"Mieszkaniowy horror". Nasz rynek mieszkaniowy staje się coraz bardziej azjatycki

Co musisz wiedzieć:
- Dostęp do nowych, własnościowych mieszkań w Korei obwarowany jest zaskakującymi formami pośrednimi, takimi jak loterie dla potencjalnych właścicieli.
- Coraz więcej osób popada w długi, coraz więcej decyduje się na życie w pojedynkę, coraz później też zawierane są małżeństwa.
- Nasz rynek mieszkaniowy staje się coraz bardziej azjatycki.
Kto ogląda koreańskie produkcje (a jak wiadomo, takich osób jest coraz więcej i w ciągu dziesięciu lat z absolutnej niszy trafiły one na listy najchętniej oglądanych seriali czy filmów w streamingach), ten na pewno zauważył, że kwestia mieszkaniowa to jeden z częściej przewijających się przez nie problemów społecznych. Czasem spotykamy się z tym gdzieś w tle, gdy obserwujemy, jak bohaterowie zmagający się z życiem po ciężkiej pracy wracają do klitki w lokalnym odpowiedniku hotelu robotniczego, na zaadaptowane poddasze lub do starego, parterowego domu, do którego trzeba się wdrapać pod górę, bo położony jest w biednej dzielnicy na seulskich pagórkach. W kultowym i chyba wciąż najbardziej w ostatnich latach popularnym „Parasite” śmiertelna walka rozegrała się między mieszkańcami ekskluzywnej willi z ogrodem (kolejny, ale w prawdziwym życiu najrzadszy wariant mieszkaniowy dla Koreańczyka), a rodziną zalegającą w zalewanej deszczem i odchodami suterenie.
Mieszkaniowy horror
To na pozór filmowe i serialowe przerysowania, jednak będące odbiciem koreańskiej i szerzej azjatyckiej rzeczywistości. Od kilkudziesięciu lat tradycyjna zabudowa ustępuje miejsca kolejnym połaciom wielkich bloków, przez kalki językowe nazywanych apartamentowcami, choć z naszego punktu widzenia są to częściej mrówkowce. Oprócz nich sporo jest niższych bloków podobnych do tych, które spotyka się również u nas, przy czym w niskim i średnim budownictwie wielorodzinnym dużo bardziej niż w polskich budynkach popularny jest model, w którym każde z mieszkań ma autonomiczne wejście nie z klatki schodowej, a z długiego, zewnętrznego korytarza. Najwięcej mieszkań buduje się w metropoliach, zwłaszcza w stolicy, podczas gdy prowincja boryka się raczej ze stagnacją i wyludnieniem. W Seulu ceny rosną dużo szybciej niż w reszcie kraju. Kupno własnego mieszkania, kulturowo zwłaszcza od młodych mężczyzn wręcz oczekiwane, jest bardzo trudne z przyczyn finansowych, ale nie tylko dlatego. Co zaskakujące, nie wszystko reguluje tu tylko wolny rynek.
Dostęp do nowych, własnościowych mieszkań obwarowany jest zaskakującymi formami pośrednimi, takimi jak loterie dla potencjalnych właścicieli. Aby wziąć w nich udział, trzeba – nieraz przez lata – wpłacać pieniądze na specjalne konto, równocześnie zaś za rozmaite życiowe okoliczności można uzyskiwać punkty zwiększające szanse na zakup. W pewien zaskakujący sposób przypomina to mechanizmy znane z PRL, które tak trafnie pokazał Stanisław Bareja w serialu „Alternatywy 4”. Do tego dochodzą rządowe próby regulacji rynku kredytowego, które również utrudniają dostęp do własnego mieszkania młodym nabywcom. Trudno więc dziwić się, że dla kogoś może to stać się obsesją, jak dla bohaterki hongkońskiego slashera „Dream house” z 2010 roku, mordującej po kolei mieszkańców bloku z pięknym widokiem na port – by ceny spadły, a ich mieszkania trafiły na rynek. Zatajanie problemów w celu uniknięcia obniżki wartości nieruchomości (lub zbrodni, by ją uzyskać) to też zresztą bardzo częsty motyw w koreańskiej kinematografii. Pojawia się również w „Od ściany do ściany”.
Lokalna specjalność
Ten, którego nie stać na kupno lub zwyczajnie nie może czekać, musi zdecydować się na wynajem. I tu też sprawy wyglądają miejscami dość zaskakująco, tak jakby ktoś bardzo lubił komplikować sobie życie. Popularniejszy od klasycznego czynszu jest mianowicie system jeonse polegający na wynajmie po uregulowaniu jednorazowej kaucji w wysokości nawet do 80% wartości mieszkania. Sprawia to, że wynajem, zwłaszcza dla młodych, nie jest rzeczą prostą, a dodatkowo taka formuła prowadzi do wielu sporów i nadużyć. W czasach rosnących cen nieruchomości nie przestaje też być atrakcyjna dla samych właścicieli, niemniej zwyczaj ma się dobrze. Trochę łatwiej niż parom jest – jak wszędzie – samotnym i mniej wymagającym. Ci skorzystać mogą z goshiwonów, a jeśli mają trochę więcej pieniędzy, również z officeteli.
Obie te formy łączy bardzo ograniczony poziom prywatności, jednak oferują za to czasem pewne dodatkowe korzyści. Goshiwony powstały przed laty jako specyficzna oferta dla młodych ludzi przygotowujących się do egzaminów: jednoosobowe pokoje, że wspólnymi kuchniami i łazienkami zapewniać miały miejsce do nauki zwłaszcza dla tych, którzy planowali zostać urzędnikami państwowymi. Dziś z tej formy korzystają również inni: urzędnicy, robotnicy, czasem też osoby, którym w jakiś sposób powinęła się noga lub po prostu funkcjonują na marginesie rynku nieruchomości. Co ciekawe, czasem właściciele takich przybytków swoim mieszkańcom zapewniają za darmo niektóre produkty żywnościowe, jeżeli sami (na przykład mając rodzinę na wsi lub własne ogród czy gospodarstwo) mają do nich dostęp. Officetele to lokale równie małe, posiadające jednak trochę wyższy standard, pozwalające na łączenie funkcji mieszkalnej i biurowej. Jedne i drugie – poza wyjątkowymi sytuacjami – traktować należy jako lokale przejściowe, w których najemca nie zagrzeje za długo miejsca. W dramach i kryminałach często robią one za kryjówki rozmaitych uciekinierów.
Łapiemy poślizg
Konsekwencje społeczne tego stanu rzeczy są łatwe do przewidzenia. W zeszłym roku w artykule „W piekle Joseon nie rodzą się dzieci. Kryzys demograficzny w Korei Południowej” opisałem, jak wygląda sytuacja w państwie mającym w tej chwili najniższy wskaźnik dzietności na świecie.
Trudny dostęp do mieszkań jest oczywiście jednym z głównych powodów tego dramatycznego stanu rzeczy. Po drodze pojawia się jednak wiele problemów pośrednich. Coraz więcej osób popada w długi, coraz więcej decyduje się na życie w pojedynkę, coraz później też zawierane są małżeństwa. Wśród trzydziesto- trzydziestoczterolatków według danych z 2024 roku aż 86,1% mężczyzn i 76,7% kobiet nie było żonatych/zamężnych. W Polsce brak dokładnych aktualnych statystyk, wiemy jednak, że rośnie liczba osób mieszkających dłużej z rodzicami, samotnych i żyjących w związkach nieformalnych, coraz później też zawieramy małżeństwa. Już dostępne dane sprzed ok. 10 lat wskazują na kryzys, choć jest on wciąż łagodniejszy od opisywanych zjawisk dotyczących Korei Południowej. To jednak marne pocieszenie: nasz rynek mieszkaniowy staje się coraz bardziej azjatycki, w internecie narasta mur niechęci między coraz większymi grupami kobiet i mężczyzn, można więc założyć, że jesteśmy na podobnej złej drodze.
Klaustrofobia i chaos
Film, który stał się pretekstem do tych rozważań, nie jest niestety kolejnym arcydziełem koreańskiej kinematografii. Opowieść o bloku gnębionym przez tajemnicze hałasy, za które wini się jednego z lokatorów to materiał na tragifarsę w stylu przywołanego już Barei lub dość banalny, ale sprawdzający się punkt wyjścia do miejskiego horroru. Tym razem dramat o próbującym utrzymać się na powierzchni pracowniku korporacji po trzydziestce (w tej roli popularny i często obsadzany aktor Kang Ha-Neul, dla wielu widzów jego udział to chyba najbardziej wartościowy element filmu) stopniowo zmienia się w pełen brutalności thriller, przytłaczający i duszny, lecz niewynagradzający tego oryginalnością czy spójnością fabuły.
Scenom przemocy też daleko do typowego dla Korei wysmakowania i poetyki. Odpowiedzialny za scenariusz i reżyserię Kim Tae-Joon być może marzył o stworzeniu czegoś na miarę „Parasite”, jednak kolejne zwroty akcji są coraz bardziej chaotyczne i coraz mniej wiarygodne. Zaskakiwać widza też trzeba umieć. Kim Tae-Joon to twórca z niewielkim doświadczeniem, na koncie mający jeszcze tylko thriller „Zgubiony telefon” (również dostępny na Netfliksie) będący jednak remakiem japońskiego filmu. I choć temat poruszony w „Od ściany do ściany” jest ważny i niewątpliwie inspirujący, tu doszło raczej do zmarnowania potencjału, dlatego polecam go przede wszystkim tym, których po prostu interesuje ta sfera życia. Z komentarzy w internecie wynika, że moje odczucia podziela większość widzów chwaląca konsekwentnie klaustrofobiczny klimat, lecz narzekająca na zbyt chaotyczne rozwinięcie akcji i niezrozumiałe zakończenie. Podobne i dość zgodne są również reakcje krytyki zarzucającej filmowi odejście od krytyki społecznej w stronę gatunkowego zagubienia.
- Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta
- Komunikat dla mieszkańców Krakowa
- Niepokojące doniesienia z granicy. Komunikat Straży Granicznej
- Komunikat dla mieszkańców Katowic
- PKO BP wydał pilny komunikat
- Wojsko wyjechało na drogi. Pilny komunikat sztabu
- IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka
- Stanowski zmiażdżył Jońskiego. Europoseł KO sam się podłożył
- Prezydent Karol Nawrocki nie podpisał ustawy o pomocy Ukrainie. Złoży własny projekt
- "Nie macie szacunku do swoich widzów". Burza w sieci po programie TVN
- "Bezprecedensowe odkrycie". Złoty skarb uwięziony pod wodą
- Nowy komunikat IMGW. Oto co nas czeka