Rząd Tuska merytorycznie jest pusty i pozostaje więźniem "silnych razem"

Przed wyborami sprzyjające obecnej większości liberalne media często powtarzały narrację głoszącą, że powracający do polskiej polityki Donald Tusk jest już człowiekiem odmienionym. Lata pracy w Unii Europejskiej i sprawowanie w niej istotnych funkcji miały uczynić z lidera Platformy Obywatelskiej polityka formatu europejskiego, a nawet światowego. Dotychczasowa praktyka trzeciego rządu kierowanego przez Tuska pokazuje jednak, jak niewiele zmienił się ten polityk w ciągu minionych lat.
Donald Tusk Rząd Tuska merytorycznie jest pusty i pozostaje więźniem
Donald Tusk / PAP/Radek Pietruszka

Kreśląc charakterystykę systemu władzy sprawowanego przez Tuska w latach 2007–2015, publicysta Piotr Zaremba odwołał się do następującej anegdoty: „Kiedy szukam najlepszego skojarzenia z Donaldem Tuskiem, przypomina mi się scena tuż po objęciu przez niego urzędu premiera. Jestem w jego gabinecie w Al. Ujazdowskich. W głębi wisi wycięta z gazety podobizna Lecha Kaczyńskiego. Ludzie Tuska, śmiejąc się, opowiadają, że nowy szef rządu pstryka w nią w chwilach frustracji. – Donald musi odreagować – mówi jeden z nich”. 

Czytaj także: Z archiwum Tomasza Gutrego: Dzięki nim czujemy klimat dni Powstania Warszawskiego

Czytaj także: Co nam mówi dziś ks. Jerzy? "Budował Kościół z ludzkich sumień"

Pogarda jako narzędzie polityki

Rosnąca niechęć względem Lecha Kaczyńskiego, z którym lider PO przegrał wybory prezydenckie w 2005 roku, wkrótce potem przybrała formy niezwykle brutalnej walki politycznej. Mieliśmy więc liczne ataki polityków Platformy na głowę państwa, na czele z prowadzoną w knajackim stylu nagonką ówczesnego wiceprzewodniczącego partii Janusza Palikota (w wywiadzie dla „Super Expressu” z 2011 roku przyznał on, że swoje ataki na prezydenta ustalał z Donaldem Tuskiem). Powstało też to, co trafnie Piotr Zaremba nazwał „przemysłem pogardy”.

Zgodnie z definicją autora: „O ile promotorami wojny z Platformą (czasem, przyznajmy, bardzo brutalnej) byli sami politycy, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, którzy walili nieraz na oślep w imię swoich racji, o tyle przeciw nim zorganizowano coś, co nazwałbym przemysłem pogardy i odzierania z godności, mobilizując do tego didżejów, autorów pozornie niepolitycznych programów telewizyjnych, aktorów i piosenkarzy”. Istotą „przemysłu pogardy” zawsze było jednak coś więcej niż tylko zohydzenie konkretnego politycznego przeciwnika. Chodziło o wyrobienie w odbiorcach pewnego odruchu, który ma działać wręcz mechanicznie poprzez wykluczanie wskazanych grup ludzi, postaw i poglądów nie tylko z debaty publicznej, ale i z całej politycznej i społecznej przestrzeni. „Jest coś, co budzi pogardę, co reprezentuje gorszą część Polski, coś, co nie jest trendy, więc trzeba to wyśmiać, trzeba temu przyłożyć. Te kpiny i to przykładanie stały się wręcz swoistą legitymacją przynależności do elit” – pisał Zaremba. O ile jednak „przemysł pogardy” w czasie pierwszych rządów PiS skupiony był bardziej na politykach tej formacji, o tyle już w czasie drugich rządów możemy mówić o swoistym przemyśle pogardy 2.0. Jego ofiarami zostali beneficjenci programów społecznych wprowadzonych przez PiS oraz prawdziwi lub domniemani wyborcy tej partii. Zawsze uważałem, że najgorszy rodzaj nienawiści to nienawiść do ofiar.

W mediach liberalnych ten rodzaj nienawiści do ofiar transformacji, bezrobotnych, biednych, osób starszych czy matek z dziećmi pojawił się w skali niespotykanej nigdy w historii. Powracający do polskiej polityki Donald Tusk z pewnością zdawał sobie z tego sprawę. Jednak, choć jego głos byłby przynajmniej wysłuchany, nie zdecydował się na nic, co mogłoby obniżyć temperaturę jego rozgorączkowanego obozu politycznego. Przeciwnie, lider PO postawił na skrajną polaryzację jako główne narzędzie uprawiania polityki.

W rezultacie kierowany przez Tuska rząd merytorycznie pozostaje pusty, a politycznie jest więźniem intelektualnego terroru dziwacznego internetowego środowiska Silnych Razem. Czy tak jak w czasie swoich pierwszych rządów Donald Tusk musiał „odreagować” wyborczą porażkę z Lechem Kaczyńskim, tak teraz musi „odreagować” 8 lat rządów PiS-u? Cóż, polityka ma wiele funkcji w życiu nie tylko dla jej odbiorców, lecz także dla samych polityków, ale może w przypadku tych drugich funkcja terapeutyczna to nie jest najwłaściwsze jej zastosowanie.

Polityczny dryf

Niektórzy krytycy poprzednich rządów Donalda Tuska (2007–2015) podkreślali, że jego premierostwo skupione było na samym tylko politycznym trwaniu, było pozbawione głębszego i dalszego spojrzenia. Podczas jednego ze swoich przemówień, odpowiadając na te zarzuty, lider PO powiedział: „Kto ma wizję, niech idzie do lekarza”. Był to rzadki przykład szczerości u polityka. System Tuska, mimo swojej sprawności i bezwzględności, na kilku obszarach służył głównie kultywowaniu bezruchu. Jego polityczną istotą była próba spetryfikowania wygodnego status quo.

Lider PO nigdy nie wierzył w siłę reform ani w to, że sprawowanie władzy może być narzędziem modernizacji kraju. Nawet w kwestiach bliskich postępowej części swojego obozu politycznego, takich jak aborcja czy związki partnerskie, Tusk nie popychał żadnych progresywnych zmian do przodu. Najsensowniejszą reformę tamtego rządu, czyli likwidację OFE, wymusiła rzeczywistość – zostawienie OFE w ich dotychczasowej formie niechybnie skończyłoby się katastrofą społeczną i ekonomiczną analogiczną do tego, jak skończył się eksperyment z OFE w Chile.

Był to jednak jedyny moment, gdy ekipa Tuska popadła w wyraźny konflikt ze swoim metapolitycznym otoczeniem. Zwykle lider PO unikał takich konfliktów. Stawiał na politykę konsekwentnego wygaszania państwa, ignorowania ludzkich potrzeb i stopniowego pozbywania się wszelkiej odpowiedzialności za jakikolwiek element funkcjonowania kraju. Postępujące uśmieciowienie rynku pracy, zapaść usług publicznych, czyli: zamknięcie ponad 1000 szkół, dziesiątek PKS-ów, posterunków i urzędów pocztowych, opakowane nieznośną neoliberalną ideologią odwrotu państwa, by „uwolnić energię Polaków”, to dla wielu ludzi była przykra codzienność tamtych rządów.

Dla Tuska oznaczała ona święty spokój i skupienie się na polityce ciągłego dryfu, a dla jego neoliberalnego otoczenia carte blanche na realizacje własnej agendy. Ostatecznie to realizacja tej agendy zwieńczona ustawą, która podnosiła wiek emerytalny do 67 lat, spowodowała najpierw erozję poparcia, a później przegraną rządzącej koalicji w wyborach parlamentarnych w 2015 roku. Donald Tusk był już w tym czasie od roku przewodniczącym Rady Europejskiej. Pełnił tę funkcję przez 5 lat, a następnie w latach 2019–2022 był przewodniczącym Europejskiej Partii Ludowej. W kampanii lider PO mówił niewiele o programie i swoich pomysłach na rozwój Polski, a skupił się na silnie polaryzacyjnym przekazie uderzającym w partię rządzącą. Gdy po raz trzeci został premierem, okazało się, że… wrócił do dawnego modelu sprawowania władzy.

Nowy czy stary Tusk?

W opowieściach o tym, jak to wieloletnia praca w instytucjach Unii Europejskiej dużo nauczyła Donalda Tuska i jak to powraca on do Polski jako „polityk światowego formatu”, przerastający innych polityków wiedzą i doświadczeniem, zawsze było sporo wschodnioeuropejskiej fantazji podszytej kompleksami. Po pierwsze – politycy bardzo rzadko się zmieniają, a ci, którzy mają już na koncie sprawowanie ważnych państwowych funkcji, zmieniają się jeszcze rzadziej. Po drugie – polityka UE często polega na sztuce lawirowania, unikania konkretów i zastępowania ich mniej lub bardziej zgrabnymi sloganami oraz mówienia o problemach na okrągło, a także na braku wyjścia poza coraz mniej przystające do rzeczywistości schematy.

Czy rzeczywiście po dłuższym zetknięciu z taką taktyką politycy automatycznie nabierają „światowego formatu”? Można w to wątpić. W przypadku Donalda Tuska wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia ciągle z tym samym politykiem uprawiającym niezmieniony model polityki, dokładnie taki, jaki cechował go w latach 2007–2015. Mimo obietnic złożonych progresywnej obyczajowo części swojego elektoratu nie uchwalono związków partnerskich, a ustawa aborcyjna pozostaje w niezmienionej formie. W polityce gospodarczej brak jest jakiejkolwiek wizji rozwoju lub chociaż szczątkowego jej zarysu. W polityce obronnej też próżno szukać jakichkolwiek konkretów (Jaki jest pomysł rządu na modernizację armii?). Zamiast tego mamy coraz bardziej widoczny polityczny dryf. Jaka ma być Polska pod rządami obecnej ekipy? Tego ciągle nie wiemy.

Dziś pustkę planów aktualnego rządu (i samej polityki premiera) wypełnia polityka rewanżyzmu względem poprzedników. Polityka ta jest coraz bardziej nakręcana, w miarę pojawiania się kolejnych problemów, którymi powinna się zająć ekipa rządząca. O tym, jak szkodliwa to droga dla państwa i społeczeństwa, pisałem już na tych łamach kilkukrotnie. Pozostaje także pytanie, czy ten rodzaj paliwa wystarczy obozowi Tuska na całą kadencję? W mojej ocenie już widać, że ono się wyczerpuje. Co będzie później? Czy obecny premier ma jakąś inną agendę polityczną? Na razie nic na to nie wskazuje.


 

POLECANE
Marek Sawicki rozważa koalicję z PIS? Obowiązkiem polityka jest pozytywna odpowiedź z ostatniej chwili
Marek Sawicki rozważa koalicję z PIS? "Obowiązkiem polityka jest pozytywna odpowiedź"

Poseł Marek Sawicki nie wyklucza koalicji między PSL a PiS. Zaznaczył, że "obowiązkiem polityka jest pozytywna odpowiedź na taką koalicję".

Niemcy boją się, że Polacy zaczną zawracać podrzucanych przez nich migrantów z ostatniej chwili
Niemcy boją się, że Polacy zaczną zawracać podrzucanych przez nich migrantów

Niemiecki serwis informacyjny RND odnotowuje, że Donald Tusk zapowiada „częściowe kontrole graniczne na zachodniej granicy” od lata. Wskazano, że wywołały one zaniepokojenie w Niemczech.

Incydent w Venlo. Tak Niemcy podrzucają migrantów Holendrom tylko u nas
Incydent w Venlo. Tak Niemcy podrzucają migrantów Holendrom

Na początku maja 2025 roku holenderska opinia publiczna na ekranach telewizorów po raz pierwszy widziała, jak niemiecka Bundespolizei przywozi migranta i pozostawiła go w holenderskim Venlo, blisko granicy z Niemcami. Zdarzenie zostało przypadkowo nagrane przez kamerę monitoringu, co wywołało w Holandii szeroki skandal. Holenderskie Ministerstwo ds. Migracji i Azylu potwierdziło, że takie praktyki mają miejsce od lat i nie są nielegalne, choć budzą kontrowersje.

Saryusz-Wolski: Jest możliwość stworzenia mniejszości blokującej dla umowy z Mercosur z ostatniej chwili
Saryusz-Wolski: Jest możliwość stworzenia mniejszości blokującej dla umowy z Mercosur

Jest możliwe stworzenie mniejszości blokującej w Radzie UE dla zablokowania umowy handlowej UE - Mercosur - uważa Jacek Saryusz-Wolski. Europoseł uzasadnia to tym, że wymagana mniejszość blokująca w RE to minimum 35% populacji krajów Unii. Natomiast potencjalna koalicja 7 państw, która mogłaby zastopować umowę wynosi wyraźnie przewyższa konieczne minimum. 

Andrzej Duda przekazał ważne informacje ze szczytu NATO pilne
Andrzej Duda przekazał ważne informacje ze szczytu NATO

Prezydent Andrzej Duda poinformował, że decyzja o zwiększeniu wydatków na obronność została przyjęta przez wszystkie kraje NATO.

SN przeliczył ponownie głosy w komisjach wyborczych. Nowe informacje Wiadomości
SN przeliczył ponownie głosy w komisjach wyborczych. Nowe informacje

Sąd Najwyższy w ramach postępowania dowodowego dokonał oględzin kart do głosowania z obwodowej komisji nr 1 w Magnuszewie oraz z obwodowej komisji nr 4 w Staszewie. Ujawniono istotne nieprawidłowości na niekorzyść Karola Nawrockiego.

Tzw. komisja ds. Pegasusa nie przesłucha Giertycha bo na nagraniach mogą być niewygodne rzeczy Wiadomości
Tzw. komisja ds. Pegasusa nie przesłucha Giertycha "bo na nagraniach mogą być niewygodne rzeczy"

Część tzw. komisji ds. Pegasusa chciałoby przesłuchać Romana Giertycha. - Na nieujawnionych jeszcze taśmach mogą być sprawy niewygodne dla obecnej ekipy rządzącej - podaje Onet.

Nowy trener polskiej kadry. Prezes PZPN zdradził nowe informacje z ostatniej chwili
Nowy trener polskiej kadry. Prezes PZPN zdradził nowe informacje

Prezes PZPN Cezary Kulesza przekazał w środę, że związek zamierza jak najszybciej wybrać następcę Michał Probierza na funkcję selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski. Nie podał jednak konkretnego terminu. Z grona kandydatów ubył Maciej Skorża.

PKP Cargo wyprzedaje majątek i złomuje nowe wagony. Solidarność ostrzegała Wiadomości
PKP Cargo wyprzedaje majątek i złomuje nowe wagony. Solidarność ostrzegała

Jak podaje portal Rynek Kolejowy, zarząd PKP Cargo chce sprzedać wagony, które będą musiały zostać przeznaczone na złom. O możliwości realizacji takiego scenariusza od dawna alarmowała kolejarska "Solidarność".

Nie żyje Barbara Skrzypek. Nowy komunikat prokuratury Wiadomości
Nie żyje Barbara Skrzypek. Nowy komunikat prokuratury

Prokuratura Okręgowa w Warszawie wydała nowy komunikat ws. śmierci Barbary Skrzypek oraz opinii biegłych na temat sekcji zwłok.

REKLAMA

Rząd Tuska merytorycznie jest pusty i pozostaje więźniem "silnych razem"

Przed wyborami sprzyjające obecnej większości liberalne media często powtarzały narrację głoszącą, że powracający do polskiej polityki Donald Tusk jest już człowiekiem odmienionym. Lata pracy w Unii Europejskiej i sprawowanie w niej istotnych funkcji miały uczynić z lidera Platformy Obywatelskiej polityka formatu europejskiego, a nawet światowego. Dotychczasowa praktyka trzeciego rządu kierowanego przez Tuska pokazuje jednak, jak niewiele zmienił się ten polityk w ciągu minionych lat.
Donald Tusk Rząd Tuska merytorycznie jest pusty i pozostaje więźniem
Donald Tusk / PAP/Radek Pietruszka

Kreśląc charakterystykę systemu władzy sprawowanego przez Tuska w latach 2007–2015, publicysta Piotr Zaremba odwołał się do następującej anegdoty: „Kiedy szukam najlepszego skojarzenia z Donaldem Tuskiem, przypomina mi się scena tuż po objęciu przez niego urzędu premiera. Jestem w jego gabinecie w Al. Ujazdowskich. W głębi wisi wycięta z gazety podobizna Lecha Kaczyńskiego. Ludzie Tuska, śmiejąc się, opowiadają, że nowy szef rządu pstryka w nią w chwilach frustracji. – Donald musi odreagować – mówi jeden z nich”. 

Czytaj także: Z archiwum Tomasza Gutrego: Dzięki nim czujemy klimat dni Powstania Warszawskiego

Czytaj także: Co nam mówi dziś ks. Jerzy? "Budował Kościół z ludzkich sumień"

Pogarda jako narzędzie polityki

Rosnąca niechęć względem Lecha Kaczyńskiego, z którym lider PO przegrał wybory prezydenckie w 2005 roku, wkrótce potem przybrała formy niezwykle brutalnej walki politycznej. Mieliśmy więc liczne ataki polityków Platformy na głowę państwa, na czele z prowadzoną w knajackim stylu nagonką ówczesnego wiceprzewodniczącego partii Janusza Palikota (w wywiadzie dla „Super Expressu” z 2011 roku przyznał on, że swoje ataki na prezydenta ustalał z Donaldem Tuskiem). Powstało też to, co trafnie Piotr Zaremba nazwał „przemysłem pogardy”.

Zgodnie z definicją autora: „O ile promotorami wojny z Platformą (czasem, przyznajmy, bardzo brutalnej) byli sami politycy, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, którzy walili nieraz na oślep w imię swoich racji, o tyle przeciw nim zorganizowano coś, co nazwałbym przemysłem pogardy i odzierania z godności, mobilizując do tego didżejów, autorów pozornie niepolitycznych programów telewizyjnych, aktorów i piosenkarzy”. Istotą „przemysłu pogardy” zawsze było jednak coś więcej niż tylko zohydzenie konkretnego politycznego przeciwnika. Chodziło o wyrobienie w odbiorcach pewnego odruchu, który ma działać wręcz mechanicznie poprzez wykluczanie wskazanych grup ludzi, postaw i poglądów nie tylko z debaty publicznej, ale i z całej politycznej i społecznej przestrzeni. „Jest coś, co budzi pogardę, co reprezentuje gorszą część Polski, coś, co nie jest trendy, więc trzeba to wyśmiać, trzeba temu przyłożyć. Te kpiny i to przykładanie stały się wręcz swoistą legitymacją przynależności do elit” – pisał Zaremba. O ile jednak „przemysł pogardy” w czasie pierwszych rządów PiS skupiony był bardziej na politykach tej formacji, o tyle już w czasie drugich rządów możemy mówić o swoistym przemyśle pogardy 2.0. Jego ofiarami zostali beneficjenci programów społecznych wprowadzonych przez PiS oraz prawdziwi lub domniemani wyborcy tej partii. Zawsze uważałem, że najgorszy rodzaj nienawiści to nienawiść do ofiar.

W mediach liberalnych ten rodzaj nienawiści do ofiar transformacji, bezrobotnych, biednych, osób starszych czy matek z dziećmi pojawił się w skali niespotykanej nigdy w historii. Powracający do polskiej polityki Donald Tusk z pewnością zdawał sobie z tego sprawę. Jednak, choć jego głos byłby przynajmniej wysłuchany, nie zdecydował się na nic, co mogłoby obniżyć temperaturę jego rozgorączkowanego obozu politycznego. Przeciwnie, lider PO postawił na skrajną polaryzację jako główne narzędzie uprawiania polityki.

W rezultacie kierowany przez Tuska rząd merytorycznie pozostaje pusty, a politycznie jest więźniem intelektualnego terroru dziwacznego internetowego środowiska Silnych Razem. Czy tak jak w czasie swoich pierwszych rządów Donald Tusk musiał „odreagować” wyborczą porażkę z Lechem Kaczyńskim, tak teraz musi „odreagować” 8 lat rządów PiS-u? Cóż, polityka ma wiele funkcji w życiu nie tylko dla jej odbiorców, lecz także dla samych polityków, ale może w przypadku tych drugich funkcja terapeutyczna to nie jest najwłaściwsze jej zastosowanie.

Polityczny dryf

Niektórzy krytycy poprzednich rządów Donalda Tuska (2007–2015) podkreślali, że jego premierostwo skupione było na samym tylko politycznym trwaniu, było pozbawione głębszego i dalszego spojrzenia. Podczas jednego ze swoich przemówień, odpowiadając na te zarzuty, lider PO powiedział: „Kto ma wizję, niech idzie do lekarza”. Był to rzadki przykład szczerości u polityka. System Tuska, mimo swojej sprawności i bezwzględności, na kilku obszarach służył głównie kultywowaniu bezruchu. Jego polityczną istotą była próba spetryfikowania wygodnego status quo.

Lider PO nigdy nie wierzył w siłę reform ani w to, że sprawowanie władzy może być narzędziem modernizacji kraju. Nawet w kwestiach bliskich postępowej części swojego obozu politycznego, takich jak aborcja czy związki partnerskie, Tusk nie popychał żadnych progresywnych zmian do przodu. Najsensowniejszą reformę tamtego rządu, czyli likwidację OFE, wymusiła rzeczywistość – zostawienie OFE w ich dotychczasowej formie niechybnie skończyłoby się katastrofą społeczną i ekonomiczną analogiczną do tego, jak skończył się eksperyment z OFE w Chile.

Był to jednak jedyny moment, gdy ekipa Tuska popadła w wyraźny konflikt ze swoim metapolitycznym otoczeniem. Zwykle lider PO unikał takich konfliktów. Stawiał na politykę konsekwentnego wygaszania państwa, ignorowania ludzkich potrzeb i stopniowego pozbywania się wszelkiej odpowiedzialności za jakikolwiek element funkcjonowania kraju. Postępujące uśmieciowienie rynku pracy, zapaść usług publicznych, czyli: zamknięcie ponad 1000 szkół, dziesiątek PKS-ów, posterunków i urzędów pocztowych, opakowane nieznośną neoliberalną ideologią odwrotu państwa, by „uwolnić energię Polaków”, to dla wielu ludzi była przykra codzienność tamtych rządów.

Dla Tuska oznaczała ona święty spokój i skupienie się na polityce ciągłego dryfu, a dla jego neoliberalnego otoczenia carte blanche na realizacje własnej agendy. Ostatecznie to realizacja tej agendy zwieńczona ustawą, która podnosiła wiek emerytalny do 67 lat, spowodowała najpierw erozję poparcia, a później przegraną rządzącej koalicji w wyborach parlamentarnych w 2015 roku. Donald Tusk był już w tym czasie od roku przewodniczącym Rady Europejskiej. Pełnił tę funkcję przez 5 lat, a następnie w latach 2019–2022 był przewodniczącym Europejskiej Partii Ludowej. W kampanii lider PO mówił niewiele o programie i swoich pomysłach na rozwój Polski, a skupił się na silnie polaryzacyjnym przekazie uderzającym w partię rządzącą. Gdy po raz trzeci został premierem, okazało się, że… wrócił do dawnego modelu sprawowania władzy.

Nowy czy stary Tusk?

W opowieściach o tym, jak to wieloletnia praca w instytucjach Unii Europejskiej dużo nauczyła Donalda Tuska i jak to powraca on do Polski jako „polityk światowego formatu”, przerastający innych polityków wiedzą i doświadczeniem, zawsze było sporo wschodnioeuropejskiej fantazji podszytej kompleksami. Po pierwsze – politycy bardzo rzadko się zmieniają, a ci, którzy mają już na koncie sprawowanie ważnych państwowych funkcji, zmieniają się jeszcze rzadziej. Po drugie – polityka UE często polega na sztuce lawirowania, unikania konkretów i zastępowania ich mniej lub bardziej zgrabnymi sloganami oraz mówienia o problemach na okrągło, a także na braku wyjścia poza coraz mniej przystające do rzeczywistości schematy.

Czy rzeczywiście po dłuższym zetknięciu z taką taktyką politycy automatycznie nabierają „światowego formatu”? Można w to wątpić. W przypadku Donalda Tuska wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia ciągle z tym samym politykiem uprawiającym niezmieniony model polityki, dokładnie taki, jaki cechował go w latach 2007–2015. Mimo obietnic złożonych progresywnej obyczajowo części swojego elektoratu nie uchwalono związków partnerskich, a ustawa aborcyjna pozostaje w niezmienionej formie. W polityce gospodarczej brak jest jakiejkolwiek wizji rozwoju lub chociaż szczątkowego jej zarysu. W polityce obronnej też próżno szukać jakichkolwiek konkretów (Jaki jest pomysł rządu na modernizację armii?). Zamiast tego mamy coraz bardziej widoczny polityczny dryf. Jaka ma być Polska pod rządami obecnej ekipy? Tego ciągle nie wiemy.

Dziś pustkę planów aktualnego rządu (i samej polityki premiera) wypełnia polityka rewanżyzmu względem poprzedników. Polityka ta jest coraz bardziej nakręcana, w miarę pojawiania się kolejnych problemów, którymi powinna się zająć ekipa rządząca. O tym, jak szkodliwa to droga dla państwa i społeczeństwa, pisałem już na tych łamach kilkukrotnie. Pozostaje także pytanie, czy ten rodzaj paliwa wystarczy obozowi Tuska na całą kadencję? W mojej ocenie już widać, że ono się wyczerpuje. Co będzie później? Czy obecny premier ma jakąś inną agendę polityczną? Na razie nic na to nie wskazuje.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe