Czym różnią się afery Platformy od tych z czasów PiS?

Ekipa Donalda Tuska za wszelką cenę chce udowodnić, że PiS kradło tak samo jak PO, a wszyscy politycy są tacy sami, więc wybory są tylko pewnym rytuałem. To jednak kłamstwo, bo afery Platformy całkowicie różnią się od afer partii Jarosława Kaczyńskiego.
Sejm Czym różnią się afery Platformy od tych z czasów PiS?
Sejm / PAP/Paweł Supernak

Zaczyna się od budowania napięcia. W mediach pojawia się przeciek (oczywiście kontrolowany) z prokuratury, służb specjalnych czy innej rządowej instytucji, który zapowiada ujawnienie „porażających” faktów. Na przykład urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości dostarczył śledczym pięćdziesiąt godzin nagrań, które mają być dowodem na działanie polityczno-państwowej mafii kradnącej miliony złotych publicznych pieniędzy. Konkretnych zarzutów dotyczących korupcji raczej nie ma.

Dziennikarze rozgrzewają emocje – swoje i czytelników – w oczekiwaniu aż dostaną od zaprzyjaźnionych funkcjonariuszy kompromitujące nagrania. Gdy wreszcie to się dzieje, następuje konsternacja. Nic wielkiego tam nie ma. Trzeba się mocno nagimnastykować, by skręcić z tego tekst, który chociaż udawałby śledczy. Ale przecież skoro napięcie zostało zbudowane, trzeba w to brnąć. 

Tak wygląda kreowanie afer mających udowodnić, że PiS kradnie. 

W przypadku ścigania polityków PO wyglądało to zgoła inaczej. Najpierw policja, CBA czy prokuratura gromadziły całkiem spory materiał dowodowy. Do prasy przeciekały niewielkie fragmenty. Potem następowało zatrzymanie, wniosek do sądu o aresztowanie i ujawnienie szczegółowych zarzutów. Opinia publiczna mogła się szybko przekonać o rodzaju i skali przestępstwa. Najczęściej chodziło o korupcję, pranie brudnych pieniędzy czy wyłudzenia. 

Brak przejrzystości 

W dużym uproszczeniu afery PiS polegają na: błędnych decyzjach urzędniczych (wybory kopertowe), złamaniu procedur (zakup maseczek bez odpowiednich atestów czy respiratorów podczas pandemii COVID-19), błędnym wydaniu państwowych pieniędzy (zakup zbyt dużej liczby szczepionek przeciw COVID-19) czy ustawianiu publicznych konkursów i marnotrawstwie środków (Fundusz Sprawiedliwości).

W trzech pierwszych przypadkach popełnienie błędów było w zasadzie nieuniknione, gdyż żaden z polityków europejskich nie mierzył się z kryzysem na taką skalę jak pandemia. Co więcej, przewinienia polskiego rządu były niczym w porównaniu z tym, co wyczyniała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, przeciwko której belgijska prokuratura ciągle prowadzi śledztwo. Do dziś nie jest jasne, w jakich okolicznościach UE kupiła szczepionki od firmy Pfizer. 

Ekipa Mateusza Morawieckiego poruszała się w zupełnie nieznanej rzeczywistości, a pandemia wykazała, jak słabo państwowe procedury są przygotowane na czas kryzysu. Na marginesie można wspomnieć, że przekonaliśmy się o tym także wówczas, gdy obce rakiety naruszyły terytorium Rzeczpospolitej. Za obecnej i poprzedniej ekipy wojsko nie zareagowało. 

Jeśli więc nawet gdzieś znajdziemy winę poprzedniego premiera i jego ministrów, to nie wynikała ona ani z zaniedbań, ani z chęci prywatnego zysku, ani z lenistwa czy zaniechania. Jej źródłem było nieprzygotowanie państwa do sytuacji nadzwyczajnych, co zmusiło rządzących do działania na granicy prawa. 

Inaczej wygląda kwestia Funduszu Sprawiedliwości. Tu mamy do czynienia z zarzutem ustawiania konkursów przy rozdzielaniu publicznych pieniędzy. Nie chodzi o to, że miały one trafiać do kieszeni zaprzyjaźnionych biznesmenów lub rozpływać się gdzieś po drodze. Celem było raczej zdobywanie przychylności poszczególnych grup wyborców. Najczęściej chodziło o transferowanie środków do regionów przychylnych politykom Suwerennej Polski. Stąd właśnie wzięły się te osławione wozy strażackie, które Fundusz sponsorował jednostkom Ochotniczej Straży Pożarnej. 

Nie ulega wątpliwości, że procedury przy rozdzielaniu publicznego grosza powinny być przejrzyste, a manipulowanie przy wyborze beneficjentów jest naganne. Jednak nie mamy do czynienia z sytuacją, w której pieniądze te trafiały do prywatnych kieszeni. Specjalistyczne pojazdy służą do gaszenia pożarów, zakupiony sprzęt medyczny leczy ludzi, a budowany ośrodek dla ofiar przestępstw powstaje. Ostatecznie pieniądze trafiały więc do wiarygodnych podmiotów, które wykorzystywały je zgodnie z prawem i przeznaczeniem. 

Są nowe zarzuty dla Romana Giertycha

Państwo do złupienia 

Zupełnie inne jest podłoże afer Platformy Obywatelskiej. Tu cała działalność państwa jest podporządkowana prywatnym interesom członków rządzącej elity lub osób z nią związanych. Najbardziej chyba charakterystycznym, a jednocześnie kuriozalnym przykładem była sytuacja, którą na słynnych „taśmach prawdy” opisał ówczesny i obecny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Opowiadał, że z powodu upodobań Donalda Tuska do cygar spora część pracowników ambasad w krajach Ameryki Południowej i Środkowej była zaangażowana w kupowanie i wysyłanie pocztą dyplomatyczną tych luksusowych używek do Polski. 

To jednak tylko niewinna igraszka w porównaniu z aferami Amber Gold, OLT, hazardową, infoaferą, wyciągową (wyrąb chronionego lasu pod wyciągi) czy działaniami mafii wyłudzających VAT. We wszystkich tych przypadkach instytucje państwowe zostały zaprzęgnięte do tego, by mogli się bogacić ludzie powiązani z PO. Albo pieniądze publiczne były wprost transferowane do prywatnych kieszeni, albo zaniechania państwa umożliwiały przestępczy proceder, albo wreszcie władza, wbrew interesowi publicznemu, wydawała decyzje korzystne wyłącznie dla podmiotu prywatnego. 

Innymi przykładami są zwykłe podejrzenia o korupcję. Platforma Obywatelska nie tylko nie eliminuje ze swoich szeregów takich polityków – w PiS jest to niemal automatyczne, a przypadek posła Łukasza Mejzy budzi zgorszenie – ale za wszelką cenę stara się takie osoby chronić. Lista jest długa: Władysław Karpiński, Stanisław Gawłowski, Sławomir Nowak, Tomasz Grodzki czy Roman Giertych, na którym ciążą m.in. zarzuty prania brudnych pieniędzy. 

Wszystko do dyspozycji

Nie znaczy to jednak, że PO nie wykorzystywała państwa, by wygrywać wybory. Wręcz przeciwnie. Największa kradzież w historii III RP, czyli przywłaszczenie przez państwo oszczędności obywateli zgromadzonych w Otwartych Funduszach Emerytalnych – ponad 153 miliardy złotych – służyła właśnie temu, by wygrać kolejne wybory. Gdyby Donald Tusk i jego rząd nie zabrali tych pieniędzy, Polska przekroczyłaby wszystkie progi bezpieczeństwa i musiałaby w ciągu kilku miesięcy zredukować deficyt budżetowy. Wiązałoby się to z drakońskimi oszczędnościami, co niechybnie doprowadziłoby tę ekipę do przegranej. 

Podobnie było na przykład z przyznaniem praw do organizowania meczów Euro 2012. Otrzymały je wówczas wyłącznie miasta, które stanowiły najsilniejsze bastiony Platformy: Gdańsk, Wrocław, Poznań i oczywiście Warszawa. Pomięty został Kraków, wówczas najbardziej konserwatywna polska metropolia, który nie dość, że jest większy od trzech pozostałych miast-organizatorów poza stolicą, to jeszcze stanowi główną atrakcję turystyczną naszego kraju. Dofinansowania nie otrzymała także aglomeracja śląska, najludniejszy – poza Warszawą – rejon Polski. Tamtejsi wyborcy nie byli wówczas wystarczająco platformerscy.

Państwo to ja

Najbardziej szkodliwym przykładem podporządkowania interesów państwa prywatnej osobie była – i jest nadal – polityka samego Donalda Tuska. Znaczna część jego działań oraz zaniechań służyła jednemu celowi: objęciu ważnej funkcji w Brukseli. 

To właśnie w takim kontekście należy odczytywać rezygnację z budowy elektrowni atomowej w latach 2011–2015, choć została powołana specjalna spółka i trwały zaawansowane działania lobbingowe. Przeciw inwestycji protestowali jednak niemieccy ekolodzy. Zlekceważenie ich głosu mogłoby zaważyć na karierze lidera PO, więc siłownia nie powstała. Podobnie jest resztą i teraz. 

Kolejną kwestią było opóźnianie budowy terminalu LNG w Świnoujściu i wycofanie polskiego sprzeciwu wobec budowy Nord Stream. Premier oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że rura idąca po dnie Bałtyku uderza w bezpieczeństwo Polski i całej Europy Środkowej, rozumiał także, jak to przedsięwzięcie jest ważne dla Niemiec. Bez poparcia Angeli Merkel nie miał co marzyć o funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej, więc wybrał interes Niemiec. 

Podobnie należy odczytywać zmianę polityki wobec Kremla. Reset w relacjach z Moskwą, odblokowanie wejścia Rosji do Międzynarodowej Organizacji Handlu, zgoda na współpracę polskich i rosyjskich służb specjalnych czy tolerowanie oszczerstw rzucanych przez Władimira Putina na Westerplatte miały pokazać, że Tusk nie jest rusofobem. Nie będzie więc zagrażał niemiecko-rosyjskiemu porozumieniu w dostawach energii. 

[Felieton „TS”] Magdalena Okraska: Niedziela nie jest od pracy

Skala obłudy

Prywatyzacja państwa przez polityków PO odbywa się na niemal każdym szczeblu, a miarą ich skuteczności jest osiąganie osobistych korzyści. Nie celów politycznych, ale prywatnych. Jeśli jakieś państwowe przedsięwzięcie nie przynosi takich właśnie zysków, nie jest godne zaangażowania. 

To dlatego obecnie rządzący tak niechętnie patrzą na CPK – nagłą zmianę zdania Donalda Tuska należy rozumieć raczej jako przedwyborczą wrzutkę niż realne intencje – elektrownie atomowe, port kontenerowy, terminale zbożowe czy udrożnienie Odry. Dopóki nie będą mieli w tym własnego interesu, dopóty się w to nie zaangażują. 
 


 

POLECANE
Morze Bałtyckie: Brytyjskie myśliwce przechwyciły rosyjskie samoloty z ostatniej chwili
Morze Bałtyckie: Brytyjskie myśliwce przechwyciły rosyjskie samoloty

Ministerstwo obrony Wielkiej Brytanii poinformowało w niedzielę, że dwa brytyjskie myśliwce przechwyciły rosyjskie samoloty nad Morzem Bałtyckim w pobliżu przestrzeni powietrznej sojuszu NATO. Do dwóch odrębnych zdarzeń doszło we wtorek i czwartek.

Jest komunikat ws. kontuzji Roberta Lewandowskiego. Złe wieści z Barcelony z ostatniej chwili
Jest komunikat ws. kontuzji Roberta Lewandowskiego. Złe wieści z Barcelony

Barcelona w niedzielnym komunikacie przekazała, że Robert Lewandowski doznał kontuzji mięśnia uda. Klub nie podał, jak długo polski piłkarz nie będzie zdolny do gry, ale hiszpańskie media szacują, że leczenie potrwa około trzech tygodni. Oznacza to, że Lewandowski przegapi finał Pucharu Króla z Realem Madryt i przynajmniej jeden z półfinałowych meczów Ligi Mistrzów z Interem Mediolan.

Karol Nawrocki: Wielkanoc to czas nadziei i zwycięstwa życia nad śmiercią Wiadomości
Karol Nawrocki: Wielkanoc to czas nadziei i zwycięstwa życia nad śmiercią

- Wielkanoc to czas nadziei i zwycięstwa życia nad śmiercią - powiedział obywatelski kandydat na prezydenta Karol Nawrocki, składając wraz z małżonką życzenia z okazji Świąt Wielkanocnych.

Warszawa: Wypadek z udziałem motocyklisty. Są nowe informacje Wiadomości
Warszawa: Wypadek z udziałem motocyklisty. Są nowe informacje

W Wielką Sobotę w Warszawie przy ul. Korkowej 152 doszło do wypadku z udziałem motocyklisty, który potrącił dwie starsze osoby. 68-letni mężczyzna potrącony przez motocyklistę, zmarł na miejscu zdarzenia, z kolei 63-letnia kobieta i sprawca trafili do szpitala. W niedzielę, asp. Kamil Sobótka ze stołecznej policji przekazał, że zmarł 36-latek, który kierował motocyklem.

Komunikat dla mieszkańców Warszawy Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Warszawy

W poniedziałek 21 kwietnia ulicami Warszawy będą kursować zabytkowe tramwaje. Wielkanocną atrakcję dla mieszkańców stolicy przygotowały Tramwaje Warszawskie wraz z Klubem Miłośników Komunikacji Miejskiej.

Strzelanina w Niemczech. Policja poszukuje sprawcy Wiadomości
Strzelanina w Niemczech. Policja poszukuje sprawcy

W sobotę w miejscowości Bad Nauheim w Hesji w zachodniej części Niemiec zostały zastrzelone dwie osoby. Policja prowadzi poszukiwania sprawcy, który zbiegł z miejsca zdarzenia.

Niech w domach zagości nadzieja na zwycięstwo dobra nad złem. Para prezydencka składa życzenia na Wielkanoc Wiadomości
"Niech w domach zagości nadzieja na zwycięstwo dobra nad złem". Para prezydencka składa życzenia na Wielkanoc

- Niech ten świąteczny czas będzie wypełniony spokojem i radością. Niech w domach zagości nadzieja na zwycięstwo dobra nad złem, którą przynosi Chrystus - powiedział prezydent Andrzej Duda z okazji Świąt Wielkanocnych. Para prezydencka złożyła także życzenia rodakom w Polsce i przebywającym za granicą.

Wołodymyr Zełenski podał nowe informacje ws. zawieszenia broni Wiadomości
Wołodymyr Zełenski podał nowe informacje ws. zawieszenia broni

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zarzucił w niedzielę Rosji łamanie ogłoszonego dzień wcześniej przez Władimira Putina rozejmu wielkanocnego, który Ukraina zobowiązała się respektować.

IMGW wydał komunikat na Wielkanoc. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał komunikat na Wielkanoc. Oto co nas czeka

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej poinformował, że w niedzielę wielkanocną temperatura maksymalna wyniesie do 24 st. C na zachodzie i południu Polski oraz na Górnym Śląsku. W świąteczny poniedziałek na zachodzie przelotny deszcz, a na południowym zachodzie możliwe burze.

Jak przełamać antykulturę? Konferencja w Warszawie już 10 maja! Wiadomości
Jak przełamać antykulturę? Konferencja w Warszawie już 10 maja!

Zapraszamy Państwa bardzo serdecznie na specjalną konferencję „Jak przełamać antykulturę? W drugą rocznicę śmierci śp. Krzysztofa Karonia”, która odbędzie się w sobotę 10 maja 2025 roku w godzinach 10.00-20.00 w Hotelu Gromada Centrum w Warszawie (ul. Plac Powstańców Warszawy 2).

REKLAMA

Czym różnią się afery Platformy od tych z czasów PiS?

Ekipa Donalda Tuska za wszelką cenę chce udowodnić, że PiS kradło tak samo jak PO, a wszyscy politycy są tacy sami, więc wybory są tylko pewnym rytuałem. To jednak kłamstwo, bo afery Platformy całkowicie różnią się od afer partii Jarosława Kaczyńskiego.
Sejm Czym różnią się afery Platformy od tych z czasów PiS?
Sejm / PAP/Paweł Supernak

Zaczyna się od budowania napięcia. W mediach pojawia się przeciek (oczywiście kontrolowany) z prokuratury, służb specjalnych czy innej rządowej instytucji, który zapowiada ujawnienie „porażających” faktów. Na przykład urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości dostarczył śledczym pięćdziesiąt godzin nagrań, które mają być dowodem na działanie polityczno-państwowej mafii kradnącej miliony złotych publicznych pieniędzy. Konkretnych zarzutów dotyczących korupcji raczej nie ma.

Dziennikarze rozgrzewają emocje – swoje i czytelników – w oczekiwaniu aż dostaną od zaprzyjaźnionych funkcjonariuszy kompromitujące nagrania. Gdy wreszcie to się dzieje, następuje konsternacja. Nic wielkiego tam nie ma. Trzeba się mocno nagimnastykować, by skręcić z tego tekst, który chociaż udawałby śledczy. Ale przecież skoro napięcie zostało zbudowane, trzeba w to brnąć. 

Tak wygląda kreowanie afer mających udowodnić, że PiS kradnie. 

W przypadku ścigania polityków PO wyglądało to zgoła inaczej. Najpierw policja, CBA czy prokuratura gromadziły całkiem spory materiał dowodowy. Do prasy przeciekały niewielkie fragmenty. Potem następowało zatrzymanie, wniosek do sądu o aresztowanie i ujawnienie szczegółowych zarzutów. Opinia publiczna mogła się szybko przekonać o rodzaju i skali przestępstwa. Najczęściej chodziło o korupcję, pranie brudnych pieniędzy czy wyłudzenia. 

Brak przejrzystości 

W dużym uproszczeniu afery PiS polegają na: błędnych decyzjach urzędniczych (wybory kopertowe), złamaniu procedur (zakup maseczek bez odpowiednich atestów czy respiratorów podczas pandemii COVID-19), błędnym wydaniu państwowych pieniędzy (zakup zbyt dużej liczby szczepionek przeciw COVID-19) czy ustawianiu publicznych konkursów i marnotrawstwie środków (Fundusz Sprawiedliwości).

W trzech pierwszych przypadkach popełnienie błędów było w zasadzie nieuniknione, gdyż żaden z polityków europejskich nie mierzył się z kryzysem na taką skalę jak pandemia. Co więcej, przewinienia polskiego rządu były niczym w porównaniu z tym, co wyczyniała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, przeciwko której belgijska prokuratura ciągle prowadzi śledztwo. Do dziś nie jest jasne, w jakich okolicznościach UE kupiła szczepionki od firmy Pfizer. 

Ekipa Mateusza Morawieckiego poruszała się w zupełnie nieznanej rzeczywistości, a pandemia wykazała, jak słabo państwowe procedury są przygotowane na czas kryzysu. Na marginesie można wspomnieć, że przekonaliśmy się o tym także wówczas, gdy obce rakiety naruszyły terytorium Rzeczpospolitej. Za obecnej i poprzedniej ekipy wojsko nie zareagowało. 

Jeśli więc nawet gdzieś znajdziemy winę poprzedniego premiera i jego ministrów, to nie wynikała ona ani z zaniedbań, ani z chęci prywatnego zysku, ani z lenistwa czy zaniechania. Jej źródłem było nieprzygotowanie państwa do sytuacji nadzwyczajnych, co zmusiło rządzących do działania na granicy prawa. 

Inaczej wygląda kwestia Funduszu Sprawiedliwości. Tu mamy do czynienia z zarzutem ustawiania konkursów przy rozdzielaniu publicznych pieniędzy. Nie chodzi o to, że miały one trafiać do kieszeni zaprzyjaźnionych biznesmenów lub rozpływać się gdzieś po drodze. Celem było raczej zdobywanie przychylności poszczególnych grup wyborców. Najczęściej chodziło o transferowanie środków do regionów przychylnych politykom Suwerennej Polski. Stąd właśnie wzięły się te osławione wozy strażackie, które Fundusz sponsorował jednostkom Ochotniczej Straży Pożarnej. 

Nie ulega wątpliwości, że procedury przy rozdzielaniu publicznego grosza powinny być przejrzyste, a manipulowanie przy wyborze beneficjentów jest naganne. Jednak nie mamy do czynienia z sytuacją, w której pieniądze te trafiały do prywatnych kieszeni. Specjalistyczne pojazdy służą do gaszenia pożarów, zakupiony sprzęt medyczny leczy ludzi, a budowany ośrodek dla ofiar przestępstw powstaje. Ostatecznie pieniądze trafiały więc do wiarygodnych podmiotów, które wykorzystywały je zgodnie z prawem i przeznaczeniem. 

Są nowe zarzuty dla Romana Giertycha

Państwo do złupienia 

Zupełnie inne jest podłoże afer Platformy Obywatelskiej. Tu cała działalność państwa jest podporządkowana prywatnym interesom członków rządzącej elity lub osób z nią związanych. Najbardziej chyba charakterystycznym, a jednocześnie kuriozalnym przykładem była sytuacja, którą na słynnych „taśmach prawdy” opisał ówczesny i obecny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Opowiadał, że z powodu upodobań Donalda Tuska do cygar spora część pracowników ambasad w krajach Ameryki Południowej i Środkowej była zaangażowana w kupowanie i wysyłanie pocztą dyplomatyczną tych luksusowych używek do Polski. 

To jednak tylko niewinna igraszka w porównaniu z aferami Amber Gold, OLT, hazardową, infoaferą, wyciągową (wyrąb chronionego lasu pod wyciągi) czy działaniami mafii wyłudzających VAT. We wszystkich tych przypadkach instytucje państwowe zostały zaprzęgnięte do tego, by mogli się bogacić ludzie powiązani z PO. Albo pieniądze publiczne były wprost transferowane do prywatnych kieszeni, albo zaniechania państwa umożliwiały przestępczy proceder, albo wreszcie władza, wbrew interesowi publicznemu, wydawała decyzje korzystne wyłącznie dla podmiotu prywatnego. 

Innymi przykładami są zwykłe podejrzenia o korupcję. Platforma Obywatelska nie tylko nie eliminuje ze swoich szeregów takich polityków – w PiS jest to niemal automatyczne, a przypadek posła Łukasza Mejzy budzi zgorszenie – ale za wszelką cenę stara się takie osoby chronić. Lista jest długa: Władysław Karpiński, Stanisław Gawłowski, Sławomir Nowak, Tomasz Grodzki czy Roman Giertych, na którym ciążą m.in. zarzuty prania brudnych pieniędzy. 

Wszystko do dyspozycji

Nie znaczy to jednak, że PO nie wykorzystywała państwa, by wygrywać wybory. Wręcz przeciwnie. Największa kradzież w historii III RP, czyli przywłaszczenie przez państwo oszczędności obywateli zgromadzonych w Otwartych Funduszach Emerytalnych – ponad 153 miliardy złotych – służyła właśnie temu, by wygrać kolejne wybory. Gdyby Donald Tusk i jego rząd nie zabrali tych pieniędzy, Polska przekroczyłaby wszystkie progi bezpieczeństwa i musiałaby w ciągu kilku miesięcy zredukować deficyt budżetowy. Wiązałoby się to z drakońskimi oszczędnościami, co niechybnie doprowadziłoby tę ekipę do przegranej. 

Podobnie było na przykład z przyznaniem praw do organizowania meczów Euro 2012. Otrzymały je wówczas wyłącznie miasta, które stanowiły najsilniejsze bastiony Platformy: Gdańsk, Wrocław, Poznań i oczywiście Warszawa. Pomięty został Kraków, wówczas najbardziej konserwatywna polska metropolia, który nie dość, że jest większy od trzech pozostałych miast-organizatorów poza stolicą, to jeszcze stanowi główną atrakcję turystyczną naszego kraju. Dofinansowania nie otrzymała także aglomeracja śląska, najludniejszy – poza Warszawą – rejon Polski. Tamtejsi wyborcy nie byli wówczas wystarczająco platformerscy.

Państwo to ja

Najbardziej szkodliwym przykładem podporządkowania interesów państwa prywatnej osobie była – i jest nadal – polityka samego Donalda Tuska. Znaczna część jego działań oraz zaniechań służyła jednemu celowi: objęciu ważnej funkcji w Brukseli. 

To właśnie w takim kontekście należy odczytywać rezygnację z budowy elektrowni atomowej w latach 2011–2015, choć została powołana specjalna spółka i trwały zaawansowane działania lobbingowe. Przeciw inwestycji protestowali jednak niemieccy ekolodzy. Zlekceważenie ich głosu mogłoby zaważyć na karierze lidera PO, więc siłownia nie powstała. Podobnie jest resztą i teraz. 

Kolejną kwestią było opóźnianie budowy terminalu LNG w Świnoujściu i wycofanie polskiego sprzeciwu wobec budowy Nord Stream. Premier oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że rura idąca po dnie Bałtyku uderza w bezpieczeństwo Polski i całej Europy Środkowej, rozumiał także, jak to przedsięwzięcie jest ważne dla Niemiec. Bez poparcia Angeli Merkel nie miał co marzyć o funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej, więc wybrał interes Niemiec. 

Podobnie należy odczytywać zmianę polityki wobec Kremla. Reset w relacjach z Moskwą, odblokowanie wejścia Rosji do Międzynarodowej Organizacji Handlu, zgoda na współpracę polskich i rosyjskich służb specjalnych czy tolerowanie oszczerstw rzucanych przez Władimira Putina na Westerplatte miały pokazać, że Tusk nie jest rusofobem. Nie będzie więc zagrażał niemiecko-rosyjskiemu porozumieniu w dostawach energii. 

[Felieton „TS”] Magdalena Okraska: Niedziela nie jest od pracy

Skala obłudy

Prywatyzacja państwa przez polityków PO odbywa się na niemal każdym szczeblu, a miarą ich skuteczności jest osiąganie osobistych korzyści. Nie celów politycznych, ale prywatnych. Jeśli jakieś państwowe przedsięwzięcie nie przynosi takich właśnie zysków, nie jest godne zaangażowania. 

To dlatego obecnie rządzący tak niechętnie patrzą na CPK – nagłą zmianę zdania Donalda Tuska należy rozumieć raczej jako przedwyborczą wrzutkę niż realne intencje – elektrownie atomowe, port kontenerowy, terminale zbożowe czy udrożnienie Odry. Dopóki nie będą mieli w tym własnego interesu, dopóty się w to nie zaangażują. 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe