Waldemar Żyszkiewicz: Szamani na wulkanie. Zarządzanie dysonansem poznawczym

Newsy w rodzaju „Piąty szczyt unijny europejsko-afrykański w Abidżanie” odpuszczam zwykle blotką trefl, bo jeśli nawet podczas takich wyjazdów integracyjnych zdarzy się coś naprawdę ciekawego, to i tak nie przebije się w doniesieniach oficjalnych mediów. Tym razem stało się inaczej, w czym niewątpliwa zasługa przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska.
 Waldemar Żyszkiewicz: Szamani na wulkanie. Zarządzanie dysonansem poznawczym
/ Donald Tusk, screen YT
To właśnie Donald Tusk, grasejując w charakterystyczny dla siebie sposób i odnosząc się do ustaleń szczytu w sprawie jak najszybszej likwidacji targu niewolników, podobno gdzieś na przedmieściach Trypolisu, zapowiedział nie tylko ewakuację jednego z 43 zlokalizowanych w Libii obozów z migrantami, ale także pilne ukaranie zarabiających na tym procederze handlarzy żywym towarem.

Zagrożonych utratą wolności ochronić, sprzedanych już w niewolę uwolnić, handlarzy i przemytników dopaść i przykładnie ukarać. Ręce same składały mi się do oklasków, ale coś mi w tym przeszkodziło... Uświadomiłem sobie bowiem, że brak w tej wypowiedzi naprawdę istotnego elementu, że informacja jest daleko niepełna.
 
CNN nadało impet politykom
No, bo proszę: są ofiary działań przestępczych, czyli zwykle młodzi, zdolni do wysiłku fizycznego mężczyźni, ewentualnie młode, mogące stanowić erotyczną atrakcję kobiety. Są jacyś twardziele (bojówkarze? przemytnicy? pośrednicy?) czerpiący profity z zawsze zyskownego handlu ludźmi i... Problem w tym, że o nikim więcej nie zająknął się ani przewodniczący Tusk, ani nie wspominały też komunikaty w mediach.
Czego zabrakło w tej dość sensacyjnej informacji? To oczywiste, zabrakło mi choćby najkrótszej wzmianki o nabywcach, bez których handlarze nie mogliby prosperować. Jeśli w demoliberalnym, opartym na regule transakcji świecie nie byłoby klientów zainteresowanych kupnem niewolników, to nie byłoby procederu. Podaż pozbawiona popytu nie ma przecież sensu.

Filmik wyemitowany przez CNN robi dziwne wrażenie. Niewiele widać, słychać wypowiadane liczby, które mogą być odgłosami licytacji. Ale czego licytacja dotyczy i co w istocie owa scena przedstawia, raczej nie odważyłbym się przesądzać. Czy to naprawdę sprzedaż ludzi gdzieś w Libii? Grozę rodzą dopiero komentarze oraz wykładnie zewnętrzne w stosunku do oglądanych obrazów. A jeśli 37-sekundowa sekwencja to tylko inscenizacja, rodzaj teatru telewizji na świecie, ilustrujący zresztą realny, wcale nie wydumany problem?

Wspominam o tym, bo przecież na tej przesłance zgromadzenie ludzi odpowiedzialnych, było nie było, za całą Afrykę oraz sporą część Europy, oparło swoje skądinąd potrzebne decyzje. Może szkoda tylko, że decyzja o szybkiej ewakuacji dotyczy zaledwie ułamka marzących o cywilizacyjnym awansie migrantów, gromadzących się w Libii przed próbą dość desperackiego desantu stamtąd do Europy.
 
Szamani od symulakrów
Coś dziwnego stało się z mediami w ciągu kilku ostatnich dekad. Zamiast przykładnie, tak jak u swych początków, zdawać relację z tego, że coś istotnego gdzieś się stało, wyciąganie wniosków, a zwłaszcza konstruowanie osobistego poglądu na świat zostawiając odbiorcy newsów, współczesne media, a raczej ich właściciele, stawiają sobie znacznie ambitniejsze zadanie.

Wiąże się to oczywiście z relatywnym zmniejszeniem się globu ziemskiego (łatwość i szybkość podróżowania) oraz tzw. bombą informacyjną, czyli skokowym wzrostem liczby oraz szybkością transferu informacji. Ten informacyjny nadmiar danych (redundancja) wymusza ostry ich przesiew, a co zatem idzie – przy odejściu od rzetelnych i merytorycznych kryteriów wyboru – umożliwia arbitralne tworzenie z nadmiarowych zbiorów zupełnie różnych obrazów rzeczywistości.

Świat, jaki jawi się czytelnikowi polskiej edycji „Newsweeka” czy „Wyborczej”, w niczym nie przypomina Polski z „Naszego Dziennika” czy choćby „Tygodnika Przegląd”, lecz stanowi wręcz antypody opisu rzeczywistości rekonstruowanej po lekturze „Tygodnika wSieci”. Ambicją sugerowania odbiorcy określonego obrazu świata kierują się również media elektroniczne (radio, telewizja, portale internetowe).

Dziś formułowania wniosków i ocen nie zostawia się swobodnemu kaprysowi czytelników, lecz raczej próbuje się ich pozyskać dla gotowej już (właściwej ideowo, politycznie, światopoglądowo) wizji świata. I wbrew pozorom, nie jest to wyłącznie nasza krajowa specjalność, jak często twierdzą szermierze antypolonizmu.

Wytrwałym i znającym odpowiednie języki polecam wymowny eksperyment, polegający na lekturze popularnej prasy w sąsiednich i kulturowo pokrewnych krajach. Np. takich jak Polska i Słowacja, Dania i Szwecja, Belgia i Holandia, że już o parach sąsiedzkich w rodzaju Polska i Niemcy, czy Niemcy i Francja nie wspomnę.

Odmienność w doborze zdarzeń, całkiem różne ich interpretacje, inny koloryt oraz background kulturowy... Konkretyzując, ludzie żyjący po dwóch stronach Bugu, Odry czy cieśniny Sund dysponują daleko bardziej zróżnicowanymi obrazami świata niż wynikałoby to z czysto przestrzennego, całkiem bliskiego sąsiedztwa. Dlaczego? Bo o ich ‘widzeniu’ rzeczywistości w sporej mierze decydują właśnie szamani od mediów.
 
Polityczne harce na Twitterze   
Od kilkunastu lat w zawody z fachowcami od mediów tradycyjnych puścili się trolle sieciowi. Ich prawo, kto siecią – jak w starożytności retiarius – wojuje, ten często z ciężkozbrojnym secutorem wygrywa. Ale internetowe ostępy bywają zdradliwe. Niby wszystko (lub prawie wszystko) w nich wypada, ale przecież chyba nie każdemu.

Szczególnie wciągające, ale i niebezpieczne są tzw. portale społecznościowe. Niejeden już i niejedna mieli kłopoty w szkole lub w miejscu pracy z powodu zbyt szczerego wyznania czy z nadmierną dezynwolturą zamieszczonego zdjęcia. Przypadek córki Jana Antoniego Vincenta-Rostowskiego jest tutaj wręcz emblematyczny.

Moje nieodmienne zdumienie budzi też ‘uprawianie polityki’ na Twitterze. O ile, jestem w stanie zaakceptować fakt i uwierzyć, że prezydent Trump, od dawna ekscentryk i oryginał, dokonuje tych wpisów osobiście, kontaktując się ze swymi zwolennikami niejako ponad głowami wrogich sobie mediów, o tyle dziwią mnie oficjalne konta takich postaci jak choćby papież Franciszek. Wydaje się dość mało prawdopodobne, aby korzyści płynące z tego (pozornie bezpośredniego) kontaktu przeważyły uszczerbek, jaki dla powagi sprawowanego urzędu niesie uleganie przejściowej przecież modzie.

To samo odnosi się zresztą do urzędu prezydenta Rzeczypospolitej. Z zadowoleniem przyjmuję aktywną rolę Andrzeja Dudy w wytyczaniu ważnych dalekowschodnich szlaków w polityce zagranicznej, toteż wiadomości o rezultatach wizyty pary prezydenckiej w Wietnamie naprawdę mnie ucieszyły, w przeciwieństwie np. do wieści sprzed blisko dwóch lat o wymianie tweetów z właścicielami (-lkami) kont o dość niekonwencjonalnych nazwach, jak to przysłowiowe już i do dziś w pamięci zbiorowej obecne ‘Ruchadło leśne’.
  
Szczerze mówiąc, o ile mogę zrozumieć motywy, zwłaszcza młodych ludzi, którym Instagram czy Facebook pozwala (pozornie) wyjść z anonimatu, a niekiedy faktycznie ułatwia kontakt z krewnymi, tak często dziś rozproszonymi po świecie, o tyle twitterowe przepychanki między zawodowymi dziennikarzami zdecydowanie mnie dziwią. A już faszerowanie informacyjnych portali internetowych newsami, jak to Marzena Paczuska komuś w cięty sposób ripostowała i co usłyszała w odpowiedzi, traktuję jako zdecydowane nieporozumienie.

Zwłaszcza w sytuacji, gdy wciąż brak np. rzetelnej oraz przekonującej analizy sytuacji geopolitycznej, bo zapraszani do mediów specjaliści od polityki zmieniają wykładnie jak rękawiczki. Raz, ich zdaniem, Chiny z Rosją mają iść przeciwko USA, a niewiele później słyszymy o kolejnym resecie w polityce Stanów Zjednoczonych, które podobno szukają w Rosji sojusznika do rozprawy z Chinami lub (co najmniej) z Koreą Południową.
 
Robić wodę z mózgu  
Podobnie obrotowe bywają interpretacje meandrów polityki unijnej, symbiotycznych relacji Republiki Federalnej Niemiec z Federacją Rosyjską Putina czy też przyczyn fiaska naszej polityki wschodniej, które objawia się m.in. w niezbyt dla polskiej strony zadowalających relacjach z Ukrainą. Ale jeśli zostawić nawet geopolitykę na boku, to i tak zapracowany Polak, który zawodowo zajmuje się czymś innym, nawet w przypadku tak swojskiej problematyki jak ciągnący się już od wielu tygodni serial pod nazwą „Rekonstrukcja rządu”, żyje w stanie ciągłego dysonansu poznawczego.
 
Brak przejrzystych i spójnych interpretacji procesu tzw. dobrej zmiany, brak rzetelnego opisu stanu, w jakim nasz kraj znajduje się u progu zimy 2017, po dwóch latach sprawowania władzy przez rząd premier Beaty Szydło, to główny i ciężki grzech mediów w Polsce. Przynajmniej tych mediów, które szczerze identyfikują się z polską racją stanu oraz interesem narodowym wspólnoty zamieszkującej terytorium Rzeczypospolitej.

By nie mnożyć przykładów jałowego okładania się pod hasłem ‘kto kogo’, których na co dzień mamy aż nadto... Przyczyn takiego stanu rzeczy upatruję w zaburzeniu proporcji między informacyjną a ideologiczno-perswazyjną funkcją mediów. Przekładając to na praktyczny konkret: zbyt wiele treści w naszych mediach pochodzi od rozpolitykowanych (i uczestniczących w politycznych utarczkach) dziennikarzy, a zbyt rzadko korzysta się w nich z wiedzy specjalistów, którzy w danej sprawie są w stanie powiedzieć coś istotnego, nowego, poszerzającego dotychczasową perspektywę.
 
Schengen służy zbrodniarzom?  
A wracając do pytania początkowego, o pominięcie w newsie o handlu żywym towarem problemu nabywców... Wygląda na to, że jest ich w Unii Europejskiej po prostu zbyt wielu, co może władzom w Brukseli sprawiać problem raczej polityczny niż logistyczny, bo miejsc w więzieniach znalazłoby się pewnie wystarczająco dużo.
 
Według danych z raportu komitetu CRIM, ujawnionych pod koniec października br., w krajach Unii Europejskiej blisko 900 tys. osób pracuje w warunkach niewolniczych, z czego co czwarta jest wykorzystywana seksualnie.

Zyski z handlu ludźmi przeszło 3,5 tysiąca międzynarodowych gangów, które działają na terenie UE, autorzy raportu sporządzonego dla PE szacują na 25 mld euro rocznie. Plus co najmniej 18 mld euro pochodzących z handlu ludzkimi organami oraz dzikimi zwierzętami. Dlatego warto zadać sobie pytanie, czy cena, jaką płacimy za demoliberalną utopię strefy Schengen, nie jest jednak zbyt wysoka.   
 
Waldemar Żyszkiewicz  
 
2 grudnia AD 2017

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Zaginięcie polskiego żołnierza na Bałtyku. Nowe informacje z ostatniej chwili
Zaginięcie polskiego żołnierza na Bałtyku. Nowe informacje

Od środy wojsko prowadzi poszukiwania żołnierza jednostki wojskowej GROM, który zaginął podczas ćwiczeń w Zatoce Gdańskiej. W akcję prowadzoną nad wodą i pod nią zaangażowane są śmigłowce, okręt i sonar - podał w czwartek rzecznik Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych ppłk Mariusz Łapeta.

Wiceszef MSZ Rosji grozi Polsce: „Będzie jednym z priorytetowych celów” z ostatniej chwili
Wiceszef MSZ Rosji grozi Polsce: „Będzie jednym z priorytetowych celów”

– Jeżeli w Polsce zostanie rozmieszczona broń nuklearna NATO, to broń ta stanie się dla Rosji jednym z priorytetowych celów – powiedział rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow, cytowany w czwartek przez agencję Reutera za lokalnymi mediami.

Cimoszewicz oskarżony o potrącenie rowerzystki. Nowe informacje z ostatniej chwili
Cimoszewicz oskarżony o potrącenie rowerzystki. Nowe informacje

Sąd Rejonowy w Hajnówce (Podlaskie) podjął decyzję o zasięgnięciu uzupełniającej opinii biegłych, którzy przygotowywali ekspertyzy w śledztwie dotyczącym potrącenia rowerzystki przez europosła, byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza – dowiedziała się PAP w sądzie.

Sąd Najwyższy podjął decyzję w sprawie wnuka byłego prezydenta Lecha Wałęsy z ostatniej chwili
Sąd Najwyższy podjął decyzję w sprawie wnuka byłego prezydenta Lecha Wałęsy

Sąd Najwyższy oddalił wniosek kasacyjny w sprawie dwóch młodych mężczyzn skazanych za rozbój i pobicie obywateli Szwecji. Jednym z nich był wnuk byłego prezydenta Lecha Wałęsy. Bartłomiej W. odbywa karę 4 lat więzienia.

PE za wprowadzeniem limitu płatności gotówką. O jakie kwoty chodzi? z ostatniej chwili
PE za wprowadzeniem limitu płatności gotówką. O jakie kwoty chodzi?

Europarlament przyjął w środę przepisy, które mają wzmocnić walkę z praniem brudnych pieniędzy w UE. Jeśli zatwierdzi je Rada UE, zakaz płatności gotówką powyżej określonej kwoty zostanie wprowadzony.

Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów! Zobacz najdłuższy skok w historii [WIDEO] z ostatniej chwili
Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów! Zobacz najdłuższy skok w historii [WIDEO]

Japończyk Ryoyu Kobayashi ustanowił nieoficjalny rekord świata w długości lotu narciarskiego, osiągając odległość 291 metrów na specjalnie przygotowanej skoczni na zboczu wzgórza Hlidarfjall w miejscowości Akureyri na Islandii.

Były premier alarmuje: Ceny prądu dla przedsiębiorców będą no limit z ostatniej chwili
Były premier alarmuje: Ceny prądu dla przedsiębiorców będą no limit

„Pani Hennig-Kloska zapominała złożyć wniosek o notyfikacje pomocy dla przedsiębiorców. Innymi słowy ceny prądu dla przedsiębiorców będą noLimit” – alarmuje były premier Mateusz Morawiecki.

Obrońca ks. Michała Olszewskiego ujawnia szokujące kulisy sprawy z ostatniej chwili
Obrońca ks. Michała Olszewskiego ujawnia szokujące kulisy sprawy

„Ponieważ sprawa się rozlewa po dziennikarzach (rozmaitych barw i orientacji) pragnę odnieść się do ujawnionych już informacji” – pisze mec. dr Krzysztof Wąsowski, pełnomocnik ks. Michała Olszewskiego.

Mariusz Kamiński: Nie bójcie się, czasy walki z korupcją wrócą z ostatniej chwili
Mariusz Kamiński: Nie bójcie się, czasy walki z korupcją wrócą

– Jedyne moje przesłanie do funkcjonariuszy służb antykorupcyjnych w naszym kraju było takie: walić w złodziei niezależnie od tego, do jakiego ugrupowania się przykleili – mówił na antenie RMF były szef MSWiA Mariusz Kamiński.

Lista podsłuchwianych przez system Pegasus nie będzie jawna. Bodnar podał powody z ostatniej chwili
Lista podsłuchwianych przez system Pegasus nie będzie jawna. Bodnar podał powody

– To jest dla mnie przykre, że nawet na tej sali zwracam się do osób, które zostały objęte inwigilacją – mówił w Sejmie minister sprawiedliwości Adam Bodnar, przedstawiając sprawozdanie w Sejmie. Dodał, że lista podsłuchiwanych przez system Pegasus nie będzie jawna.

REKLAMA

Waldemar Żyszkiewicz: Szamani na wulkanie. Zarządzanie dysonansem poznawczym

Newsy w rodzaju „Piąty szczyt unijny europejsko-afrykański w Abidżanie” odpuszczam zwykle blotką trefl, bo jeśli nawet podczas takich wyjazdów integracyjnych zdarzy się coś naprawdę ciekawego, to i tak nie przebije się w doniesieniach oficjalnych mediów. Tym razem stało się inaczej, w czym niewątpliwa zasługa przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska.
 Waldemar Żyszkiewicz: Szamani na wulkanie. Zarządzanie dysonansem poznawczym
/ Donald Tusk, screen YT
To właśnie Donald Tusk, grasejując w charakterystyczny dla siebie sposób i odnosząc się do ustaleń szczytu w sprawie jak najszybszej likwidacji targu niewolników, podobno gdzieś na przedmieściach Trypolisu, zapowiedział nie tylko ewakuację jednego z 43 zlokalizowanych w Libii obozów z migrantami, ale także pilne ukaranie zarabiających na tym procederze handlarzy żywym towarem.

Zagrożonych utratą wolności ochronić, sprzedanych już w niewolę uwolnić, handlarzy i przemytników dopaść i przykładnie ukarać. Ręce same składały mi się do oklasków, ale coś mi w tym przeszkodziło... Uświadomiłem sobie bowiem, że brak w tej wypowiedzi naprawdę istotnego elementu, że informacja jest daleko niepełna.
 
CNN nadało impet politykom
No, bo proszę: są ofiary działań przestępczych, czyli zwykle młodzi, zdolni do wysiłku fizycznego mężczyźni, ewentualnie młode, mogące stanowić erotyczną atrakcję kobiety. Są jacyś twardziele (bojówkarze? przemytnicy? pośrednicy?) czerpiący profity z zawsze zyskownego handlu ludźmi i... Problem w tym, że o nikim więcej nie zająknął się ani przewodniczący Tusk, ani nie wspominały też komunikaty w mediach.
Czego zabrakło w tej dość sensacyjnej informacji? To oczywiste, zabrakło mi choćby najkrótszej wzmianki o nabywcach, bez których handlarze nie mogliby prosperować. Jeśli w demoliberalnym, opartym na regule transakcji świecie nie byłoby klientów zainteresowanych kupnem niewolników, to nie byłoby procederu. Podaż pozbawiona popytu nie ma przecież sensu.

Filmik wyemitowany przez CNN robi dziwne wrażenie. Niewiele widać, słychać wypowiadane liczby, które mogą być odgłosami licytacji. Ale czego licytacja dotyczy i co w istocie owa scena przedstawia, raczej nie odważyłbym się przesądzać. Czy to naprawdę sprzedaż ludzi gdzieś w Libii? Grozę rodzą dopiero komentarze oraz wykładnie zewnętrzne w stosunku do oglądanych obrazów. A jeśli 37-sekundowa sekwencja to tylko inscenizacja, rodzaj teatru telewizji na świecie, ilustrujący zresztą realny, wcale nie wydumany problem?

Wspominam o tym, bo przecież na tej przesłance zgromadzenie ludzi odpowiedzialnych, było nie było, za całą Afrykę oraz sporą część Europy, oparło swoje skądinąd potrzebne decyzje. Może szkoda tylko, że decyzja o szybkiej ewakuacji dotyczy zaledwie ułamka marzących o cywilizacyjnym awansie migrantów, gromadzących się w Libii przed próbą dość desperackiego desantu stamtąd do Europy.
 
Szamani od symulakrów
Coś dziwnego stało się z mediami w ciągu kilku ostatnich dekad. Zamiast przykładnie, tak jak u swych początków, zdawać relację z tego, że coś istotnego gdzieś się stało, wyciąganie wniosków, a zwłaszcza konstruowanie osobistego poglądu na świat zostawiając odbiorcy newsów, współczesne media, a raczej ich właściciele, stawiają sobie znacznie ambitniejsze zadanie.

Wiąże się to oczywiście z relatywnym zmniejszeniem się globu ziemskiego (łatwość i szybkość podróżowania) oraz tzw. bombą informacyjną, czyli skokowym wzrostem liczby oraz szybkością transferu informacji. Ten informacyjny nadmiar danych (redundancja) wymusza ostry ich przesiew, a co zatem idzie – przy odejściu od rzetelnych i merytorycznych kryteriów wyboru – umożliwia arbitralne tworzenie z nadmiarowych zbiorów zupełnie różnych obrazów rzeczywistości.

Świat, jaki jawi się czytelnikowi polskiej edycji „Newsweeka” czy „Wyborczej”, w niczym nie przypomina Polski z „Naszego Dziennika” czy choćby „Tygodnika Przegląd”, lecz stanowi wręcz antypody opisu rzeczywistości rekonstruowanej po lekturze „Tygodnika wSieci”. Ambicją sugerowania odbiorcy określonego obrazu świata kierują się również media elektroniczne (radio, telewizja, portale internetowe).

Dziś formułowania wniosków i ocen nie zostawia się swobodnemu kaprysowi czytelników, lecz raczej próbuje się ich pozyskać dla gotowej już (właściwej ideowo, politycznie, światopoglądowo) wizji świata. I wbrew pozorom, nie jest to wyłącznie nasza krajowa specjalność, jak często twierdzą szermierze antypolonizmu.

Wytrwałym i znającym odpowiednie języki polecam wymowny eksperyment, polegający na lekturze popularnej prasy w sąsiednich i kulturowo pokrewnych krajach. Np. takich jak Polska i Słowacja, Dania i Szwecja, Belgia i Holandia, że już o parach sąsiedzkich w rodzaju Polska i Niemcy, czy Niemcy i Francja nie wspomnę.

Odmienność w doborze zdarzeń, całkiem różne ich interpretacje, inny koloryt oraz background kulturowy... Konkretyzując, ludzie żyjący po dwóch stronach Bugu, Odry czy cieśniny Sund dysponują daleko bardziej zróżnicowanymi obrazami świata niż wynikałoby to z czysto przestrzennego, całkiem bliskiego sąsiedztwa. Dlaczego? Bo o ich ‘widzeniu’ rzeczywistości w sporej mierze decydują właśnie szamani od mediów.
 
Polityczne harce na Twitterze   
Od kilkunastu lat w zawody z fachowcami od mediów tradycyjnych puścili się trolle sieciowi. Ich prawo, kto siecią – jak w starożytności retiarius – wojuje, ten często z ciężkozbrojnym secutorem wygrywa. Ale internetowe ostępy bywają zdradliwe. Niby wszystko (lub prawie wszystko) w nich wypada, ale przecież chyba nie każdemu.

Szczególnie wciągające, ale i niebezpieczne są tzw. portale społecznościowe. Niejeden już i niejedna mieli kłopoty w szkole lub w miejscu pracy z powodu zbyt szczerego wyznania czy z nadmierną dezynwolturą zamieszczonego zdjęcia. Przypadek córki Jana Antoniego Vincenta-Rostowskiego jest tutaj wręcz emblematyczny.

Moje nieodmienne zdumienie budzi też ‘uprawianie polityki’ na Twitterze. O ile, jestem w stanie zaakceptować fakt i uwierzyć, że prezydent Trump, od dawna ekscentryk i oryginał, dokonuje tych wpisów osobiście, kontaktując się ze swymi zwolennikami niejako ponad głowami wrogich sobie mediów, o tyle dziwią mnie oficjalne konta takich postaci jak choćby papież Franciszek. Wydaje się dość mało prawdopodobne, aby korzyści płynące z tego (pozornie bezpośredniego) kontaktu przeważyły uszczerbek, jaki dla powagi sprawowanego urzędu niesie uleganie przejściowej przecież modzie.

To samo odnosi się zresztą do urzędu prezydenta Rzeczypospolitej. Z zadowoleniem przyjmuję aktywną rolę Andrzeja Dudy w wytyczaniu ważnych dalekowschodnich szlaków w polityce zagranicznej, toteż wiadomości o rezultatach wizyty pary prezydenckiej w Wietnamie naprawdę mnie ucieszyły, w przeciwieństwie np. do wieści sprzed blisko dwóch lat o wymianie tweetów z właścicielami (-lkami) kont o dość niekonwencjonalnych nazwach, jak to przysłowiowe już i do dziś w pamięci zbiorowej obecne ‘Ruchadło leśne’.
  
Szczerze mówiąc, o ile mogę zrozumieć motywy, zwłaszcza młodych ludzi, którym Instagram czy Facebook pozwala (pozornie) wyjść z anonimatu, a niekiedy faktycznie ułatwia kontakt z krewnymi, tak często dziś rozproszonymi po świecie, o tyle twitterowe przepychanki między zawodowymi dziennikarzami zdecydowanie mnie dziwią. A już faszerowanie informacyjnych portali internetowych newsami, jak to Marzena Paczuska komuś w cięty sposób ripostowała i co usłyszała w odpowiedzi, traktuję jako zdecydowane nieporozumienie.

Zwłaszcza w sytuacji, gdy wciąż brak np. rzetelnej oraz przekonującej analizy sytuacji geopolitycznej, bo zapraszani do mediów specjaliści od polityki zmieniają wykładnie jak rękawiczki. Raz, ich zdaniem, Chiny z Rosją mają iść przeciwko USA, a niewiele później słyszymy o kolejnym resecie w polityce Stanów Zjednoczonych, które podobno szukają w Rosji sojusznika do rozprawy z Chinami lub (co najmniej) z Koreą Południową.
 
Robić wodę z mózgu  
Podobnie obrotowe bywają interpretacje meandrów polityki unijnej, symbiotycznych relacji Republiki Federalnej Niemiec z Federacją Rosyjską Putina czy też przyczyn fiaska naszej polityki wschodniej, które objawia się m.in. w niezbyt dla polskiej strony zadowalających relacjach z Ukrainą. Ale jeśli zostawić nawet geopolitykę na boku, to i tak zapracowany Polak, który zawodowo zajmuje się czymś innym, nawet w przypadku tak swojskiej problematyki jak ciągnący się już od wielu tygodni serial pod nazwą „Rekonstrukcja rządu”, żyje w stanie ciągłego dysonansu poznawczego.
 
Brak przejrzystych i spójnych interpretacji procesu tzw. dobrej zmiany, brak rzetelnego opisu stanu, w jakim nasz kraj znajduje się u progu zimy 2017, po dwóch latach sprawowania władzy przez rząd premier Beaty Szydło, to główny i ciężki grzech mediów w Polsce. Przynajmniej tych mediów, które szczerze identyfikują się z polską racją stanu oraz interesem narodowym wspólnoty zamieszkującej terytorium Rzeczypospolitej.

By nie mnożyć przykładów jałowego okładania się pod hasłem ‘kto kogo’, których na co dzień mamy aż nadto... Przyczyn takiego stanu rzeczy upatruję w zaburzeniu proporcji między informacyjną a ideologiczno-perswazyjną funkcją mediów. Przekładając to na praktyczny konkret: zbyt wiele treści w naszych mediach pochodzi od rozpolitykowanych (i uczestniczących w politycznych utarczkach) dziennikarzy, a zbyt rzadko korzysta się w nich z wiedzy specjalistów, którzy w danej sprawie są w stanie powiedzieć coś istotnego, nowego, poszerzającego dotychczasową perspektywę.
 
Schengen służy zbrodniarzom?  
A wracając do pytania początkowego, o pominięcie w newsie o handlu żywym towarem problemu nabywców... Wygląda na to, że jest ich w Unii Europejskiej po prostu zbyt wielu, co może władzom w Brukseli sprawiać problem raczej polityczny niż logistyczny, bo miejsc w więzieniach znalazłoby się pewnie wystarczająco dużo.
 
Według danych z raportu komitetu CRIM, ujawnionych pod koniec października br., w krajach Unii Europejskiej blisko 900 tys. osób pracuje w warunkach niewolniczych, z czego co czwarta jest wykorzystywana seksualnie.

Zyski z handlu ludźmi przeszło 3,5 tysiąca międzynarodowych gangów, które działają na terenie UE, autorzy raportu sporządzonego dla PE szacują na 25 mld euro rocznie. Plus co najmniej 18 mld euro pochodzących z handlu ludzkimi organami oraz dzikimi zwierzętami. Dlatego warto zadać sobie pytanie, czy cena, jaką płacimy za demoliberalną utopię strefy Schengen, nie jest jednak zbyt wysoka.   
 
Waldemar Żyszkiewicz  
 
2 grudnia AD 2017


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe