Olaf Scholz ujawnił plany dotyczące swojej przyszłej kariery
Scholz potwierdził, że w 2025 roku, kiedy odbędą się wybory do Bundestagu, będzie ponownie kandydował na stanowisko kanclerza. Zapewnił o dalszym poparciu dla Ukrainy odpierającej rosyjską inwazję i bronił decyzji o rozmieszczeniu w Niemczech amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu.
Scholz zabiera głos
„Jesteśmy wszyscy zdeterminowani, aby wejść wspólnie w kampanię przed wyborami do Bundestagu i wygrać” – powiedział Scholz. Pytanie, czy nie zamierza wziąć przykładu z prezydenta USA Joe Bidena i zrezygnować z kandydowania, kanclerz zbył żartem: „Dziękuję za niezwykle sympatyczne i przyjazne pytanie”.
Wybory do Bundestagu odbędą się na jesieni przyszłego roku. W czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego SPD Scholza poniosła dotkliwą porażkę, zdobywając zaledwie 13,9 proc. wobec 30 proc. największej partii opozycyjnej - CDU. W opublikowanym na początku tygodnia sondażu, tylko jedna trzecia członków SPD uznała, że Scholz jest w przyszłorocznych wyborach właściwym kandydatem na kanclerza.
Na ostatnim przed przerwą wakacyjną spotkaniu z dziennikarzami, Scholz bagatelizował znaczenie sondaży. „Wyniki, które nie są dobre, są bodźcem do działania w celu uzyskania lepszych wyników” – mówił. Wśród sukcesów swojego rządu wymienił podwyższenie płacy minimalnej oraz gwarancję stabilnych emerytur. Zapewnił, że będzie kontynuował politykę modernizacji kraju. „Przed wyborami odwrócę niekorzystny trend w sondażach” – zapowiedział. Przekonam wyborców „czynami i jasnym kursem” – dodał.
Kwestie bezpieczeństwa
Scholz bronił decyzji o rozmieszczeniu na terytorium Niemiec amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu. „Chodzi o skuteczne odstraszanie” – podkreślił krytykując Rosję za wycofanie się z umów dotyczących kontroli zbrojeń. Rządy USA i RFN przy okazji niedawnego szczytu NATO poinformowały o planach rozmieszczenia w Niemczech od 2026 r. nowych systemów broni, w tym pocisków Tomahawk o zasięgu 2500 km, które teoretycznie mogą być wyposażone w głowice atomowe. Scholz potwierdził wolę dalszej pomocy dla Ukrainy, zastrzegając po raz kolejny, że Niemcy nie wyślą żołnierzy na teren konfliktu.
Kanclerz powiedział, że Niemcy są „krajem wiodącym” w polityce bezpieczeństwa i obrony w Europie. Wskazał na skokowy wzrost budżetu na obronność. W roku 2017, gdy obejmował stanowisko, budżet wynosił 37 mld euro, obecnie jest to 76 mld euro, a w 2028 r. ma to być 80 mld – podkreślił.
Odnosząc się do sytuacji w USA, Scholz oświadczył, że jego rząd będzie współpracował z każdym amerykańskim prezydentem. „Uważam za bardzo prawdopodobne, że Kamala Harris może wygrać wybory w USA. Zadecydują jednak amerykańscy wyborcy” – zaznaczył. Jak dodał, wielokrotnie rozmawiał z Harris i ma o niej dobrą opinię. Podczas pierwszej kadencji Donalda Trumpa między Waszyngtonem a Berlinem wielokrotnie dochodziło do konfliktów, między innymi o politykę obronną, gazociąg Nord Stream 2 i politykę gospodarczą.
Wiele pytań dziennikarzy dotyczyło w środę kryzysu na Bliskim Wschodzie. Scholz powiedział, że pomimo wyroku Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTS) dotyczącego izraelskiej okupacji terytorium palestyńskiego, zastrzega sobie możliwość kontynuowania dostaw broni dla Izraela. „Dostarczaliśmy broń do Izraela i nie podjęliśmy żadnej decyzji o zaprzestaniu (dostaw)” – powiedział kanclerz.
Dodał, że jego rząd podejmuje decyzje w każdym konkretnym przypadku. Scholz zastrzegł, że kierowany przez niego rząd nie poprze bojkotu towarów i usług z Izraela. „Szczerze mówiąc uważam takie postulaty za podłe” – powiedział. MTS orzekł w zeszłym tygodniu, że opanowanie terytoriów palestyńskich przez Izrael jest faktycznie okupacją.
Scholz powiedział, że będzie kontynuował twardą politykę migracyjną i będzie zwalczał nielegalną imigrację. „Musimy mieć możliwość wyboru, kto do nas przyjeżdża” – powiedział.
Czytaj także: Prawica się dzieli zamiast łączyć: dlaczego tak trudno zjednoczyć konserwatywne siły?
Czytaj także: Profesor Krysiak: Rząd Tuska nie ma żadnej polityki gospodarczej
Kontekst: niemiecki rząd
Kanclerz Olaf Scholz kieruje od końca 2017 r. rządem koalicyjnym SPD, Zielonych i FDP. To pierwsza taka koalicja w historii Republiki Federalnej Niemiec. Na pracy rządu cieniem kładą się przede wszystkim konflikty między Zielonymi a liberalną FDP.