O tym nie dowiecie się z oficjalnych biogramów. Taka jest prawda o Walterze Hallsteinie - pierwszym, niemieckim przewodniczącym Komisji Europejskiej

Co musisz wiedzieć?
- Walter Hallstein według oficjalnej hagiografii jest jednym z "ojców założycieli" Unii Europejskiej
- Jednak w oficjalnych biogramach trudno znaleźć informacje o jego nazistowskiej przeszłości, a także o roli jaką odegrał w obronie interesów nazistów po II Wojnie Światowej
- Z lektury naukowych źródeł wynika zupełnie inny obraz Waltera Hallsteina, niż wynikałoby z oficjalnych biogramów
Laurki i panegiryki
Przeciwnik państw narodowych, wróg jednomyślności, orędownik federalizacji i wspólnej unii obronnej, które to plany pokrzyżował mu w latach sześćdziesiątych Charles de Gaulle.
Brzmi znajomo?
A kim jeszcze był ten człowiek?
Trudno ustalić pełen obraz. To właściwie droga przez mękę, która wymaga lektury wielu naukowych książek i publikacji oraz mozolnego przedzierania się przez gąszcz przemilczeń, niedomówień i półprawd.
Na polskiej Wikipedii krótka laurka, na stronach Komisji Europejskiej – długi panegiryk pod tytułem: „Siła dyplomacji napędzająca integrację europejską” . Jego najważniejszym elementem jest orzeczenie, że Hallstein
w czasie wojny trafił do armii mimo swojej „niechęci do nazizmu”.
Zostawmy armię. Przyjrzyjmy się niechęci, która ma stanowić subtelną przeciwwagę dla biografii dającej wiele do myślenia. I - przede wszystkim - przyjrzyjmy się samej biografii.
- Ważny komunikat dla mieszkańców Gdańska
- Wyłączenia prądu na Śląsku. Ważny komunikat
- PGE GiEK wydał ważny komunikat
- Charlie Kirk nie żyje. Uwagę zwraca jego ostatni wpis na X
- Łukaszenka atakuje Polskę: „Jak dzikusy”. Podsycają napięcie
- Niemcy rezygnują z podróży - kryzys niemieckiej turystyki
- Dr Rafał Brzeski o dronach nad Polską: sądzę, że to rosyjsko-niemiecka ustawka
Leksykon osobistości III Rzeszy
Ernst Klee, niemiecki pisarz i dziennikarz, niestrudzony tropiciel nazistów i ich zbrodni, w 2003 roku wydał epokowy leksykon osobistości z czasów Trzeciej Rzeszy (Ernst Klee, Das Personenlexikon zum Dritten Reich. Wer war was vor und nach 1945), obejmujący blisko 4300 osób. We wstępie pisze:
„Leksykon zawiera nazwiska, które stale rzucają się w oczy, gdy bada się nazistowskie czasy. To najważniejsze postaci z takich dziedzin jak opieka społeczna, mordowanie Żydów, wymiar sprawiedliwości, kościoły, obozy koncentracyjne, kultura, medycyna, biurokracja ministerialna, partia, policja, Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeczy, Wehrmacht, gospodarka
i nauka”.
Sama śmietanka! – „Udokumentowana tu została elita z czasów Trzeciej Rzeszy, włącznie z osobami, które zaczęły karierę przed 1945 rokiem, a potem zajmowały ważne stanowiska”.
Walter Hallstein figuruje w Leksykonie na stronie 221.
Czytamy tu o przynależności do kilku organizacji nazistowskich, co samo w sobie nie musi jeszcze rozstrzygać o „byciu nazistą”. Na początek uwagę zwraca natomiast przynależność do Rzeszy Obrony Powietrznej, paramilitarnej organizacji obrony cywilnej, założonej przez Hermanna Göringa, oraz do Narodowosocjalistycznego Związku Stróżów Prawa pod egidą Hansa Franka, który zanim stał się katem Polski, w latach trzydziestych był naczelnym „prawnikiem” Trzeciej Rzeszy, odpowiedzialnym za „ujednolicanie” całego prawodawstwa kraju. Zwraca też uwagę wzmianka o Hallsteinie jako „oficerze politycznym Wehrmachtu ds. ideologii narodowo-socjalistycznej”. Ale o tym za chwilę.
Zdziwienie może też budzić oszałamiająca kariera naukowa Hallsteina. Warto o niej wspomnieć, choćby ze względu na to, jak „podrasowano” ją na stronie Komisji Europejskiej, gdzie czytamy, że Hallstein
w 1930 roku „objął katedrę prawa prywatnego” na Uniwersytecie w Rostocku i „zajmował to stanowisko przez kolejnych dziesięć lat” – uwaga, uwaga! – „zyskując sławę eksperta w tej dziedzinie, poważanego naukowca i uznanego na świecie wykładowcy. Później został profesorem we Frankfurcie”. Nie dowiemy się natomiast, że w latach 1936-1941 był dziekanem wydziału prawa w Rostocku, a potem także we Frankfurcie (Michael Buddrus, Sigrid Fritzlar, Die Professoren der Universität Rostock, str. 173-175.).
Uwikłanie przedwojennego wymiaru sprawiedliwości i prawniczego świata naukowego w hitlerowski totalitaryzm dziś jest już doskonale zbadane, a wnioski są dla tego środowiska miażdżące. Dla każdego, kto orientuje się choć trochę w nazistowskich realiach i czystkach, może być zaskakujące, że osoba cechująca się niechęcią do nazizmu zaszła aż tak wysoko.
Przerażający prawnicy III Rzeszy
Oddajmy na chwilę głos tym czystkom i Ingo Müllerowi, zachodnioniemieckiemu naukowcowi, który w latach siedemdziesiątych napisał przełomowy doktorat o „przerażających prawnikach” Trzeciej Rzeszy, za które to określenie i dzieło miał proces przed sądem i duże problemy z karierą:
„7 kwietnia 1933 roku, w okolicznościach uwłaczających godności ludzkiej, wyrzucono z pracy żydowskich i niewielu liberalnych wykładowców prawa. Za jednym zamachem z trzystu siedemdziesięciu ośmiu (…) zwolniono stu dwudziestu, a więc prawie jedną trzecią (…)”. (Ingo Müller, Furchtbare Juristen. Die unbewältigte Vergangenheit der deutschen Justiz, str. 89)
Hallstein zaś miał się w najlepsze i piął się po szczeblach kariery.
Wróćmy jednak do Hallsteina – oficera politycznego Wehrmachtu ds. ideologii narodowo-socjalistycznej. Oficerowie tacy byli swego rodzaju politrukami, których światopoglądową nieskazitelność zatwierdzał osobiście Martin Bormann, prawa ręka Hitlera. Ich zadanie polegało na przybliżaniu żołnierzom jedynie słusznej ideologii poprzez pranie mózgu, czyli prelekcje i materiały propagandowe, jak choćby broszura z 1944 pt. „Żyd jako światowy pasożyt”, którego trzeba eksterminować.
Jak czytamy w leksykonie naukowym o profesorach Uniwersytetu w Rostocku w czasach Trzeciej Rzeszy, wydanym niedawno przez tamtejszy Instytut Historii i na jego zlecenie (Michael Buddrus, Sigrid Fritzlar, Die Professoren der Universität Rostock, str. 173-175.), Hallstein w 1935 roku odbył ochotniczą służbę wojskową (sic!), a potem do roku 1939 liczne szkolenia wojskowe. Od 1942 – „na wojnie”. W 1944 roku Uniwersytet we Frankfurcie zgłosił go - na prośbę Narodowosocjalistycznego Związku Docentów - właśnie jako „oficera politycznego ds. ideologii narodowosocjalistycznej”. Klee z kolei pisze o „wykwalifikowanym” oficerze politycznym „w randze oficerskiej”. Najwyraźniej więc Hallstein musiał nim być. Nie dowiemy się tego jednak z europejskiej notki o „Sile dyplomacji napędzającej integrację europejską”.
Peany Fundacji Konrada Adenauera
Nawiasem mówiąc, kuriozalnym zupełnie przykładem wybielania i przemilczania różnych faktów z życia Hallsteina, jest pean na jego cześć na stronie internetowej Fundacji Konrada Adenauera. Poza dyżurnym zestawem zachwytów pojawia się tu polemika z „biografią, która ukazała się w 2018 roku”. Nie napisano jednak, ani kto jest jej autorem, ani jaki ma tytuł… W tekście podkreślono za to niechęć do nazizmu.
Jedną z nielicznych podstaw do tego twierdzenia może być nieco sprzeczna wewnętrznie opinia naczelnika Rzeszy (Reichsamtsleiter) przy Narodowosocjalistycznym Związku Docentów z 1938 roku, w której pisze on, że Hallstein „w odpowiednim otoczeniu podporządkowuje się ideom nacjonalistycznym, ale nie jest samodzielnym bojownikiem” oraz że „stanął wreszcie na gruncie nowych Niemiec, choć jego bardzo krytyczne nastawienie do narodowego socjalizmu i jego idei często daje o sobie znać”. Z kolei w innej opinii tej samej instytucji napisano, że „o Hallsteinie nie jest wiadome nic negatywnego w kontekście politycznym” (Michael Buddrus, Sigrid Fritzlar, Die Professoren der Universität Rostock, str. 173-175). Jeszcze jedną okolicznością stawiającą Hallsteina w dobrym świetle są słowa Eugena Gersteimaiera, który był przeciwnikiem nazizmu, członkiem Kręgu Krzyżowa i został aresztowany w związku ze znajomością planów zamachu na Hitlera. Wspomina on, że gdy w latach trzydziestych podpisał petycję przeciwko narodowemu socjalizmowi, miał z tego powodu postępowanie dyscyplinarne na uniwersytecie i to właśnie Hallsteinowi, który „wybrał sam siebie do trzyosobowego gremium decyzyjnego”, zawdzięczał uwolnienie od zarzutów. W związku z tym ten ostatni był według Gerstenmaiera „człowiekiem, który nie chciał mieć nic wspólnego z nazizmem” (Michael Buddrus, Sigrid Fritzlar, Die Professoren der Universität Rostock, str. 173-175). Okoliczności te dotyczą okresu sprzed wojny, a Hallstein najwyraźniej mógł sobie na całkiem sporo pozwolić.
Po wojnie Gerstenmaier został politykiem CDU, a następnie przez wiele lat był Przewodniczącym Bundestagu. Jeszcze będzie o nim mowa.
Zostawmy jednak przeszłość Hallsteina, bo może nawet jeszcze bardziej wymowna jest jego… przyszłość. Po owocach go poznacie.
W 1944 roku trafił do niewoli. Dwa lata spędził w obozie jenieckim w Ameryce, gdzie – jak raduje się Komisja Europejska – „otworzył swoisty obozowy uniwersytet, aby przybliżać współwięźniom wiedzę prawniczą i wiedzę o ich prawach”.
Świeżo zreedukowany demokrata
Między innymi w tekście Fundacji Konrada Adenauera pojawia się z kolei informacja o tym, że Hallsteina poddano w Stanach także intensywnej „reedukacji”. Świeżo zreedukowany demokrata Hallstein wrócił do Niemiec, by niebawem zostać sekretarzem stanu najpierw w kancelarii Adenauera, a potem
w ministerstwie spraw zagranicznych (1951-1958). Pozostawał tu na specjalnych prawach – de facto ministra. Raportował bezpośrednio kanclerzowi, miał prawo uczestniczyć w posiedzeniach rządu. Szara eminencja. Posiadał ogromną władzę i budował nową demokratyczną dyplomację, która, jak sam przyznawał, w znacznej mierze opierała się na dawnych nazistach. Le Monde z marca 1952 roku przytacza wypowiedź Hallsteina o tym, że wśród wyższych urzędników resortu „tylko 65% to dawni naziści”. Dalej dowiadujemy się od niego, że w niemieckich konsulatach i ambasadach proporcja ta jest „jeszcze mniejsza”. Przestrzega też niemieckich dziennikarzy przed „pochopną krytyką” okoliczności decydujących o rekrutacji personelu do ministerstwa.
"Tylko 65% to dawni naziści"
Hallstein miał ogromny wpływ na tę instytucję i jej decyzje personalne. To za jego czasów (w 1953 roku) pod skrzydła resortu przeszła niesławna Centralna Jednostka Ochrony Prawnej (o czym we wcześniejszym tekście), która miała służyć opieką jeńcom wojennym, jednak z czasem, zwłaszcza po 1955 roku, kiedy nie było już jeńców, chroniła już właściwie wyłącznie nazistowskich zbrodniarzy wojennych, współpracując przy tym z Niemieckim Czerwonym Krzyżem. O okolicznościach jej transferu do MSZ niemieccy autorzy raportu naukowego na temat dyplomacji w Trzeciej Rzeszy i w okresie powojennym piszą tak (Eckart Conze, Norbert Frei, Peter Haykes, Moshe Zimmermann, Das Amt und die Vergangenheit. Deutsche Diplomaten im Dritten Reich und in der Bundesrepublik Deutschland. Publikacja ta to obszerny raport naukowej Niezależnej Komisji Historyków powołanej w 2005 roku przez federalnego ministra spraw zagranicznych, Joschkę Fischera, str. 464-465):
„Podczas gdy ministerstwo spraw zagranicznych o dziwo nie miało żadnego problemu z dalszym zatrudnianiem Hansa Gawlika – wcześniejszego sędziego z Breslau, nazistowskiego prokuratora i członka NSDAP, który w Procesach Norymberskich bronił funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa i dowódców grup operacyjnych, wyraziło swój sprzeciw wobec Margarete Bitter, szefowej referatu ds. jeńców wojennych”.
Bitter była de facto zastępczynią Gawlika, nie miała nazistowskiej przeszłości, dysponowała za to szerokim doświadczeniem i znajomością języków obcych. Hallstein „oświadczył jednak (…) lapidarnie, że Bitter okazała się ‘mało kompetentna’ do pracy za granicą”. W końcu sprawę rozstrzygnął Adenauer. Cały personel Jednostki na czele z Gawlikiem, który miał na sumieniu także współodpowiedzialność za liczne wyroki śmierci w czasach nazistowskich, przeszedł do resortu. Przeszła też Bitter, ale chwilę później wysłano ją na placówkę do Nowego Jorku, a zastępcą Gawlika został Karl Theodor Redenz. „Ideowy nazista, (…) od 1930 roku
w Sturmabteilungen (SA), od marca 1933 roku w NSDAP, potem wolontariusz w służbie bezpieczeństwa (SD), od 1937 roku Oberscharführer SS”. Początkowo przemilczał swoją przeszłość, kiedy jednak kilka miesięcy później „jego luki w pamięci (…) wyszły na jaw, resort wręczył mu wypowiedzenie”. Po interwencjach na wysokim szczeblu, „wypowiedzenie wycofano”(Eckart Conze, Norbert Frei, Peter Haykes, Moshe Zimmermann, Das Amt und die Vergangenheit. Deutsche Diplomaten im Dritten Reich und in der Bundesrepublik Deutschland).
Otto Bräutigam
Innym nazistą bardzo wysokiego szczebla, z tych najstraszniejszych, którego w swoich ministerialnych progach chciał Walter Hallstein, był Otto Bräutigam, „w czasie drugiej wojny światowej w ogromnej mierze zaangażowany w przygotowania do Zagłady Żydów” (Eckart Conze, Norbert Frei, Peter Haykes, Moshe Zimmermann, Das Amt und die Vergangenheit. Deutsche Diplomaten im Dritten Reich und in der Bundesrepublik Deutschland s. 68). Dyplomata, członek NSDAP, a od czerwca 1941 roku dyrektor departamentu polityki ogólnej w ministerstwie wschodnim, czyli Ministerstwie Rzeszy ds. Okupowanych Terytoriów. 29 stycznia 1942 roku przewodniczył konferencji na temat zdefiniowania pojęcia „Żyd” – mieszaniec pierwszego stopnia. Nie był głupi.
W szyfrogramie z 25 października 1942 roku ubolewał (Ernst Klee, Das Personenlexikon zum Dritten Reich. Wer war was vor und nach 1945, str. 69-70):
„Dzięki właściwemu ludom wschodnim instynktowi nawet prymitywny człowiek szybko wyczuł, że hasło ‘wyzwolenia od bolszewizmu” jest dla Niemiec tylko pretekstem do zniewolenia słowiańskich ludów”.
Od 1953 roku dyrektor departamentu wschodniego w MSZ, „reaktywowany” do służby dyplomatycznej mimo „ewidentnie fałszywych deklaracji, że nie należał do NSDAP”, licznych doniesień medialnych, publikacji opisujących jego wojenną przeszłość. Wspomniany wyżej szef Bundestagu Gerstenmaier wstrzymał w ich obliczu swoją zgodę na zatrudnienie Bräutigama, udzielił jej jednak po interwencji… Hallsteina. Ten ostatni poprosił go listownie, „by jeszcze raz przemyślał swoją decyzję”. Dowodził, że „oczywiście wcześniejsze stanowisko kierownicze w ministerstwie wschodnim stanowi ‘optyczne obciążenie’”, zapewniał jednak, że analiza sprawy wykazała, iż Bräutigam „niestrudzenie pracował nad ‘prowadzeniem wojny w Rosji
w sposób ludzki oraz humanitarnie traktował jeńców wojennych i pracowników wschodnich’” ( Eckart Conze, Norbert Frei, Peter Haykes, Moshe Zimmermann, Das Amt und die Vergangenheit. Deutsche Diplomaten im Dritten Reich und in der Bundesrepublik Deutschland, str. 591).
I Bräutigam pracował w ministerstwie przez kilka ładnych lat.
Jakiś czas później, po serii kolejnych skandali - istnieli bowiem ludzie, którzy ujawniali prawdę i domagali się sprawiedliwości - minister spraw zagranicznych Brentano i Hallstein uradzili, by wysłać Bräutigama na placówkę. Nazistowska niesława dopadła go jednak nawet w dalekim Hongkongu, gdzie media w oburzonym tonie rozpisywały się o tej nominacji i jego przeszłości. Na koniec Brentano zaproponował uhonorowanie Bräutigama Wielkim Krzyżem Zasługi RFN, a on sam odszedł na emeryturę. Warto jednak wspomnieć, że propozycja Krzyża Zasługi nie idzie już na konto Hallsteina. Był to 1959 rok i został już wtedy „ojcem Europy”.
Prawda o Hallsteinie
Gawlik, Redenz czy Bräutigam to tylko przykłady nazistów, na których Hallstein współbudował dyplomację Niemiec Zachodnich. Było ich więcej. Jak sam mówił – 65% na stanowiskach kierowniczych. I niektórzy mieli na sumieniu wielkie zbrodnie.
Jak połączyć to wszystko z niechęcią do nazizmu? I jakie jest źródło tej narracji? Wygląda na to, że poza krótką opinią w aktach z 1938 roku jest nim rękojmia Gerstenmaiera, człowieka o wielkiej władzy i wpływach, prawej ręki Adenauera. Człowieka, który w końcu zaakceptował w resorcie spraw zagranicznych Bräutigama i na którego poselski wniosek Bundestag jednogłośnie powołał do życia niesławną Jednostkę Gawlika (Manfred Görtemaker, Christop Safferling, Die Akte Rosenburg. Das Bundesministerium der Justiz und die NS-Zeit, str. 210). Jak ze zdumieniem piszą niemieccy badacze, autorzy raportu o nazistowskim i powojennym wymiarze sprawiedliwości, składając swój wniosek w 1949 roku Gerstenmaier był przekonany, że „Niemców oskarżonych lub skazanych za granicą często spotykała krzywda”, że kary zasądzane przez [alianckie] sądy wojenne „należy uznać za dalece zawyżone”, a „obiektywizm [alianckich] wyroków i sądów może budzić (…) poważne wątpliwości” (Manfred Görtemaker, Christop Safferling, Die Akte Rosenburg. Das Bundesministerium der Justiz und die NS-Zeit).
Ale – hip hip huuuurrrrraaaaa! - powiedział, że Hallstein był „człowiekiem, który nie chciał mieć nic wspólnego z nazizmem”.
Czy prawda o Hallsteinie, pierwszym Przewodniczącym Komisji Europejskiej, przeciwniku suwerenności państw narodowych, zwolenniku federalizacji i orędowniku wspólnej unii obronnej ma znaczenie dzisiaj, po tylu latach?
Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Nie ulega wątpliwości, że ludzie, którzy tworzą instytucje, ich fundamenty i wartości mają znaczenie, zwłaszcza jeśli nadal kłamie się o ich naturze, choćby przemilczając istotne fakty. I zwłaszcza wtedy, gdy ich idee są dziś coraz śmielej wcielane w życie. Wybielona biografia Hallsteina bez wątpienia stanowi pewne europejskie kłamstwo założycielskie.
Lukrowana fikcja
Pojawia się pytanie, czy niczym nieszczęsny Truman w Show nie jesteśmy wszyscy trzymani pod kopułą lukrowanej fikcji. Pod kopułą sypnie nam się groszem (to już zaraz się skończy) i snuje obiecanki-cacanki o nowym wspaniałym świecie, o jakimś raju na ziemi, do którego trafimy już niebawem, jeśli tylko oddamy Europie wszystkie kompetencje i wolności, zaczniemy jeść robaki, zamienimy nasz kraj w bagna upstrzone wiatrakami i przyjmiemy miliony ludzi z innych krajów i kultur. I… jeśli tylko będziemy jeszcze…, jeszcze trochę bardziej… inni. Inni, niż jesteśmy i niż byliśmy od wieków.
A nad kopułą coraz wyraźniej unosi się zapach totalitaryzmu. Unosił się nad pierwszym „dalszym ojcem” Wspólnoty i unosi się nad dzisiejszymi koncepcjami Unii. Unii, może i przeciwniczki nazizmu, ale za to zwolenniczki ponadnarodowego komunizmu, o czym świadczy choćby bezpośrednie odwołanie do Manifestu
z Ventotene w projekcie nowego traktatu.
Ja w każdym razie wolę wiedzieć, kto mielił mąkę na chleb, który nam tu teraz wypiekają.
[Anonimowy dyplomata jest autentycznym dyplomatą, pracującym od lat w Niemczech, który pragnie zachować anonimowość]