Celem destrukcyjnych igrzysk Tuska jest utworzenie europejskiego superpaństwa

Znaczna część polskiego społeczeństwa zachowuje się jak gotowane żaby. Na razie jest im ciepło, bo ogrzewa je gorąca atmosfera poniżania konserwatystów. Nie zauważają, że ten ogień nie zgaśnie, bo rewolucja będzie potrzebować kolejnych wrogów. Po PiS staną się nimi wszyscy, którzy nie myślą jak władza.
Donald Tusk
Donald Tusk / PAP/Radek Pietruszka

Jakkolwiek patetycznie to zabrzmi – jesteśmy na drodze do totalitaryzmu. Nie takiego, jaki stworzyli Stalin, Hitler, Mao Zedong czy Kim Ir Sen. Tamte systemy powstały w oparciu o dość jasne – choć złowieszcze i zbrodnicze – ideologie. Nowy totalitaryzm nie ma jednego systemu wartości. Opiera się raczej na kilku filarach: eliminacji religii z życia społecznego, zakwestionowania istnienia porządku wyższego niż ustanowił człowiek, afirmacji nienormalności, skrajnego indywidualizmu, niszczenia wspólnot i alienacji jednostek. Jego istotą i celem jest oczywiście kontrola każdego z osobna i społeczeństw jako całości, ale nie tylko za pomocą inwigilacji, lecz także przez dostarczanie odpowiedniej dawki emocji, które pozwalają zapomnieć o prawdziwych problemach dnia codziennego. Jak w „Jak być konserwatystą” pisał Roger Scruton: „Taki porządek polityczny nie stoi na fundamencie obowiązku ani umowy, lecz zabawy. Obywatele są trybikami jednej maszyny zabawy, tak jak mieszkańcy «Nowego wspaniałego świata» Huxleya. Ich uczucia są krótkotrwałe i nasycone przyjemnością; duch tragizmu całkowicie znika za horyzontem, a państwo kupuje sobie ich lojalność za pomocą stałych dostaw somy. W takim świecie konwersacja sprowadza się do uśmiechów i wspólnych zdjęć, krótkich ekscytacji pisków radości”. 

Czytaj także: Demokracja w odwrocie: tak wygląda Polska po niemal roku rządów Tuska

Dostarczanie radości

Oczywiście zmierzające do nowego totalitaryzmu rządy nie mają jeszcze w swoim arsenale środków – jak u Huxleya – tabletek, które stępiałyby prawdziwe pragnienia i odwodziły od myślenia. Dysponują jednak równie skutecznymi narzędziami, które ograniczają uczucia i zdolności krytycznego patrzenia na rzeczywistość. 

Kluczem do sukcesu rządzenia Donalda Tuska jest właśnie umiejętność dostarczania gawiedzi – także tej lepiej wykształconej – emocji, które wzbudzają nienawiść, radość czy obrzydzenie. Odebranie subwencji dla Prawa i Sprawiedliwości popiera – według sondażu IBRIS dla „Rzeczpospolitej” – 56 proc. badanych. Nie wiemy, jak dokładnie zostało zadane pytanie, ale wynik miał utwierdzić Polaków w przekonaniu, że decyzja PKW była słuszna, a przede wszystkim odpowiadała na zapotrzebowanie społeczne. 

Pewnie efekt byłby inny, gdyby spytano, czy wszystkie partie powinny być przez PKW traktowane równo? Albo czy obywatele zgadzają się na łamanie zasad demokracji? Albo czy dominacja jednej partii jest w Polsce do zaakceptowania? Albo wreszcie, czy PKW miała prawo łamać prawo, by odebrać subwencję PiS-owi?

To wszystko jednak nie ma znaczenia. Istotne są emocje. Nie prawda, racja, argumenty, przestrzeganie prawa i zwykła sprawiedliwość. Lud musi dostać swoje igrzyska. Pigułkę szczęścia polegającą na skupieniu nienawiści na jasno określonym wrogu. 

Podobnie jest z przetrzymywaniem w areszcie ks. Michała Olszewskiego i dwóch byłych urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości, ze ściganiem Michała Kuczmierowskiego, Pawła Szopy czy wkroczeniem do domów organizatorów Marszu Niepodległości. Seans nienawiści musi trwać. 

Polska nie jest wyspą

To, co wyprawia Donald Tusk ze swoją ekipą, nie jest jednak polską specyfiką. To choroba, która drąży niemal cały świat zachodni. Spójrzmy na Kanadę. Słuszny i spontaniczny protest rolników został tam złamany nie za pomocą gazu łzawiącego i pałek, ale poprzez ograniczenie uczestnikom strajku dostępu do ich pieniędzy. Władza potrafiła zidentyfikować demonstrantów i zamrozić działanie ich kart płatniczych oraz możliwość wypłacania pieniędzy z banków. 

Stało się to oczywiście w imię wyższego celu, jakim jest dokończenie tęczowej, energetycznej czy klimatycznej rewolucji. Każdy, kto staje na jej drodze, jest traktowany jak wróg – będzie uznany za faszystę, przeciwnika wolności czy praworządności. 
W USA związane z liberałami sądy próbowały uniemożliwić startowanie w wyborach Donaldowi Trumpowi. Wcześniej tamtejsze prokuratury kierowały przeciwko niemu absurdalne akty oskarżenia, które miały podważyć zaufanie do kandydata Republikanów. Wszystko oczywiście w imię obrony wolności i praworządności. 

W Wielkiej Brytanii policja wyciąga z domów osoby, które w mediach społecznościowych krytykują politykę migracyjną oraz razem z muzułmańskimi bojówkami zwalczają protestujących przeciw niekontrolowanemu napływowi przybyszów z Afryki i Azji. 

W Niemczech służby specjalne preparują dowody przeciwko politykom rosnącej w siłę AfD. Choć formacja ta nie jest przyjacielem Polski, to jednak należy przyznać, że w Niemczech cieszy się rosnącym poparciem – znacznie większym niż macierzyste SPD kanclerza Olafa Scholza. Dlatego przed wyborami głośno mówiło się w Niemczech o delegalizacji AfD. Powodem miały być bliskie kontakty z Rosją, choć to właśnie były kanclerz Gerhard Schroeder, ciągle członek SPD, nadal pracuje dla Władimira Putina. 

W Hiszpanii, Holandii i Francji liberalno-lewicowe partie – podobnie jak w Polsce – otaczają wygrywające wybory ugrupowania konserwatywne kordonem sanitarnym. W ten sposób ignorują głosy i opinie znacznej części wyborów. 

Droga do superpaństwa 

Wyeliminowanie z politycznej gry formacji przywiązanych do państwa narodowego i samego pojęcia „naród” ma bardzo oczywisty powód – zmianę ustroju państw UE i samej Unii Europejskiej. Po serii sukcesów wyborczych partii prawicowych w wielu krajach Wspólnoty oraz po wyniku głosowania do Parlamentu Europejskiego brukselsko-francusko-niemiecka oligarchia zdaje sobie sprawę, że ma coraz mniej czasu na zrealizowanie swojego planu, czyli utworzenia federacji europejskich państw. Oczywiście pod przewodnictwem tandemu Berlin-Paryż.

Aby to przeforsować, konieczne jest przełamanie oporu ze strony konserwatystów pragnących zachować niepodległe państwa i demokrację w jej tradycyjnym znaczeniu. Dlatego dużą dozą naiwności wykazują się politycy polskiej prawicy oraz sam prezydent Andrzej Duda, którzy przekonują, że Komisja Europejska kieruje się hipokryzją, tolerując ostentacyjne łamanie prawa przez rząd Donalda Tuska, a podnosząc wcześniej larum przy o wiele mniej kontrowersyjnych działaniach rządów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. 

Bruksela nie wykazuje się obłudą, gdyż nie ma statusu sędziego rozstrzygającego o tym, kto ma rację w sporze między PiS i PO, ale jest stroną sporu. Nie tylko akceptuje, ale popiera działania obecnego rządu, gdyż wspólnym celem Ursuli von der Leyen i Donalda Tuska jest zniszczenie polskiej prawicy. 

Podobne procesy zachodzą w wielu innych krajach. Widzieliśmy to na przykład we Francji, gdzie najpierw brutalnie stłumiono bunt żółtych kamizelek, a po dobrym wyniku Zjednoczenia Narodowego w wyborach europejskich prezydent Emmanuel Macron natychmiast rozwiązał krajowy parlament i rozpisał nowe wybory. Ten ruch uchronił go przed niechybnym sukcesem wyborczym narodowców, gdyby wybory odbyły się w terminie. 

Nowoczesna wersja kołchozu

Do stworzenia Stanów Zjednoczonych Europy nie wystarczy jednak tylko przemoc, choćby instytucjonalna. Potrzebna jest namiastka nowego uniwersalizmu. Blok sowiecki miał marksizm, nazistowskie Niemcy rasizm, Imperium Brytyjskie miało nieść cywilizację mniej rozwiniętym, Stany Zjednoczone szerzą demokrację i amerykański styl życia. A co ma do zaproponowania Bruksela?

W bibliotece idei niewiele pozostało do wzięcia. Chrześcijaństwo zakłada ciągłość tradycji, więc jest głównym wrogiem. Komunizm, choć tkwi głęboko w sercach europejskiej oligarchii, mocno się jednak skompromitował. Jedynym wyjściem było więc odświeżenie idei Marksa i ubrania jej we współczesne szaty. Na przykład te zaproponowane przez Klausa Schwaba w „Czwartej rewolucji przemysłowej”, według której własność odejdzie w niebyt, gdyż pojedynczy człowiek nie będzie w stanie pozwolić sobie na coraz droższe technologie. Będzie zatem korzystał z dobrodziejstw rozwoju, ale nie będzie już posiadaczem, a jedynie klientem. 

Dzięki temu będziemy mogli uratować Ziemię przed spaleniem, które ma niechybnie nastąpić, jeśli zachowamy obecny model rozwoju gospodarczego. Europa ma więc uratować ludzkość przed zagładą. Może za wszystko będziemy płacić więcej, może staniemy się biedniejsi, ale za to przeżyjemy. 

Choć scenariusza, w którym zmiana polityki energetycznej w rzeczywistości zatrzymuje zmiany klimatycznie, nie potwierdzają nawet dokumenty zideologizowanej Organizacji Narodów Zjednoczonych, to Bruksela narzuca coraz ostrzejsze normy niszczące przemysł w Europie. Głównym celem nie jest samo ograniczenie produkcji, ale podporządkowanie sobie wszystkich – przedsiębiorców, pracowników, urzędników, naukowców czy mediów. 

Czytaj także: Demokracja? Grecy jej nie szanowali. Obecnie uczyniono z niej bożka

Dwa kataklizmy

Mamy więc do czynienia z kumulacją dwóch skrajnie niebezpiecznych zjawisk, które niszczą oparte na chrześcijaństwie demokrację i kapitalizm, czyli to, co zapewniło Zachodowi dobrobyt oraz dominację nad światem. Z jednej strony chodzi o podporządkowanie wszystkich dziedzin życia – od ekonomii przez edukację po tożsamość płciową – labilnemu systemowi wartości, którego zasady wyznacza wąska unijna oligarchia. Z drugiej natomiast – o próbę odebrania władzy państwom narodowym i przekazanie ich kompetencji do Brukseli. 

Skumulowanie obu procesów w Polsce pozwala Tuskowi łamać wszelkie zasady praworządności przy aplauzie Komisji Europejskiej, liberalnych mediów, naukowców czy amerykańskich Demokratów. Po przeciwnej stronie jest demokracja, która pierwszy raz od czasu sukcesów dwóch totalitaryzmów jest poważnie zagrożona. Dziś niewielu ma obrońców. 
 

Czytaj także: „Ty j***** pisiorze”. Oskar Szafarowicz zaatakowany


 

POLECANE
Ambasador PRL w USA uciekł Jaruzelskiemu osiem dni po wprowadzeniu stanu wojennego tylko u nas
Ambasador PRL w USA uciekł Jaruzelskiemu osiem dni po wprowadzeniu stanu wojennego

Po wprowadzeniu stanu wojennego jeden z najwyższych rangą dyplomatów PRL poprosił w USA o azyl polityczny. Historia Romualda Spasowskiego pokazuje, jak osobiste decyzje, dramatyczne wydarzenia w kraju i spotkanie z Janem Pawłem II doprowadziły do zerwania z komunistycznym reżimem.

Potężny karambol na S19. Są ranni z ostatniej chwili
Potężny karambol na S19. Są ranni

26 samochodów zderzyło się w karambolu, do którego doszło w piątek wieczorem na drodze ekspresowej S19 niedaleko węzła Modliborzyce, w okolicach wsi Stojeszyn (Lubelskie). 10 osób jest rannych. Droga w kierunku Rzeszowa jest zablokowana.

Anna Kwiecień: Umowa UE-Mercosur to rolniczy Nord Stream 2 gorące
Anna Kwiecień: Umowa UE-Mercosur to rolniczy Nord Stream 2

„Umowa Mercosur to rolniczy NS2” - napisała na platformie X poseł PiS Anna Kwiecień.

Zełenski: Gdybyśmy byli nieostrożni, moglibyśmy doprowadzić do zrujnowania sojuszu z Polską gorące
Zełenski: Gdybyśmy byli nieostrożni, moglibyśmy doprowadzić do zrujnowania sojuszu z Polską

Gdybyśmy byli nieostrożni, moglibyśmy doprowadzić do zrujnowania sojuszu z Polską, a Rosja pragnie, aby ten sojusz został zrujnowany – powiedział w piątek prezydent Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla PAP, TVP i Polskiego Radia.

Nawrocki pojedzie do Kijowa? Prezydencki minister zdradza plany z ostatniej chwili
Nawrocki pojedzie do Kijowa? Prezydencki minister zdradza plany

„Na pewno doszło do pewnego otwarcia w relacjach dwustronnych; o ewentualnej rewizycie będziemy myśleć, gdy będzie ku temu powód” – powiedział szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz, pytany o wizytę prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie i o to, kiedy prezydent Karol Nawrocki odwiedzi Ukrainę.

Tȟašúŋke Witkó: Sapog w drzwiach wolnego świata tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Sapog w drzwiach wolnego świata

Amerykanie – niestety, z dużą dozą dezynwoltury – wzięli na siebie ciężar bycia rozjemcą w rozmowach, mających wymusić zakończenie wojny rosyjsko-ukraińskiej. Paktowanie owo trwa już grubo ponad pół roku, a jego efekty są żadne, bowiem Kremlowi wcale nie zależy na wygaszeniu śmiertelnych zapasów.

Jak będzie wyglądać wspólna unijna pożyczka na rzecz Ukrainy? Znamy szczegóły z ostatniej chwili
Jak będzie wyglądać wspólna unijna pożyczka na rzecz Ukrainy? Znamy szczegóły

Zaciągnięcie długu w wysokości 90 mld euro przez Unię Europejską, by wesprzeć Ukrainę, będzie oznaczało, że państwa będą wspólnie spłacać co roku odsetki w wysokości około 3 mld euro. Biorąc pod uwagę, że PKB Unii wynosi 18 bln euro, będzie to oznaczać wzrost deficytu UE o 0,02 proc.

Radosław Sikorski wysłał Viktorowi Orbanowi wirtualny order Lenina polityka
Radosław Sikorski wysłał Viktorowi Orbanowi wirtualny order Lenina

Order Lenina znajduje się w komentarzu, który szef polskiego MSZ Radosław Sikorski umieścił pod wpisem premiera Węgier Viktora Orbana na platformie X poświęconego negocjacjom w sprawie pomocy finansowej dla Ukrainy, które odbyły się w Brukseli.

Sikorski po rozmowach z szefem ukraińskiego MSZ: „Jesteśmy zjednoczeni w walce o bezpieczną przyszłość” z ostatniej chwili
Sikorski po rozmowach z szefem ukraińskiego MSZ: „Jesteśmy zjednoczeni w walce o bezpieczną przyszłość”

Współpraca Warszawy i Kijowa w obszarze bezpieczeństwa i droga Ukrainy do członkostwa w Unii Europejskiej - to najważniejsze tematy, które omówili dzisiaj w Warszawie wicepremier Radosław Sikorski i minister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Sybiha. Szef ukraińskiej dyplomacji towarzyszył Prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi Zełenskiemu podczas oficjalnej wizyty w Polsce.

Chiny protestują przeciwko planom USA sprzedaży broni Tajwanowi z ostatniej chwili
Chiny protestują przeciwko planom USA sprzedaży broni Tajwanowi

Ministerstwo obrony Chin zaprotestowało w piątek przeciw planom władz USA sprzedaży Tajwanowi uzbrojenia o wartości ponad 11 mld dolarów. Pekin zagroził „stanowczymi działaniami”, jeśli uzna, że zagrożone są suwerenność oraz terytorialna integralność Chińskiej Republiki Ludowej.

REKLAMA

Celem destrukcyjnych igrzysk Tuska jest utworzenie europejskiego superpaństwa

Znaczna część polskiego społeczeństwa zachowuje się jak gotowane żaby. Na razie jest im ciepło, bo ogrzewa je gorąca atmosfera poniżania konserwatystów. Nie zauważają, że ten ogień nie zgaśnie, bo rewolucja będzie potrzebować kolejnych wrogów. Po PiS staną się nimi wszyscy, którzy nie myślą jak władza.
Donald Tusk
Donald Tusk / PAP/Radek Pietruszka

Jakkolwiek patetycznie to zabrzmi – jesteśmy na drodze do totalitaryzmu. Nie takiego, jaki stworzyli Stalin, Hitler, Mao Zedong czy Kim Ir Sen. Tamte systemy powstały w oparciu o dość jasne – choć złowieszcze i zbrodnicze – ideologie. Nowy totalitaryzm nie ma jednego systemu wartości. Opiera się raczej na kilku filarach: eliminacji religii z życia społecznego, zakwestionowania istnienia porządku wyższego niż ustanowił człowiek, afirmacji nienormalności, skrajnego indywidualizmu, niszczenia wspólnot i alienacji jednostek. Jego istotą i celem jest oczywiście kontrola każdego z osobna i społeczeństw jako całości, ale nie tylko za pomocą inwigilacji, lecz także przez dostarczanie odpowiedniej dawki emocji, które pozwalają zapomnieć o prawdziwych problemach dnia codziennego. Jak w „Jak być konserwatystą” pisał Roger Scruton: „Taki porządek polityczny nie stoi na fundamencie obowiązku ani umowy, lecz zabawy. Obywatele są trybikami jednej maszyny zabawy, tak jak mieszkańcy «Nowego wspaniałego świata» Huxleya. Ich uczucia są krótkotrwałe i nasycone przyjemnością; duch tragizmu całkowicie znika za horyzontem, a państwo kupuje sobie ich lojalność za pomocą stałych dostaw somy. W takim świecie konwersacja sprowadza się do uśmiechów i wspólnych zdjęć, krótkich ekscytacji pisków radości”. 

Czytaj także: Demokracja w odwrocie: tak wygląda Polska po niemal roku rządów Tuska

Dostarczanie radości

Oczywiście zmierzające do nowego totalitaryzmu rządy nie mają jeszcze w swoim arsenale środków – jak u Huxleya – tabletek, które stępiałyby prawdziwe pragnienia i odwodziły od myślenia. Dysponują jednak równie skutecznymi narzędziami, które ograniczają uczucia i zdolności krytycznego patrzenia na rzeczywistość. 

Kluczem do sukcesu rządzenia Donalda Tuska jest właśnie umiejętność dostarczania gawiedzi – także tej lepiej wykształconej – emocji, które wzbudzają nienawiść, radość czy obrzydzenie. Odebranie subwencji dla Prawa i Sprawiedliwości popiera – według sondażu IBRIS dla „Rzeczpospolitej” – 56 proc. badanych. Nie wiemy, jak dokładnie zostało zadane pytanie, ale wynik miał utwierdzić Polaków w przekonaniu, że decyzja PKW była słuszna, a przede wszystkim odpowiadała na zapotrzebowanie społeczne. 

Pewnie efekt byłby inny, gdyby spytano, czy wszystkie partie powinny być przez PKW traktowane równo? Albo czy obywatele zgadzają się na łamanie zasad demokracji? Albo czy dominacja jednej partii jest w Polsce do zaakceptowania? Albo wreszcie, czy PKW miała prawo łamać prawo, by odebrać subwencję PiS-owi?

To wszystko jednak nie ma znaczenia. Istotne są emocje. Nie prawda, racja, argumenty, przestrzeganie prawa i zwykła sprawiedliwość. Lud musi dostać swoje igrzyska. Pigułkę szczęścia polegającą na skupieniu nienawiści na jasno określonym wrogu. 

Podobnie jest z przetrzymywaniem w areszcie ks. Michała Olszewskiego i dwóch byłych urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości, ze ściganiem Michała Kuczmierowskiego, Pawła Szopy czy wkroczeniem do domów organizatorów Marszu Niepodległości. Seans nienawiści musi trwać. 

Polska nie jest wyspą

To, co wyprawia Donald Tusk ze swoją ekipą, nie jest jednak polską specyfiką. To choroba, która drąży niemal cały świat zachodni. Spójrzmy na Kanadę. Słuszny i spontaniczny protest rolników został tam złamany nie za pomocą gazu łzawiącego i pałek, ale poprzez ograniczenie uczestnikom strajku dostępu do ich pieniędzy. Władza potrafiła zidentyfikować demonstrantów i zamrozić działanie ich kart płatniczych oraz możliwość wypłacania pieniędzy z banków. 

Stało się to oczywiście w imię wyższego celu, jakim jest dokończenie tęczowej, energetycznej czy klimatycznej rewolucji. Każdy, kto staje na jej drodze, jest traktowany jak wróg – będzie uznany za faszystę, przeciwnika wolności czy praworządności. 
W USA związane z liberałami sądy próbowały uniemożliwić startowanie w wyborach Donaldowi Trumpowi. Wcześniej tamtejsze prokuratury kierowały przeciwko niemu absurdalne akty oskarżenia, które miały podważyć zaufanie do kandydata Republikanów. Wszystko oczywiście w imię obrony wolności i praworządności. 

W Wielkiej Brytanii policja wyciąga z domów osoby, które w mediach społecznościowych krytykują politykę migracyjną oraz razem z muzułmańskimi bojówkami zwalczają protestujących przeciw niekontrolowanemu napływowi przybyszów z Afryki i Azji. 

W Niemczech służby specjalne preparują dowody przeciwko politykom rosnącej w siłę AfD. Choć formacja ta nie jest przyjacielem Polski, to jednak należy przyznać, że w Niemczech cieszy się rosnącym poparciem – znacznie większym niż macierzyste SPD kanclerza Olafa Scholza. Dlatego przed wyborami głośno mówiło się w Niemczech o delegalizacji AfD. Powodem miały być bliskie kontakty z Rosją, choć to właśnie były kanclerz Gerhard Schroeder, ciągle członek SPD, nadal pracuje dla Władimira Putina. 

W Hiszpanii, Holandii i Francji liberalno-lewicowe partie – podobnie jak w Polsce – otaczają wygrywające wybory ugrupowania konserwatywne kordonem sanitarnym. W ten sposób ignorują głosy i opinie znacznej części wyborów. 

Droga do superpaństwa 

Wyeliminowanie z politycznej gry formacji przywiązanych do państwa narodowego i samego pojęcia „naród” ma bardzo oczywisty powód – zmianę ustroju państw UE i samej Unii Europejskiej. Po serii sukcesów wyborczych partii prawicowych w wielu krajach Wspólnoty oraz po wyniku głosowania do Parlamentu Europejskiego brukselsko-francusko-niemiecka oligarchia zdaje sobie sprawę, że ma coraz mniej czasu na zrealizowanie swojego planu, czyli utworzenia federacji europejskich państw. Oczywiście pod przewodnictwem tandemu Berlin-Paryż.

Aby to przeforsować, konieczne jest przełamanie oporu ze strony konserwatystów pragnących zachować niepodległe państwa i demokrację w jej tradycyjnym znaczeniu. Dlatego dużą dozą naiwności wykazują się politycy polskiej prawicy oraz sam prezydent Andrzej Duda, którzy przekonują, że Komisja Europejska kieruje się hipokryzją, tolerując ostentacyjne łamanie prawa przez rząd Donalda Tuska, a podnosząc wcześniej larum przy o wiele mniej kontrowersyjnych działaniach rządów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. 

Bruksela nie wykazuje się obłudą, gdyż nie ma statusu sędziego rozstrzygającego o tym, kto ma rację w sporze między PiS i PO, ale jest stroną sporu. Nie tylko akceptuje, ale popiera działania obecnego rządu, gdyż wspólnym celem Ursuli von der Leyen i Donalda Tuska jest zniszczenie polskiej prawicy. 

Podobne procesy zachodzą w wielu innych krajach. Widzieliśmy to na przykład we Francji, gdzie najpierw brutalnie stłumiono bunt żółtych kamizelek, a po dobrym wyniku Zjednoczenia Narodowego w wyborach europejskich prezydent Emmanuel Macron natychmiast rozwiązał krajowy parlament i rozpisał nowe wybory. Ten ruch uchronił go przed niechybnym sukcesem wyborczym narodowców, gdyby wybory odbyły się w terminie. 

Nowoczesna wersja kołchozu

Do stworzenia Stanów Zjednoczonych Europy nie wystarczy jednak tylko przemoc, choćby instytucjonalna. Potrzebna jest namiastka nowego uniwersalizmu. Blok sowiecki miał marksizm, nazistowskie Niemcy rasizm, Imperium Brytyjskie miało nieść cywilizację mniej rozwiniętym, Stany Zjednoczone szerzą demokrację i amerykański styl życia. A co ma do zaproponowania Bruksela?

W bibliotece idei niewiele pozostało do wzięcia. Chrześcijaństwo zakłada ciągłość tradycji, więc jest głównym wrogiem. Komunizm, choć tkwi głęboko w sercach europejskiej oligarchii, mocno się jednak skompromitował. Jedynym wyjściem było więc odświeżenie idei Marksa i ubrania jej we współczesne szaty. Na przykład te zaproponowane przez Klausa Schwaba w „Czwartej rewolucji przemysłowej”, według której własność odejdzie w niebyt, gdyż pojedynczy człowiek nie będzie w stanie pozwolić sobie na coraz droższe technologie. Będzie zatem korzystał z dobrodziejstw rozwoju, ale nie będzie już posiadaczem, a jedynie klientem. 

Dzięki temu będziemy mogli uratować Ziemię przed spaleniem, które ma niechybnie nastąpić, jeśli zachowamy obecny model rozwoju gospodarczego. Europa ma więc uratować ludzkość przed zagładą. Może za wszystko będziemy płacić więcej, może staniemy się biedniejsi, ale za to przeżyjemy. 

Choć scenariusza, w którym zmiana polityki energetycznej w rzeczywistości zatrzymuje zmiany klimatycznie, nie potwierdzają nawet dokumenty zideologizowanej Organizacji Narodów Zjednoczonych, to Bruksela narzuca coraz ostrzejsze normy niszczące przemysł w Europie. Głównym celem nie jest samo ograniczenie produkcji, ale podporządkowanie sobie wszystkich – przedsiębiorców, pracowników, urzędników, naukowców czy mediów. 

Czytaj także: Demokracja? Grecy jej nie szanowali. Obecnie uczyniono z niej bożka

Dwa kataklizmy

Mamy więc do czynienia z kumulacją dwóch skrajnie niebezpiecznych zjawisk, które niszczą oparte na chrześcijaństwie demokrację i kapitalizm, czyli to, co zapewniło Zachodowi dobrobyt oraz dominację nad światem. Z jednej strony chodzi o podporządkowanie wszystkich dziedzin życia – od ekonomii przez edukację po tożsamość płciową – labilnemu systemowi wartości, którego zasady wyznacza wąska unijna oligarchia. Z drugiej natomiast – o próbę odebrania władzy państwom narodowym i przekazanie ich kompetencji do Brukseli. 

Skumulowanie obu procesów w Polsce pozwala Tuskowi łamać wszelkie zasady praworządności przy aplauzie Komisji Europejskiej, liberalnych mediów, naukowców czy amerykańskich Demokratów. Po przeciwnej stronie jest demokracja, która pierwszy raz od czasu sukcesów dwóch totalitaryzmów jest poważnie zagrożona. Dziś niewielu ma obrońców. 
 

Czytaj także: „Ty j***** pisiorze”. Oskar Szafarowicz zaatakowany



 

Polecane