Kontrrewolucja Solidarności odrzucała przemoc

Solidarność nie była jedynie buntem ekonomicznym, do którego później doczepiono romantyczny mit religijnego uniesienia. Od początku niosła w sobie katolickiego ducha przemieniającego ludzkie życie – i potwierdzają to zarówno twarde dane, jak i relacje uczestników tamtych dni.
 Kontrrewolucja Solidarności odrzucała przemoc
/ fot. arch. Komisji Krajowej Solidarność

Co musisz wiedzieć:

  • Solidarność jawi się nie jako „rewolucja” w sensie zachodnim, lecz właśnie jako kontrrewolucja – ruch, który zamiast burzyć, pragnął przywracać.

  • Zakorzeniona w katolicyzmie Solidarność realizowała zasadnicze wymaganie kontrrewolucji: odrzucała rewolucyjne metody, jak choćby przemoc.

  • Fakt, że triumfujący Kościół z czasem utracił część społecznego znaczenia, nie świadczy jednak o nieautentyczności wcześniejszego kontrrewolucyjnego wymiaru Solidarności.

 

W potocznym rozumieniu „rewolucja” oznacza gwałtowną zmianę. Jednak w tradycji europejskiej słowo to niesie ze sobą dużo głębsze i bardziej jednoznaczne konotacje. Rewolucje, począwszy od francuskiej, miały burzyć ład oparty na chrześcijańskiej cywilizacji, zastępując go świeckim, a niekiedy wręcz pogańskim modelem politycznym i społecznym. W istocie sama etymologia słowa „rewolucja” wskazuje raczej na powrót do ideałów starożytnej, pogańskiej utopii. Dlatego każda z kolejnych rewolucji społecznych na Zachodzie była w dużej mierze walką z Kościołem postrzeganym jako główny strażnik znienawidzonego porządku. Jeśli spojrzymy na karnawał Solidarności w tym świetle, określenie go mianem „rewolucji” okazuje się mylące i dwuznaczne. Przecież PRL sam był dziedzicem rewolucji – tyle że bolszewickiej, jawnie bezbożnej i antychrześcijańskiej w swoim rdzeniu. Mówienie więc o „rewolucji” Solidarności w opozycji do systemu, który sam był wytworem rewolucyjnego zrywu, brzmi jak sprzeczność. Nieprzypadkowo znany socjolog Piotr Sztompka wskazywał na kontrrewolucyjny wymiar Solidarności. I rzeczywiście – jeśli sięgniemy do klasyków myśli kontrrewolucyjnej, takich jak Joseph de Maistre, Juan Donoso Cortés, François-René de Chateaubriand czy Jean Ousset, zobaczymy, że wszyscy oni zgodnie podkreślali istotę kontrrewolucji: odbudowę chrześcijańskiego porządku społecznego.

 

Kontrrewolucyjny duch Solidarności

Nie sposób sprowadzać istoty zjawiska wyłącznie do prostej genezy w sensie chronologicznym. Owszem, pierwsze protesty dotyczyły głównie spraw ekonomicznych i praw pracowniczych. Jednak rozlewający się bunt społeczny nigdy nie pozostaje duchowo neutralny – może zostać nasycony ideą destrukcji, rewanżyzmu i pożogi, ale może też nabrać cech chrześcijańskiej miłości. W przypadku Solidarności najlepiej widać to po owocach.

Jednym z nich był gwałtowny wzrost budownictwa sakralnego. Mimo że za dekady Edwarda Gierka władze złagodziły nieco kurs wobec Kościoła w tym względzie, po 1980 roku odnotowujemy przyspieszenie bez precedensu. W 1981 roku wydano aż 331 pozwoleń na budowę nowych świątyń – absolutny rekord w realiach PRL-u. Towarzyszyła temu niezwykła mobilizacja wiernych: parafianie wznosili kościoły własnymi rękoma, z ogromnym poświęceniem, mimo ciężaru codziennej pracy i rodzinnych obowiązków. Był to namacalny znak, że Solidarność otwierała przestrzeń dla religijnego odrodzenia.

Istnieją poważne argumenty przemawiające za ścisłym związkiem karnawału Solidarności ze wzrostem odbywania praktyk religijnych w Polsce lat osiemdziesiątych. Korelacja jest zbyt silna, by można było mówić o przypadkowej zbieżności. Analiza działalności samego ruchu, panującej w nim atmosfery oraz przepełnienia ideami chrześcijańskimi tylko potwierdza tę tezę. Badacze są zgodni, że katolicka religijność w latach osiemdziesiątych była traktowana jako forma oporu wobec władzy. Efektem była rosnąca frekwencja na Mszach Świętych. Według niektórych badań w stosunku do lat siedemdziesiątych liczba uczestników niedzielnych Mszy wzrosła wtedy o około 10%. W Europie konsekwentnie zmierzającej ku laicyzacji taki zwrot był zjawiskiem rzadko spotykanym. Jeszcze bardziej uderzające jest to, że w 1980 roku około połowa członków PZPR regularnie uczęszczała na Msze – dane te musiały spędzać sen z powiek władzom partyjnym.

Statystyki nabierają barw, gdy uzupełni się je przykładami indywidualnych przemian: niereligijni działacze Solidarności internowani w więzieniu na Białołęce masowo przyjmowali sakrament bierzmowania z rąk biskupa, a znany opozycjonista Jan Lityński – dotąd deklarujący się jako niewierzący – przyjął wówczas chrzest. Katolicka symbolika była stale obecna w strajkach, manifestacjach i protestach. Czarna Madonna, cierpiący Chrystus, msze polowe odprawiane w halach stoczniowych – wszystko to nadawało walce wymiar duchowy, który stawał ością w gardle komunistycznej propagandzie. Fakt, że protesty Solidarności były przesycone liturgią, znajdował akceptację nawet u osób niereligijnych lub dotąd antyklerykalnych. Nie pojawił się żaden poważniejszy nurt domagający się „świeckiego” charakteru strajków w imię „pluralizmu” czy poszanowania różnic światopoglądowych. Z relacji uczestników jasno wynika, że religijność nie była tylko narzędziem politycznym. Logika walki o władzę ustępowała wówczas miejsca logice chrześcijańskiej metafizyki – a to jest jedna z najbardziej czytelnych oznak kontrrewolucyjnego charakteru tego ruchu. Próby redukowania strajków do „walki o kiełbasę”, do chuligańskich wybryków czy politycznego awanturnictwa stawały się przez to niewiarygodne. Obecność Kościoła wskazywała na cele niematerialne i uderzała w sam fundament rewolucyjnej logiki systemu.

Co więcej, zakorzeniona w katolicyzmie Solidarność realizowała zasadnicze wymaganie kontrrewolucji: odrzucała rewolucyjne metody, jak choćby przemoc. Kościół w roli mediatora, niosący duchowe i materialne wsparcie strajkującym, działał kontrrewolucyjnie w najściślejszym sensie. Symbolicznym momentem był pogrzeb księdza Jerzego Popiełuszki, zamordowanego przez SB – zebrał on gigantyczne tłumy w Warszawie, które nie ruszyły jednak w akcie zemsty z widłami na siedzibę władz, lecz trwały w modlitwie. Był to klasyczny przykład chrześcijańskiej postawy: „Zło dobrem zwyciężaj”.

 

Triumf i triumfalizm

Owocem solidarnościowej kontrrewolucji był również znaczący wpływ Kościoła na życie polityczne i prawodawstwo w Polsce po 1989 roku. Określenie Kościoła mianem „zwycięzcy transformacji” stało się bardzo popularne wśród komentatorów tego okresu. Rzeczywiście, owo zwycięstwo miało wymierne skutki: podpisanie konkordatu, zaostrzenie prawa aborcyjnego w stosunku do rozwiązań obowiązujących w PRL, wprowadzenie religii do szkół czy wreszcie spowolnienie rewolucji obyczajowej, która zaczęła wlewać się do Polski wraz z upadkiem żelaznej kurtyny. Kościół katolicki był siłą na tyle potężną, że w taki czy inny sposób musieli liczyć się z nim nawet politycy postkomunistyczni, jeśli chcieli marzyć o wyborczym sukcesie. Antyklerykalne hasła, choć stale obecne, długo pozostawały na marginesie życia publicznego. Duchowieństwo odgrywało rolę autorytetu moralnego i miało realny wpływ na codzienne decyzje parafian. Pomimo różnych problemów można więc mówić o niezwykłym kapitale – a nawet o duchowym skarbie – zdobytym w toku walki Solidarności.

Skarb ten jednak z czasem został w dużej mierze sprzeniewierzony. Nie jest to miejsce, by szczegółowo analizować przyczyny tego procesu, wystarczy jednak zaznaczyć, że kontrrewolucjoniści mogą również roztrwonić swoje zdobycze. Utrzymanie zwycięstwa bywa bowiem trudniejsze niż jego odniesienie. Fakt, że Kościół z czasem utracił część społecznego znaczenia, nie świadczy jednak o nieautentyczności wcześniejszych postaw. Argument przeciwny – tak często powtarzany przez krytyków – jest w gruncie rzeczy zabiegiem bałamutnym. To prawda, że kolejne rozłamy w życiu społecznym i politycznym Polski szły często w parze ze słabnącą rolą Kościoła, lecz nie przekreśla to wcześniejszego zwycięstwa i jego znaczenia.

Interpretacja wydarzeń początku lat osiemdziesiątych ma ogromne znaczenie dla kształtowania przyszłych postaw społecznych. Określenie „rewolucja Solidarności” zafałszowuje istotę tego ruchu, który przecież nie burzył, lecz przywracał. Dlatego mówienie o „kontrrewolucji” nie jest jedynie zabiegiem retorycznym czy akademickim, ale kwestią postawienia właściwego wzorca na przyszłość, również w dobie zmagań z nową, już nie marksistowską, ale liberalną odmianą materializmu.


 

POLECANE
Trzęsienie ziemi w Pałacu Buckingham. Książę William stracił cierpliwość z ostatniej chwili
Trzęsienie ziemi w Pałacu Buckingham. Książę William stracił cierpliwość

William miał powiedzieć królowi Karolowi III: "ja albo Harry", po wrześniowym spotkaniu króla z księciem Harrym. Napięcie w Pałacu Buckingham rośnie.

Kocha Izrael tak bardzo… Zaskakujące słowa Trumpa w Knesecie  gorące
"Kocha Izrael tak bardzo…" Zaskakujące słowa Trumpa w Knesecie 

Ivanka Trump, córka prezydenta USA, przeszła na judaizm. Donald Trump powiedział o tym publicznie – nie gdzie indziej jak w izraelskim parlamencie. Jego słowa natychmiast obiegły świat i wywołały falę komentarzy.

Brutalny atak Ukraińców na polskiego kierowcę w Karlsruhe. Nowe informacje z ostatniej chwili
Brutalny atak Ukraińców na polskiego kierowcę w Karlsruhe. Nowe informacje

Aleksandra Fedorska ujawnia szczegóły napaści na polskiego kierowcę w Karlsruhe. Trzej obywatele Ukrainy zostali zatrzymani po ataku, w wyniku którego 31-letni pan Krzysztof doznał poważnych obrażeń ręki. Motywem mogła być "kłótnia po alkoholu", choć sam poszkodowany wskazuje na "patriotyczny kontekst zdarzenia".

Nie żyje znany polski muzyk z ostatniej chwili
Nie żyje znany polski muzyk

Zmarł Janusz "Yasieq" Olszówka – muzyk, pedagog i producent Ryczących Dwudziestek, jednego z najstarszych śląskich zespołów szant.

Zabójstwo Klaudii z Torunia. Ważny krok w śledztwie z ostatniej chwili
Zabójstwo Klaudii z Torunia. Ważny krok w śledztwie

Opinia biegłych psychiatrów trafiła do prokuratury – może przesądzić o dalszym losie podejrzanego 19-latka z Wenezueli.

Po latach sporu Paweł Rabiej przyznaje, że nie powinien obrażać Ordo Iuris, nazywając organizację sektą gorące
Po latach sporu Paweł Rabiej przyznaje, że nie powinien obrażać Ordo Iuris, nazywając organizację "sektą"

Sześć lat po kontrowersyjnych słowach o ''sekcie Ordo Iuris'' Paweł Rabiej przyznaje, że przekroczył granice debaty publicznej. Wraz z prezesem Instytutu Jerzym Kwaśniewskim apeluje dziś o większy szacunek w dyskusjach politycznych.

Mejza zatrzymany przez policję. Jest oświadczenie z ostatniej chwili
Mejza zatrzymany przez policję. Jest oświadczenie

Poseł PiS Łukasz Mejza jechał trasą S3 w powiecie polkowickim (Dolnośląskie) z prędkością 200 km/h. Poseł zadeklarował w oświadczeniu, że „jeśli będzie taka możliwość prawna, to ureguluje mandat za przekroczenie prędkości od razu”. „A jak nie, to natychmiast, zrzeknę się immunitetu i poniosę pełną odpowiedzialność” – dodał.

Nie godzę się na to. Prezydent Nawrocki zdecydowanie o porządku prawnym w Polsce z ostatniej chwili
"Nie godzę się na to". Prezydent Nawrocki zdecydowanie o porządku prawnym w Polsce

Prezydent Karol Nawrocki wręczył akty powołania na stanowiska sędziów i asesorów sądowych. W trakcie uroczystości podkreślił znaczenie wierności Rzeczypospolitej, poszanowania konstytucji oraz jedności środowiska sędziowskiego. Posłuchaj.

Konfederacja w koalicji z KO? Zaskakujące doniesienia z ostatniej chwili
Konfederacja w koalicji z KO? Zaskakujące doniesienia

"Jeden z czołowych polityków PO kilka dni temu podczas kolacji z posłem Konfederacji rozmawiał o wejściu do koalicji części tego opozycyjnego obozu" – pisze dziennikarz Telewizji Republika Piotr Nisztor.

„Znikają w raju”. Tajemnicza fala porwań gorące
„Znikają w raju”. Tajemnicza fala porwań

Na pozór to egzotyczny raj – palmy, plaże, słońce i tanie życie. Ale za fasadą turystycznego spokoju kryje się mroczny świat gangów, które polują na cudzoziemców. W Kambodży w zastraszającym tempie rośnie liczba porwań obywateli Korei Południowej – od 80 w 2022 roku do aż 303 przypadków w pierwszej połowie 2025 r.

REKLAMA

Kontrrewolucja Solidarności odrzucała przemoc

Solidarność nie była jedynie buntem ekonomicznym, do którego później doczepiono romantyczny mit religijnego uniesienia. Od początku niosła w sobie katolickiego ducha przemieniającego ludzkie życie – i potwierdzają to zarówno twarde dane, jak i relacje uczestników tamtych dni.
 Kontrrewolucja Solidarności odrzucała przemoc
/ fot. arch. Komisji Krajowej Solidarność

Co musisz wiedzieć:

  • Solidarność jawi się nie jako „rewolucja” w sensie zachodnim, lecz właśnie jako kontrrewolucja – ruch, który zamiast burzyć, pragnął przywracać.

  • Zakorzeniona w katolicyzmie Solidarność realizowała zasadnicze wymaganie kontrrewolucji: odrzucała rewolucyjne metody, jak choćby przemoc.

  • Fakt, że triumfujący Kościół z czasem utracił część społecznego znaczenia, nie świadczy jednak o nieautentyczności wcześniejszego kontrrewolucyjnego wymiaru Solidarności.

 

W potocznym rozumieniu „rewolucja” oznacza gwałtowną zmianę. Jednak w tradycji europejskiej słowo to niesie ze sobą dużo głębsze i bardziej jednoznaczne konotacje. Rewolucje, począwszy od francuskiej, miały burzyć ład oparty na chrześcijańskiej cywilizacji, zastępując go świeckim, a niekiedy wręcz pogańskim modelem politycznym i społecznym. W istocie sama etymologia słowa „rewolucja” wskazuje raczej na powrót do ideałów starożytnej, pogańskiej utopii. Dlatego każda z kolejnych rewolucji społecznych na Zachodzie była w dużej mierze walką z Kościołem postrzeganym jako główny strażnik znienawidzonego porządku. Jeśli spojrzymy na karnawał Solidarności w tym świetle, określenie go mianem „rewolucji” okazuje się mylące i dwuznaczne. Przecież PRL sam był dziedzicem rewolucji – tyle że bolszewickiej, jawnie bezbożnej i antychrześcijańskiej w swoim rdzeniu. Mówienie więc o „rewolucji” Solidarności w opozycji do systemu, który sam był wytworem rewolucyjnego zrywu, brzmi jak sprzeczność. Nieprzypadkowo znany socjolog Piotr Sztompka wskazywał na kontrrewolucyjny wymiar Solidarności. I rzeczywiście – jeśli sięgniemy do klasyków myśli kontrrewolucyjnej, takich jak Joseph de Maistre, Juan Donoso Cortés, François-René de Chateaubriand czy Jean Ousset, zobaczymy, że wszyscy oni zgodnie podkreślali istotę kontrrewolucji: odbudowę chrześcijańskiego porządku społecznego.

 

Kontrrewolucyjny duch Solidarności

Nie sposób sprowadzać istoty zjawiska wyłącznie do prostej genezy w sensie chronologicznym. Owszem, pierwsze protesty dotyczyły głównie spraw ekonomicznych i praw pracowniczych. Jednak rozlewający się bunt społeczny nigdy nie pozostaje duchowo neutralny – może zostać nasycony ideą destrukcji, rewanżyzmu i pożogi, ale może też nabrać cech chrześcijańskiej miłości. W przypadku Solidarności najlepiej widać to po owocach.

Jednym z nich był gwałtowny wzrost budownictwa sakralnego. Mimo że za dekady Edwarda Gierka władze złagodziły nieco kurs wobec Kościoła w tym względzie, po 1980 roku odnotowujemy przyspieszenie bez precedensu. W 1981 roku wydano aż 331 pozwoleń na budowę nowych świątyń – absolutny rekord w realiach PRL-u. Towarzyszyła temu niezwykła mobilizacja wiernych: parafianie wznosili kościoły własnymi rękoma, z ogromnym poświęceniem, mimo ciężaru codziennej pracy i rodzinnych obowiązków. Był to namacalny znak, że Solidarność otwierała przestrzeń dla religijnego odrodzenia.

Istnieją poważne argumenty przemawiające za ścisłym związkiem karnawału Solidarności ze wzrostem odbywania praktyk religijnych w Polsce lat osiemdziesiątych. Korelacja jest zbyt silna, by można było mówić o przypadkowej zbieżności. Analiza działalności samego ruchu, panującej w nim atmosfery oraz przepełnienia ideami chrześcijańskimi tylko potwierdza tę tezę. Badacze są zgodni, że katolicka religijność w latach osiemdziesiątych była traktowana jako forma oporu wobec władzy. Efektem była rosnąca frekwencja na Mszach Świętych. Według niektórych badań w stosunku do lat siedemdziesiątych liczba uczestników niedzielnych Mszy wzrosła wtedy o około 10%. W Europie konsekwentnie zmierzającej ku laicyzacji taki zwrot był zjawiskiem rzadko spotykanym. Jeszcze bardziej uderzające jest to, że w 1980 roku około połowa członków PZPR regularnie uczęszczała na Msze – dane te musiały spędzać sen z powiek władzom partyjnym.

Statystyki nabierają barw, gdy uzupełni się je przykładami indywidualnych przemian: niereligijni działacze Solidarności internowani w więzieniu na Białołęce masowo przyjmowali sakrament bierzmowania z rąk biskupa, a znany opozycjonista Jan Lityński – dotąd deklarujący się jako niewierzący – przyjął wówczas chrzest. Katolicka symbolika była stale obecna w strajkach, manifestacjach i protestach. Czarna Madonna, cierpiący Chrystus, msze polowe odprawiane w halach stoczniowych – wszystko to nadawało walce wymiar duchowy, który stawał ością w gardle komunistycznej propagandzie. Fakt, że protesty Solidarności były przesycone liturgią, znajdował akceptację nawet u osób niereligijnych lub dotąd antyklerykalnych. Nie pojawił się żaden poważniejszy nurt domagający się „świeckiego” charakteru strajków w imię „pluralizmu” czy poszanowania różnic światopoglądowych. Z relacji uczestników jasno wynika, że religijność nie była tylko narzędziem politycznym. Logika walki o władzę ustępowała wówczas miejsca logice chrześcijańskiej metafizyki – a to jest jedna z najbardziej czytelnych oznak kontrrewolucyjnego charakteru tego ruchu. Próby redukowania strajków do „walki o kiełbasę”, do chuligańskich wybryków czy politycznego awanturnictwa stawały się przez to niewiarygodne. Obecność Kościoła wskazywała na cele niematerialne i uderzała w sam fundament rewolucyjnej logiki systemu.

Co więcej, zakorzeniona w katolicyzmie Solidarność realizowała zasadnicze wymaganie kontrrewolucji: odrzucała rewolucyjne metody, jak choćby przemoc. Kościół w roli mediatora, niosący duchowe i materialne wsparcie strajkującym, działał kontrrewolucyjnie w najściślejszym sensie. Symbolicznym momentem był pogrzeb księdza Jerzego Popiełuszki, zamordowanego przez SB – zebrał on gigantyczne tłumy w Warszawie, które nie ruszyły jednak w akcie zemsty z widłami na siedzibę władz, lecz trwały w modlitwie. Był to klasyczny przykład chrześcijańskiej postawy: „Zło dobrem zwyciężaj”.

 

Triumf i triumfalizm

Owocem solidarnościowej kontrrewolucji był również znaczący wpływ Kościoła na życie polityczne i prawodawstwo w Polsce po 1989 roku. Określenie Kościoła mianem „zwycięzcy transformacji” stało się bardzo popularne wśród komentatorów tego okresu. Rzeczywiście, owo zwycięstwo miało wymierne skutki: podpisanie konkordatu, zaostrzenie prawa aborcyjnego w stosunku do rozwiązań obowiązujących w PRL, wprowadzenie religii do szkół czy wreszcie spowolnienie rewolucji obyczajowej, która zaczęła wlewać się do Polski wraz z upadkiem żelaznej kurtyny. Kościół katolicki był siłą na tyle potężną, że w taki czy inny sposób musieli liczyć się z nim nawet politycy postkomunistyczni, jeśli chcieli marzyć o wyborczym sukcesie. Antyklerykalne hasła, choć stale obecne, długo pozostawały na marginesie życia publicznego. Duchowieństwo odgrywało rolę autorytetu moralnego i miało realny wpływ na codzienne decyzje parafian. Pomimo różnych problemów można więc mówić o niezwykłym kapitale – a nawet o duchowym skarbie – zdobytym w toku walki Solidarności.

Skarb ten jednak z czasem został w dużej mierze sprzeniewierzony. Nie jest to miejsce, by szczegółowo analizować przyczyny tego procesu, wystarczy jednak zaznaczyć, że kontrrewolucjoniści mogą również roztrwonić swoje zdobycze. Utrzymanie zwycięstwa bywa bowiem trudniejsze niż jego odniesienie. Fakt, że Kościół z czasem utracił część społecznego znaczenia, nie świadczy jednak o nieautentyczności wcześniejszych postaw. Argument przeciwny – tak często powtarzany przez krytyków – jest w gruncie rzeczy zabiegiem bałamutnym. To prawda, że kolejne rozłamy w życiu społecznym i politycznym Polski szły często w parze ze słabnącą rolą Kościoła, lecz nie przekreśla to wcześniejszego zwycięstwa i jego znaczenia.

Interpretacja wydarzeń początku lat osiemdziesiątych ma ogromne znaczenie dla kształtowania przyszłych postaw społecznych. Określenie „rewolucja Solidarności” zafałszowuje istotę tego ruchu, który przecież nie burzył, lecz przywracał. Dlatego mówienie o „kontrrewolucji” nie jest jedynie zabiegiem retorycznym czy akademickim, ale kwestią postawienia właściwego wzorca na przyszłość, również w dobie zmagań z nową, już nie marksistowską, ale liberalną odmianą materializmu.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe