Waldemar Żyszkiewicz: Niech przemówi muzyka. Benny Andersson w roli pianisty

Z nieodległego salonu dochodzą dźwięki fortepianu... Niezbyt głośne, nieśpieszne, chwilami perliste. Ale to nie żaden koncert, tylko ktoś o szarej godzinie gra dla dwóch-trzech najbliższych osób, a może wręcz wyłącznie dla siebie, jak to się w szlacheckich dworach przez wieki zdarzało. Zapada zmierzch, osadza się wzruszenie wywołane muzyką.
 Waldemar Żyszkiewicz: Niech przemówi muzyka. Benny Andersson w roli pianisty
/ fotografia okładki płyty z autografem. Waldemar Żyszkiewicz
Taki właśnie obraz przychodzi mi na myśl, gdy słucham najnowszej płyty Benny’ego Anderssona, wydanej jesienią 2017 roku przez szwedzką wytwórnię Mono Music Production w koprodukcji z niemiecką firmą Deutsche Grammophon, której charakterystyczny żółty logotyp dla wielu melomanów, zwłaszcza miłośników muzyki poważnej, pozostaje gwarantem artystycznej jakości.

Oczywiście sytuację, w której ktoś solo preludiuje o przedwieczornej godzinie, można i warto zuniwersalizować: to nie musi być wcale polski dwór kresowy czy mazowiecki. Równie łatwo potrafię sobie wyobrazić, że urodzony w Sztokholmie Benny Andersson zasiadł do instrumentu w jasnym, przestronnym salonie dawnej posiadłości, położonej gdzieś w lasach Dalarny albo jeszcze dalej na północ.
 
Herrgård, czyli dwór
Majątki ziemskie z budynkiem mieszkalnym dla rodziny właściciela oraz innymi zabudowaniami nosiły w Szwecji nazwę herrgård, co zasadniczo odpowiada polskiemu pojęciu ‘dworu’. Oczywiście procesy historyczne, które zmieniły strukturę agrarną i właścicielską w wielu krajach Europy, nie ominęły ani Polski, ani Szwecji, ale w obu tych krajach dawne zarówno skromniejsze, jak i bardziej okazałe obiekty rezydencjonalne, cieszą się zrozumiałym zainteresowaniem. I choć wymagają zasobnego portfela raczej nie stoją puste.

Trudno pewnie o jakieś mierzalne dane, ale można odnieść wrażenie, że jeśli idzie o kształt pięknego wnętrza, utrwalonego w tradycyjnej wyobraźni sporego odsetka Szwedów, to o tym, co bliskie, rodzinne, bezpieczne i bez wątpienia szwedzkie decydują w znacznej mierze prace malarskie Carla Larssona oraz projekty wnętrz autorstwa jego i jego żony Karin, z którą miał ośmioro dzieci.

Piszę o tym, bo klimaty, jakie pojawiają się przy słuchaniu najnowszej płyty kompozytora, współzałożyciela i współlidera obrosłej legendą szwedzkiej grupy ABBA, znacznie bardziej niż od samej nominalnej zawartości albumu w jakiś paradoksalny sposób zależą od nowego, całkiem odmiennego sposobu potraktowania przez Anderssona swych własnych kompozycji sprzed lat.
 
Jak to z ABBĄ było
Naturalną domeną czwórki szwedzkich gwiazd muzycznej popkultury z lat 1972-1982 była muzyka rytmiczna, żywiołowa, generalnie pogodna, choć niepozbawiona bynajmniej nuty refleksyjnej. Zarówno poszczególne, melodyjne, zapadające w pamięć i przez tygodnie okupujące miejsca na listach przebojów utwory, jak i spektakularne, emanujące witalnością oraz wigorem młodości, a po trosze i estradowym czy dyskotekowym blichtrem koncerty umożliwiły grupie ze Sztokholmu skuteczne konkurowanie z najmodniejszymi grupami anglo-amerykańskiej sceny muzycznej.

Wystarczy obejrzeć filmowe relacje z koncertów w Londynie, z tournée po Japonii czy Australii, a także pomysłowe wideoklipy, kręcone przez Lassego Hallströma, żeby zrozumieć, że to właśnie dłuższe tury koncertowe i oczywiście płyty zapewniły podopiecznym Stikkana Andersona, twórcy, producenta i menedżera ABBY trwałe miejsce w sercach i pamięci fanów na całym świecie przez okres znacznie dłuższy niż formalne istnienie zespołu.
 
Klawiszowcem oraz głównym kompozytorem grupy był od zawsze Benny Andersson, choć – jak to w przypadku udanych twórczych partnerstw bywa – przy większości utworów pojawia się również nazwisko Björna Ulvaeusa. Dopiero z czasem, w latach 80. już po rozpadzie grupy, ustaliło się, że Benny kontynuuje komponowanie, natomiast Björn pozostaje specjalistą od tekstów, choć oczywiście zdarzało się, że dostarczali ich również inni autorzy.   
 
Musicale, płyty solowe, letnia orkiestra BAO
W przypadku musicalu Chess (Szachy), o libretcie zainspirowanym pojedynkiem szachowych arcymistrzów, który był gotowy w roku 1984, Ulvaeus pojawia się jeszcze jako współkompozytor. Ale autorem muzyki do późniejszego o dekadę (premiera w Göteborgu, 1995) musicalu Kristina från Duvemåla, opartego na powieści Vilhelma Moberga Emigranci, jest już tylko Andersson.
 
Warto podkreślić, że rezygnacja z występów pod marką ABBY wcale nie oznaczała rezygnacji członków grupy z nieraz dość intensywnej aktywności artystycznej. Stało się tak zwłaszcza w przypadku Agnethy Fältskog oraz właśnie Benny’ego Anderssona, który prócz komponowania piosenek, nagrywania solowych płyt czy pisania musicali, założył i sporo (plenerowo) koncertował ze swym letnim zespołem Benny Anderssons Orkester (BAO).
 
Wspominam o tym nie bez kozery, bo owa szeroko zakrojona i gatunkowo dość zróżnicowana aktywność muzyczna dawnego lidera ABBY profituje i wybrzmiewa na jego najnowszej, z założenia skromnej, a po trosze obrachunkowej płycie instrumentalisty i kompozytora, który już jako sześciolatek dostał od rodziców akordeon, a w cztery lata później podjął naukę gry na fortepianie.
 
Zestaw dość zróżnicowany...
Piano to solowy album muzyka, który nie tylko jest współtwórcą wielkich sukcesów ABBY, ale także autorem marsza weselnego napisanego na zamówienie szwedzkiego dworu na ślub jednej z księżniczek. Niedawno Andersson skomponował też utwór na otwarcie nowego gmachu Królewskiego Konserwatorium w Sztokholmie. Co w żaden sposób nie przeszkadza mu jeździć na północ do miejscowości Orsa, żeby wespół z kapelą tamtejszych skrzypków pograć na akordeonie na szwedzką nutę ludową.
 
Z dwudziestu jeden zamieszczonych na płycie utworów osiem to wyłączne kompozycje autora, pozostałe są wspólnym dorobkiem teamu Andersson/Ulvaeus. W jednym przypadku wzmocnionego udziałem słynnego menedżera ABBY Stikkana (Stiga) Andersona. Aż sześć tytułów pochodzi ze wspomnianych wcześniej Szachów, dwie kompozycje – z musicalu Kristina från Duvemåla.
 
Wbrew temu, czego można by się spodziewać, z sześciu wybranych piosenek z repertuaru ABBY tylko jedna – Thank you for the music – była wielkim przebojem. Natomiast poruszające The day before you came, w wykonaniu Agnethy, ze wspierającym wokalem Anni-Frid Lyngstad, to ostatnie wspólne nagranie całej czwórki przed rozpadnięciem się grupy. Cztery utwory pochodzą z solowych płyt kompozytora, dwa z nagrań jego letniej orkiestry BAO.

Do jednego z utworów („Napis na śniegu”), który Andersson skomponował w roku 2012 na galę inauguracji organów w Piteå, głównym ośrodku miejskim nad Zatoką Botnicką, tekst – na instrumentalnej płycie oczywiście niesłyszalny – napisała członkini Akademii Szwedzkiej poetka Kristina Lugn, fotel numer 14.
 
...ale jak to wszystko brzmi!
Zaaranżowane na nowo, uproszczone w brzmieniach, skromne i przez to pociągające tematy kojarzą się ze zwyczajnym, niemal prywatnym graniem o szarej godzinie. Właśnie z takim preludiowaniem dla własnej przyjemności, o jakim wspomniałem na początku. Chwilami pobrzmiewa nuta wręcz romantyczna, chwilami słychać wprawki z muzyki klasycznej, lecz najważniejsze wydaje się łowienie nastroju...

Nic z puszenia się, nic z demonstrowania wirtuozerii. Granie ogołocone z całego blichtru właściwego muzyce popularnej, a tym bardziej taneczno-dyskotekowej, z jaką przywykliśmy kojarzyć nazwisko słynnego keyboardzisty grupy ABBA...

Benny Andersson nagrał tę płytę na wielkim fortepianie pochodzącym z włoskiej wytwórni Fazioli Pianoforti, model F212, która to liczba oznacza długość instrumentu. Warto może dodać, że firma powstała w początkach lat 80., model o długości 212 cm wszedł do produkcji równo trzydzieści lat temu, a uczestnicy Konkursu Chopinowskiego pierwszy raz mogli wybrać instrument firmy Fazioli podczas konkursu w roku 2010.

Inżynier dźwięku Linn Fijal w rozmowie z dziennikarzem podkreśliła, że przy nagrywaniu tego albumu unikano imitowania przestrzeni sali koncertowej oraz częstego przy takich nagraniach przyciemniania barwy dźwięku. Ostateczny głos należał do Benny’ego Anderssona, to on decydował, jak ma brzmieć finalne nagranie. I chciał, żeby było jak najbardziej świetliste.  
 
Waldemar Żyszkiewicz

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Sutryk o dyplomie z Collegium Humanum: „Dałem się nabrać, nie posługuję się już nim” z ostatniej chwili
Sutryk o dyplomie z Collegium Humanum: „Dałem się nabrać, nie posługuję się już nim”

– Ja podobnie jak i wiele innych osób, powiedzmy, dałem się nabrać na tę uczelnię. (…) Nie posługuję się już tym dyplomem, nie chcę się nim posługiwać – twierdzi prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, który w najbliższą niedzielę będzie walczył o reelekcję.

Powstaje unijna koalicja domagająca się uznania Palestyny z ostatniej chwili
Powstaje unijna koalicja domagająca się uznania Palestyny

Premier Irlandii Simon Harris zapowiedział w środę przed wejściem na unijny szczyt w Brukseli, że będzie przekonywać pozostałych liderów krajów UE do uznania Palestyny. – Dublin współpracuje w tej kwestii z Madrytem – dodał.

Dr Rafał Brzeski: Widmo prawicy krąży nad Brukselą Wiadomości
Dr Rafał Brzeski: Widmo prawicy krąży nad Brukselą

W brukselskiej bańce wrze i bulgoce. Zbliżają się eurowybory a tu skandal goni skandal i na dodatek za rogiem czai się prawicowe widmo. Eurokraci już nie wątpią, że powstaje “nowa mapa polityczna”. W miejsce podziału na unijną “elitę polityczną”, liberalno-lewicowy “główny nurt” oraz niszowe ugrupowania prawicowo-narodowe tworzy się odmienny układ sił.

Spotkanie Duda–Trump? Prezydent RP zabrał głos z ostatniej chwili
Spotkanie Duda–Trump? Prezydent RP zabrał głos

Prezydent Andrzej Duda pytany o planowane spotkanie z byłym prezydentem USA Donaldem Trumpem podczas swojej wizyty w Nowym Jorku powiedział, że przedstawianie naszych spraw wszystkim wpływowym politykom wśród naszych sojuszników leży w interesie Polski.

Niemcy zadowoleni z deklaracji Tuska: „To dobry i ważny krok” z ostatniej chwili
Niemcy zadowoleni z deklaracji Tuska: „To dobry i ważny krok”

„Deklaracja szefa polskiego rządu Donalda Tuska spotkała się z dużym zadowoleniem w Berlinie” – pisze polska redakcja Deutsche Welle.

Ursula von der Leyen jest skończona? Jadwiga Wiśniewska dla Tysol.pl: Jej umizgi nic nie dadzą tylko u nas
Ursula von der Leyen jest skończona? Jadwiga Wiśniewska dla Tysol.pl: Jej umizgi nic nie dadzą

– Z całą pewnością Ursula von der Leyen nie ma co liczyć na poparcie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, bo nie zasługuje na to – stwierdziła europoseł PiS Jadwiga Wiśniewska w rozmowie z Tysol.pl.

Wybory parlamentarne w Chorwacji. Są wyniki exit poll z ostatniej chwili
Wybory parlamentarne w Chorwacji. Są wyniki exit poll

Centroprawicowa Chorwacka Wspólnota Demokratyczna (HDZ) zdobyła w środowych wyborach najwięcej mandatów, zapewniając sobie 58 miejsc w 151-osobowym jednoizbowym parlamencie Chorwacji – wynika z sondażu exit poll przestawionego przez telewizję Nova TV.

Andrzej Duda prowadzi zakulisowe rozmowy ws. uwolnienia Andrzeja Poczobuta? z ostatniej chwili
Andrzej Duda prowadzi zakulisowe rozmowy ws. uwolnienia Andrzeja Poczobuta?

„Czy spotkanie Andżeliki Borys z prezydentem Polski Andrzejem Dudą może oznaczać, że trwają zakulisowe rozmowy o uwolnieniu Andrzeja Poczobuta?” – pisze serwis Belsat.eu.

Damian Soból zginął w ataku Izraela. Jest data pogrzebu z ostatniej chwili
Damian Soból zginął w ataku Izraela. Jest data pogrzebu

W sobotę 20 kwietnia na Cmentarzu Głównym w Przemyślu zostanie pochowany Damian Soból, który zginął w izraelskim ostrzale konwoju humanitarnego w Strefie Gazy. Jego ciało we wtorek zostało przetransportowane do rodzinnego miasta.

Dziennikarz próbował dokonać zatrzymania obywatelskiego Ursuli von der Leyen [WIDEO] z ostatniej chwili
Dziennikarz próbował dokonać zatrzymania obywatelskiego Ursuli von der Leyen [WIDEO]

– Oskarżam Panią o wspieranie ludobójstwa w Gazie – wykrzyczał do Ursuli von der Leyen aktywista i dziennikarz propalestyńskiego portalu The Electronic Intifada, który próbował dokonać zatrzymania obywatelskiego szefowej KE podczas środowej konferencji w Brukseli.

REKLAMA

Waldemar Żyszkiewicz: Niech przemówi muzyka. Benny Andersson w roli pianisty

Z nieodległego salonu dochodzą dźwięki fortepianu... Niezbyt głośne, nieśpieszne, chwilami perliste. Ale to nie żaden koncert, tylko ktoś o szarej godzinie gra dla dwóch-trzech najbliższych osób, a może wręcz wyłącznie dla siebie, jak to się w szlacheckich dworach przez wieki zdarzało. Zapada zmierzch, osadza się wzruszenie wywołane muzyką.
 Waldemar Żyszkiewicz: Niech przemówi muzyka. Benny Andersson w roli pianisty
/ fotografia okładki płyty z autografem. Waldemar Żyszkiewicz
Taki właśnie obraz przychodzi mi na myśl, gdy słucham najnowszej płyty Benny’ego Anderssona, wydanej jesienią 2017 roku przez szwedzką wytwórnię Mono Music Production w koprodukcji z niemiecką firmą Deutsche Grammophon, której charakterystyczny żółty logotyp dla wielu melomanów, zwłaszcza miłośników muzyki poważnej, pozostaje gwarantem artystycznej jakości.

Oczywiście sytuację, w której ktoś solo preludiuje o przedwieczornej godzinie, można i warto zuniwersalizować: to nie musi być wcale polski dwór kresowy czy mazowiecki. Równie łatwo potrafię sobie wyobrazić, że urodzony w Sztokholmie Benny Andersson zasiadł do instrumentu w jasnym, przestronnym salonie dawnej posiadłości, położonej gdzieś w lasach Dalarny albo jeszcze dalej na północ.
 
Herrgård, czyli dwór
Majątki ziemskie z budynkiem mieszkalnym dla rodziny właściciela oraz innymi zabudowaniami nosiły w Szwecji nazwę herrgård, co zasadniczo odpowiada polskiemu pojęciu ‘dworu’. Oczywiście procesy historyczne, które zmieniły strukturę agrarną i właścicielską w wielu krajach Europy, nie ominęły ani Polski, ani Szwecji, ale w obu tych krajach dawne zarówno skromniejsze, jak i bardziej okazałe obiekty rezydencjonalne, cieszą się zrozumiałym zainteresowaniem. I choć wymagają zasobnego portfela raczej nie stoją puste.

Trudno pewnie o jakieś mierzalne dane, ale można odnieść wrażenie, że jeśli idzie o kształt pięknego wnętrza, utrwalonego w tradycyjnej wyobraźni sporego odsetka Szwedów, to o tym, co bliskie, rodzinne, bezpieczne i bez wątpienia szwedzkie decydują w znacznej mierze prace malarskie Carla Larssona oraz projekty wnętrz autorstwa jego i jego żony Karin, z którą miał ośmioro dzieci.

Piszę o tym, bo klimaty, jakie pojawiają się przy słuchaniu najnowszej płyty kompozytora, współzałożyciela i współlidera obrosłej legendą szwedzkiej grupy ABBA, znacznie bardziej niż od samej nominalnej zawartości albumu w jakiś paradoksalny sposób zależą od nowego, całkiem odmiennego sposobu potraktowania przez Anderssona swych własnych kompozycji sprzed lat.
 
Jak to z ABBĄ było
Naturalną domeną czwórki szwedzkich gwiazd muzycznej popkultury z lat 1972-1982 była muzyka rytmiczna, żywiołowa, generalnie pogodna, choć niepozbawiona bynajmniej nuty refleksyjnej. Zarówno poszczególne, melodyjne, zapadające w pamięć i przez tygodnie okupujące miejsca na listach przebojów utwory, jak i spektakularne, emanujące witalnością oraz wigorem młodości, a po trosze i estradowym czy dyskotekowym blichtrem koncerty umożliwiły grupie ze Sztokholmu skuteczne konkurowanie z najmodniejszymi grupami anglo-amerykańskiej sceny muzycznej.

Wystarczy obejrzeć filmowe relacje z koncertów w Londynie, z tournée po Japonii czy Australii, a także pomysłowe wideoklipy, kręcone przez Lassego Hallströma, żeby zrozumieć, że to właśnie dłuższe tury koncertowe i oczywiście płyty zapewniły podopiecznym Stikkana Andersona, twórcy, producenta i menedżera ABBY trwałe miejsce w sercach i pamięci fanów na całym świecie przez okres znacznie dłuższy niż formalne istnienie zespołu.
 
Klawiszowcem oraz głównym kompozytorem grupy był od zawsze Benny Andersson, choć – jak to w przypadku udanych twórczych partnerstw bywa – przy większości utworów pojawia się również nazwisko Björna Ulvaeusa. Dopiero z czasem, w latach 80. już po rozpadzie grupy, ustaliło się, że Benny kontynuuje komponowanie, natomiast Björn pozostaje specjalistą od tekstów, choć oczywiście zdarzało się, że dostarczali ich również inni autorzy.   
 
Musicale, płyty solowe, letnia orkiestra BAO
W przypadku musicalu Chess (Szachy), o libretcie zainspirowanym pojedynkiem szachowych arcymistrzów, który był gotowy w roku 1984, Ulvaeus pojawia się jeszcze jako współkompozytor. Ale autorem muzyki do późniejszego o dekadę (premiera w Göteborgu, 1995) musicalu Kristina från Duvemåla, opartego na powieści Vilhelma Moberga Emigranci, jest już tylko Andersson.
 
Warto podkreślić, że rezygnacja z występów pod marką ABBY wcale nie oznaczała rezygnacji członków grupy z nieraz dość intensywnej aktywności artystycznej. Stało się tak zwłaszcza w przypadku Agnethy Fältskog oraz właśnie Benny’ego Anderssona, który prócz komponowania piosenek, nagrywania solowych płyt czy pisania musicali, założył i sporo (plenerowo) koncertował ze swym letnim zespołem Benny Anderssons Orkester (BAO).
 
Wspominam o tym nie bez kozery, bo owa szeroko zakrojona i gatunkowo dość zróżnicowana aktywność muzyczna dawnego lidera ABBY profituje i wybrzmiewa na jego najnowszej, z założenia skromnej, a po trosze obrachunkowej płycie instrumentalisty i kompozytora, który już jako sześciolatek dostał od rodziców akordeon, a w cztery lata później podjął naukę gry na fortepianie.
 
Zestaw dość zróżnicowany...
Piano to solowy album muzyka, który nie tylko jest współtwórcą wielkich sukcesów ABBY, ale także autorem marsza weselnego napisanego na zamówienie szwedzkiego dworu na ślub jednej z księżniczek. Niedawno Andersson skomponował też utwór na otwarcie nowego gmachu Królewskiego Konserwatorium w Sztokholmie. Co w żaden sposób nie przeszkadza mu jeździć na północ do miejscowości Orsa, żeby wespół z kapelą tamtejszych skrzypków pograć na akordeonie na szwedzką nutę ludową.
 
Z dwudziestu jeden zamieszczonych na płycie utworów osiem to wyłączne kompozycje autora, pozostałe są wspólnym dorobkiem teamu Andersson/Ulvaeus. W jednym przypadku wzmocnionego udziałem słynnego menedżera ABBY Stikkana (Stiga) Andersona. Aż sześć tytułów pochodzi ze wspomnianych wcześniej Szachów, dwie kompozycje – z musicalu Kristina från Duvemåla.
 
Wbrew temu, czego można by się spodziewać, z sześciu wybranych piosenek z repertuaru ABBY tylko jedna – Thank you for the music – była wielkim przebojem. Natomiast poruszające The day before you came, w wykonaniu Agnethy, ze wspierającym wokalem Anni-Frid Lyngstad, to ostatnie wspólne nagranie całej czwórki przed rozpadnięciem się grupy. Cztery utwory pochodzą z solowych płyt kompozytora, dwa z nagrań jego letniej orkiestry BAO.

Do jednego z utworów („Napis na śniegu”), który Andersson skomponował w roku 2012 na galę inauguracji organów w Piteå, głównym ośrodku miejskim nad Zatoką Botnicką, tekst – na instrumentalnej płycie oczywiście niesłyszalny – napisała członkini Akademii Szwedzkiej poetka Kristina Lugn, fotel numer 14.
 
...ale jak to wszystko brzmi!
Zaaranżowane na nowo, uproszczone w brzmieniach, skromne i przez to pociągające tematy kojarzą się ze zwyczajnym, niemal prywatnym graniem o szarej godzinie. Właśnie z takim preludiowaniem dla własnej przyjemności, o jakim wspomniałem na początku. Chwilami pobrzmiewa nuta wręcz romantyczna, chwilami słychać wprawki z muzyki klasycznej, lecz najważniejsze wydaje się łowienie nastroju...

Nic z puszenia się, nic z demonstrowania wirtuozerii. Granie ogołocone z całego blichtru właściwego muzyce popularnej, a tym bardziej taneczno-dyskotekowej, z jaką przywykliśmy kojarzyć nazwisko słynnego keyboardzisty grupy ABBA...

Benny Andersson nagrał tę płytę na wielkim fortepianie pochodzącym z włoskiej wytwórni Fazioli Pianoforti, model F212, która to liczba oznacza długość instrumentu. Warto może dodać, że firma powstała w początkach lat 80., model o długości 212 cm wszedł do produkcji równo trzydzieści lat temu, a uczestnicy Konkursu Chopinowskiego pierwszy raz mogli wybrać instrument firmy Fazioli podczas konkursu w roku 2010.

Inżynier dźwięku Linn Fijal w rozmowie z dziennikarzem podkreśliła, że przy nagrywaniu tego albumu unikano imitowania przestrzeni sali koncertowej oraz częstego przy takich nagraniach przyciemniania barwy dźwięku. Ostateczny głos należał do Benny’ego Anderssona, to on decydował, jak ma brzmieć finalne nagranie. I chciał, żeby było jak najbardziej świetliste.  
 
Waldemar Żyszkiewicz


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe