Niemiecka katastrofa migracyjna

Wg Federalnego Urzędu Statystycznego w ostatnich 10 latach prawie 3 mln osób złożyło w Niemczech wniosek o azyl. 2/3 z nich pobiera socjal, ok. 500 osób zalicza się oficjalnie jako wysoko niebezpiecznych, z czego ponad 200 jest na wolności i w każdej chwili może dokonać zamachu albo po prostu wbić komuś nóż.
Człowiek w kapturze. Ilustracja poglądowa Niemiecka katastrofa migracyjna
Człowiek w kapturze. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Jak duża jest szara strefa, tego nikt nie wie, ale można wyjść z założenia, że mogą to być tysiące jeśli nie dziesiątki tysięcy. Ci, którzy zwracali uwagę na niebezpieczeństwo spowodowane imigracją z Bliskiego Wschodu i Afryki, byli zwyzywani od islamofobów i ksenofobów. Najbardziej znany w Niemczech krytyk islamu, Ahmad Mansour, od lat ma ochronę policyjną. Nie inaczej jest w przypadku Hameda Abdel-Samada. Obydwoje są uznani w społeczności muzułmańskiej za zdrajców. Dzięki swojemu pochodzeniu trudno ich uznać za islamofobów, więc często występują w niemieckich mediach. Inaczej jest w przypadku niemieckich krytyków islamu. Np. na prof. Susanne Schröter regularnie wylewane są kubły pomyj. Długo była pomijana i dopiero po ataku Hamasu na Izrael sytuacja się nieco zmieniła. Rzeź na Żydach dokonana przez bojowników Hamasu przy współudziale cywilów i przy oklaskach społeczności muzułmańskiej obudziła Niemców ze snu o szczęśliwym społeczeństwie multi-kulti. U większości muzułmanów puściły hamulce, wyssana z mlekiem matki nienawiść do Żydów uwidoczniła się nie tylko podczas demonstracji na ulicach Berlina i na tamtejszych uniwersytetach, ale również wśród szerokiej masy niespecjalnie zaangażowanej społeczności muzułmańskiej. Ludzie, którzy uchodzili do niedawna za zintegrowanych i otwarcych Europejczyków, okazali się czystymi antysemitami. Problem w tym, że już dawno zinfiltrowali oni niemieckie urzędy, służby, szkolnictwo czy instytucje charytatywne. Poprawność polityczna nie pozwala na swoisty remanent i będą oni nadal w strukturach niemieckiego państwa.

Czytaj również: Nie było żadnej rozmowy Tusk–Scholz. Mamy nagranie

Publikujemy nagranie rozmowy Aleksandry Fedorskiej z biurem prasowym niemieckiego rządu. Nie pozostawia wątpliwości

 

To wymknęło się spod kontroli 

Napływ nielegalnych imigrantów kompletnie wymknął się spod kontroli niemieckiego państwa. Władzom najwyraźniej wydawało się, że kryzys na granicy austriacko-niemieckiej w 2015r. był jednorazowy, że wystarczy wpuścić tych kilkuset „ludzi szukających swojego miejsca na Ziemi” i będzie po wszystkim. Ówczesny szef niem. MSW przyznał w jednym z wywiadów, że kanclerz Merkel nie chciała, aby świat obiegły zdjęcia kobiet z dziećmi stojących przed uzbrojonymi funkcjonariuszami Federalnej Służby Granicznej. Okazało się jednak, że zamiast kobiet z dziećmi imigrantami byli/są w większości młodzi mężczyźni i nie jest ich kilkaset tylko kilka milionów. Niemcy od lat udzielały azylu. Pierwsza większa fala migracyjna po upadku komunizmu to uchodźcy wojenni z krajów byłej Jugosławii. Ale wówczas niemieckie państwo było dość surowe i brutalnie odsyłało tych, którym azyl nie przysługiwał. Znane są historie wyciąganych w środku nocy rodzin i eskortowanych bezpośrednio na lotnisko. To skończyło się po wojnie w Iraku, a później w Syrii. Z niewiadomych powodów nagle setki tysięcy Syryjczyków znalazło się w Europie, a większość państw zamiast chronić swoich granic przepuszczała imigrantów do Niemiec, bo tam zmierzali imigranci. Bierność i brak stanowczości niemieckich władz szybko zachęcił kolejne grupy do podróży do Niemiec. Nowe technologie umożliwiły szybką wymianę informacji, w jaki sposób znaleźć się między Renem a Odrą. NGOsy wsparły proceder i tak narodził swoisty biznes migracyjny. 

Niestety mało kto miał możliwość zwrócenia uwagi na fakt, że prawo azylowe przestało działać. Dlaczego np. Afgańczyk ma prawo do złożenia wniosku o azyl w Niemczech, skoro między Kabulem a Berlinem jest kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt państw, w których mógłby to zrobić? Aktywiści przy wsparciu mediów zdołali jednak narzucić narrację, wedle której tego typu pytania były z góry uznane za bezzasadne, a ten, który jest stawiał, no to już wiemy – ksenofob. Poza tym, co to za konflikty zbrojne, przed którymi uciekają młodzi mężczyźni i zostawiają w domu kobiety z dziećmi albo jadą do krajów, w których są rzekomo prześladowani, na wakacje? Nie mydlmy sobie oczu, nie mamy uchodźców wojennych, mamy do czynienia z imigracją ekonomiczną. Jest ona wyjątkowo perfidna, bo część tych ludzi opuszcza tamtejszy rynek pracy. W ogóle w dyskursie publicznym miesza się pojęcia. Eksperci zwracają uwagę, że w Niemczech brakuje siły roboczej. No to ustalmy, albo mamy do czynienia z azylantami, albo z imigracją zarobkową. W pierwszym przypadku z zasady nie powinno się pytać o to, czy uchodźca jest przydatny na rynku pracy, jest uchodźcą i szuka czasowego schronienia. Jeśli zaś chodzi o migrację pracowniczą, to ustalmy kryteria. Do jakich zawodów potrzeba ludzi, z jakimi kwalifikacjami.

 

Uchodźcy z Ukrainy

Swoistym szokiem była fala uchodźców z Ukrainy. Niemcy nagle zobaczyli, że uchodźcami wojennymi są kobiety z dziećmi. Mężczyźni w większości zostali na Ukrainie i walczą z rosyjskim najeźdźcą. To zmieniło nastawienie wielu zaangażowanych społeczników. Nierzadko największymi przeciwnikami nielegalnej imigracji z Bliskiego Wschodu i Afryki są dziś ci, którzy w 2015r. zaangażowali się w pomoc dla imigrantów. Stosunek do Ukraińców też uległ zmianie. Początkowa fala pomocy zmalała, gdy okazało się, że wielu Ukraińców nie garnie się do podjęcia pracy – wg statystyk w Polsce pracuje 65%, w Danii aż 81%, a w Niemczech zaledwie 25% - albo w okresie letnim jedzie na wakacje np. do Charkowa czy Odessy. Niektórzy słusznie krytykują państwo, gdy widzą, że Ukrainiec jeździ wartym kilkadziesiąt tysięcy EUR SUVem i jednocześnie pobiera socjal. 

W skrócie jak wygląda sytuacja dzisiaj. Rodzina młodego mężczyzny składa się na opłacenie przemytnika i wysyła go do Niemiec. Gdy ten przybywa na miejsce, ma jak najszybciej przekazywać pieniądze do rodziny. Do pracy jest niezdolny, bo w większości mamy do czynienia z analfabetami, którzy nie mają ani zawodu ani ukończonej szkoły. Młodzieniec może jednak liczyć na wparcie państwa. Co miesiąc ma 563 Euro na życie, mieszkanie (jeśli je znalazł) i ogrzewanie opłaca mu państwo. Podjęcie pracy przy tak wysokim socjalu po prostu mu się nie opłaca. Co najwyżej woli zarobić na czarno i wysłać część pieniędzy rodzinie. Nieco starsi mężczyźni tuż po otrzymaniu azylu składają wniosek o łączenie rodzin i w krótkim czasie przybywa do Niemiec żona z kilkoma dziećmi. Wygodnie samolotem. Mężczyzna zgłasza się do jakiejś organizacji charytatywnej i otrzymuje jeszcze dofinansowanie do biletów lotniczych. 

 

Miasta przejęte przez imigrantów

Dziś widać, że dzielnice dużych niemieckich miast zostały przejęte przez imigrantów. Coraz częściej słychać o szkołach i przedszkolach, w których jest jedno niemieckie dziecko. Ze stołówek usuwana jest wieprzowina, znikają choinki, św. Mikołaj czy św. Marcin są wypraszani. Z drugiej strony powstają pomieszczenia do modlitw, szkoły zakazują wszystkim uczniom pić w trakcie lekcji, aby uszanować dzieci, które stosują się do zasad obowiązujących podczas ramadanu, a organizacje charytatywne, które zatrudniają muzułmanów, organizują wspólne świętowanie, np. koniec postu. W ub.r. koniec ramadanu przypadł w Nadrenii na okres egzaminów maturalnych i Ministerstwo Edukacji umożliwiło muzułmańskim uczniom podejście do egzaminu w późniejszym terminie. 

Miliardy wydawane na imigrantów nie są bagatelą, ale największym problemem jest coraz szybsza islamizacja Europy. Wedle wyobrażenia naiwnych lewaków imigranci mieli wtopić się w otwarte i zlaicyzowane liberalno-lewicowe społeczeństwo, tymczasem dzieje się dokładnie odwrotnie. Od kilku miesięcy islamiści demonstrują przy wsparciu wielu tysięcy „zwykłych” muzułmanów na ulicach niemieckich miast i żądają wprowadzenia... kalifatu i szariatu. Islamskie organizacje, hojnie dotowane, ale mało kontrolowane przez niemieckie państwo, za zakmniętymi drzwiami meczetów i „domów kultury” indoktrynują wiernych. Często goszczą tam radykalni imamowie z Arabii-Saudyjskiej, Iraku, Kataru. Kilka miesięcy temu na zaproszenie tureckiego ditibu w meczecie w Kolonii pojawił się... wysoki przedstawiciel talibów. Na stronach internetowych aż roi się od islamskich influencerów, którzy zwracają się do „prawdziwych” wyznawców Allaha. Całkiem otwarcie mowa jest tam o tym, że trzeba walczyć o kalifat i eliminować niewiernych, a niewiernymi są wszyscy niemuzułmanie. Oczywiście służby wyciągnęly wnioski z dużych zamachów z przeszłości. Coraz ciężej jest przeprowadzić spektakularny zamach przy użyciu ładunków wybuchowych, samolotów czy ciężarówek. Mamy więc do czynienia z falą nożowników – knife jihad. Każdy może paść ofiarą, ale w ostatnim czasie coraz częściej ataki skierowane są przeciwko funkcjonariuszom. Pod koniec maja Afgańczyk zadźgał na rynku w Mannheim policjanta. Sprawcy mniejszych przestępstw mogą liczyć na pobłażliwość wymiaru sprawiedliwości. Gwałciciele, handlarze narkotyków, członkowie klanów wyłudzający socjal otrzymują zazwyczaj niskie kary w zawieszeniu. 

 

Blokada informacyjna

Przestępstwa popełniane przez imigrantów długi czas były bagatelizowane, wręcz ukrywane. Pisano o „pojedynczych przypadkach”, o „straumatyzowanych” lub „psychicznie chorych” osobach, żonglowano liczbami, pomijano tożsamość sprawców. Te „pojedyncze przypadki” to kilka ataków nożowników dziennie, to – dane Federalnego Urzędu Kryminalnego – DWA zbiorowe gwałty dziennie. Gdy już doszło do fali ciężkich zbrodni, media nie mogły ich wyciszyć. Zresztą zaufanie do mediów publicznych maleje od lat. Ludzie szukają innych alternatywnych źródeł informacji, a te są określane przez wiodące media jako fake-newsy. Partie opozycyjne zyskały nowych wyborców, i to nie tylko określana jako skrajnie prawicowa czy wręcz nazistowka AfD, ale również wywodzące się z postkomunistycznej Linke nowa partia Sahry Wagenknecht. Mainstremowe partie od miesięcy bacznie obserwowały wzrost poparcia dla tych ugrupowań, więc fala demonstracji „przeciwko prawicy”, która przetoczyła się przez republikę nie była przypadkowa. Po cichu zaś koalicja rządąca starała się ograniczyć napływ nielegalnych imigrantów, wsprowadzając kontrole graniczne i popierając rząd Tuska ws. ochrony granicy z Białorusią. A media, które przez ostatnie lata codziennie bombardowały odbiorców zdjęciami pisowskiego reżimu stawiającego opór „matkom z dziećmi” nagle ucichły. Mimo tego wysiłku obydwie partie antysystemowe osiągnęly sukces w wyborach do Parlementu Europejskiego. Wyniki na wschodzie, w których AfD zdobyła ponad 30%, a BSW 20% nie wróżą dla rządzących niczego dobrego, wszak w trzech wschodnich landach odbędą się na jesień kolejne wybory, tym razem landowe. W ostatnich tygodniach niemiecka hipokryzja sięgnęła sufitu. Latami Polska była oskarżana o stosowanie pushbacków, tymczasem od pewnego czasu niemieckie służby zawracają na granicy imigrantów i odwożą ich radiowozami do przygranicznych miejscowości. Niemieckie media zaś konsekwentnie milczą. Wisienką na torcie był przedwyborczy wywiad w pierwszym programie TV państwowej ARD z byłym prezydentem Niemiec. Christian Wulff wychwalał w nim sukcesy UE, a jednym z najważniejszych są... otwarte granice. Pan prezydent najwidoczniej jeszcze nie stał w wielogodzinnym korku na przejściu granicznym w Słubicach lub Zgorzelcu. 
 


 

POLECANE
Prezydent Nawrocki rozpoczyna wizyty w Berlinie i Paryżu z ostatniej chwili
Prezydent Nawrocki rozpoczyna wizyty w Berlinie i Paryżu

Prezydent RP Karol Nawrocki przybył w poniedziałek po południu do Berlina, gdzie we wtorek przed południem spotka się z prezydentem Republiki Federalnej Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem, a następnie z Kanclerzem Friedrichem Merzem. Później tego dnia Karol Nawrocki będzie rozmawiał z prezydentem Republiki Francuskiej Emmanuelem Macronem.

Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało nowego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Pierwsze zadanie: usunąć rzeczników z ostatniej chwili
Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało nowego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Pierwsze zadanie: usunąć rzeczników

Nowym rzecznikiem dyscyplinarnym sędziów sądów powszechnych została Joanna Raczkowska – przekazało PAP w poniedziałek Ministerstwo Sprawiedliwości. Raczkowska jest sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa; pracuje w Wydziale Karnym.

Premier: Zneutralizowano drona nad budynkami rządu i Belwederem. Zatrzymano Białorusinów z ostatniej chwili
Premier: Zneutralizowano drona nad budynkami rządu i Belwederem. Zatrzymano Białorusinów

Premier Donald Tusk poinformował w poniedziałek wieczorem, że Służba Ochrony Państwa zneutralizowała drona operującego nad budynkami rządowymi (Parkowa) i Belwederem. Jak przekazał, zatrzymano dwóch obywateli Białorusi. – Policja bada okoliczności incydentu – dodał.

Tego nie mogli mu wybaczyć, dlatego Charlie Kirk musiał umrzeć tylko u nas
Tego nie mogli mu wybaczyć, dlatego Charlie Kirk musiał umrzeć

W chwili, gdy trafiła go kula, stał pod namiotem z napisem-mottem jego działalności "udowodnij mi, że się mylę". Zamachowiec mu tego nie udowodnił. Wręcz przeciwnie.

Prawica po wyborach szykuje bombę. Będzie sanacja sądownictwa? z ostatniej chwili
"Prawica po wyborach szykuje bombę". Będzie "sanacja sądownictwa"?

''Na polskiej scenie politycznej szykuje się uderzenie, które może zmienić oblicze wymiaru sprawiedliwości na długie lata'' – czytamy we wpisie komentatora platformy X, znanego jako Jack Strong. Chodzi o nowy projekt ustawy, który, jak twierdzi autor wpisu, "rodzi się w kręgach prawicy". "Jego celem jest przeciwdziałanie anarchizacji polskiego wymiaru sprawiedliwości". Projekt ten miałby być już nazywany ''sanacją sądownictwa''.

Ani żona Cezara ani bezstronna Temida. Wątpliwa reputacja TSUE tylko u nas
Ani żona Cezara ani bezstronna Temida. Wątpliwa reputacja TSUE

Po raz kolejny Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej próbuje ingerować w polski system sądowniczy. Przypomnijmy, też po raz kolejny, że nie ma on do tego żadnych uprawnień, ponieważ „wszelkie kompetencje nieprzyznane Unii w traktatach należą do państw członkowskich” (artykuł 5 Traktatu o Unii Europejskiej), a w zakresie sądownictwa państwa członkowskie nie przyznały Unii żadnych kompetencji.

Nowe informacje ws. ostrzelania auta polskiego europosła w Brukseli. Wygląda na zaplanowane działania Wiadomości
Nowe informacje ws. ostrzelania auta polskiego europosła w Brukseli. "Wygląda na zaplanowane działania"

Waldemar Buda napisał o ostrzelaniu swojego samochodu w Brukseli: "9 precyzyjnych strzałów, w momencie ataku nie byłem w aucie". Europoseł PiS zaznaczył, że tylko jego samochód został potraktowany w ten sposób. Jego zdaniem atak wygląda na zaplanowane działanie. Sprawę badają belgijskie służby.    

Karol Nawrocki w Niemczech. Deutsche Welle: wróci kwestia reparacji Wiadomości
Karol Nawrocki w Niemczech. Deutsche Welle: "wróci kwestia reparacji"

Prezydent Polski Karol Nawrocki przybywa do Berlina z pierwszą wizytą zagraniczną. Niemiecki rząd podkreśla wagę utrzymywania bliskich relacji z Polską, wskazując na wspólne interesy w zakresie bezpieczeństwa. Niemieckie media podkreślają też temat reparacji, do których ma wrócić Karol Nawrocki z prezydentem Frankiem-Walterem Steinmeierem

Komunikat dla mieszkańców województwa świętokrzyskiego pilne
Komunikat dla mieszkańców województwa świętokrzyskiego

Ważna informacja dla mieszkańców województwa świętokrzyskiego. W związku z budową obwodnicy Opatowa muszą się liczyć z poważnymi utrudnieniami na drogach.

Von der Leyen broni Zielonego Ładu: Świat puka się w głowę. Co zrobi polski rząd? z ostatniej chwili
Von der Leyen broni Zielonego Ładu: "Świat puka się w głowę". Co zrobi polski rząd?

Dzisiejszy kurs Komisji Europejskiej jest nieodpowiedzialny - ocenili europosłowie PiS odnosząc się do wystąpienia szefowej KE Ursuli von der Leyen w PE . Świat puka się po głowie, kiedy to wszystko słyszy; żądamy weta polskiego - mówiła Anna Zalewska.

REKLAMA

Niemiecka katastrofa migracyjna

Wg Federalnego Urzędu Statystycznego w ostatnich 10 latach prawie 3 mln osób złożyło w Niemczech wniosek o azyl. 2/3 z nich pobiera socjal, ok. 500 osób zalicza się oficjalnie jako wysoko niebezpiecznych, z czego ponad 200 jest na wolności i w każdej chwili może dokonać zamachu albo po prostu wbić komuś nóż.
Człowiek w kapturze. Ilustracja poglądowa Niemiecka katastrofa migracyjna
Człowiek w kapturze. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Jak duża jest szara strefa, tego nikt nie wie, ale można wyjść z założenia, że mogą to być tysiące jeśli nie dziesiątki tysięcy. Ci, którzy zwracali uwagę na niebezpieczeństwo spowodowane imigracją z Bliskiego Wschodu i Afryki, byli zwyzywani od islamofobów i ksenofobów. Najbardziej znany w Niemczech krytyk islamu, Ahmad Mansour, od lat ma ochronę policyjną. Nie inaczej jest w przypadku Hameda Abdel-Samada. Obydwoje są uznani w społeczności muzułmańskiej za zdrajców. Dzięki swojemu pochodzeniu trudno ich uznać za islamofobów, więc często występują w niemieckich mediach. Inaczej jest w przypadku niemieckich krytyków islamu. Np. na prof. Susanne Schröter regularnie wylewane są kubły pomyj. Długo była pomijana i dopiero po ataku Hamasu na Izrael sytuacja się nieco zmieniła. Rzeź na Żydach dokonana przez bojowników Hamasu przy współudziale cywilów i przy oklaskach społeczności muzułmańskiej obudziła Niemców ze snu o szczęśliwym społeczeństwie multi-kulti. U większości muzułmanów puściły hamulce, wyssana z mlekiem matki nienawiść do Żydów uwidoczniła się nie tylko podczas demonstracji na ulicach Berlina i na tamtejszych uniwersytetach, ale również wśród szerokiej masy niespecjalnie zaangażowanej społeczności muzułmańskiej. Ludzie, którzy uchodzili do niedawna za zintegrowanych i otwarcych Europejczyków, okazali się czystymi antysemitami. Problem w tym, że już dawno zinfiltrowali oni niemieckie urzędy, służby, szkolnictwo czy instytucje charytatywne. Poprawność polityczna nie pozwala na swoisty remanent i będą oni nadal w strukturach niemieckiego państwa.

Czytaj również: Nie było żadnej rozmowy Tusk–Scholz. Mamy nagranie

Publikujemy nagranie rozmowy Aleksandry Fedorskiej z biurem prasowym niemieckiego rządu. Nie pozostawia wątpliwości

 

To wymknęło się spod kontroli 

Napływ nielegalnych imigrantów kompletnie wymknął się spod kontroli niemieckiego państwa. Władzom najwyraźniej wydawało się, że kryzys na granicy austriacko-niemieckiej w 2015r. był jednorazowy, że wystarczy wpuścić tych kilkuset „ludzi szukających swojego miejsca na Ziemi” i będzie po wszystkim. Ówczesny szef niem. MSW przyznał w jednym z wywiadów, że kanclerz Merkel nie chciała, aby świat obiegły zdjęcia kobiet z dziećmi stojących przed uzbrojonymi funkcjonariuszami Federalnej Służby Granicznej. Okazało się jednak, że zamiast kobiet z dziećmi imigrantami byli/są w większości młodzi mężczyźni i nie jest ich kilkaset tylko kilka milionów. Niemcy od lat udzielały azylu. Pierwsza większa fala migracyjna po upadku komunizmu to uchodźcy wojenni z krajów byłej Jugosławii. Ale wówczas niemieckie państwo było dość surowe i brutalnie odsyłało tych, którym azyl nie przysługiwał. Znane są historie wyciąganych w środku nocy rodzin i eskortowanych bezpośrednio na lotnisko. To skończyło się po wojnie w Iraku, a później w Syrii. Z niewiadomych powodów nagle setki tysięcy Syryjczyków znalazło się w Europie, a większość państw zamiast chronić swoich granic przepuszczała imigrantów do Niemiec, bo tam zmierzali imigranci. Bierność i brak stanowczości niemieckich władz szybko zachęcił kolejne grupy do podróży do Niemiec. Nowe technologie umożliwiły szybką wymianę informacji, w jaki sposób znaleźć się między Renem a Odrą. NGOsy wsparły proceder i tak narodził swoisty biznes migracyjny. 

Niestety mało kto miał możliwość zwrócenia uwagi na fakt, że prawo azylowe przestało działać. Dlaczego np. Afgańczyk ma prawo do złożenia wniosku o azyl w Niemczech, skoro między Kabulem a Berlinem jest kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt państw, w których mógłby to zrobić? Aktywiści przy wsparciu mediów zdołali jednak narzucić narrację, wedle której tego typu pytania były z góry uznane za bezzasadne, a ten, który jest stawiał, no to już wiemy – ksenofob. Poza tym, co to za konflikty zbrojne, przed którymi uciekają młodzi mężczyźni i zostawiają w domu kobiety z dziećmi albo jadą do krajów, w których są rzekomo prześladowani, na wakacje? Nie mydlmy sobie oczu, nie mamy uchodźców wojennych, mamy do czynienia z imigracją ekonomiczną. Jest ona wyjątkowo perfidna, bo część tych ludzi opuszcza tamtejszy rynek pracy. W ogóle w dyskursie publicznym miesza się pojęcia. Eksperci zwracają uwagę, że w Niemczech brakuje siły roboczej. No to ustalmy, albo mamy do czynienia z azylantami, albo z imigracją zarobkową. W pierwszym przypadku z zasady nie powinno się pytać o to, czy uchodźca jest przydatny na rynku pracy, jest uchodźcą i szuka czasowego schronienia. Jeśli zaś chodzi o migrację pracowniczą, to ustalmy kryteria. Do jakich zawodów potrzeba ludzi, z jakimi kwalifikacjami.

 

Uchodźcy z Ukrainy

Swoistym szokiem była fala uchodźców z Ukrainy. Niemcy nagle zobaczyli, że uchodźcami wojennymi są kobiety z dziećmi. Mężczyźni w większości zostali na Ukrainie i walczą z rosyjskim najeźdźcą. To zmieniło nastawienie wielu zaangażowanych społeczników. Nierzadko największymi przeciwnikami nielegalnej imigracji z Bliskiego Wschodu i Afryki są dziś ci, którzy w 2015r. zaangażowali się w pomoc dla imigrantów. Stosunek do Ukraińców też uległ zmianie. Początkowa fala pomocy zmalała, gdy okazało się, że wielu Ukraińców nie garnie się do podjęcia pracy – wg statystyk w Polsce pracuje 65%, w Danii aż 81%, a w Niemczech zaledwie 25% - albo w okresie letnim jedzie na wakacje np. do Charkowa czy Odessy. Niektórzy słusznie krytykują państwo, gdy widzą, że Ukrainiec jeździ wartym kilkadziesiąt tysięcy EUR SUVem i jednocześnie pobiera socjal. 

W skrócie jak wygląda sytuacja dzisiaj. Rodzina młodego mężczyzny składa się na opłacenie przemytnika i wysyła go do Niemiec. Gdy ten przybywa na miejsce, ma jak najszybciej przekazywać pieniądze do rodziny. Do pracy jest niezdolny, bo w większości mamy do czynienia z analfabetami, którzy nie mają ani zawodu ani ukończonej szkoły. Młodzieniec może jednak liczyć na wparcie państwa. Co miesiąc ma 563 Euro na życie, mieszkanie (jeśli je znalazł) i ogrzewanie opłaca mu państwo. Podjęcie pracy przy tak wysokim socjalu po prostu mu się nie opłaca. Co najwyżej woli zarobić na czarno i wysłać część pieniędzy rodzinie. Nieco starsi mężczyźni tuż po otrzymaniu azylu składają wniosek o łączenie rodzin i w krótkim czasie przybywa do Niemiec żona z kilkoma dziećmi. Wygodnie samolotem. Mężczyzna zgłasza się do jakiejś organizacji charytatywnej i otrzymuje jeszcze dofinansowanie do biletów lotniczych. 

 

Miasta przejęte przez imigrantów

Dziś widać, że dzielnice dużych niemieckich miast zostały przejęte przez imigrantów. Coraz częściej słychać o szkołach i przedszkolach, w których jest jedno niemieckie dziecko. Ze stołówek usuwana jest wieprzowina, znikają choinki, św. Mikołaj czy św. Marcin są wypraszani. Z drugiej strony powstają pomieszczenia do modlitw, szkoły zakazują wszystkim uczniom pić w trakcie lekcji, aby uszanować dzieci, które stosują się do zasad obowiązujących podczas ramadanu, a organizacje charytatywne, które zatrudniają muzułmanów, organizują wspólne świętowanie, np. koniec postu. W ub.r. koniec ramadanu przypadł w Nadrenii na okres egzaminów maturalnych i Ministerstwo Edukacji umożliwiło muzułmańskim uczniom podejście do egzaminu w późniejszym terminie. 

Miliardy wydawane na imigrantów nie są bagatelą, ale największym problemem jest coraz szybsza islamizacja Europy. Wedle wyobrażenia naiwnych lewaków imigranci mieli wtopić się w otwarte i zlaicyzowane liberalno-lewicowe społeczeństwo, tymczasem dzieje się dokładnie odwrotnie. Od kilku miesięcy islamiści demonstrują przy wsparciu wielu tysięcy „zwykłych” muzułmanów na ulicach niemieckich miast i żądają wprowadzenia... kalifatu i szariatu. Islamskie organizacje, hojnie dotowane, ale mało kontrolowane przez niemieckie państwo, za zakmniętymi drzwiami meczetów i „domów kultury” indoktrynują wiernych. Często goszczą tam radykalni imamowie z Arabii-Saudyjskiej, Iraku, Kataru. Kilka miesięcy temu na zaproszenie tureckiego ditibu w meczecie w Kolonii pojawił się... wysoki przedstawiciel talibów. Na stronach internetowych aż roi się od islamskich influencerów, którzy zwracają się do „prawdziwych” wyznawców Allaha. Całkiem otwarcie mowa jest tam o tym, że trzeba walczyć o kalifat i eliminować niewiernych, a niewiernymi są wszyscy niemuzułmanie. Oczywiście służby wyciągnęly wnioski z dużych zamachów z przeszłości. Coraz ciężej jest przeprowadzić spektakularny zamach przy użyciu ładunków wybuchowych, samolotów czy ciężarówek. Mamy więc do czynienia z falą nożowników – knife jihad. Każdy może paść ofiarą, ale w ostatnim czasie coraz częściej ataki skierowane są przeciwko funkcjonariuszom. Pod koniec maja Afgańczyk zadźgał na rynku w Mannheim policjanta. Sprawcy mniejszych przestępstw mogą liczyć na pobłażliwość wymiaru sprawiedliwości. Gwałciciele, handlarze narkotyków, członkowie klanów wyłudzający socjal otrzymują zazwyczaj niskie kary w zawieszeniu. 

 

Blokada informacyjna

Przestępstwa popełniane przez imigrantów długi czas były bagatelizowane, wręcz ukrywane. Pisano o „pojedynczych przypadkach”, o „straumatyzowanych” lub „psychicznie chorych” osobach, żonglowano liczbami, pomijano tożsamość sprawców. Te „pojedyncze przypadki” to kilka ataków nożowników dziennie, to – dane Federalnego Urzędu Kryminalnego – DWA zbiorowe gwałty dziennie. Gdy już doszło do fali ciężkich zbrodni, media nie mogły ich wyciszyć. Zresztą zaufanie do mediów publicznych maleje od lat. Ludzie szukają innych alternatywnych źródeł informacji, a te są określane przez wiodące media jako fake-newsy. Partie opozycyjne zyskały nowych wyborców, i to nie tylko określana jako skrajnie prawicowa czy wręcz nazistowka AfD, ale również wywodzące się z postkomunistycznej Linke nowa partia Sahry Wagenknecht. Mainstremowe partie od miesięcy bacznie obserwowały wzrost poparcia dla tych ugrupowań, więc fala demonstracji „przeciwko prawicy”, która przetoczyła się przez republikę nie była przypadkowa. Po cichu zaś koalicja rządąca starała się ograniczyć napływ nielegalnych imigrantów, wsprowadzając kontrole graniczne i popierając rząd Tuska ws. ochrony granicy z Białorusią. A media, które przez ostatnie lata codziennie bombardowały odbiorców zdjęciami pisowskiego reżimu stawiającego opór „matkom z dziećmi” nagle ucichły. Mimo tego wysiłku obydwie partie antysystemowe osiągnęly sukces w wyborach do Parlementu Europejskiego. Wyniki na wschodzie, w których AfD zdobyła ponad 30%, a BSW 20% nie wróżą dla rządzących niczego dobrego, wszak w trzech wschodnich landach odbędą się na jesień kolejne wybory, tym razem landowe. W ostatnich tygodniach niemiecka hipokryzja sięgnęła sufitu. Latami Polska była oskarżana o stosowanie pushbacków, tymczasem od pewnego czasu niemieckie służby zawracają na granicy imigrantów i odwożą ich radiowozami do przygranicznych miejscowości. Niemieckie media zaś konsekwentnie milczą. Wisienką na torcie był przedwyborczy wywiad w pierwszym programie TV państwowej ARD z byłym prezydentem Niemiec. Christian Wulff wychwalał w nim sukcesy UE, a jednym z najważniejszych są... otwarte granice. Pan prezydent najwidoczniej jeszcze nie stał w wielogodzinnym korku na przejściu granicznym w Słubicach lub Zgorzelcu. 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe