Protest, którego nie było, czyli matrix w Warszawie 2025 roku

Czy liczny protest ludzi z całej Polski w Warszawie dotyczący fundamentalnego bezpieczeństwa kraju może być zepchnięty w medialną nicość? Może. Ostatnie wydarzenie pokazuje, że front medialny działa u nas na wyniszczenie przeciwnika.
Protest branży energetycznej w Warszawie Protest, którego nie było, czyli matrix w Warszawie 2025 roku
Protest branży energetycznej w Warszawie / Fot. Tomasz Gutry

Nigdy dość mówienia, że żyjemy w demokracji medialnej, gdzie najważniejsze są obrazki i tzw. nasycenie medialne danego wydarzenia. Co innego jednak o czymś wiedzieć, a co innego tego doświadczyć. 9 stycznia w Warszawie odbył się wielki protest branży energetycznej zorganizowany przez NSZZ „Solidarność”, w którym uczestniczyły też delegacje wszystkich większych central związkowych w Polsce: OPZZ, Forum Związków Zawodowych, WZZ Sierpień 80, Kontra i związki branżowe. 

Za ścianą milczenia

Zebrało się około kilkudziesięciu tysięcy ludzi, przy czym nie ma oficjalnych danych nt. frekwencji. Sięganie zaś po „oficjalne” statystyki ratusza czy policji przy przemilczeniu tego wydarzenia przez władze państwowe mija się z celem. Wiadomo, jak wyglądało ustalanie liczby uczestników Marszów Niepodległości w ubiegłych latach przez ratusz. 

Ścisłe centrum stolicy było na kilka godzin wyłączone. I co? I nic. Osoby zamknięte w liberalno-lewicowej bańce sprzyjającej obecnemu rządowi miały ograniczoną szansę dowiedzenia się o wydarzeniu, na które zjechali ludzie z całej Polski, ponieważ tego wydarzenia w najważniejszych mediach „po tamtej” stronie po prostu nie było. Nie wzmiankowały o tym, Onet, Gazeta.pl, [...]. Strona internetowa papierowej „Wyborczej” wspomniała tylko jednym tytułem: „Górnicy protestowali na ulicach Warszawy. Wuwuzele tak głośne, że nie było słychać przemówień”. Polsat zaopiekował się medialnie tym tematem. TVP zdobyła się tylko na posłanie na ulice dziennikarzy z warszawskiego oddziału Telewizji Polskiej.

Dolary przeciw orzechom, że gdyby Al-Dżazira miała swój oddział w Warszawie, to ludzie na Bliskim Wschodzie mieliby choćby migawkę z tego protestu. W końcu frekwencyjnie to jeden z największych protestów, który Solidarność zorganizowała w ostatnich latach. Dość wspomnieć, że gdy czoło kolumny było kilkaset metrów za hotelem „Novotel”, koniec przemarszu znajdował się jeszcze przy Muzeum Narodowym przy Alejach Jerozolimskich. Całą długość wypełniał nieprzerwany tłum ludzi. 

Pytanie: „Dlaczego główne media wygumkowały to wydarzenie?”, więcej mówi o wyroku na nasze tradycyjne źródła energii i implikowaniu nam Zielonego Ładu niż setki debat na temat sprawiedliwej transformacji i dawania Polsce czasu na amortyzację skutków dekarbonizacji. Czytanie „między wierszami” sytuacji z 9 stycznia pozwala dostrzeć fakt, że temat wygaszenia kopalń i wprowadzenia zielonej ideologii w Polsce ma nastąpić szybko i bez dyskusji.

W świecie medioznawców krąży anegdota, że od czasów afery Watergate to media są pierwszą władzą, i choć instytucjonalnie nie ma to umocowania, to praktyka „mediokracji” wskazuje, że po ponad 50 latach od tamtego wydarzenia w Ameryce władza mediów jeszcze się umocniła. 

Prawda czasu, prawda ekranu

Powstała nawet cała teoria agenda-setting, ba, to już paradygmat w medioznawstwie, według którego media wybierają spośród tysięcy informacji pewne tematy i ustalając ich hierarchię oraz ważność, operują nastrojami mas, kształtują opinię publiczną oraz wpływają na decyzje i zachowania klasy politycznej poprzez kreowanie polityki zadowolenia bądź niezadowolenia wobec poczynań aktorów politycznych, buntu bądź miłości wobec pewnych obiektów politycznych, poparcia bądź jego spadku. 

Jak to działa? Sklejenie danej osoby z negatywnymi emocjami działa często jak mechanizm opisany przez Pawłowa. W efekcie widok krzyczącego związkowca (czemu miałby nie krzyczeć, skoro jest na proteście?) bądź polityka, np. Jarosława Kaczyńskiego, ma poprzez kategoryzację emocjonalną wywoływać w widzu odruch sprzeciwu, złości, niezgody i negacji. To samograj, ponieważ emocje wychodzą z naszego wnętrza, dlatego odbieramy je jako stuprocentowo prawdziwe i „nasze”, bo są z nas. To przybrało już rozmiar całych operacji psychologicznych.

Jest to tak ważne, że Donald Tusk postanowił uznać Polsat i grupę TVN jako spółki strategiczne, gdy pojawiła się możliwość zmiany ich właścicieli na tych niekoniecznie sprzyjających obecnej władzy. Ten sam Tusk mówił zresztą jeszcze w czasach swojego pierwszego premierowania, że „najważniejsze jest to, co się dzieje między 19 a 20”, mając na myśli emitowane w TVN „Fakty” o godz. 19.00, które kończyły się mniej więcej o godz. 19.30, kiedy to ruszały „Wiadomości” w TVP Info. 

Nic dziwnego w tym zatroskaniu Tuska o media – wybitny znawca mediów i komunikacji politycznej, prof. Winfried Schulz udowodnił przed laty, że zainteresowanie polityką rosło w RFN wraz z rozpowszechnianiem się odbiorników telewizyjnych wśród Niemców. We Włoszech telewizja masowa miała zaś taką siłę oddziaływania, że dzięki niej ustalił się kanon języka włoskiego, który dziś znamy. 

Gumkowanie nieprzyjaciół

Obok agenda-setting jest jednak agenda-cutting, czyli wycinanie tematów niewygodnych z przestrzeni medialnej. My, Polacy, jesteśmy na to szczególnie wyczuleni, ponieważ w PRL to właśnie szukanie tego, czego oficjalnie nie ma w doniesieniach medialnych, doszukiwanie się sedna sprawy w tematach przemilczanych, czytanie książek, szczególnie historycznych, jak gdyby prawdziwa treść była pisana sympatycznym atramentem, stanowiło często klucz hermeneutyczny do zrozumienia zakłamywanej rzeczywistości. Niestety coraz wyraźniej wracamy do tych praktyk. 

I w końcu wpisująca się w agenda-cutting praktyka niepodawania ręki, tak mocno eksponowana w III RP przez Adama Michnika. Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” stosował tę stygmatyzację wobec ważnych postaci życia publicznego. Jednym publicznie zapowiadał, że ręki nie poda, jak choćby prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, innym wahał się podać rękę, ale w końcu się przełamywał, jak w przypadku Czesława Kiszczaka, jeszcze innym nie tylko podawał rękę, ale nawet się z nimi przytulał, np. z Wojciechem Jaruzelskim. 

Ten prosty, choć bogaty w znaczenia gest stosowany przez red. Michnika ma swoją rozbudowaną teorię, a nawet cały ruch zwany cancel culture, czyli kultura unieważniania. W świecie przeładowania informacjami, wręcz ekshibicjonizmu medialnego, fakt, który nie zaistnieje w mediach, ginie w przepaściach internetowego śmiecia informacyjnego. Są nawet teorie mówiące, że fakt medialny jest ważniejszy od tego, co rzeczywiste. 

Przywołany Adam Michnik i jego medium są o tyle ważni, że przez całe lata „Gazeta Wyborcza” potrafiła nakręcać mało istotny temat z uporem maniaka, np. polski szowinizm, antysemityzm, nacjonalizm. Wielu prawicowych publicystów dziwiło się, czy nie szkoda „Wyborczej” cennych łamów na niszowe tematy. Po 20 latach okazało się, że owo uporczywe nasycanie medialne tematów mało nośnych i często mało znanych przyniosło owoc, wiele z nich zaczęło bowiem rozpalać debatę publiczną do białości. Nawet początkowo niezainteresowani poczuli się w końcu wywoływani do tablicy, by choćby bronić się przed absurdalnymi tezami i zarzutami rzucanymi przez „Wyborczą”. I o to chodziło, bo wokół zagadnień wcześniej niszowych zaczęło robić się głośno. 

Przemilczanie i wykluczanie w konsekwencji odbiera prawo do istnienia. Cancel culture prowadzi do podważania legitymizacji źle widzianych działań i odbierania im fundamentalnego sensu istnienia. 

 

Sprostowanie: 9 stycznia protest energetyków był szeroko relacjonowany w Faktach RMF FM, i to od samego rana, zarówno przez reportera na Śląsku Marcina Buczka, jak i w Warszawie Michała Krasonia.

Artykuł o proteście wraz ze zdjęciami z wydarzenia opublikowany został na portalu RMF24.pl https://www.rmf24.pl/regiony/warszawa/news-protest-energetykow-w-warszawie-w-obronie-polskiego-przemysl,nId,7888125#crp_state=1


 

POLECANE
Ukraińskie drony znowu w akcji. Ważna fabryka w Rosji trafiona z ostatniej chwili
Ukraińskie drony znowu w akcji. Ważna fabryka w Rosji trafiona

Drony Sił Systemów Bezzałogowych ukraińskich wojsk zaatakowały w Rosji fabrykę radarów, wykorzystywanych w dronach i rakietach, które ostrzeliwują Ukrainę – powiadomił w sobotę Sztab Generalny w Kijowie.

Cztery podgatunki elit gardzących polską hołotą tylko u nas
Cztery podgatunki elit gardzących polską hołotą

Ciągle się zastanawiam skąd bierze się głębokie przekonanie niektórych środowisk o ich wyższości, lepszym wykształceniu, europejskości nad „prostakami” z prawicy, którzy nic nie kumają z otaczającej ich rzeczywistości tkwiąc mentalnie w Średniowieczu (nie będę, jaśnie oświeconym, wyjaśniał co wniosły w legacie do naszego dzisiejszego życia wykpiwane wieki średnie bo zajęłoby to zbyt wiele czasu a oni i tak by tego nie pojęli – przy okazji tylko i na końcu przypomnijmy, że między innymi ich guru Bronisław Geremek był mediewistą, zajmującym się, o zgrozo, prostytucją…) i nie wychodząc od miejscowego proboszcza (alternatywnie ”z kruchty”).

Wimbledon: Pewne zwycięstwo Igi Świątek z Danielle Collins z ostatniej chwili
Wimbledon: Pewne zwycięstwo Igi Świątek z Danielle Collins

Iga Świątek awansowała do czwartej rundy wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach Wimbledonu. Rozstawiona z numerem ósmym tenisistka pewnie pokonała Amerykankę Danielle Collins 6:2, 6:3. Jej kolejną rywalką w Londynie będzie Dunka Clara Tauson.

Komu służycie?. Ostra reakcja Roberta Bąkiewicza na zaskakujący ruch policji z ostatniej chwili
"Komu służycie?". Ostra reakcja Roberta Bąkiewicza na zaskakujący ruch policji

Robert Bąkiewicz ostro skrytykował decyzję policji o wprowadzeniu zakazu lotów dronów przy granicy z Niemcami. Jak twierdzi, ograniczenia uderzają w działania obywatelskie mające na celu kontrolę migracji; zakaz ogłoszono dwa dni po tym, jak Ruch Obrony Granic zakupił własne drony do patrolowania pasa przygranicznego.

Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego

W sobotę uruchomiono wakacyjną, bezpłatną linię autobusową z Kielc na Święty Krzyż. Kursy realizowane będą w każdą sobotę i niedzielę do 28 września. Pasażerom towarzyszyć będzie przewodnik, który opowie o atrakcjach turystycznych regionu i zaprezentuje najciekawsze miejsca na Łysej Górze.

Awaria gazociągu w Gdańsku. Nowe informacje z ostatniej chwili
Awaria gazociągu w Gdańsku. Nowe informacje

Służby zakończyły działania na terenie terminala promowego na półwyspie Westerplatte w Gdańsku, gdzie w południe doszło do uszkodzenia gazociągu z gazem ziemnym. Nikomu nic się nie stało.

Nie czuję lewej nogi. Polska wokalistka bardzo chora Wiadomości
"Nie czuję lewej nogi". Polska wokalistka bardzo chora

Maja Hyży ponownie trafiła do szpitala. Wokalistka przeszła już dziewiątą operację związaną z rzadką chorobą biodra, na którą cierpi od dzieciństwa. Niestety, zabieg nie przebiegł bez komplikacji. W mediach społecznościowych artystka podzieliła się z niepokojącymi informacjami.

Zamknięte popularne kąpieliska. Nowy komunikat GIS z ostatniej chwili
Zamknięte popularne kąpieliska. Nowy komunikat GIS

Upały, brak wiatru i opadów to idealne warunki do pojawienia się sinic w jeziorach i zalewach. Główny Inspektorat Sanitarny (GIS) poinformował 4 lipca o czasowym zamknięciu trzech kąpielisk śródlądowych z powodu zakwitu tych bakterii. Czerwona flaga oznacza całkowity zakaz kąpieli – nawet chwilowy kontakt z wodą może być niebezpieczny dla zdrowia.

Kryzys w koalicji rządowej. Kosiniak-Kamysz zabiera głos z ostatniej chwili
Kryzys w koalicji rządowej. Kosiniak-Kamysz zabiera głos

Nie boję się o stabilność koalicji; nie boję się o porozumienie naszych czterech formacji - uspokajał w sobotę szef PSL, wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, odnosząc się do informacji o spotkaniu lidera Polski 2050 Szymona Hołowni z politykami PiS.

Ewakuacja pasażerów samolotu na lotnisku na Majorce. Są ranni Wiadomości
Ewakuacja pasażerów samolotu na lotnisku na Majorce. Są ranni

Sześć osób zostało rannych podczas ewakuacji pasażerów samolotu linii Ryanair na lotnisku Palma de Mallorca; wcześniej na pokładzie maszyny włączył się alarm przeciwpożarowy. Port lotniczy funkcjonuje bez zakłóceń.

REKLAMA

Protest, którego nie było, czyli matrix w Warszawie 2025 roku

Czy liczny protest ludzi z całej Polski w Warszawie dotyczący fundamentalnego bezpieczeństwa kraju może być zepchnięty w medialną nicość? Może. Ostatnie wydarzenie pokazuje, że front medialny działa u nas na wyniszczenie przeciwnika.
Protest branży energetycznej w Warszawie Protest, którego nie było, czyli matrix w Warszawie 2025 roku
Protest branży energetycznej w Warszawie / Fot. Tomasz Gutry

Nigdy dość mówienia, że żyjemy w demokracji medialnej, gdzie najważniejsze są obrazki i tzw. nasycenie medialne danego wydarzenia. Co innego jednak o czymś wiedzieć, a co innego tego doświadczyć. 9 stycznia w Warszawie odbył się wielki protest branży energetycznej zorganizowany przez NSZZ „Solidarność”, w którym uczestniczyły też delegacje wszystkich większych central związkowych w Polsce: OPZZ, Forum Związków Zawodowych, WZZ Sierpień 80, Kontra i związki branżowe. 

Za ścianą milczenia

Zebrało się około kilkudziesięciu tysięcy ludzi, przy czym nie ma oficjalnych danych nt. frekwencji. Sięganie zaś po „oficjalne” statystyki ratusza czy policji przy przemilczeniu tego wydarzenia przez władze państwowe mija się z celem. Wiadomo, jak wyglądało ustalanie liczby uczestników Marszów Niepodległości w ubiegłych latach przez ratusz. 

Ścisłe centrum stolicy było na kilka godzin wyłączone. I co? I nic. Osoby zamknięte w liberalno-lewicowej bańce sprzyjającej obecnemu rządowi miały ograniczoną szansę dowiedzenia się o wydarzeniu, na które zjechali ludzie z całej Polski, ponieważ tego wydarzenia w najważniejszych mediach „po tamtej” stronie po prostu nie było. Nie wzmiankowały o tym, Onet, Gazeta.pl, [...]. Strona internetowa papierowej „Wyborczej” wspomniała tylko jednym tytułem: „Górnicy protestowali na ulicach Warszawy. Wuwuzele tak głośne, że nie było słychać przemówień”. Polsat zaopiekował się medialnie tym tematem. TVP zdobyła się tylko na posłanie na ulice dziennikarzy z warszawskiego oddziału Telewizji Polskiej.

Dolary przeciw orzechom, że gdyby Al-Dżazira miała swój oddział w Warszawie, to ludzie na Bliskim Wschodzie mieliby choćby migawkę z tego protestu. W końcu frekwencyjnie to jeden z największych protestów, który Solidarność zorganizowała w ostatnich latach. Dość wspomnieć, że gdy czoło kolumny było kilkaset metrów za hotelem „Novotel”, koniec przemarszu znajdował się jeszcze przy Muzeum Narodowym przy Alejach Jerozolimskich. Całą długość wypełniał nieprzerwany tłum ludzi. 

Pytanie: „Dlaczego główne media wygumkowały to wydarzenie?”, więcej mówi o wyroku na nasze tradycyjne źródła energii i implikowaniu nam Zielonego Ładu niż setki debat na temat sprawiedliwej transformacji i dawania Polsce czasu na amortyzację skutków dekarbonizacji. Czytanie „między wierszami” sytuacji z 9 stycznia pozwala dostrzeć fakt, że temat wygaszenia kopalń i wprowadzenia zielonej ideologii w Polsce ma nastąpić szybko i bez dyskusji.

W świecie medioznawców krąży anegdota, że od czasów afery Watergate to media są pierwszą władzą, i choć instytucjonalnie nie ma to umocowania, to praktyka „mediokracji” wskazuje, że po ponad 50 latach od tamtego wydarzenia w Ameryce władza mediów jeszcze się umocniła. 

Prawda czasu, prawda ekranu

Powstała nawet cała teoria agenda-setting, ba, to już paradygmat w medioznawstwie, według którego media wybierają spośród tysięcy informacji pewne tematy i ustalając ich hierarchię oraz ważność, operują nastrojami mas, kształtują opinię publiczną oraz wpływają na decyzje i zachowania klasy politycznej poprzez kreowanie polityki zadowolenia bądź niezadowolenia wobec poczynań aktorów politycznych, buntu bądź miłości wobec pewnych obiektów politycznych, poparcia bądź jego spadku. 

Jak to działa? Sklejenie danej osoby z negatywnymi emocjami działa często jak mechanizm opisany przez Pawłowa. W efekcie widok krzyczącego związkowca (czemu miałby nie krzyczeć, skoro jest na proteście?) bądź polityka, np. Jarosława Kaczyńskiego, ma poprzez kategoryzację emocjonalną wywoływać w widzu odruch sprzeciwu, złości, niezgody i negacji. To samograj, ponieważ emocje wychodzą z naszego wnętrza, dlatego odbieramy je jako stuprocentowo prawdziwe i „nasze”, bo są z nas. To przybrało już rozmiar całych operacji psychologicznych.

Jest to tak ważne, że Donald Tusk postanowił uznać Polsat i grupę TVN jako spółki strategiczne, gdy pojawiła się możliwość zmiany ich właścicieli na tych niekoniecznie sprzyjających obecnej władzy. Ten sam Tusk mówił zresztą jeszcze w czasach swojego pierwszego premierowania, że „najważniejsze jest to, co się dzieje między 19 a 20”, mając na myśli emitowane w TVN „Fakty” o godz. 19.00, które kończyły się mniej więcej o godz. 19.30, kiedy to ruszały „Wiadomości” w TVP Info. 

Nic dziwnego w tym zatroskaniu Tuska o media – wybitny znawca mediów i komunikacji politycznej, prof. Winfried Schulz udowodnił przed laty, że zainteresowanie polityką rosło w RFN wraz z rozpowszechnianiem się odbiorników telewizyjnych wśród Niemców. We Włoszech telewizja masowa miała zaś taką siłę oddziaływania, że dzięki niej ustalił się kanon języka włoskiego, który dziś znamy. 

Gumkowanie nieprzyjaciół

Obok agenda-setting jest jednak agenda-cutting, czyli wycinanie tematów niewygodnych z przestrzeni medialnej. My, Polacy, jesteśmy na to szczególnie wyczuleni, ponieważ w PRL to właśnie szukanie tego, czego oficjalnie nie ma w doniesieniach medialnych, doszukiwanie się sedna sprawy w tematach przemilczanych, czytanie książek, szczególnie historycznych, jak gdyby prawdziwa treść była pisana sympatycznym atramentem, stanowiło często klucz hermeneutyczny do zrozumienia zakłamywanej rzeczywistości. Niestety coraz wyraźniej wracamy do tych praktyk. 

I w końcu wpisująca się w agenda-cutting praktyka niepodawania ręki, tak mocno eksponowana w III RP przez Adama Michnika. Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” stosował tę stygmatyzację wobec ważnych postaci życia publicznego. Jednym publicznie zapowiadał, że ręki nie poda, jak choćby prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, innym wahał się podać rękę, ale w końcu się przełamywał, jak w przypadku Czesława Kiszczaka, jeszcze innym nie tylko podawał rękę, ale nawet się z nimi przytulał, np. z Wojciechem Jaruzelskim. 

Ten prosty, choć bogaty w znaczenia gest stosowany przez red. Michnika ma swoją rozbudowaną teorię, a nawet cały ruch zwany cancel culture, czyli kultura unieważniania. W świecie przeładowania informacjami, wręcz ekshibicjonizmu medialnego, fakt, który nie zaistnieje w mediach, ginie w przepaściach internetowego śmiecia informacyjnego. Są nawet teorie mówiące, że fakt medialny jest ważniejszy od tego, co rzeczywiste. 

Przywołany Adam Michnik i jego medium są o tyle ważni, że przez całe lata „Gazeta Wyborcza” potrafiła nakręcać mało istotny temat z uporem maniaka, np. polski szowinizm, antysemityzm, nacjonalizm. Wielu prawicowych publicystów dziwiło się, czy nie szkoda „Wyborczej” cennych łamów na niszowe tematy. Po 20 latach okazało się, że owo uporczywe nasycanie medialne tematów mało nośnych i często mało znanych przyniosło owoc, wiele z nich zaczęło bowiem rozpalać debatę publiczną do białości. Nawet początkowo niezainteresowani poczuli się w końcu wywoływani do tablicy, by choćby bronić się przed absurdalnymi tezami i zarzutami rzucanymi przez „Wyborczą”. I o to chodziło, bo wokół zagadnień wcześniej niszowych zaczęło robić się głośno. 

Przemilczanie i wykluczanie w konsekwencji odbiera prawo do istnienia. Cancel culture prowadzi do podważania legitymizacji źle widzianych działań i odbierania im fundamentalnego sensu istnienia. 

 

Sprostowanie: 9 stycznia protest energetyków był szeroko relacjonowany w Faktach RMF FM, i to od samego rana, zarówno przez reportera na Śląsku Marcina Buczka, jak i w Warszawie Michała Krasonia.

Artykuł o proteście wraz ze zdjęciami z wydarzenia opublikowany został na portalu RMF24.pl https://www.rmf24.pl/regiony/warszawa/news-protest-energetykow-w-warszawie-w-obronie-polskiego-przemysl,nId,7888125#crp_state=1



 

Polecane
Emerytury
Stażowe