Karolina Romanowska o reedukacji Ukraińców

– Musimy pokazywać postawy godne naśladowania i uczyć, że można przeciwstawić się złu. To działa pozytywnie na relacje obu narodów, bo pokazuje Polakom, że nie cały naród ukraiński był zły, a Ukraińcom daje pozytywne wzorce, z którymi mogą się identyfikować – mówi Karolina Romanowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Pojednania Polsko-Ukraińskiego, w rozmowie z Konradem Wernickim.
Karolina Romanowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Pojednania Polsko-Ukraińskiego Karolina Romanowska o reedukacji Ukraińców
Karolina Romanowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Pojednania Polsko-Ukraińskiego / fot. arch.

Co musisz wiedzieć:

  • Karolina Romanowska podkreśla, że integracja ukraińskich dzieci w Polsce ustabilizowała się – w większości opanowały język i zadomowiły się w szkołach.
  • Jej zdaniem priorytetem jest nauka polskiego, a język ukraiński powinien być rozwijany w domu i w szkółkach weekendowych.
  • Największym wyzwaniem pozostają kwestie historyczne, zwłaszcza pamięć o rzezi wołyńskiej i brak zgody na ekshumacje ofiar.
  • Kluczem do pojednania są dialog, pozytywne przykłady i odkrywanie historii Sprawiedliwych Ukraińców.

Integracja Ukraińców w Polsce

Konrad Wernicki: – Jak z Pani perspektywy przebiega integracja Ukraińców w Polsce? Można mówić, że są częścią naszego społeczeństwa, czy wciąż czują się uchodźcami?

Karolina Romanowska: – Kryzys sprzed trzech lat, gdy do Polski nagle przybyły miliony Ukraińców, był ogromnym wyzwaniem. Początkowy, piękny zryw pomocy i wiara, że jakoś się odnajdziemy, zderzyły się z twardą rzeczywistością. System edukacji musiał z dnia na dzień poradzić sobie z przyjęciem tysięcy dzieci niemówiących po polsku. To był ogromny wysiłek dla nauczycieli, którzy bez wcześniejszych szkoleń musieli sami, na własną rękę, wypracować nowe metody nauczania. Moja siostra, która jest nauczycielką chemii i matematyki, pracowała w szkole niedaleko ośrodka dla uchodźców. Jej klasa z dwudziestu kilku osób rozrosła się do trzydziestu pięciu, z czego większość stanowiły dzieci nieznające polskiego. Była pozostawiona sama sobie, brakowało rąk do pracy. Dzieci na szczęście bardzo szybko uczą się języka i potrafią się przystosować, jednak wielu pedagogów było po prostu przeciążonych tym nagłym obowiązkiem.

– Jak sytuacja w szkołach wygląda dzisiaj, po tych trzech latach?

Sytuacja z pewnością się zmieniła i ustabilizowała. Część rodzin ukraińskich wróciła do siebie lub wyjechała dalej na Zachód. Widzę to choćby na przykładzie mojej dziesięcioletniej siostrzenicy, która śpiewa mi w samochodzie ukraińskie piosenki. Nauczyła się ich od swojej najlepszej przyjaciółki, która niestety wróciła już na Ukrainę. Moja siostrzenica bardzo za nią tęskni, co pokazuje, jak głębokie relacje potrafiły nawiązać dzieci. Te, które zostały, po trzech latach często mówią już świetnie po polsku, nierzadko nawet bez akcentu.

– W debacie publicznej pojawia się pytanie, czy ukraińskie dzieci powinny się uczyć w polskich szkołach języka ukraińskiego?

Uważam, że dzieci ukraińskie w polskich szkołach powinny przede wszystkim uczyć się języka polskiego, by móc w pełni integrować się i funkcjonować w społeczeństwie. Czerpiąc z moich wieloletnich doświadczeń z Wielkiej Brytanii, sądzę, że najlepszym i sprawdzonym modelem byłyby tzw. szkółki weekendowe. Tam Polacy, jeśli chcieli, aby ich dzieci uczyły się języka polskiego i historii, sami organizowali i finansowali takie zajęcia, czasem przy wsparciu dotacji z Polski. To jest system, który działa i jest sprawiedliwy. Państwo polskie powinno dać zielone światło dla takich inicjatyw i wspierać je, na przykład udostępniając budynki szkolne w weekendy, ale niekoniecznie finansować z pieniędzy polskich podatników. Podstawą nauki języka ojczystego i tak zawsze jest dom. Jeśli w domu mówi się po ukraińsku, dba o kulturę, to szkoła jest tylko ważnym dodatkiem. Być może w przyszłości, w ramach nauki drugiego języka obcego, warto byłoby rozważyć zamianę w niektórych szkołach języka rosyjskiego na ukraiński.

Nierozwiązana sprawa rzezi wołyńskiej

– Przejdźmy do najtrudniejszej kwestii – nauki historii. Nasze wspólne dzieje są trudne, a temat rzezi wołyńskiej budzi ogromne emocje.

To niezwykle ważny i delikatny temat, którego politycy często boją się dotykać. Uważam, że do młodzieży licealnej można dotrzeć poprzez odpowiednie narzędzia, które nie zrażą, a zachęcą do poznania prawdy. Jako Stowarzyszenie proponowałam, by w liceach pokazywać film "Sad dziadka" – to pierwszy obraz o Wołyniu zrobiony wspólnie przez Polaków i Ukraińców, pod którym podpisali się historycy z obu krajów. Opowiada on o Sprawiedliwych Ukraińcach, którzy z narażeniem życia ratowali swoich polskich sąsiadów. Musimy pokazywać postawy godne naśladowania i uczyć, że można przeciwstawić się złu. To działa pozytywnie na relacje obu narodów, bo pokazuje Polakom, że nie cały naród ukraiński był zły, a Ukraińcom daje pozytywne wzorce, z którymi mogą się identyfikować. Nie możemy pozwolić, by młody Ukrainiec na pierwszej lekcji usłyszał tylko, że "jego naród mordował Polaków".

– Z drugiej strony na Ukrainie wciąż żywy jest kult Stepana Bandery, a wiedza o rzezi wołyńskiej jest znikoma. Wielu Ukraińców, słysząc o zbrodni, reaguje wyparciem. Jak do nich dotrzeć?

To prawda i jest to dla nas bardzo bolesne. Trzeba jednak pamiętać, że naród, który przez stulecia sam czuł się ofiarą, ma ogromny problem z psychologicznym przyjęciem roli kata. Dlatego musimy szukać metod, by delikatnie uświadamiać, a nie atakować. Niezwykle poruszająca jest historia mojej znajomej z Wołynia, która bała się poznawać historię, bo lękała się, że odkryje, iż jej dziadek mordował Polaków. Proszę sobie wyobrazić jej ulgę, gdy z książki dowiedziała się, że jej dziadek był jednym ze Sprawiedliwych i ratował Polaków, wywożąc ich na wozie pod stertami drewna. To pokazuje, jak głębokie i osobiste są to lęki. Postrzeganie historii nie jest na Ukrainie monolitem. Spotkałam wielu Ukraińców, od Lwowa po Kijów, którzy używają słowa "riznia", czyli "rzeź", i wiedzą, że banderowcy mordowali także Ukraińców, którzy pomagali Polakom, jak pana Tkaczuka ze wsi Kupowalce, zamordowanego przez własnych siostrzeńców z UPA za przeprawianie Polaków łódką na drugi brzeg rzeki.

– Jak zatem w praktyce budować to pojednanie, o którym tak trudno rozmawiać?

Kluczem jest dialog i pokazywanie tego, co nas łączy, poprzez konkretne, ludzkie historie. Niezwykle wzruszającym momentem było niedawne spotkanie naszego stowarzyszenia z ambasadorem Ukrainy w Polsce, Wasylem Bodnarem. Jedna z członkiń wręczyła mu książkę o Sprawiedliwych Ukraińcach. Ambasador, przeglądając ją, w pewnym momencie zamilkł i pokazał nam nazwisko: Wasyl Bodnar – człowiek o takim samym nazwisku jak jego, który ratował Polaków. Chwilę później jego asystent również odnalazł na kartach książki swoje nazwisko. Dla nich to był moment wielkiej dumy, a nawet ulgi. To pokazuje, jak ważne jest odkrywanie takich historii, które dają nadzieję i budują autentyczne mosty.

– Co jest dziś największą przeszkodą w relacjach polsko-ukraińskich?

Z najnowszych sondaży Centrum Mieroszewskiego wynika, że choć poparcie dla Ukrainy wciąż jest duże, to nierozwiązane kwestie historyczne, a zwłaszcza brak zgody na ekshumacje i godny pochówek ofiar rzezi wołyńskiej, negatywnie wpływają na wzajemne postrzeganie. Prawo do pochówku bliskich to fundamentalne prawo człowieka, które odróżnia nas od zwierząt. To wartość naszej cywilizacji, o której pisał już Sofokles w "Antygonie". To nie powinna być karta przetargowa w polityce. Mimo ogromnej pomocy, jakiej Polacy udzielili, rodziny wołyńskie wciąż czekają na ten prosty, ludzki gest, który pozwoliłby im wreszcie zapalić świeczkę na grobach swoich bliskich. Nie możemy też zapominać o rosyjskiej dezinformacji, która nieustannie próbuje nas skłócić. Dlatego tak ważne jest, byśmy byli świadomi tych zagrożeń i konsekwentnie budowali dialog oparty na prawdzie i wzajemnym szacunku, pamiętając o proroczych słowach prezydenta Lecha Kaczyńskiego: "Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę". Wspieranie Ukrainy leży w naszym najgłębszym, egzystencjalnym interesie.


 

POLECANE
Żurek nowym pomysłem dolewa oliwy do ognia. Sędziowie: To pogłębi paraliż wymiaru sprawiedliwości z ostatniej chwili
Żurek nowym pomysłem dolewa oliwy do ognia. Sędziowie: To pogłębi paraliż wymiaru sprawiedliwości

Chaos w polskim wymiarze sprawiedliwości narasta, a nowy pomysł ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka tylko dolewa oliwy do ognia. Minister zasugerował, by sędziowie powołani po 2017 roku… sami wyłączali się z orzekania. Jak wskazuje reporter Tysol.pl i Telewizji Republika Monika Rutke, eksperci i środowisko sędziowskie ostrzegają, że to pomysł oderwany od rzeczywistości, który pogłębi paraliż sądów zamiast go zakończyć. 

Dron spadł w Inowrocławiu. Jest komunikat PGZ z ostatniej chwili
Dron spadł w Inowrocławiu. Jest komunikat PGZ

Polska Grupa Zbrojeniowa potwierdziła, że w Inowrocławiu doszło do incydentu z udziałem bezzałogowego statku powietrznego należącego do Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 2. W zdarzeniu nikt nie ucierpiał, a przyczyny są badane.

Bosak ostro o Sikorskim: „Dyplomata powinien parę razy pomyśleć” z ostatniej chwili
Bosak ostro o Sikorskim: „Dyplomata powinien parę razy pomyśleć”

Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak w programie „Gość Wydarzeń” nie szczędził ostrych słów pod adresem szefa polskiej dyplomacji. Polityk Konfederacji skrytykował styl działania Radosława Sikorskiego, zarzucając mu brak powagi i nadmierne parcie na popularność w mediach społecznościowych. – Minister Sikorski robi odwrotnie – mówi zanim pomyśli – ironizował Bosak.

Nie żyje prof. Natalia Lebiediewa, ujawniła prawdę o Katyniu jeszcze w Związku Sowieckim Wiadomości
Nie żyje prof. Natalia Lebiediewa, ujawniła prawdę o Katyniu jeszcze w Związku Sowieckim

15 października 2025 roku zmarła prof. Natalia Lebiediewa – rosyjska historyk, która jako jedna z pierwszych badaczek w ZSRR ujawniła dokumenty potwierdzające odpowiedzialność NKWD za zbrodnię katyńską. Miała 86 lat.

Obóz dla dzieci zamienił się w tęczowy koszmar tylko u nas
Obóz dla dzieci zamienił się w tęczowy koszmar

Baskijski obóz dla dzieci, który obiecywał naukę języka, zamienił się w piekło. Dzieci były zmuszane do kąpania się nago z dorosłymi i do wykonywania poniżających rytuałów na opiekunach. Główny organizatorem obozu okazał się natomiast aktywista gender, który już wcześniej zapowiadał, że stara się aktywnie „transować” dzieci.

Zbigniew Gryglas: Po wprowadzeniu ETS2 wzrośnie cena każdego tankowania tylko u nas
Zbigniew Gryglas: Po wprowadzeniu ETS2 wzrośnie cena każdego tankowania

Czy zwykły zjadacz chleba słyszał o polityce klimatycznej Unii Europejskiej? Pewnie tak. Ten świadomy wie, że żyjemy w bardzo "ambitnej" Wspólnocie. Choć Unia Europejska odpowiada za ok 7 % emisji CO2 to chce „zbawić świat” i w roku 2050 pragnie być zero emisyjna

Dron miał spaść w Inowrocławiu pilne
Dron miał spaść w Inowrocławiu

W Inowrocławiu miało dojść do groźnego incydentu z udziałem drona należącego do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Według doniesień posła Bartosza Kownackiego maszyna spadła poza wyznaczoną strefą lotów, uszkadzając samochody i budynek.

Prokuratura zajęła majątek posła PiS z ostatniej chwili
Prokuratura zajęła majątek posła PiS

Prokuratura Krajowa zajęła majątek posła PiS Michała Wosia. Śledczy uznali, że dotychczasowe środki zapobiegawcze wobec polityka „okazały się niewystarczające”. Woś twierdzi, że działania wobec niego mają charakter czysto polityczny. „To dyspozycja Tuska” – komentuje poseł w rozmowie z „Super Expressem”.

Skandal przed meczem Legia-Szachtar w Krakowie. Ukraińcy zakazali flagi „Wołyń Pamiętamy” z ostatniej chwili
Skandal przed meczem Legia-Szachtar w Krakowie. Ukraińcy zakazali flagi „Wołyń Pamiętamy”

Tuż przed rozpoczęciem meczu Ligi Konferencji Europy w Krakowie doszło do skandalu. Szef bezpieczeństwa z ukraińskiego Szachtar Donieck nie pozwolił kibicom Legii Warszawa wnieść na stadion flagi „Wołyń Pamiętamy”. Fani stołecznego klubu odpowiedzieli protestem.

Niebawem spotkanie Trump-Xi. Podano datę z ostatniej chwili
Niebawem spotkanie Trump-Xi. Podano datę

Rzecznik Białego Domu Karoline Leavitt zapowiedziała w czwartek, że prezydent USA Donald Trump spotka się z przywódcą Chin Xi Jinpingiem 30 października w Korei Południowej. Będzie to pierwsze spotkanie twarzą w twarz przywódców mocarstw podczas drugiej kadencji Trumpa.

REKLAMA

Karolina Romanowska o reedukacji Ukraińców

– Musimy pokazywać postawy godne naśladowania i uczyć, że można przeciwstawić się złu. To działa pozytywnie na relacje obu narodów, bo pokazuje Polakom, że nie cały naród ukraiński był zły, a Ukraińcom daje pozytywne wzorce, z którymi mogą się identyfikować – mówi Karolina Romanowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Pojednania Polsko-Ukraińskiego, w rozmowie z Konradem Wernickim.
Karolina Romanowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Pojednania Polsko-Ukraińskiego Karolina Romanowska o reedukacji Ukraińców
Karolina Romanowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Pojednania Polsko-Ukraińskiego / fot. arch.

Co musisz wiedzieć:

  • Karolina Romanowska podkreśla, że integracja ukraińskich dzieci w Polsce ustabilizowała się – w większości opanowały język i zadomowiły się w szkołach.
  • Jej zdaniem priorytetem jest nauka polskiego, a język ukraiński powinien być rozwijany w domu i w szkółkach weekendowych.
  • Największym wyzwaniem pozostają kwestie historyczne, zwłaszcza pamięć o rzezi wołyńskiej i brak zgody na ekshumacje ofiar.
  • Kluczem do pojednania są dialog, pozytywne przykłady i odkrywanie historii Sprawiedliwych Ukraińców.

Integracja Ukraińców w Polsce

Konrad Wernicki: – Jak z Pani perspektywy przebiega integracja Ukraińców w Polsce? Można mówić, że są częścią naszego społeczeństwa, czy wciąż czują się uchodźcami?

Karolina Romanowska: – Kryzys sprzed trzech lat, gdy do Polski nagle przybyły miliony Ukraińców, był ogromnym wyzwaniem. Początkowy, piękny zryw pomocy i wiara, że jakoś się odnajdziemy, zderzyły się z twardą rzeczywistością. System edukacji musiał z dnia na dzień poradzić sobie z przyjęciem tysięcy dzieci niemówiących po polsku. To był ogromny wysiłek dla nauczycieli, którzy bez wcześniejszych szkoleń musieli sami, na własną rękę, wypracować nowe metody nauczania. Moja siostra, która jest nauczycielką chemii i matematyki, pracowała w szkole niedaleko ośrodka dla uchodźców. Jej klasa z dwudziestu kilku osób rozrosła się do trzydziestu pięciu, z czego większość stanowiły dzieci nieznające polskiego. Była pozostawiona sama sobie, brakowało rąk do pracy. Dzieci na szczęście bardzo szybko uczą się języka i potrafią się przystosować, jednak wielu pedagogów było po prostu przeciążonych tym nagłym obowiązkiem.

– Jak sytuacja w szkołach wygląda dzisiaj, po tych trzech latach?

Sytuacja z pewnością się zmieniła i ustabilizowała. Część rodzin ukraińskich wróciła do siebie lub wyjechała dalej na Zachód. Widzę to choćby na przykładzie mojej dziesięcioletniej siostrzenicy, która śpiewa mi w samochodzie ukraińskie piosenki. Nauczyła się ich od swojej najlepszej przyjaciółki, która niestety wróciła już na Ukrainę. Moja siostrzenica bardzo za nią tęskni, co pokazuje, jak głębokie relacje potrafiły nawiązać dzieci. Te, które zostały, po trzech latach często mówią już świetnie po polsku, nierzadko nawet bez akcentu.

– W debacie publicznej pojawia się pytanie, czy ukraińskie dzieci powinny się uczyć w polskich szkołach języka ukraińskiego?

Uważam, że dzieci ukraińskie w polskich szkołach powinny przede wszystkim uczyć się języka polskiego, by móc w pełni integrować się i funkcjonować w społeczeństwie. Czerpiąc z moich wieloletnich doświadczeń z Wielkiej Brytanii, sądzę, że najlepszym i sprawdzonym modelem byłyby tzw. szkółki weekendowe. Tam Polacy, jeśli chcieli, aby ich dzieci uczyły się języka polskiego i historii, sami organizowali i finansowali takie zajęcia, czasem przy wsparciu dotacji z Polski. To jest system, który działa i jest sprawiedliwy. Państwo polskie powinno dać zielone światło dla takich inicjatyw i wspierać je, na przykład udostępniając budynki szkolne w weekendy, ale niekoniecznie finansować z pieniędzy polskich podatników. Podstawą nauki języka ojczystego i tak zawsze jest dom. Jeśli w domu mówi się po ukraińsku, dba o kulturę, to szkoła jest tylko ważnym dodatkiem. Być może w przyszłości, w ramach nauki drugiego języka obcego, warto byłoby rozważyć zamianę w niektórych szkołach języka rosyjskiego na ukraiński.

Nierozwiązana sprawa rzezi wołyńskiej

– Przejdźmy do najtrudniejszej kwestii – nauki historii. Nasze wspólne dzieje są trudne, a temat rzezi wołyńskiej budzi ogromne emocje.

To niezwykle ważny i delikatny temat, którego politycy często boją się dotykać. Uważam, że do młodzieży licealnej można dotrzeć poprzez odpowiednie narzędzia, które nie zrażą, a zachęcą do poznania prawdy. Jako Stowarzyszenie proponowałam, by w liceach pokazywać film "Sad dziadka" – to pierwszy obraz o Wołyniu zrobiony wspólnie przez Polaków i Ukraińców, pod którym podpisali się historycy z obu krajów. Opowiada on o Sprawiedliwych Ukraińcach, którzy z narażeniem życia ratowali swoich polskich sąsiadów. Musimy pokazywać postawy godne naśladowania i uczyć, że można przeciwstawić się złu. To działa pozytywnie na relacje obu narodów, bo pokazuje Polakom, że nie cały naród ukraiński był zły, a Ukraińcom daje pozytywne wzorce, z którymi mogą się identyfikować. Nie możemy pozwolić, by młody Ukrainiec na pierwszej lekcji usłyszał tylko, że "jego naród mordował Polaków".

– Z drugiej strony na Ukrainie wciąż żywy jest kult Stepana Bandery, a wiedza o rzezi wołyńskiej jest znikoma. Wielu Ukraińców, słysząc o zbrodni, reaguje wyparciem. Jak do nich dotrzeć?

To prawda i jest to dla nas bardzo bolesne. Trzeba jednak pamiętać, że naród, który przez stulecia sam czuł się ofiarą, ma ogromny problem z psychologicznym przyjęciem roli kata. Dlatego musimy szukać metod, by delikatnie uświadamiać, a nie atakować. Niezwykle poruszająca jest historia mojej znajomej z Wołynia, która bała się poznawać historię, bo lękała się, że odkryje, iż jej dziadek mordował Polaków. Proszę sobie wyobrazić jej ulgę, gdy z książki dowiedziała się, że jej dziadek był jednym ze Sprawiedliwych i ratował Polaków, wywożąc ich na wozie pod stertami drewna. To pokazuje, jak głębokie i osobiste są to lęki. Postrzeganie historii nie jest na Ukrainie monolitem. Spotkałam wielu Ukraińców, od Lwowa po Kijów, którzy używają słowa "riznia", czyli "rzeź", i wiedzą, że banderowcy mordowali także Ukraińców, którzy pomagali Polakom, jak pana Tkaczuka ze wsi Kupowalce, zamordowanego przez własnych siostrzeńców z UPA za przeprawianie Polaków łódką na drugi brzeg rzeki.

– Jak zatem w praktyce budować to pojednanie, o którym tak trudno rozmawiać?

Kluczem jest dialog i pokazywanie tego, co nas łączy, poprzez konkretne, ludzkie historie. Niezwykle wzruszającym momentem było niedawne spotkanie naszego stowarzyszenia z ambasadorem Ukrainy w Polsce, Wasylem Bodnarem. Jedna z członkiń wręczyła mu książkę o Sprawiedliwych Ukraińcach. Ambasador, przeglądając ją, w pewnym momencie zamilkł i pokazał nam nazwisko: Wasyl Bodnar – człowiek o takim samym nazwisku jak jego, który ratował Polaków. Chwilę później jego asystent również odnalazł na kartach książki swoje nazwisko. Dla nich to był moment wielkiej dumy, a nawet ulgi. To pokazuje, jak ważne jest odkrywanie takich historii, które dają nadzieję i budują autentyczne mosty.

– Co jest dziś największą przeszkodą w relacjach polsko-ukraińskich?

Z najnowszych sondaży Centrum Mieroszewskiego wynika, że choć poparcie dla Ukrainy wciąż jest duże, to nierozwiązane kwestie historyczne, a zwłaszcza brak zgody na ekshumacje i godny pochówek ofiar rzezi wołyńskiej, negatywnie wpływają na wzajemne postrzeganie. Prawo do pochówku bliskich to fundamentalne prawo człowieka, które odróżnia nas od zwierząt. To wartość naszej cywilizacji, o której pisał już Sofokles w "Antygonie". To nie powinna być karta przetargowa w polityce. Mimo ogromnej pomocy, jakiej Polacy udzielili, rodziny wołyńskie wciąż czekają na ten prosty, ludzki gest, który pozwoliłby im wreszcie zapalić świeczkę na grobach swoich bliskich. Nie możemy też zapominać o rosyjskiej dezinformacji, która nieustannie próbuje nas skłócić. Dlatego tak ważne jest, byśmy byli świadomi tych zagrożeń i konsekwentnie budowali dialog oparty na prawdzie i wzajemnym szacunku, pamiętając o proroczych słowach prezydenta Lecha Kaczyńskiego: "Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę". Wspieranie Ukrainy leży w naszym najgłębszym, egzystencjalnym interesie.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe