Wolność twórcza to mit - kto dziś kieruje światem sztuki
Co musisz wiedzieć:
- Artyści przez wieki byli uzależnieni od mecenasów, którzy w różnym stopniu ograniczali ich wolność twórczą.
- Nawet kiedy sztuka uniezależniła się od państwowych instytucji, twórcy pozostali zależni od nowych sponsorów.
- Zdaniem autorki współczesny świat sztuki wciąż funkcjonuje pod presją narracji i interesów publicznych instytucji, które lansują wybranych artystów zgodnie z bieżącą ideologiczną modą.
Uzależnienie od sponsorów
Przez długie wieki średnie pozostawali bezimienni. Nie uważali się za wyjątkowych, na drabinie społecznej plasowali się na równi z rzemieślnikami. Żeby zrealizować dzieło, potrzebowali zaliczki na materiały, które przez swą trwałość, niedostępność i – w niektórych przypadkach – „świętość” pozostawały poza finansowymi możliwościami nawet najbardziej wziętego mistrza cechu malarskiego. Renesans dał im nazwiska i biografie, a także przesunął społeczną pozycję ku wcześniej nieznanym wyżynom. No, ale przydomek „boski” czy „kreator” zarezerwowany był dla bezsprzecznych geniuszy, a nawet oni musieli liczyć się z mecenatem możnych i wpływowych. Jedni z tych protektorów mieli umysły otwarte na twórcze wizje artystów, innym zaś bardziej zależało na schlebianiu (poprzez dzieła sztuki) ich próżności.
- Komunikat dla mieszkańców Wrocławia
- Niepokojące informacje z granicy. Komunikat MSWiA i Straży Granicznej
- Komunikat dla mieszkańców woj. kujawsko-pomorskiego
- KRUS wydał komunikat dla rolników
- Szykuje się największy krach giełdowy w historii? „Wall Street czeka 'sądny dzień'”
- Interwencja w Koninie zakończyła się tragedią. Nie żyje 39-latek
- Masz fotowoltaikę? URE wydał pilny komunikat
- Nowa edycja „Tańca z Gwiazdami”. W mediach wrze przez jedno nazwisko
- Ekspert: Indywidualne kadencje członków KRS nie istnieją
Konflikt interesów
Historia sztuki pełna jest spektakularnych przepychanek pomiędzy nowatorskimi koncepcjami wizjonerskich twórców a przyziemnym podejściem zamawiających. Czasem dochodziło do kompromisu („zgniłego”, czyli dyktowanego rozsądkiem), innym razem mniej elastyczny autor popadał w niełaskę, biedę, nawet był skazany na banicję. Ale też zdarzało się, że to artysta odnosił zwycięstwo – siłą talentu, a przede wszystkim dzięki szerokim intelektualnym horyzontom sponsora i jego estetycznemu wyczuciu.
Ot, choćby Ojcowie Kościoła, którzy zmienili oblicze Stolicy Apostolskiej za sprawą wybitnych artystów architektów, poczynając od Piusa II (zatrudnił Leona Battistę Albertiego), Sykstusa IV (nakazał budowę Kaplicy Sykstyńskiej), Juliusza II (mecenas Bramantego, Michała Anioła, Rafaela; zburzył starożytną Bazylikę św. Piotra i rozpoczął budowę nowej), Leona X (kontynuował dzieło poprzednika, zatrudniając tych samych geniuszy, w dodatku odnowił Uniwersytet Rzymski i przyczynił się do powstania ponad 10 tysięcy nowych budynków w Wiecznym Mieście).
Czerwone konfitury
A skoro o Medyceuszach mowa (wszak Leon X to młodszy syn Wawrzyńca Wspaniałego) – do dziś Florencja odcina kupony od sławy (i niesławy) Lorenza, założyciela pierwszej w Europie akademii sztuk pięknych. Przeskakując kilka stuleci – inny, upaństwowiony system nauki i promocji artystów zapoczątkował we Francji Ludwik XIV, także ku swej sławie i chwale, lecz kładąc ostatecznie kres organizacji cechowej. To również uległo degeneracji, nepotyzmowi i skostnieniu, co odbiło się czkawką w XIX wieku, kiedy nauczanie sztuki przejęli prywatni przedsiębiorczy mistrzowie, uniezależnieni od instytucji państwowej. Trzeba wprawdzie było im płacić, ale nic poza tym. Artyści po raz pierwszy w historii poczuli się wyzwoleni od odgórnego mecenatu, co nie znaczy, że nie rozglądali się za sponsoringiem. Ich „dobroczyńcami” okazała się rosnąca w siłę i zasobność burżuazja.
I żeby skrócić, po czerwonych rewolucjach wielu artystów uległo lewicowej ideologii, bo dawała im apanaże. Jeśli ktoś myśli, że obecnie „osoby twórcze” działają pod dyktando własnej woli, wyobraźni i niezależnie od polityki, jest w „mylnym błędzie”. Publiczne galerie lansują autorów na usługach lewicowej narracji. I tych, którzy aktualnie dorwali się do władzy. Ale zapewniam – nie są to sponsorzy na miarę Medyceuszy.
[Tytuł, niektóre śródtytuły, lead i sekcja "Co musisz wiedzieć" pochodzą od redakcji]




