Jerzy Bukowski: Zajdź w ciążę z nieznajomym
Oto najnowszy przykład: należący do Discovery Networks duński Kanal 4 przygotowuje reality-show pt. „Pregnant with a Stranger”, w którym singielka poszukuje ojca dla dziecka, ale nie męża, czy partnera.
„W formacie zespół ekspertów dopasuje odpowiednich ojców w oparciu o kryteria kobiet, które zgłoszą się do programu. Mężczyźni będą testowani fizycznie i psychicznie. Dobrani w pary przyszli rodzice podzielą się odpowiedzialnością w opiece nad dzieckiem, ale nie będą mieszkać pod jednym dachem” - czytamy w opisie na stronie www.wirtualnemedia.pl.
„Pregnant with a Stranger” ma być odpowiedzią na społeczne zapotrzebowanie, ponieważ w Danii rodzi się coraz więcej dzieci poczętych dzięki metodzie in vitro, których ojciec jako anonimowy dawca plemników pozostaje nieznany oraz prezentacją alternatywy dla tradycyjnego modelu rodziny złożonej z ojca, matki i potomstwa.
- To co zdecydowanie interesujące to fakt, że ewentualny udział w tym eksperymencie telewizyjnym będzie miał konsekwencje dla jego uczestników na całe życie. To otwiera bardzo kontrowersyjną dyskusję o granicach telewizji. Z pewnością jego realizacja wzbudzi ogromne emocje - powiedział portalowi producent i prezes Golden Media Polska Grzegorz Piekarski.
Sądzę, że dla podniesienia atrakcyjności tego reality-show widzowie koniecznie powinni zobaczyć na ekranach szczegóły pożycia seksualnego mającego prowadzić do poczęcia dziecka, a być może także i poród.
Wirtualne Media przypominają, że od września stacja TVN emituje drugą edycję „Ślubu od pierwszego wejrzenia” realizowanego na bazie duńskiego formatu „Gift Ved Forste Blik”.
„Program polega na tym, że ślub biorą osoby, które nigdy wcześniej się nie znały. Pary dobierają naukowcy na podstawie kryteriów takich jak testy psychologiczne, wzrost czy doświadczenie życiowe. Drugą serię ogląda średnio 840 tys. osób, o 560 tys. widzów mniej niż rok temu. TVN w czasie emisji show jest drugi w rynku telewizyjnym w 40+ i pierwszy w 16-49” - napisano w portalu.
O tempora, o mores - to jedyny komentarz, jaki mi się nasuwa w tym kontekście.