Marcin Kacprzak: Kukiz, czyli: #Bolszewicy? MeToo

A ja patrzę na to i po raz nie wiem już który się zastanawiam: KIEDY IM SIĘ TO WRESZCIE ZNUDZI? I kto tym ludziom podpowiada, że jak będą po tysiąckroć rzucać w kierunku PiS-u tymi wszystkimi hitlerowcami, szmalcownikami, Putinami i innymi ścierwami, to Polacy rzucą wszystko i polecą za nimi jak w dym? Ręce opadają.
Skoro PiS prowadzi rządy bolszewickie, to gdzie są te uzbrojone bandy z karabinami na sznurkach i wyroki bez sądów (a nawet z sądami)? Gdzie są te wszystkie łagry, Syberie, konfiskaty majątków i gdzie są te miliony zamęczonych obywateli? Ale przecież to Kukizowi wcale nie psuje tej doskonałej jego zdaniem hiperboli godnej jakiegoś napadu szału Tomasza Lisa.
Abstrahując od tego, czy reforma samorządowa w zaproponowanym przez PiS kształcie ma jakikolwiek sens, to od słuchania tego kolejnego anty-bolszewika zaczyna boleć śledziona i chce się
pójść na wybory samorządowe (choć się planowało nie iść), zaznaczyć na karcie kandydatów PiS, zrobić sobie gustowne selfie w kabinie wyborczej z tą kartą, a potem wysłać to na fejsa i bezlitośnie otagować: #Bolszewicy?MeToo.