Marcin Kacprzak: Donald Tusk znowu nadaje

Krytykowany od stóp do głów i od lewa do prawa PiS (jak na razie ta krytyka przyniosła partii rządzącej prawie 50% w sondażach, to swoją drogą ciekawe zjawisko) odniósł zwycięstwo w starciu z UE. Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że to wszystko to cyrk i ustawka za pieniądze nowojorskich Żydów, ale jednak nachodźców Polska nie przyjęła, a kolejnymi rezolucjami Unia może sobie tapetować brukselskie toalety. One nic nie znaczą, obnażają jedynie totalny uwiąd tej dziwnej instytucji, w której nawet helikoptery nie chcą czynić tego do czego zostały powołane. Każda kolejna nędzna pogróżka z Brukseli to kolejny punkt sondażowy dla PiS-u. Nie wiem, czy oni już tam zauważyli tę zależność, ale niewykluczone że nie. Tymczasem słyszałem niedawno interesującą rozmowę dwóch pań w sklepie. Obie jednomyślnie stwierdziły, że Kaczyński jest straszny i zabiera wolność, ale jednak jeśli chodzi o nachodźców, to one stanowczo dziękują.
Zauważył to z pewnością Tusk, o którym można mówić różne rzeczy, ale na pewno nie to, że jest głupi. Ten stary polityczny cwaniak zdaje sobie sprawę, że bez zmiany - no dobrze, napiszę to słowo, ech - narracji nie ma w Polsce czego szukać. Wie też, że bez odklejenia łatki posługiwacza Złotej Pani (by Michalkiewicz) nie przegoni w sondażach nawet senatora Karczewskiego. Stąd ten semantyczny fajerwerk odnośnie nachodźców i symulacja różnicy zdań w obozie neomarksistowskich liberałów.
Skoro nie wyszło w roli ultrabrukselczyka, to może wyjdzie w roli lekko przechylonego na prawo technokraty, takiego polskiego Orbana tyle że bez kota. Tusk pokazywał nie raz, że co jak co, ale ustawić żagiel pod odpowiedni wiatr to on umie.
Niestety, wygląda na to, że tak łatwo się go nie pozbędziemy.