Szymon Hołownia nie ma wyjścia

Co musisz wiedzieć:
- Wybory prezydenckie wygrał kandydat obywatelski popierany przez PiS i Solidarność, Karol Nawrocki
- Radykalne środowiska związane z Koalicją 13 grudnia kwestionują wyniki wyborów
- Marszałek Sejmu Szymon Hołownia ujawnił w Polsat News, że był namawiany do przeprowadzenia zamachu stanu i uniemożliwienia objęcia urzędu przez Karola Nawrockiego
Albo był namawiany do uniemożliwienia Karolowi Nawrockiemu objęcia urzędu prezydenta, czyli de facto był nakłaniany do przeprowadzenia zamachu stanu, albo marszałek Sejmu totalnie nie liczy się ze słowami. Nie ma trzeciej możliwości.
Nawrocki to dla Tuska kataklizm
Po pierwsze, trzeba przyznać, że Szymon Hołownia - zapowiadając zwołanie Zgromadzenia Narodowego i zaprzysiężenie Karola Nawrockiego - robi dokładnie to, co powinien. A to jest w polskiej polityce dużo: zrobić to, co nakazuje Konstytucja, co jest zgodne z prawem. Pozornie wydaje się dziwnym chwalenie kogoś za to, że po prostu wypełnia swój obowiązek. Jednak nie zapominajmy, że jest to pierwszy przypadek, gdy lider Polski 2050 stanowczo sprzeciwia się - podejmując uczciwą i odważną decyzję - celom PO, czyli partii pełniącej główną rolę w rządzącej koalicji. Nie każdy by tak postąpił. Dzięki tej postawie Hołownia zostanie zapamiętany dobrze przez historię.
Najważniejszym celem koalicji było mieć własnego prezydenta - Rafała Trzaskowskiego. To się nie udało. Dla PO i jej szefa, Donalda Tuska, obecność Karola Nawrockiego w Pałacu Prezydenckim jest najgorszym z politycznych kataklizmów. Koszmarem. Dlatego ta formacja polityczna nie chciała się pogodzić z wolą wyborców. Tusk zezwalał na kampanię podważania wyniku wyborów w wykonaniu Giertycha i wyczekiwał. W mediach pojawiały się pomysły na obejście, zlekceważenie, nieuznanie wyniku wyborów. Kluczowa była postawa marszałka Sejmu. Jednak czy i jakie bezpośrednie naciski były wywierane na Szymona Hołownię pozostawało dotąd wyłącznie w sferze domysłów.
- Komunikat dla mieszkańców Wrocławia
- Media: Antyterroryści w firmie znanego przedsiębiorcy. Krytykował władze w internecie
- Komunikat dla mieszkańców Rzeszowa
- Zmiany w popularnym programie TVN. W sieci zawrzało
- Komisja Europejska zajęła się Temu. Chińskiej platformie grozi wysoka kara
- Komunikat dla mieszkańców Gdańska
- Niemcy zazdroszczą polskim producentom kamperów
- Komunikat dla mieszkańców Lublina
- Nie żyje syn Bogusława Hutka. Piotr Duda składa kondolencje
- TVP zignorowała apel Powstańców. Tomasz Wolny: niepojęte
- Dr Rafał Brzeski: Wiele wskazuje na to, że Niemcy dążą do pokojowej okupacji części Polski
Sensacyjne zwierzenia Hołowni
Dowiedzieliśmy się nieco więcej na ten temat w ostatnich dniach. W rozmowie w Polsacie Hołownia powiedział: "Wielokrotnie proponowano, czy sugerowano mi, czy rozpytywano mnie, czy jestem gotowy przeprowadzić zamach stanu, bo do tego się to sprowadza...".
Te słowa Hołowni wywołały szok. Zresztą Hołownia natychmiast tłumaczył się z użycia tych słów: "Ja to nazywam zamachem stanu. To oczywiście nie wypełnia kryteriów prawdopodobnie prawnych zamachu stanu, ale ja mówię o zamachu stanu mając na myśli sytuację, w której prezydent został wybrany, a ja mówię: no nie podoba mi się ten prezydent, to może ja go nie zaprzysięgnę, pobędę sobie prezydentem, bo przecież takie były koncepcje." Czyli Hołownia chciał powiedzieć, że nie tyle dosłownie namawiano go do zamachu stanu, co sugerowano decyzje, które by do niego doprowadziłyby. To on sam by tego zamachu dokonał, gdyby się na te sugestie zgodził. Z punktu widzenia prawa, użycie określenia "zamach stanu" jest więc przesadą.
Nikt nie powie "zrób zamach stanu"
Ale czy rzeczywiście mamy tu do czynienia z przesadą? Nie. Każdy, kto w jakikolwiek sposób nakłaniał Szymona Hołownię do rezygnacji z zaprzysiężenia prezydenta-elekta, podżegał go do zamachu stanu. Forma nakłaniania jest nieistotna. Przecież oczywistością jest, że nikt, kto przychodzi do marszałka Sejmu RP, żeby go namówić do złamania Konstytucji, z pewnością ani razu nie użyje słów "zamach stanu". Będzie mówił o słuszności planowanych działań, o ratowaniu demokracji, o wypełnianiu woli wyborców. Powoła się na wspaniały, "całkiem legalny" pomysł prof. Andrzeja Zolla. Będzie mówił o konieczności poszanowania każdego głosu, o naprawie Rzeczypospolitej.
Mrzonki Zolla
Mrzonki o tym, że Hołownia mógłby otworzyć Zgromadzenie, po czym je natychmiast zawiesić pod pretekstem ponownego liczenia głosów, a następnie ogłosić się prezydentem, to pomysł, który poddał profesor Andrzej Zoll. Portal TVN24 już 27 czerwca poinformował, że prof. Zoll proponuje taki plan działania:
"marszałek Hołownia, zgodnie z Konstytucją, musi zwołać Zgromadzenie Narodowe 6 sierpnia, ale Zgromadzenie Narodowe może zawiesić swoje postępowanie. I wtedy kończy się kadencja prezydenta Dudy, a urząd prezydenta będzie sprawował pan marszałek Hołownia"
Portal informował, że profesor Zoll wyjaśniał:
"Myślę, że Polacy nie są tak nierozsądni, żeby uważać, że to jest jakiś zamach stanu."
Oczywiście, profesor się mylił. To jak najbardziej byłby zamach stanu i Szymon Hołownia dobrze to zrozumiał. Chwała mu za to. Jego decyzja o zwołaniu Zgromadzenia Narodowego przesądziła, że - jak to dobitnie nazwał - "uniknęliśmy rozpadu państwa".
Co Hołownia miał na myśli?
Czy emerytowanemu profesorowi prawa wolno ogłaszać pomysły unieważnienia wyniku wyborów pod pretekstem ochrony wyniku wyborów? Oczywiście, że wolno. Nie przystoi, powinno być wstyd, ale nie jest to nielegalne. Problem prawny zaczyna się przecież nie wówczas, gdy ktoś publicznie ogłasza pomysł zastosowania brudnej zagrywki, ale wtedy, gdy ktoś przychodzi do marszałka Sejmu i chce go przekonać do wcielenia tego pomysłu w życie.
"Zamach stanu"
To jest sedno sprawy: czy te naciski to były jedynie publiczne głosy polityków, prawników i publicystów, czy też były to bezpośrednie rozmowy z marszałkiem Hołownią, podczas których wywierano na niego presję w jakiejkolwiek formie?
Jeżeli to drugie, to sprawa jest skrajnie poważna i nie może pozostać tajemnicą. Dlatego wtedy najważniejsze byłoby pytanie o sprawców: kto usiłował wpłynąć na decyzję Szymona Hołowni? Kto próbował zburzyć konstytucyjny porządek państwa? Ktokolwiek to jest, powinien być ujawniony i ponieść konsekwencje.
Jeżeli natomiast to pierwsze, to w wypowiedzi Hołowni nie miały w ogóle prawa pojawić się słowa "zamach stanu".
Hołownia umie zrobić show. Dowodem jest, że wszyscy o tym mówią. I przecież ma kręgosłup. Dowodem będzie 6 sierpnia. Jednak niejasności wokół tej całej sytuacji udowadniają, że w polityce porusza się wciąż jak słoń w składzie porcelany.