uwagę Naulleau – stosunek „Nieuległej Francji” i samego Mélenchona do przemocy bezpośrednio wypływa z „Krytyki rozumu dialektycznego”. Na stronach filozoficznej rozprawy francuski myśliciel przekonywał, że przemoc rewolucyjna jest przeciwieństwem nominalnej przemocy. Czyn rewolucyjny – w tej logice – posiada odrębny status i umożliwia likwidację fizyczną przeciwników „wiecznej szczęśliwości”. Rehabilitacja przemocy ma swoje inne korzenie wypływające z sił podświadomości. Według Naulleau nowa lewica darzy estymą i podziwem figury dyktatorskie. Na czele z architektami terroru – jakobinami, którzy w imię wolności wysyłali na gilotynę przeciwników wolności. Ale nie tylko. Mélenchon, o czym warto pamiętać, nie szczędzi pochwał zarówno dla Hugona Cháveza czy Władimira Putina. Naulleau zwodzi, lecz w moim odczuciu nie przekonuje, że lewicowa wieruszka [wierchuszka?] uosabia syndrom „wypartego homoseksualizmu”, pasywnej gloryfikacji brutalnej siły samców alfa: osiedlowych rzezimieszków, muskularnego bandyty, imama nawołującego do zamykania kobiet w domach albo oddanie [ich?] w kuratelę protektora. 

Dostrzegać należy komplikacje i sploty w samym jądrze partii Mélenchona – z jednej strony wywyższanie kwestii praw kobiet, z drugiej – przymykanie oka na mizoginię popieranego przez LFI islamu. 

Wariacja o Mélenchonie jest również o pogłębiającym się aliansie „Nieuległej Francji” z muzułmańską bazą elektoralną. W tej logice polityk nie szczędzi ekskuz dla zamachu z 7 października. Co więcej, egzorcyzmuje „rzeź” przeprowadzoną przez Hamas, a organizację terrorystyczną porównuje – przy nie lada, przyznać trzeba, intelektualnej gimnastyce – do „ruchu oporu” wobec izraelskiego okupanta. Paralela z francuską partyzantką okresu okupacji jest dość ryzykowna – porównanie metody „kompanów wyzwolenia” z, mówiąc bez eufemizmów, bestialskim pogromem, którego pół roku temu dokonano w przygranicznych kibucach.

Mobilizacja muzułmanów 

Według Naulleau Mélenchon gra na mobilizację młodych muzułmanów z przedmieść dużych miast, którzy do tej pory nie kwapili się do spełnienia obywatelskiego obowiązku przy urnach. Najdobitniej uwypuklił elektoralną strategię innych reprezentant LFI Éric Coquerel: „Do zwycięstwa wyborczego brakuje nam czterysta tysięcy głosów. Wiemy, gdzie możemy je pozyskać”. Coquerel powoływał się przy tym na raport think tanku „Terra Nova”, który bez ogródek zalecał „oddanie” straconego na rzecz partii Marine Le Pen proletariatu na rzecz „niezagospodarowanej” społeczności muzułmańskiej. Sam pogląd Mélenchona na islam przeobrażał się w tej materii z kafkowską gorliwością. Naulleau przypomina, jak w 2010 roku polityk nazywał kobiety noszące tradycyjne hidżaby „smutnymi duchami” oraz „ujmą dla Republiki”. Dziś otwarcie nawołuje do rewizji ustawy o laickości. Mélenchon idzie dalej, krytykując policję, rzekome przekroczenia uprawnień i brutalność stróżów prawa. Rządowe raporty mówią raczej o bezradności i uwiązanych rękach. Policja, obawiając się eskalacji, woli w wielu przepadkach nie interweniować. Udokumentowane są przypadki przedłużających się strzelanin między gangami, podczas których policja otrzymywała rozkaz powstrzymania użycia broni. Funkcjonariusze stoją z boku, czekając na zakończenie starcia. 

Porzucenie kwestii społecznych 

Wprost zastanawiające jest porzucenie przez lewicę francuską kwestii społecznych, które dotykają pokaźne połacie politycznej wspólnoty. Najpierw LFI popierało ruch „żółtych kamizelek”, potem próbowało je wchłonąć, a obecnie zwalcza. Lewica porzuciła – by tak rzec – swoją naturalną domenę, do której miała i predylekcję, i odpowiednią wrażliwość. Prawa pracowników, zdobycze socjalne, ochrona najuboższych – kwestie te przestały ją turbować na rzecz praw mniejszości. Naulleau, którego nie można podejrzewać o niecne intencje, sam przeto identyfikuje się jako publicysta lewicowy, dziwi się dominacji w narracjach o „skrzywdzonych i poniżonych” figury [figurach] „drag queen”. To, co powinno być marginesem namysłu politycznego lewicy, stało się jego jądrem, ba, stało się obiektem największej troski. „Drag queen” w tej optyce zastąpiła robotnika w okowach piekielnych kadencji od świtu do nocy przy taśmie produkcyjnej, piekarza wstającego najwcześniej, by nakarmić najbliższą wspólnotę, czy rolnika odpowiedzialnego za bezpieczeństwo egzystencjalne – mówiąc górnolotni – narodu. 

W kontekście przyszłych wyborów prezydenckich Naulleau przestrzega przed niebezpieczeństwami taktyki Mélenchona – aktywizację młodych muzułmanów. Lider „Nieuległej Francji”, wszystko na to wskazuje, dąży do konfrontacji w drugiej turze z Marine Le Pen i – co gorsza – zapowiada, że nie uzna porażki. Czyżby nawoływał do wojny domowej? Tak uważa Naulleau. Nie zapominajmy, że za każdym razem, gdy Francja objawiała swoją gwałtowną, radykalną i jakobińską naturę, cała Europa drżała w posadach. 

Nowy numer

Tekst ukazał się w nowym numerze „Tygodnika Solidarność” dostępnym już od środy w kioskach. 

Chcesz otrzymywać „Tygodnik Solidarność” prosto do swojego domu lub zakładu pracy? Zamów prenumeratę <TUTAJ>

 

 



 

Polecane