Belgia: na drodze rozpadu?

Belgia: na drodze rozpadu?

Belgia: na drodze rozpadu?

 

Belgia jest jednym z najmłodszych oprócz Cypru i Malty członkiem Unii Europejskiej (jeśli uznamy Słowację za formalno-prawnego spadkobiercę Czechosłowacji obok państwa czeskiego). Istnieje raptem 194 lata. Postała w roku naszego Powstania Listopadowego i to w niemałej mierze dzięki Polakom, którzy swoją insurekcją z 1830 roku związali armię rosyjską, która wcześniej zobowiązała się do stłumienia irredenty niepodległościowej, do której wezwały frankofońskie elity państwa niderlandzkiego w ówczesnym jego kształcie. Belgia istnieje zatem dobrze ponad osiem i pół wieku krócej niż Polska.

 

Co łączy Belgów?

 

Ostatnie wybory parlamentarne w tym kraju każą postawić pytanie: czy Królestwo Belgii dotrwa do dwusetnej rocznicy swojego istnienia, która przypadnie za sześć lat? Jest to możliwe, ale nie jest oczywiste. Napięcia między Flamandami używającymi języka w zasadzie identycznego jak Holendrzy, a francuskojęzycznymi Walonami trwały od dawna. Przez dziesięciolecia Belgia – kraj kolonialny czerpiący olbrzymie zyski ze skądinąd okrutnie zarządzanych swoich kolonii w Afryce był kierowany przez Walonów. Zmieniło się to po II wojnie światowej. Flamandów jest więcej, mają większy przyrost demograficzny, są bardziej zamożni (istnieje też przekonanie, że bardziej gospodarni) i stopniowo przejmowali coraz więcej funkcji państwowych. Jeżeli ktoś posłucha obsługi centralnego belgijskiego portu lotniczego w Zaventen w Brukseli, to mówi ona w zasadzie wyłącznie po flamandzku. Jednak brukselscy kelnerzy, sklepikarze czy kierowcy taksówek, często cudzoziemcy zdecydowanie wolą francuski.

 

Niektórzy mówią, że obywateli Belgii łączą już tylko dwie rzeczy: król i reprezentacja piłkarska. Narodowa drużyna futbolowa rzeczywiście może mieć powody do dumy, bo na poprzednich mistrzostwach świata w Rosji była w pierwszej czwórce.

 

W poprzednią niedzielę w tym niespełna 12-milionowym (dane z 2023 roku) państwie poza wyborami do Parlamentu Europejskiego odbyły się również wybory do parlamentu. Wygrały je dwie partie flamandzkie, które w maistreamowych mediach określane są jako „populistyczne” i „nacjonalistyczne”. Zwycięzcą ostatecznie został Nowy Sojusz Flamandzki, z którym Prawo i Sprawiedliwość jest w jednej grupie politycznej - Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w europarlamencie. Drugie miejsce zajęła jeszcze bardziej prawicowa partia Interes Flamandzki, również od lat reprezentowana w Parlamencie Europejskim, tyle że we frakcji Tożsamość i Demokracja. Ciekawe, że partią numer cztery została z kolei… skrajnie lewicowa, Marksistowska Partia Pracy Belgii. Efektem wyborów była dymisja długoletniego szefa i wiceszefa rządu (w latach 2012-2020 wicepremier i minister, od 2020 premier) Belgii Alexandra De Croo. Dotychczasowa koalicja rządowa utworzona przez aż siedem partii ma w nowym parlamencie mniejszość.

 

Triumf prawicy, klęska socjalistów i liberałów

 

Tradycyjnie obok wyborów do parlamentu ogólnobelgijskiego odbywają się też wybory do ciał ustawodawczych reprezentujących osobno Walonów a osobno Flamandów. Wygrana naszych partnerów z EKR - N-VA (skrót Nowego Sojuszu Flamandzkiego), to z jednej strony kontynuacja bycia największą partią na poziomie federalnym, ale też w parlamencie Flandrii. Wynik na poziomie prawie 17% i 24 mandaty może zaowocować stworzeniem belgijskiego rządu w całości składającego się z Flamandów, do tego umiarkowanych narodowych konserwatystów z N-VA namawia partia numer dwa, czyli Interes Flamandzki (VB). Uzyskał on najlepszy historyczny wynik w swoich dziejach, uzyskując prawie 14% i 20 mandatów. Z kolei wśród partii wyborców francuskojęzycznych w Walonii wygrał centroprawicowy Ruch Reform (MR), uzyskując ponad 10% głosów i 20 mandatów. Oznacza to porażkę Partii Socjalistycznej (PS), która przegrała po raz pierwszy od siedemnastu lat! Co gorzej dla socjalistów, ponieśli oni porażkę również z lewicowymi ultrasami, czyli Marksistowską Partią Pracy Belgii (PVDA/PTB).

 

Można powiedzieć, że w Belgii jest jak na obrazie Pietera Bruegela, w którym prawica, jest gdzie niebo, lwica tam, gdzie piekło, ale centrum w praktyce nie istnieje. Rzeczywiście wyraziste partie prawicowe i lewicowe mogą mówić o triumfie, ale centryści, centrolewica i liberałowie o totalnej klęsce.

 

Jedność – pojęcie z belgijskiego Słownika Wyrazów Obcych?

 

Co zatem stanie się dalej? Czy może powstać pierwszy w historii Królestwa Belgii rząd złożony z samych Flamandów? Myślę, że nie jest to scenariusz szczególnie prawdopodobny, zważywszy, że liderzy obu partii chcących przede wszystkim reprezentować „Naszą Flandrię”, czyli Bart De Wever, a więc lider Nowego Sojuszu Flamandzkiego Toma Van Grieken – szef Interesu Flamandzkiego ostro ze sobą rywalizują. Ten pierwszy może obawiać się, że zaproszenie na polityczne salony konkurencyjnej partii, która jest we frakcji eurosceptyków w europarlamencie i zdjęcie z nich obowiązującego przez lata „kordonu sanitarnego” może spowodować, że w kolejnych wyborach, to Interes Flamandzki będzie na pierwszym miejscu kosztem partii Wevera.

 

Skądinąd mój kolega z Parlamentu Europejskiego, wciąż jeszcze przewodniczący Komisji Budżetowej PE Johan Van Overtveld jest wymieniany jako kandydat na premiera nowego rządu, a jeszcze częściej na belgijskiego komisarza.

 

Zatem jaki jest najbardziej realistyczny belgijski scenariusz powyborczy? Jakby nie zabrzmiało to paradoksalnie, będzie to… brak rządu. Tak już dwukrotnie w najnowszej historii Belgii było. Po wyborach przed czternastoma laty Belgowie potrzebowali rekordowego, nie tylko w historii Europy, ale i świata czasu, aby utworzyć gabinet: były to kalendarzowe niemal dwa lata, a dokładnie 541 dni. Belgia została ośmieszona w oczach międzynarodowej opinii publicznej, obywatele przeprowadzali protesty, aby wymusić na politykach utworzenie rządu, kobiety demonstracyjnie ogłosiły, że odmawiają seksu, a mężczyźni przestali się golić…

Historia, która od razu była farsą, powtórzyła się ponownie przed pięcioma laty: nie potrafiono sformować rządu przez… 493 dni. Z drugiej strony Belgowie po pewnym czasie ironicznie mówili, że w zasadzie nie zauważyli braku rządu, życie toczyło się normalnie i w związku z tym może w ogóle rząd nie jest im potrzebny?

Czy tym razem znowu Królestwo Belgii pójdzie na rekord i nie będzie miało rządu dłużej niż w latach 2010-2012, czyli ponad 541 dni?

 

Wydaje się, że stopniowo interesy frankofońskich Walonów i mówiących językiem praktycznie identycznym, co Holendrzy – Flamandów, rozchodzą się coraz bardziej. Wynika to także z powodów ekonomicznych. Oto Produkt Krajowy Brutto Flandrii przy populacji liczącej 6,6 miliona wyniósł 313 miliardów euro rocznie, gdy Walonia z 3,7 milionami ludzi miała PKB niemal trzy razy mniejszy, bo niespełna 127 miliardów euro. Poczucie Flamandów, że utrzymują Walonów, podobne do powszechnego mniemania w Barcelonie, że to bogata Katalonia utrzymuje dużo mniej zamożne Królestwo Hiszpanii - jest powszechne. Czyżby Belgia przyspieszała więc na równi pochyłej prowadzącej do jej rozpadu?

 

Tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (17.06.2024)


 

POLECANE
Jest nowy ranking zaufania. Karol Nawrocki ponownie na czele [SONDAŻ] z ostatniej chwili
Jest nowy ranking zaufania. Karol Nawrocki ponownie na czele [SONDAŻ]

W Wigilię portal Onet.pl opublikował grudniowy sondaż zaufania do polityków. Na pierwszym miejscu ponownie znalazł się prezydent Karol Nawrocki. W badaniu widać też powrót Jarosława Kaczyńskiego do pierwszej dziesiątki oraz pogarszającą się sytuację Mateusza Morawieckiego.

„Niech ucichną dzisiaj wszelkie spory”. Świąteczne życzenia Pary Prezydenckiej z ostatniej chwili
„Niech ucichną dzisiaj wszelkie spory”. Świąteczne życzenia Pary Prezydenckiej

Para Prezydencka skierowała do Polaków w kraju i za granicą życzenia świąteczne. W bożonarodzeniowym przesłaniu podkreślono znaczenie wspólnoty, tradycji oraz nadziei płynącej z Narodzenia Pańskiego. W komunikacie znalazły się także słowa wdzięczności dla osób pełniących służbę w święta.

Tragiczna Wigilia na Opolszczyźnie. Nie żyje sześć osób po wypadku na DK39 z ostatniej chwili
Tragiczna Wigilia na Opolszczyźnie. Nie żyje sześć osób po wypadku na DK39

Sześć osób zginęło w wypadku na drodze krajowej nr 39 w województwie opolskim w Wigilię o g. 6:30 rano. Po zderzeniu dwóch samochodów osobowych trasa została całkowicie zablokowana, a na miejscu pracują służby pod nadzorem prokuratury – poinformowała policja.

Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy

W świąteczne dni zmienią się rozkłady komunikacji miejskiej. Zawieszone zostanie kursowanie kilkudziesięciu linii, a inne będą jeździć rzadziej.

Nie żyje Maciej Misztal. Kabareciarz miał tylko 43 lata z ostatniej chwili
Nie żyje Maciej Misztal. Kabareciarz miał tylko 43 lata

Maciej Misztal, współzałożyciel Kabaretu Trzeci Wymiar i wieloletni współpracownik OFPA w Rybniku, zmarł 22 grudnia 2025 r. po ciężkiej chorobie. Miał 43 lata.

Katastrofa samolotu w Turcji. Nie żyje szef sztabu armii Libii z ostatniej chwili
Katastrofa samolotu w Turcji. Nie żyje szef sztabu armii Libii

Służby dotarły do wraku samolotu, którym leciał szef sztabu armii Libii Mohammed Ali Ahmed Al-Haddad – przekazał minister spraw wewnętrznych Turcji Ali Yerlikaya. Wcześniej informowano, że z samolotem utracono kontakt radiowy.

Ogłoszenia o pracę muszą być neutralne płciowo. Minister: Mamy piękny, bogaty język z ostatniej chwili
Ogłoszenia o pracę muszą być neutralne płciowo. Minister: "Mamy piękny, bogaty język"

Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w TVP w likwidacji przekonywała, że w ogłoszeniach o pracę nie powinno się wskazywać płci. Zmiany wejdą w życie 24 grudnia 2025 r.

Nie żyje mężczyzna zaatakowany przez nożownika w Gdańsku z ostatniej chwili
Nie żyje mężczyzna zaatakowany przez nożownika w Gdańsku

Nie żyje mężczyzna, który w niedzielę w centrum Gdańska został zaatakowany przez 26-latka – poinformował serwis tvn24.pl.

Szokujące wieści z Włoch. Znany biathlonista znaleziony martwy podczas zgrupowania z ostatniej chwili
Szokujące wieści z Włoch. Znany biathlonista znaleziony martwy podczas zgrupowania

Sivert Guttorm Bakken, reprezentant Norwegii w biathlonowym Pucharze Świata, został we wtorek znaleziony martwy w hotelu we włoskim Lavaze – poinformowała norweska federacja biathlonu.

Leszek Czarnecki pozywa Telewizję Republika z ostatniej chwili
Leszek Czarnecki pozywa Telewizję Republika

Leszek Czarnecki pozywa Telewizję Republika. Chodzi o opublikowane przez stację w czerwcu tzw. "taśmy Giertycha". – Powodem tej sprawy jest to, że opublikowaliśmy jego rozmowę z Romanem Giertychem. Czyli nie to, że pokazaliśmy nieprawdę – stwierdził szef Telewizji Republika Tomasz Sakiewicz.

REKLAMA

Belgia: na drodze rozpadu?

Belgia: na drodze rozpadu?

Belgia: na drodze rozpadu?

 

Belgia jest jednym z najmłodszych oprócz Cypru i Malty członkiem Unii Europejskiej (jeśli uznamy Słowację za formalno-prawnego spadkobiercę Czechosłowacji obok państwa czeskiego). Istnieje raptem 194 lata. Postała w roku naszego Powstania Listopadowego i to w niemałej mierze dzięki Polakom, którzy swoją insurekcją z 1830 roku związali armię rosyjską, która wcześniej zobowiązała się do stłumienia irredenty niepodległościowej, do której wezwały frankofońskie elity państwa niderlandzkiego w ówczesnym jego kształcie. Belgia istnieje zatem dobrze ponad osiem i pół wieku krócej niż Polska.

 

Co łączy Belgów?

 

Ostatnie wybory parlamentarne w tym kraju każą postawić pytanie: czy Królestwo Belgii dotrwa do dwusetnej rocznicy swojego istnienia, która przypadnie za sześć lat? Jest to możliwe, ale nie jest oczywiste. Napięcia między Flamandami używającymi języka w zasadzie identycznego jak Holendrzy, a francuskojęzycznymi Walonami trwały od dawna. Przez dziesięciolecia Belgia – kraj kolonialny czerpiący olbrzymie zyski ze skądinąd okrutnie zarządzanych swoich kolonii w Afryce był kierowany przez Walonów. Zmieniło się to po II wojnie światowej. Flamandów jest więcej, mają większy przyrost demograficzny, są bardziej zamożni (istnieje też przekonanie, że bardziej gospodarni) i stopniowo przejmowali coraz więcej funkcji państwowych. Jeżeli ktoś posłucha obsługi centralnego belgijskiego portu lotniczego w Zaventen w Brukseli, to mówi ona w zasadzie wyłącznie po flamandzku. Jednak brukselscy kelnerzy, sklepikarze czy kierowcy taksówek, często cudzoziemcy zdecydowanie wolą francuski.

 

Niektórzy mówią, że obywateli Belgii łączą już tylko dwie rzeczy: król i reprezentacja piłkarska. Narodowa drużyna futbolowa rzeczywiście może mieć powody do dumy, bo na poprzednich mistrzostwach świata w Rosji była w pierwszej czwórce.

 

W poprzednią niedzielę w tym niespełna 12-milionowym (dane z 2023 roku) państwie poza wyborami do Parlamentu Europejskiego odbyły się również wybory do parlamentu. Wygrały je dwie partie flamandzkie, które w maistreamowych mediach określane są jako „populistyczne” i „nacjonalistyczne”. Zwycięzcą ostatecznie został Nowy Sojusz Flamandzki, z którym Prawo i Sprawiedliwość jest w jednej grupie politycznej - Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w europarlamencie. Drugie miejsce zajęła jeszcze bardziej prawicowa partia Interes Flamandzki, również od lat reprezentowana w Parlamencie Europejskim, tyle że we frakcji Tożsamość i Demokracja. Ciekawe, że partią numer cztery została z kolei… skrajnie lewicowa, Marksistowska Partia Pracy Belgii. Efektem wyborów była dymisja długoletniego szefa i wiceszefa rządu (w latach 2012-2020 wicepremier i minister, od 2020 premier) Belgii Alexandra De Croo. Dotychczasowa koalicja rządowa utworzona przez aż siedem partii ma w nowym parlamencie mniejszość.

 

Triumf prawicy, klęska socjalistów i liberałów

 

Tradycyjnie obok wyborów do parlamentu ogólnobelgijskiego odbywają się też wybory do ciał ustawodawczych reprezentujących osobno Walonów a osobno Flamandów. Wygrana naszych partnerów z EKR - N-VA (skrót Nowego Sojuszu Flamandzkiego), to z jednej strony kontynuacja bycia największą partią na poziomie federalnym, ale też w parlamencie Flandrii. Wynik na poziomie prawie 17% i 24 mandaty może zaowocować stworzeniem belgijskiego rządu w całości składającego się z Flamandów, do tego umiarkowanych narodowych konserwatystów z N-VA namawia partia numer dwa, czyli Interes Flamandzki (VB). Uzyskał on najlepszy historyczny wynik w swoich dziejach, uzyskując prawie 14% i 20 mandatów. Z kolei wśród partii wyborców francuskojęzycznych w Walonii wygrał centroprawicowy Ruch Reform (MR), uzyskując ponad 10% głosów i 20 mandatów. Oznacza to porażkę Partii Socjalistycznej (PS), która przegrała po raz pierwszy od siedemnastu lat! Co gorzej dla socjalistów, ponieśli oni porażkę również z lewicowymi ultrasami, czyli Marksistowską Partią Pracy Belgii (PVDA/PTB).

 

Można powiedzieć, że w Belgii jest jak na obrazie Pietera Bruegela, w którym prawica, jest gdzie niebo, lwica tam, gdzie piekło, ale centrum w praktyce nie istnieje. Rzeczywiście wyraziste partie prawicowe i lewicowe mogą mówić o triumfie, ale centryści, centrolewica i liberałowie o totalnej klęsce.

 

Jedność – pojęcie z belgijskiego Słownika Wyrazów Obcych?

 

Co zatem stanie się dalej? Czy może powstać pierwszy w historii Królestwa Belgii rząd złożony z samych Flamandów? Myślę, że nie jest to scenariusz szczególnie prawdopodobny, zważywszy, że liderzy obu partii chcących przede wszystkim reprezentować „Naszą Flandrię”, czyli Bart De Wever, a więc lider Nowego Sojuszu Flamandzkiego Toma Van Grieken – szef Interesu Flamandzkiego ostro ze sobą rywalizują. Ten pierwszy może obawiać się, że zaproszenie na polityczne salony konkurencyjnej partii, która jest we frakcji eurosceptyków w europarlamencie i zdjęcie z nich obowiązującego przez lata „kordonu sanitarnego” może spowodować, że w kolejnych wyborach, to Interes Flamandzki będzie na pierwszym miejscu kosztem partii Wevera.

 

Skądinąd mój kolega z Parlamentu Europejskiego, wciąż jeszcze przewodniczący Komisji Budżetowej PE Johan Van Overtveld jest wymieniany jako kandydat na premiera nowego rządu, a jeszcze częściej na belgijskiego komisarza.

 

Zatem jaki jest najbardziej realistyczny belgijski scenariusz powyborczy? Jakby nie zabrzmiało to paradoksalnie, będzie to… brak rządu. Tak już dwukrotnie w najnowszej historii Belgii było. Po wyborach przed czternastoma laty Belgowie potrzebowali rekordowego, nie tylko w historii Europy, ale i świata czasu, aby utworzyć gabinet: były to kalendarzowe niemal dwa lata, a dokładnie 541 dni. Belgia została ośmieszona w oczach międzynarodowej opinii publicznej, obywatele przeprowadzali protesty, aby wymusić na politykach utworzenie rządu, kobiety demonstracyjnie ogłosiły, że odmawiają seksu, a mężczyźni przestali się golić…

Historia, która od razu była farsą, powtórzyła się ponownie przed pięcioma laty: nie potrafiono sformować rządu przez… 493 dni. Z drugiej strony Belgowie po pewnym czasie ironicznie mówili, że w zasadzie nie zauważyli braku rządu, życie toczyło się normalnie i w związku z tym może w ogóle rząd nie jest im potrzebny?

Czy tym razem znowu Królestwo Belgii pójdzie na rekord i nie będzie miało rządu dłużej niż w latach 2010-2012, czyli ponad 541 dni?

 

Wydaje się, że stopniowo interesy frankofońskich Walonów i mówiących językiem praktycznie identycznym, co Holendrzy – Flamandów, rozchodzą się coraz bardziej. Wynika to także z powodów ekonomicznych. Oto Produkt Krajowy Brutto Flandrii przy populacji liczącej 6,6 miliona wyniósł 313 miliardów euro rocznie, gdy Walonia z 3,7 milionami ludzi miała PKB niemal trzy razy mniejszy, bo niespełna 127 miliardów euro. Poczucie Flamandów, że utrzymują Walonów, podobne do powszechnego mniemania w Barcelonie, że to bogata Katalonia utrzymuje dużo mniej zamożne Królestwo Hiszpanii - jest powszechne. Czyżby Belgia przyspieszała więc na równi pochyłej prowadzącej do jej rozpadu?

 

Tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (17.06.2024)



 

Polecane