Solidarna kontra liberalna. Stary spór w nowej odsłonie

Bez rozstrzygnięcia sporu między solidarystyczną wrażliwością PiS-u a indywidualistyczną tożsamością Konfederacji jakikolwiek przyszły rząd tworzony przez te formacje skazany będzie na wewnętrzne konflikty i stopniowe gnicie. Doskonale rozumiejący realia polityki prezes PiS Jarosław Kaczyński widzi, że ta konfrontacja jest nieuchronna.
/ rys. Krzysztof Karnkowski

Co musisz wiedzieć?

  • Prezes Kaczyński nie tylko osobiście nie wierzy w koalicję z Konfederacją, ale co ważniejsze – nie chce takiej koalicji.
  • Zwolennicy koalicji PiS – Konfederacja próbują przedstawić różnice między społeczną wrażliwością obu formacji jako coś nieistotnego, to nieprawda.
  • Zwolennicy koalicji PiS-u i Konfederacji podkreślają kwestie, które łączą obie formacje. Zapominają jednak o różnicach. Te wydają się nie do pogodzenia.

W zeszłym miesiącu pisałem na łamach naszego tygodnika o rysującej się przed polską prawicą nieuchronną konfrontacją między PiS-em a Konfederacją. Dziś tamta diagnoza nie jest publicystycznym nakreśleniem przyszłości, lecz opisem teraźniejszości. Pierwsza jaskółka zwiastująca polityczną burzę widoczna była zaraz po wyborach prezydenckich. Prezes PiS-u Jarosław Kaczyński zaproponował Konfederacji podpisanie „deklaracji polskiej” – dokumentu zawierającego 10 postulatów PiS-u dotyczących polityki gospodarczej, zagranicznej i społecznej. Kaczyński zapowiedział, że deklaracja jest formą otwartego zaproszenia dla Konfederacji do współpracy koalicyjnej. Jeden z liderów Konfederacji Sławomir Mentzen w ostrych słowach odrzucił możliwość podpisania tej deklaracji, a jej dziesiąty punkt podkreślający konieczność prowadzenia przez państwo polityki mieszkaniowej nakierowanej do obniżenia ich cen nazwał „socjalistyczną bzdurą”. Równocześnie niedawny kandydat na prezydenta określił prezesa PiS-u mianem „politycznego gangstera”.

Co warto odnotować, Sławomir Mentzen względem premiera Donalda Tuska czy polityków KO nigdy nie sięgał po tak brutalne określenia. Jednak wzajemną niechęć widać tutaj wyraźnie z obu stron. Prezes Kaczyński nie tylko osobiście nie wierzy w koalicję z Konfederacją, ale co ważniejsze – nie chce takiej koalicji. W swoich wystąpieniach podkreśla głównie różnice dzielące oba środowiska polityczne: – Wiązanie przez niektórych nas z nimi jest kompletnym nieporozumieniem. My jesteśmy po przeciwnych stronach barykady. My jesteśmy partią solidarności społecznej, wspólnoty narodowej, a oni, gdyby przeprowadzili swój program, to polskie państwo i polskie społeczeństwo wyleciałoby w powietrze. Prywatyzacja oświaty, prywatyzacja służby zdrowia, prywatyzacja lasów, bo o tym też wspominają. Słowem – prywatyzacja wszystkiego i ogromna część Polaków w sytuacji kompletnie beznadziejnej bez możliwości normalnego życia – podkreślał Kaczyński.

W swoich wystąpieniach prezes PiS-u skupiał się nie tylko na krytyce Konfederacji, ale także samego Sławomira Mentzena: – My jesteśmy państwem solidaryzmu społecznego i myśmy to pokazali w praktyce. Nie może być tak, bo to nie tylko niesprawiedliwe, niegodne moralnie, ale to także skrajnie niebezpieczne dla społeczeństwa, jeżeli nożyce dochodów się tak bardzo rozwierają, jeżeli powstaje ta grupa o gigantycznych dochodach, a inni z kolei żyją w biedzie. My takiej Polski nie chcemy, to pan Mentzen takiej Polski chce i chce wprowadzić opłaty za leczenie – mówił. Piotr Müller, dawny rzecznik rządu Morawieckiego, pokusił się nawet do porównania lidera Nowej Nadziei do Leszka Balcerowicza. Kaczyński zareagował na to złośliwą uwagą, że obaj politycy to „Nie ta sama waga”. Przedstawiłem jedynie mały wycinek tego ciągle przybierającego na sile konfliktu. Czy jest to jedynie konflikt o silną pozycję w przyszłym rządzie koalicyjnym, jak twierdzą niektórzy komentatorzy, czy może zapowiedź wielkiej politycznej wojny nastawionej na wyniszczenie przeciwnika?

Punkty wspólne i różnice

 

Zwolennicy przyszłej koalicji PiS – Konfederacja podkreślają wszystkie te elementy, które łącza obie te formacje. Faktycznie takich elementów jest całkiem sporo. Szacunek dla historii i dziedzictwa narodowego, przywiązanie do tradycji czy też kulturowy konserwatyzm. Jeśli cokolwiek dzieli dziś obie formacje w kwestiach związanych z krytyką unijnych polityk klimatycznych i migracyjnych, to jedynie czysto talmudyczny spór o to, kto w czym był pierwszy. Kolejnym istotnym spoiwem jest też sprzeciw wobec centralizacji Unii. Jest to temat niezwykle ważny, a jego rozstrzygniecie może mieć kluczowe znaczenie dla przyszłości Polski. Model centralizacji, w którym pozycja krajów naszego regionu będzie znacząco słabsza, jest modelem z punktu widzenia interesów naszego kraju w najlepszym razie mocno dyskusyjnym. Co więcej, wojna Rosji z Ukrainą dodała do tej kwestii dodatkowe zmienne.

Obecnie kurs na przyśpieszoną integrację, jakiej oczekują od Polski Bruksela i Berlin, jest jeszcze bardziej dyskusyjny. Tu warto zastanowić się, czy gdyby od początku konfliktu Unia faktycznie była tworem bardziej scentralizowanym, mówiącym jednym głosem, to czyj byłby to głos? Czy rzeczywiście działałby na rzecz przeciwdziałania agresji Putina? Tu sceptycyzm polityków prawicy przeciw bezrefleksyjnemu parciu na bardziej jednolitą politykę zagraniczną UE okazał się racjonalny. Kolejną istotną kwestią są odczucia samych elektoratów. W niedawnej drugiej turze wyborów prezydenckich przeważająca większość wyborców Konfederacji, mając do wyboru polityka PO Rafała Trzaskowskiego i popieranego przez PiS Karola Nawrockiego, wybrała tego drugiego. Oczywiście można to odczytywać jako lęk przed oddaniem całej władzy w ręce obecnego układu i sprzeciw wobec zapowiadanego przez jej polityków „domknięcia systemu”. Może to też być, przynajmniej pośredni, znak, do jakiej przyszłej koalicji elektoratowi Konfederacji bliżej. Jednak mógł być to jedynie obraz danej chwili, swoista stop-klatka tego momentu i tych nastrojów. W 2020 roku wyborcy Konfederacji w drugiej turze podzielili się na trzy niemal równe części: jedna zagłosowała na kandydata PO, druga na kandydata PiS-u, a trzecia została w domu.

W niedawnej drugiej turze wyborów prezydenckich przeważająca większość wyborców Konfederacji, mając do wyboru polityka PO Rafała Trzaskowskiego i popieranego przez PiS Karola Nawrockiego, wybrała tego drugiego.

 

To, że elektorat Konfederacji kierował się innymi emocjami w tegorocznych wyborach, nie oznacza, że emocje te nie mogą ulec zmianie za nieco ponad 2 lata. Tym bardziej że współczesna polska polityka, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, opiera się na słowach. Inwektywy brane są za rzeczywistość przez samych polityków i przez ich elektoraty. Jednak najważniejsza jest tu inna kwestia. Zwolennicy koalicji PiS-u i Konfederacji, jak wspominałem, podkreślają kwestie, które łączą obie formacje. Zapominają jednak o różnicach. Te wydają się nie do pogodzenia. Pisałem już kilkukrotnie na łamach naszego tygodnika, że jednym z najgłębszych i najbardziej fundamentalnych podziałów socjologicznych, które występują w Polsce, jest podział między skrajnym indywidualizmem, a podejściem wspólnotowym. To niezwykle silny, głęboko zakorzeniony i wykraczający poza ramy zwykłej polityki spór dzielący społeczeństwo i scenę polityczną często w poprzek tradycyjnych podziałów. Jarosław Kaczyński ma rację, mówiąc, że PiS i Konfederacja znajdują się tu po przeciwnych stronach barykady. Pytanie, czy da się uprawiać politykę, ignorując ten podział? Oczywiście jest to możliwe, ale nie da się tego robić w sposób trwały.

Budując na pustce

 

Zwolennicy koalicji PiS – Konfederacja próbują przedstawić różnice między społeczną wrażliwością obu formacji jako coś nieistotnego, nawet jeśli ważnego dla jakieś części elektoratu, to przecież można tę kwestię zawiesić w imię „większego dobra”. Czym jest to „większe dobro”? Oczywiście odsunięcie od władzy obecnej ekipy jako główny polityczny cel. „Bo jak tamci będą dalej rządzić, to już wkrótce nie będzie co zbierać”, więc „trzeba ratować Polskę, a pokłócimy się później”. Głównym argumentem tej narracji są emocje dużej części elektoratu. Tylko czy te emocje nie zmienią się, gdy znienawidzona ekipa utraci władzę? Czy nie pojawią się wtedy głębsze oczekiwania względem uprawianej polityki, niż tylko „posprzątamy po tamtych”? Losy obecnej koalicji dają nam odpowiedzi na te pytania. Tam również nie odpowiedziano sobie na najważniejsze z nich w imię hasła: „trzeba ratować Polskę, a pokłócimy się później”. Jakie teraz mamy tego skutki? Albert Einstein mówił, że powtarzanie tego samego doświadczenia, licząc na inny efekt – to definicja głupoty. Po co zatem powtarzać taktykę obecnej koalicji, skoro w rezultacie przyniosła ona rząd fatalny, wewnętrznie skłócony i rozczarowujący własny elektorat? Sensowna polityka zawsze jest produktem namysłu w dużo większym stopniu niż rozgrzanych i silnych emocji. Bez opowieści o wspólnocie, jaką chcemy tworzyć, nie ma polityki.

Sprawnie działające instytucje są interfejsem demokracji, ale to pytanie o model wspólnoty jest jej fundamentem.

 

Jednak, by mieć taką opowieść, najpierw trzeba sobie postawić pytanie o kształt wspólnoty, który dana polityka chce budować. W tym sensie nie ma polityki bez pytania o model wspólnoty. Właśnie dlatego nie da się politycznie zbudować nic trwałego, odkładając na bok „spory o gospodarkę”. Pytanie o model gospodarki zawsze jest tak naprawdę pytaniem o model społeczeństwa. Tu modele PiS-u i Konfederacji stoją na antypodach. Jeśli obie prawice nie rozstrzygną tego sporu przed zawiązaniem ewentualnej koalicji, to ich przyszły rząd będzie gnił z co najmniej równą prędkością, jak czyni to obecny rząd. Nie twierdzę oczywiście, że odbudowa ładu instytucjonalnego czy szacunku do prawa po rządach „demokracji walczącej” nie jest bardzo ważna z punktu widzenia politycznego i społecznego. Twierdzę natomiast, że bez solidnego fundamentu każda taka próba będzie nietrwała, a przez to skazana na porażkę. Sprawnie działające instytucje są interfejsem demokracji, ale to pytanie o model wspólnoty jest jej fundamentem. Bez niego wszelkie próby budowania lub odbudowywania czegokolwiek będą jedynie budowaniem na pustce. Czy naprawdę tego chcą zwolennicy przyszłej koalicji PiS – Konfederacja? Budować na pustce? Cóż to za dziwaczna filozofia?


 

POLECANE
Już się nie nabiorę na gładkie słówka rządzących. Babcia Kasia niezadowolona z ministra Żurka Wiadomości
"Już się nie nabiorę na gładkie słówka rządzących". "Babcia Kasia" niezadowolona z ministra Żurka

Katarzyna Augustynek, znana szerzej jako "Babcia Kasia" - ikona ulicznych protestów opozycyjnych w czasach rządów PiS - wyraziła głębokie rozczarowanie po spotkaniu z ministrem sprawiedliwości Waldemarem Żurkiem. Aktywistka, która brała udział w listopadowym spotkaniu w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie, czuje się oszukana brakiem konkretnych działań w sprawie swoich spraw sądowych.

Karol Nawrocki odpowiedział na atak Donalda Tuska Wiadomości
Karol Nawrocki odpowiedział na atak Donalda Tuska

Prezydent Karol Nawrocki odpowiedział premierowi Donaldowi Tuskowi po krytyce jego słów o obronie zachodniej granicy Rzeczpospolitej. Spór wybuchł po sobotnim przemówieniu Nawrockiego podczas obchodów Powstania Wielkopolskiego w Poznaniu.

Zima uderzy przed Nowym Rokiem. Silne opady i mróz w całym kraju Wiadomości
Zima uderzy przed Nowym Rokiem. Silne opady i mróz w całym kraju

Końcówka roku przyniesie w Polsce prawdziwy atak zimy. Prognozy modeli pogodowych wskazują, że już od 30 grudnia do kraju zaczną napływać chłodne masy powietrza z północy. Kulminacja zimowej pogody ma przypaść na 1 stycznia.

Litwa wycofała się z traktatu ottawskiego. Decyzja weszła w życie z ostatniej chwili
Litwa wycofała się z traktatu ottawskiego. Decyzja weszła w życie

Litwa w sobotę oficjalnie wystąpiła z traktatu ottawskiego zakazującego używania, przechowywania i produkcji min przeciwpiechotnych.

„Teraz to mi się płakać chce”. Steczkowska nie kryła wzruszenia Wiadomości
„Teraz to mi się płakać chce”. Steczkowska nie kryła wzruszenia

Rok 2025 był dla Justyny Steczkowskiej jednym z najbardziej intensywnych w jej karierze. Artystka reprezentowała Polskę w Konkursie Piosenki Eurowizji, gdzie zajęła 14. miejsce, zdobywając łącznie 156 punktów od widzów i jurorów. Choć wynik nie dał miejsca na podium, występ przyniósł jej ogromne emocje.

Awantura w Polsat News. Poszło o decyzję prezydenta z ostatniej chwili
Awantura w Polsat News. Poszło o decyzję prezydenta

– Prezydent Nawrocki urodził się w 1983 roku. To nie jego wina, że ma dziś dopiero 42 lata, ale to w żaden sposób nie zabrania mu dokonywać ocen tego okresu historycznego – mówił na antenie Polsat News poseł PiS Radosław Fogiel. Na jego słowa zareagował europoseł KO Bartosz Arłukowicz.

Kryminał, który warto zobaczyć. Gratka dla fanów seriali Wiadomości
Kryminał, który warto zobaczyć. Gratka dla fanów seriali

Szykuje się gratka dla fanów seriali kryminalnych. Do oferty Disney+ trafił serial „Mroki Tulsy”, który wcześniej zrobił duże wrażenie na widzach i krytykach w USA. Produkcja z Ethanem Hawkiem w roli głównej zbiera wysokie oceny.

Rzym ma nową atrakcję. Turyści ustawiają się w kolejce Wiadomości
Rzym ma nową atrakcję. Turyści ustawiają się w kolejce

W Rzymie, gdzie w okresie świąteczno-noworocznym przebywa około miliona turystów, jedną z największych atrakcji jest nowa stacja metra - Colosseo. Inwestycję oddaną do użytku po 13 latach budowy nazwano archeo-stacją, ponieważ prezentowane są tam znaleziska archeologiczne odkryte podczas prac.

Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego

Świętokrzyski Urząd Wojewódzki w Kielcach informuje o zmianach w pracy kasy pod koniec grudnia 2025 r. 31 grudnia kasa działa krócej i przyjmuje wyłącznie gotówkę, a w Ostrowcu Świętokrzyskim będzie nieczynna.

Budowa koszar niemieckiej brygady na Litwie może zniszczyć miejsce pamięci po żydowskich partyzantach tylko u nas
Budowa koszar niemieckiej brygady na Litwie może zniszczyć miejsce pamięci po żydowskich partyzantach

Budowa koszar niemieckiej brygady na Litwie, planowana w ramach wzmocnienia wschodniej flanki NATO, wzbudza kontrowersje związane z ochroną pamięci historycznej. W pobliżu inwestycji znajduje się miejsce po obozie żydowskich partyzantów z czasów II wojny światowej, a odpowiedź rządu w Berlinie na interpelację Bundestagu pokazuje, jak Niemcy odsuwają odpowiedzialność za jego ochronę.

REKLAMA

Solidarna kontra liberalna. Stary spór w nowej odsłonie

Bez rozstrzygnięcia sporu między solidarystyczną wrażliwością PiS-u a indywidualistyczną tożsamością Konfederacji jakikolwiek przyszły rząd tworzony przez te formacje skazany będzie na wewnętrzne konflikty i stopniowe gnicie. Doskonale rozumiejący realia polityki prezes PiS Jarosław Kaczyński widzi, że ta konfrontacja jest nieuchronna.
/ rys. Krzysztof Karnkowski

Co musisz wiedzieć?

  • Prezes Kaczyński nie tylko osobiście nie wierzy w koalicję z Konfederacją, ale co ważniejsze – nie chce takiej koalicji.
  • Zwolennicy koalicji PiS – Konfederacja próbują przedstawić różnice między społeczną wrażliwością obu formacji jako coś nieistotnego, to nieprawda.
  • Zwolennicy koalicji PiS-u i Konfederacji podkreślają kwestie, które łączą obie formacje. Zapominają jednak o różnicach. Te wydają się nie do pogodzenia.

W zeszłym miesiącu pisałem na łamach naszego tygodnika o rysującej się przed polską prawicą nieuchronną konfrontacją między PiS-em a Konfederacją. Dziś tamta diagnoza nie jest publicystycznym nakreśleniem przyszłości, lecz opisem teraźniejszości. Pierwsza jaskółka zwiastująca polityczną burzę widoczna była zaraz po wyborach prezydenckich. Prezes PiS-u Jarosław Kaczyński zaproponował Konfederacji podpisanie „deklaracji polskiej” – dokumentu zawierającego 10 postulatów PiS-u dotyczących polityki gospodarczej, zagranicznej i społecznej. Kaczyński zapowiedział, że deklaracja jest formą otwartego zaproszenia dla Konfederacji do współpracy koalicyjnej. Jeden z liderów Konfederacji Sławomir Mentzen w ostrych słowach odrzucił możliwość podpisania tej deklaracji, a jej dziesiąty punkt podkreślający konieczność prowadzenia przez państwo polityki mieszkaniowej nakierowanej do obniżenia ich cen nazwał „socjalistyczną bzdurą”. Równocześnie niedawny kandydat na prezydenta określił prezesa PiS-u mianem „politycznego gangstera”.

Co warto odnotować, Sławomir Mentzen względem premiera Donalda Tuska czy polityków KO nigdy nie sięgał po tak brutalne określenia. Jednak wzajemną niechęć widać tutaj wyraźnie z obu stron. Prezes Kaczyński nie tylko osobiście nie wierzy w koalicję z Konfederacją, ale co ważniejsze – nie chce takiej koalicji. W swoich wystąpieniach podkreśla głównie różnice dzielące oba środowiska polityczne: – Wiązanie przez niektórych nas z nimi jest kompletnym nieporozumieniem. My jesteśmy po przeciwnych stronach barykady. My jesteśmy partią solidarności społecznej, wspólnoty narodowej, a oni, gdyby przeprowadzili swój program, to polskie państwo i polskie społeczeństwo wyleciałoby w powietrze. Prywatyzacja oświaty, prywatyzacja służby zdrowia, prywatyzacja lasów, bo o tym też wspominają. Słowem – prywatyzacja wszystkiego i ogromna część Polaków w sytuacji kompletnie beznadziejnej bez możliwości normalnego życia – podkreślał Kaczyński.

W swoich wystąpieniach prezes PiS-u skupiał się nie tylko na krytyce Konfederacji, ale także samego Sławomira Mentzena: – My jesteśmy państwem solidaryzmu społecznego i myśmy to pokazali w praktyce. Nie może być tak, bo to nie tylko niesprawiedliwe, niegodne moralnie, ale to także skrajnie niebezpieczne dla społeczeństwa, jeżeli nożyce dochodów się tak bardzo rozwierają, jeżeli powstaje ta grupa o gigantycznych dochodach, a inni z kolei żyją w biedzie. My takiej Polski nie chcemy, to pan Mentzen takiej Polski chce i chce wprowadzić opłaty za leczenie – mówił. Piotr Müller, dawny rzecznik rządu Morawieckiego, pokusił się nawet do porównania lidera Nowej Nadziei do Leszka Balcerowicza. Kaczyński zareagował na to złośliwą uwagą, że obaj politycy to „Nie ta sama waga”. Przedstawiłem jedynie mały wycinek tego ciągle przybierającego na sile konfliktu. Czy jest to jedynie konflikt o silną pozycję w przyszłym rządzie koalicyjnym, jak twierdzą niektórzy komentatorzy, czy może zapowiedź wielkiej politycznej wojny nastawionej na wyniszczenie przeciwnika?

Punkty wspólne i różnice

 

Zwolennicy przyszłej koalicji PiS – Konfederacja podkreślają wszystkie te elementy, które łącza obie te formacje. Faktycznie takich elementów jest całkiem sporo. Szacunek dla historii i dziedzictwa narodowego, przywiązanie do tradycji czy też kulturowy konserwatyzm. Jeśli cokolwiek dzieli dziś obie formacje w kwestiach związanych z krytyką unijnych polityk klimatycznych i migracyjnych, to jedynie czysto talmudyczny spór o to, kto w czym był pierwszy. Kolejnym istotnym spoiwem jest też sprzeciw wobec centralizacji Unii. Jest to temat niezwykle ważny, a jego rozstrzygniecie może mieć kluczowe znaczenie dla przyszłości Polski. Model centralizacji, w którym pozycja krajów naszego regionu będzie znacząco słabsza, jest modelem z punktu widzenia interesów naszego kraju w najlepszym razie mocno dyskusyjnym. Co więcej, wojna Rosji z Ukrainą dodała do tej kwestii dodatkowe zmienne.

Obecnie kurs na przyśpieszoną integrację, jakiej oczekują od Polski Bruksela i Berlin, jest jeszcze bardziej dyskusyjny. Tu warto zastanowić się, czy gdyby od początku konfliktu Unia faktycznie była tworem bardziej scentralizowanym, mówiącym jednym głosem, to czyj byłby to głos? Czy rzeczywiście działałby na rzecz przeciwdziałania agresji Putina? Tu sceptycyzm polityków prawicy przeciw bezrefleksyjnemu parciu na bardziej jednolitą politykę zagraniczną UE okazał się racjonalny. Kolejną istotną kwestią są odczucia samych elektoratów. W niedawnej drugiej turze wyborów prezydenckich przeważająca większość wyborców Konfederacji, mając do wyboru polityka PO Rafała Trzaskowskiego i popieranego przez PiS Karola Nawrockiego, wybrała tego drugiego. Oczywiście można to odczytywać jako lęk przed oddaniem całej władzy w ręce obecnego układu i sprzeciw wobec zapowiadanego przez jej polityków „domknięcia systemu”. Może to też być, przynajmniej pośredni, znak, do jakiej przyszłej koalicji elektoratowi Konfederacji bliżej. Jednak mógł być to jedynie obraz danej chwili, swoista stop-klatka tego momentu i tych nastrojów. W 2020 roku wyborcy Konfederacji w drugiej turze podzielili się na trzy niemal równe części: jedna zagłosowała na kandydata PO, druga na kandydata PiS-u, a trzecia została w domu.

W niedawnej drugiej turze wyborów prezydenckich przeważająca większość wyborców Konfederacji, mając do wyboru polityka PO Rafała Trzaskowskiego i popieranego przez PiS Karola Nawrockiego, wybrała tego drugiego.

 

To, że elektorat Konfederacji kierował się innymi emocjami w tegorocznych wyborach, nie oznacza, że emocje te nie mogą ulec zmianie za nieco ponad 2 lata. Tym bardziej że współczesna polska polityka, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, opiera się na słowach. Inwektywy brane są za rzeczywistość przez samych polityków i przez ich elektoraty. Jednak najważniejsza jest tu inna kwestia. Zwolennicy koalicji PiS-u i Konfederacji, jak wspominałem, podkreślają kwestie, które łączą obie formacje. Zapominają jednak o różnicach. Te wydają się nie do pogodzenia. Pisałem już kilkukrotnie na łamach naszego tygodnika, że jednym z najgłębszych i najbardziej fundamentalnych podziałów socjologicznych, które występują w Polsce, jest podział między skrajnym indywidualizmem, a podejściem wspólnotowym. To niezwykle silny, głęboko zakorzeniony i wykraczający poza ramy zwykłej polityki spór dzielący społeczeństwo i scenę polityczną często w poprzek tradycyjnych podziałów. Jarosław Kaczyński ma rację, mówiąc, że PiS i Konfederacja znajdują się tu po przeciwnych stronach barykady. Pytanie, czy da się uprawiać politykę, ignorując ten podział? Oczywiście jest to możliwe, ale nie da się tego robić w sposób trwały.

Budując na pustce

 

Zwolennicy koalicji PiS – Konfederacja próbują przedstawić różnice między społeczną wrażliwością obu formacji jako coś nieistotnego, nawet jeśli ważnego dla jakieś części elektoratu, to przecież można tę kwestię zawiesić w imię „większego dobra”. Czym jest to „większe dobro”? Oczywiście odsunięcie od władzy obecnej ekipy jako główny polityczny cel. „Bo jak tamci będą dalej rządzić, to już wkrótce nie będzie co zbierać”, więc „trzeba ratować Polskę, a pokłócimy się później”. Głównym argumentem tej narracji są emocje dużej części elektoratu. Tylko czy te emocje nie zmienią się, gdy znienawidzona ekipa utraci władzę? Czy nie pojawią się wtedy głębsze oczekiwania względem uprawianej polityki, niż tylko „posprzątamy po tamtych”? Losy obecnej koalicji dają nam odpowiedzi na te pytania. Tam również nie odpowiedziano sobie na najważniejsze z nich w imię hasła: „trzeba ratować Polskę, a pokłócimy się później”. Jakie teraz mamy tego skutki? Albert Einstein mówił, że powtarzanie tego samego doświadczenia, licząc na inny efekt – to definicja głupoty. Po co zatem powtarzać taktykę obecnej koalicji, skoro w rezultacie przyniosła ona rząd fatalny, wewnętrznie skłócony i rozczarowujący własny elektorat? Sensowna polityka zawsze jest produktem namysłu w dużo większym stopniu niż rozgrzanych i silnych emocji. Bez opowieści o wspólnocie, jaką chcemy tworzyć, nie ma polityki.

Sprawnie działające instytucje są interfejsem demokracji, ale to pytanie o model wspólnoty jest jej fundamentem.

 

Jednak, by mieć taką opowieść, najpierw trzeba sobie postawić pytanie o kształt wspólnoty, który dana polityka chce budować. W tym sensie nie ma polityki bez pytania o model wspólnoty. Właśnie dlatego nie da się politycznie zbudować nic trwałego, odkładając na bok „spory o gospodarkę”. Pytanie o model gospodarki zawsze jest tak naprawdę pytaniem o model społeczeństwa. Tu modele PiS-u i Konfederacji stoją na antypodach. Jeśli obie prawice nie rozstrzygną tego sporu przed zawiązaniem ewentualnej koalicji, to ich przyszły rząd będzie gnił z co najmniej równą prędkością, jak czyni to obecny rząd. Nie twierdzę oczywiście, że odbudowa ładu instytucjonalnego czy szacunku do prawa po rządach „demokracji walczącej” nie jest bardzo ważna z punktu widzenia politycznego i społecznego. Twierdzę natomiast, że bez solidnego fundamentu każda taka próba będzie nietrwała, a przez to skazana na porażkę. Sprawnie działające instytucje są interfejsem demokracji, ale to pytanie o model wspólnoty jest jej fundamentem. Bez niego wszelkie próby budowania lub odbudowywania czegokolwiek będą jedynie budowaniem na pustce. Czy naprawdę tego chcą zwolennicy przyszłej koalicji PiS – Konfederacja? Budować na pustce? Cóż to za dziwaczna filozofia?



 

Polecane