Grzegorz Gołębiewski: Zwolennicy III RP - bis nie chcą kompromisu z Jarosławem Kaczyńskim
Nie raz, nie dwa, pisałem o tym, że porozumienie Duda - Kaczyński ma kluczowe znaczenie dla reformy państwa, odbudowy jego struktur i przywrócenia zwykłego poczucia sprawiedliwości. Trudno uwierzyć, żeby Prezydent o tym nie wiedział. Jeśli więc gra na zwłokę, a wręcz blokuje zmiany w sądownictwie, to musi zdawać sobie sprawę z tego, że opuszcza obóz Prawa i Sprawiedliwości i skazuje się na wierne, małe grono akolitów, którym schyłkowa III RP w takiej jak teraz postaci, w zupełności wystarcza. Więcej, daje im poczucie pełnego komfortu. Liczą na to, że Duda to nie Komorowski i dowiezie grube poparcie do wyborów. A to jeszcze dwa i pół roku. Wiele się może zdarzyć. Przede wszystkim, nie wiemy na razie jak zakończy się rozkład PO i co powstanie na jej gruzach. Wbrew pozorom, tam panuje realizm i liczą się z długim marszem po odzyskanie władzy w 2023 roku, więc będą trwać w skostniałych strukturach jak długo się da. W końcu za rok są wybory samorządowe, ostatnia szansa na przełamanie złej passy. Inny scenariusz jest mało realny, ponieważ miejsce Platformy i Nowoczesnej musiałaby zająć nowa, nieskompromitowana siła polityczna, która uwiedzie rozkapryszony elektorat z wielkich miast. Być może dlatego po prawej stronie panuje takie podniecenie, takie wiercenie się w fotelach, żeby opuścić obóz Zjednoczonej Prawicy i razem z Andrzejem Dudą stworzyć dla PiS alternatywę. Po co? Bo za mało dostali po 2015 roku? Niech sami odpowiedzą.
Tak czy inaczej, nie ma już sensu prosić Prezydenta Andrzeja Dudę o kompromis, bo z nieznanych nam powodów tego kompromisu najwyraźniej nie chce. I nie jest to tylko próba budowania balansu pomiędzy umiarkowaną i bardziej radykalną częścią obozu władzy. To jest raczej wizja III RP – bis, zmodyfikowanej wersji państwa, jakie powstało po 1989 roku według ustaleń okrągłego stołu i kompromisu z komunistami. Dziś prawdziwych komunistów już nie ma, ale pokolenie ich dzieci i „dzieci resortowych” tak bardzo pokochało III RP, że chciałoby wespół z Andrzejem Dudą i jego potencjalną partią prezydencką stworzyć nową hybrydę, która będzie kontynuacją systemu postkomunistycznego. I o to dziś toczy się gra. Szczęście dla Polski jest naprawdę w tym, że Jarosław Kaczyński jest człowiekiem dialogu i nadal szuka porozumienia z każdym, kto zgadza się na budowę nowego, sprawnego państwa, silnego wewnętrznie i zewnętrznie, w pełni demokratycznego. Hamuje zapędy radykałów i debatuje z kontestującymi. Tak jednak nie można bez końca. Andrzej Duda musi w końcu wybrać: albo zostaje z Prawem i Sprawiedliwością albo dryfuje w stronę opozycji i mitycznej fermentującej prawicy. Smutny byłby to wybór.