Marek Budzisz: Kolejna rewolucja w rosyjskiej strefie wpływów, tym razem aksamitna w Armenii

Wszystko wskazuje na to, że fala protestów w Armenii, które zaczęły się w ubiegły poniedziałek, po wczorajszych akcjach policji może się wymknąć spod kontroli. Dziś kolejny dzień demonstracji ulicznych, ale obserwuje się też dość istotne zmiany. Po raz pierwszy wśród protestujących pojawili się ludzie w wojskowych uniformach, jak informuje ormiańska stacja radiowa Azatujon, są to żołnierze, którzy ze swym dowódcą w randze pułkownika postanowili pokazać, że „wojsko jest z narodem”.
 Marek Budzisz: Kolejna rewolucja w rosyjskiej strefie wpływów, tym razem aksamitna w Armenii
/ screen YouTube
Ale zacznijmy od początku. Otóż przed tygodniem Nikoł Paszynian, deputowany z opozycyjnej partii Ełk, wezwał Ormian do rozpoczęcia protestów ulicznych, których celem miało być niedopuszczenie do zaprzysiężenia w charakterze premiera Serża Sarkisjana. Ten przez ostatnie 10 lat był prezydentem Armenii, ale jako, że władza w miarę jedzenia smakuje coraz bardziej, pod koniec kadencji wykonał „manewr Putina”. To znaczy tylko do pewnego stopnia, bo w przeciwieństwie do swego rosyjskiego kolegi przeprowadził reformę konstytucyjną w następstwie, której znacznie zredukowano uprawnienia głowy państwa a powiększono władze premiera, którym miał stać się nie, kto inny tylko Sarkisjan. Trzeba przy tym sprawiedliwie zauważyć, że Sarkisjan starał się prowadzić, zwłaszcza w ostatnim czasie, zrównoważoną politykę zagraniczna. Armenia, w związku z nierozwiązanym konfliktem w Górkim Karabachu oraz narastającą przewagą ludnościową i militarną sąsiedniego Azerbejdżanu, tradycyjnie uprawiała najbardziej prorosyjską politykę ze wszystkich chyba postsowieckich republik. Jednak ówczesny prezydent, a obecnie premier, doprowadził do zacieśnienia związków jego kraju również z Unią Europejską, licząc nie tylko na pomoc bezpośrednią, ale i na to, że nieźle w ostatnich latach rozwijająca się gospodarka jego kraju (wzrost PKB w ubiegłym roku osiągnął prawie 7 %) tylko na takim aliansie zyska.

Jednak opozycji nie podobało się to, że Sarkisjan ich zdaniem chciałby zostać „drugim Putinem” i wezwała do protestów. Ku pewnemu zaskoczeniu ich skala okazała się większa, niźli się spodziewano. Na ulice Erywania wyszło więcej ludzi, również w miastach prowincjonalnych rozpoczęły się demonstracje. Cała akcja nie doprowadziła do zablokowania premierowskiej nominacji Sarkisjana, ale jej relatywne powodzenie tylko opozycjonistów utwierdziło, że mają poparcie społeczne. Kiedy ogląda się filmy z Erywania, licznie umieszczone w sieciach społecznościowych, to można odnieść wrażenie, że protesty miały charakter trochę happeningów, coś z atmosfery spokojnego okazania przez społeczeństwo swego niezadowolenia. Tysiące uśmiechniętych ludzi, większość z telefonami, którymi filmowała co się dzieje, nawet zdarzały się rodziny z dziećmi. Interwencje policji, która otoczyła kordonami i zasiekami z drutu kolczastego budynki rządowe też nie sprawiały wrażenia agresywnych. Z reguły, kiedy do przodu wysuwały się kobiety, to policjanci ustępowali. Aresztowania były, ale też bardziej pro forma, zupełnie nie w stylu rosyjskich. Jak mówią obserwatorzy, młodych, często niepełnoletnich ludzi nie zamykano, ale tych, których złapano wypuszczano kilka kilometrów dalej, a aresztowanych starszych też zaraz zwalniano. Władze wezwały do rozmów. Z demonstrantami spotkał się urzędujący prezydent, który ponad 45 minut rozmawiał z Paszynianem, ale nie do końca wiadomo, o czym i zdziwieni dziennikarze spekulują, co też mogło ich tak zaabsorbować. Niektórzy spekulują o podziale w obozie władzy, zwłaszcza, że opozycja zwróciła się z otwartym apelem do przedstawicieli resortów siłowych, aby ci, „wytłumaczyli” premierowi, że dla dobra ojczyzny winien zrezygnować i odejść na emeryturę. Generalnie, do końca tygodnia nastroje były raczej spokojne i słychać było wiele publicznych wezwań do dialogu i porozumienia. Moskwa również reagowała na całą sytuację w sposób wyważony. Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ-u, powiedziała, że to problemy „ormiańskiej demokracji”, i trzeba je rozwiązywać we własnym gronie. Jednak w niedzielę wydarzenia przyspieszyły. Odbyło się, krótkie kilkuminutowe, publiczne, w obecności dziennikarzy i kamer spotkanie Sarkisjana z Paszynianem, na którym ten ostatni powtórzył swoje żądanie dymisji premiera. Ten jednak stanowczo odrzucił taką opcję, bo jak twierdzi partia, która w ostatnich wyborach zdobyła raptem 7 % głosów, nie może dyktować parlamentarnej większości, kogo ta ma desygnować na szefa rządu. I zaraz po tym, jak Panowie się rozeszli władza najwyraźniej postanowiła zacząć działać. Resztowano kilkuset demonstrantów, w tym Paszyniana i dwóch innych deputowanych związanych z opozycją, tym razem ich nie puszczając. Z oficjalnego komunikatu prokuratury wynika, że zostali aresztowani, bo organizowali, nie mając na to niezbędnych pozwoleń, masowe demonstracje. Tylko, że to nie osłabiło oporu, a wręcz przeciwnie wzmogło wolę obalenia rządu. Wczorajsza wieczorna demonstracja była liczniejsza niźli poprzednie. Protestami objęte są też miasta prowincjonalne, zaczęły się też pojawiać blokady dróg, organizowane przez zwolenników opozycji. W całą sprawę włączył się też lider rockowego zespołu System of a Down Serj Tankian, który choć urodził się w Bejrucie a mieszka w Kaliforni, jest w Armenii wielkim autorytetem. Otóż w specjalnym wystąpieniu na jednym z portali społecznościowych, wezwał on parlament do działania, polegającego na obaleniu mianowanego we wtorek premiera, bo inaczej, może dojść do rozlewu krwi. O takiej ewentualności wspominał też w trakcie rozmów z Paszynianem obecny premier, mówiąc, wprost, że opozycja nie wyciągnęła żadnej nauki z doświadczeń 2008 roku. I te właśnie słowa, które odebrano, jako pogróżkę, bo w trakcie demonstracji i stać z policją przed 10 laty zginęło 10 osób, podobno rozsierdziły ludzi i dlatego wieczorny wiec był liczniejszy niźli w poprzednich dniach. Jutro, czyli 24 kwietnia, Armenia czci pamięć ofiar ormiańskiego holocaustu, masowych i zaplanowanych przez Turków mordów z czasów I wojny światowej. I wówczas, zazwyczaj wiece i demonstracje są liczniejsze. Zdaniem wielu obserwatorów, wówczas może dojść do przesilenia.

Wydaje się, że władze zastanawiają się czy użyć siły. W sobotę pojawiła się w mediach informacja, i ta zbieżność w czasie jest zastanawiająca, o zatrzymaniu członków grupy terrorystycznej, mającej, jakoby przygotowywać się do odpalenia 150 ładunków wybuchowych domowej produkcji. Zdaniem władz, chcieli oni w ten sposób doprowadzić do zamętu w Erywaniu i na prowincji. Aresztowani mają być powiązani z Jirairem Sefilianem, jednym z liderów ormiańskiej opozycji, odsiadującym ponad dziesięcioletni wyrok. W 2016 roku uzbrojona grupa jego zwolenników zajęła komisariat policji w Erywaniu, wzięła zakładników i przez kilkanaście dni, aż do szturmu sił specjalnych nie chciała ich zwolnić.

W rosyjskich mediach trwają teraz spekulacje, w którą stronę pójść mogą wydarzenia. Generalnie, wśród przywoływanych ekspertów panuje dość zgodna opinia, że południowy Kaukaz, to beczka prochu. Przede wszystkim ze względu na wewnętrzne wrzenie w Gruzji i Armenii, ale również, dlatego, że Azerbejdżan może chcieć wykorzystać wzmocnienie pozycji Turcji wobec Rosji (Syria) oraz wzrost dochodów z eksportu ropy naftowej, aby jeszcze raz spróbować rozwiązać spór o Karabach przy użyciu siły. Pojawiły się nawet w ostatnich dniach doniesienia o tym, że wzmocniony wyborczym sukcesem Alijew przystąpił do przerzucania sił i techniki w nadgraniczne regiony.
A na to wszystko nakłada się sytuacja w Armenii, w której jak uważają Rosjanie już panuje dwuwładza – z jednej strony rząd i struktury siłowe, a z drugiej ulica i radykalna opozycja domagająca się odejścia premiera. Gołym okiem widać, że chwiać zaczynają się też mniejsze partie, do tej pory będące w sojuszu z Sarkisjanem, których parlamentarzyści wzywają do dialogu i porozumienia. Tylko, że porozumienie bez odejścia szefa rządu wydaje się być mało prawdopodobne, a z kolei jego dymisja, w praktyce oznacza triumf opozycji.

Rosyjscy analitycy są zdania, że jeżeli Sarkisjan zdecyduje się na rozwiązanie siłowe, to wcale nie oznacza to, że tego rodzaju działanie wzmocni więzy, jakie łączą go z Rosją. Może chcieć wzmocnić swoją władzę bliżej współpracując z Iranem, albo, co jeszcze gorzej wróży, przyjąć kurs na Pekin. A co się stanie, z punktu widzenia Rosji, jeżeli w ostatecznym rachunku zwycięży opozycja? Przeprowadzane właśnie przez tygodnik Wersija, wśród Rosjan ankieta czy rewolucja w Armenii spowoduje pogorszenie się stosunków tego kraju z Rosją pokazuje, że nieco więcej głosujących (40%) jest dziś zdania, że nic się nie zmieni. Przeciwną opinię sformułowało 33 % osób. Trudno jednak przypuszczać, aby z punktu widzenia Moskwy, sytuacja ewoluowała w dobrym kierunku. Niepokoje wewnętrzne oznaczają ryzyko wymknięcia się sytuacji spod kontroli i chęć wzięcia udziału w grze o wpływy, innych, zewnętrznych graczy. Co więcej, w miejsce polityków sprawdzonych (Sarkisjan, co trzeba pamiętać przed karierą publiczną był lokalnym dyrektorem Gazpromu) mogą przyjść nieznani, lub wręcz nieobliczalni, trudni w kontrolowaniu. A jeśli na to nałoży się odnowienie konfliktu zbrojnego w Karabachu, to może okazać się, że Rosjanie wręcz wciągnięci zostaną w działania wojenne. Taki rozwój wypadków nie wpłynie dobrze na relacje z Ankarę, tradycyjnym protektorem Baku. A to jest im dziś bardzo nie na rękę, zwłaszcza, że podobna rewolucyjna sytuacja zaczyna dojrzewać w Kirgistanie.

Marek Budzisz

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Rzecznik Departamentu Stanu zabrał głos ws. ewentualnego spotkania Duda-Trump z ostatniej chwili
Rzecznik Departamentu Stanu zabrał głos ws. ewentualnego spotkania Duda-Trump

– Kontakty między zagranicznymi rządami a kandydatami największych partii na prezydenta USA to zwyczaj praktykowany od wielu lat, zaś przywódcy USA często spotykają się z zagranicznymi liderami opozycji – powiedział we wtorek rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller, komentując możliwe spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem.

Tusk vs. Ardanowski: Chce rozbić rolników, jego tajną bronią jest Kołodziejczak Wiadomości
Tusk vs. Ardanowski: "Chce rozbić rolników, jego tajną bronią jest Kołodziejczak"

Tuż przed pierwszą turą wyborów samorządowych, kiedy trwał strajk okupacyjny w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi premier Donald Tusk wystąpił w Krakowie na spotkaniu przedwyborczym. Padło tam pytanie rolnika Pawła Lupy o to, jak premier wyobraża sobie sobie dbałość o polskie rolnictwo. Odpowiedź Donalda Tuska zawierała przekonanie o tym, jak wiele już rząd Tuska dla rolników zrobił. Poprosiliśmy byłego ministra rolnictwa, Jana Krzysztofa Ardanowskiego o komentarz do słów Donalda Tuska, w których wskazuje, co konkretnie zrobił dla polskiego rolnictwa.

Radio Zet usunęło szokujący artykuł o Stanowskim. Dziennikarz: Wypier***ć z ostatniej chwili
Radio Zet usunęło szokujący artykuł o Stanowskim. Dziennikarz: "Wypier***ć"

"Wypier****ć. Mielibyście chociaż honor, żeby napisać, że przepraszacie za ten skandaliczny artykuł" – pisze na platformie X wzburzony Krzysztof Stanowski do red. naczelnego portalu Radia Zet, Łukasza Sawali.

Katarzyna Kolenda-Zaleska traci ważną rolę w TVN z ostatniej chwili
Katarzyna Kolenda-Zaleska traci ważną rolę w TVN

Jak podaje branżowy serwis "Wirtualne Media", dziennikarka "Faktów" TVN Katarzyna Kolenda-Zaleska kończy swoją 8-letnią kadencję na stanowisku prezesa Fundacji TVN.

Przerwanie konferencji konserwatystów. Premier Belgii zabiera głos z ostatniej chwili
Przerwanie konferencji konserwatystów. Premier Belgii zabiera głos

"Nieakceptowalne" - tak belgijski premier Alexander De Croo określił działania burmistrza jednej z brukselskich dzielnic, który zdecydował o przerwaniu międzynarodowej konferencji NatCon zorganizowanej przez środowiska narodowo-konserwatywne.

Unia Europejska uderza w polskie przetwórstwo rybne z ostatniej chwili
Unia Europejska uderza w polskie przetwórstwo rybne

Na skutek decyzji Parlamentu Europejskiego, niebawem wejdą w życie nowe unijne przepisy dot. przetwarzania łososia. Autorzy przepisów tłumaczą, że mają one zwiększyć bezpieczeństwo produktów dla konsumentów. Sęk jednak w tym, że zmiany mogą okazać się dużym problemem dla polskich przetwórców tych ryb, a jak podkreślają przedstawiciele branży, za zmianami nie stoją żadne poważne dowody naukowe.

Ekspert: Chiny są bardziej zadowolone z wizyty Scholza niż USA z ostatniej chwili
Ekspert: Chiny są bardziej zadowolone z wizyty Scholza niż USA

Handel, wojna Rosji z Ukrainą i odnawialne źródła energii, to trzy najważniejsze tematy poruszone podczas wizyty Olafa Scholza w Chinach – stwierdził we wtorek w rozmowie z PAP prof. Bogdan Góralczyk, politolog i sinolog, komentując kończącą się trzydniową podróż kanclerza Niemiec.

Brukselska policja rozbiła konserwatywną konferencję z udziałem Ordo Iuris z ostatniej chwili
Brukselska policja rozbiła konserwatywną konferencję z udziałem Ordo Iuris

Po dwóch godzinach obrad policja belgijska wkroczyła do centrum konferencyjnego Claridge w centrum Brukseli i zamknęła obrady spotkania europejskich konserwatystów zwanego NatCon, w których uczestniczą Mateusz Morawiecki, Victor Orban, Nigel Farage i kardynał Gerhard Mueller – informuje w mediach społecznościowych dr Rafał Brzeski, ekspert ds. wojny informacyjnej, służb specjalnych i terroryzmu, publicysta m.in Tysol.pl.

Dyrektywa budynkowa to nie tylko zamach na własność. Czy naprawdę chcemy być niewolnikami? Wiadomości
Dyrektywa budynkowa to nie tylko zamach na własność. Czy naprawdę chcemy być niewolnikami?

Rada UE formalnie przyjęła w piątek zmienioną dyrektywę w sprawie charakterystyki energetycznej budynków, której oficjalnym celem jest pomoc w ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych i ubóstwa energetycznego w UE. Problem w tym, że wygeneruje ona kryzys, jakiego Europa nie widziała chyba nigdy, prowadząc nie tylko do ubóstwa energetycznego, ale do masowej utraty własności przez obywateli UE, która przejdzie w ręce „inwestorów” z wielkich korporacji zgodnie z planem zapisanym w Manifeście z Ventotene Altiero Spinellego i Ernesta Rossiego.

Żona Macieja Wąsika z postępowaniem dyscyplinarnym w pracy z ostatniej chwili
Żona Macieja Wąsika z postępowaniem dyscyplinarnym w pracy

Podczas wtorkowej konferencji prasowej Maciej Wąsik poinformował, że wobec jego żony Romy Wąsik wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Małżonka polityka pracuje w instytucji publicznej.

REKLAMA

Marek Budzisz: Kolejna rewolucja w rosyjskiej strefie wpływów, tym razem aksamitna w Armenii

Wszystko wskazuje na to, że fala protestów w Armenii, które zaczęły się w ubiegły poniedziałek, po wczorajszych akcjach policji może się wymknąć spod kontroli. Dziś kolejny dzień demonstracji ulicznych, ale obserwuje się też dość istotne zmiany. Po raz pierwszy wśród protestujących pojawili się ludzie w wojskowych uniformach, jak informuje ormiańska stacja radiowa Azatujon, są to żołnierze, którzy ze swym dowódcą w randze pułkownika postanowili pokazać, że „wojsko jest z narodem”.
 Marek Budzisz: Kolejna rewolucja w rosyjskiej strefie wpływów, tym razem aksamitna w Armenii
/ screen YouTube
Ale zacznijmy od początku. Otóż przed tygodniem Nikoł Paszynian, deputowany z opozycyjnej partii Ełk, wezwał Ormian do rozpoczęcia protestów ulicznych, których celem miało być niedopuszczenie do zaprzysiężenia w charakterze premiera Serża Sarkisjana. Ten przez ostatnie 10 lat był prezydentem Armenii, ale jako, że władza w miarę jedzenia smakuje coraz bardziej, pod koniec kadencji wykonał „manewr Putina”. To znaczy tylko do pewnego stopnia, bo w przeciwieństwie do swego rosyjskiego kolegi przeprowadził reformę konstytucyjną w następstwie, której znacznie zredukowano uprawnienia głowy państwa a powiększono władze premiera, którym miał stać się nie, kto inny tylko Sarkisjan. Trzeba przy tym sprawiedliwie zauważyć, że Sarkisjan starał się prowadzić, zwłaszcza w ostatnim czasie, zrównoważoną politykę zagraniczna. Armenia, w związku z nierozwiązanym konfliktem w Górkim Karabachu oraz narastającą przewagą ludnościową i militarną sąsiedniego Azerbejdżanu, tradycyjnie uprawiała najbardziej prorosyjską politykę ze wszystkich chyba postsowieckich republik. Jednak ówczesny prezydent, a obecnie premier, doprowadził do zacieśnienia związków jego kraju również z Unią Europejską, licząc nie tylko na pomoc bezpośrednią, ale i na to, że nieźle w ostatnich latach rozwijająca się gospodarka jego kraju (wzrost PKB w ubiegłym roku osiągnął prawie 7 %) tylko na takim aliansie zyska.

Jednak opozycji nie podobało się to, że Sarkisjan ich zdaniem chciałby zostać „drugim Putinem” i wezwała do protestów. Ku pewnemu zaskoczeniu ich skala okazała się większa, niźli się spodziewano. Na ulice Erywania wyszło więcej ludzi, również w miastach prowincjonalnych rozpoczęły się demonstracje. Cała akcja nie doprowadziła do zablokowania premierowskiej nominacji Sarkisjana, ale jej relatywne powodzenie tylko opozycjonistów utwierdziło, że mają poparcie społeczne. Kiedy ogląda się filmy z Erywania, licznie umieszczone w sieciach społecznościowych, to można odnieść wrażenie, że protesty miały charakter trochę happeningów, coś z atmosfery spokojnego okazania przez społeczeństwo swego niezadowolenia. Tysiące uśmiechniętych ludzi, większość z telefonami, którymi filmowała co się dzieje, nawet zdarzały się rodziny z dziećmi. Interwencje policji, która otoczyła kordonami i zasiekami z drutu kolczastego budynki rządowe też nie sprawiały wrażenia agresywnych. Z reguły, kiedy do przodu wysuwały się kobiety, to policjanci ustępowali. Aresztowania były, ale też bardziej pro forma, zupełnie nie w stylu rosyjskich. Jak mówią obserwatorzy, młodych, często niepełnoletnich ludzi nie zamykano, ale tych, których złapano wypuszczano kilka kilometrów dalej, a aresztowanych starszych też zaraz zwalniano. Władze wezwały do rozmów. Z demonstrantami spotkał się urzędujący prezydent, który ponad 45 minut rozmawiał z Paszynianem, ale nie do końca wiadomo, o czym i zdziwieni dziennikarze spekulują, co też mogło ich tak zaabsorbować. Niektórzy spekulują o podziale w obozie władzy, zwłaszcza, że opozycja zwróciła się z otwartym apelem do przedstawicieli resortów siłowych, aby ci, „wytłumaczyli” premierowi, że dla dobra ojczyzny winien zrezygnować i odejść na emeryturę. Generalnie, do końca tygodnia nastroje były raczej spokojne i słychać było wiele publicznych wezwań do dialogu i porozumienia. Moskwa również reagowała na całą sytuację w sposób wyważony. Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ-u, powiedziała, że to problemy „ormiańskiej demokracji”, i trzeba je rozwiązywać we własnym gronie. Jednak w niedzielę wydarzenia przyspieszyły. Odbyło się, krótkie kilkuminutowe, publiczne, w obecności dziennikarzy i kamer spotkanie Sarkisjana z Paszynianem, na którym ten ostatni powtórzył swoje żądanie dymisji premiera. Ten jednak stanowczo odrzucił taką opcję, bo jak twierdzi partia, która w ostatnich wyborach zdobyła raptem 7 % głosów, nie może dyktować parlamentarnej większości, kogo ta ma desygnować na szefa rządu. I zaraz po tym, jak Panowie się rozeszli władza najwyraźniej postanowiła zacząć działać. Resztowano kilkuset demonstrantów, w tym Paszyniana i dwóch innych deputowanych związanych z opozycją, tym razem ich nie puszczając. Z oficjalnego komunikatu prokuratury wynika, że zostali aresztowani, bo organizowali, nie mając na to niezbędnych pozwoleń, masowe demonstracje. Tylko, że to nie osłabiło oporu, a wręcz przeciwnie wzmogło wolę obalenia rządu. Wczorajsza wieczorna demonstracja była liczniejsza niźli poprzednie. Protestami objęte są też miasta prowincjonalne, zaczęły się też pojawiać blokady dróg, organizowane przez zwolenników opozycji. W całą sprawę włączył się też lider rockowego zespołu System of a Down Serj Tankian, który choć urodził się w Bejrucie a mieszka w Kaliforni, jest w Armenii wielkim autorytetem. Otóż w specjalnym wystąpieniu na jednym z portali społecznościowych, wezwał on parlament do działania, polegającego na obaleniu mianowanego we wtorek premiera, bo inaczej, może dojść do rozlewu krwi. O takiej ewentualności wspominał też w trakcie rozmów z Paszynianem obecny premier, mówiąc, wprost, że opozycja nie wyciągnęła żadnej nauki z doświadczeń 2008 roku. I te właśnie słowa, które odebrano, jako pogróżkę, bo w trakcie demonstracji i stać z policją przed 10 laty zginęło 10 osób, podobno rozsierdziły ludzi i dlatego wieczorny wiec był liczniejszy niźli w poprzednich dniach. Jutro, czyli 24 kwietnia, Armenia czci pamięć ofiar ormiańskiego holocaustu, masowych i zaplanowanych przez Turków mordów z czasów I wojny światowej. I wówczas, zazwyczaj wiece i demonstracje są liczniejsze. Zdaniem wielu obserwatorów, wówczas może dojść do przesilenia.

Wydaje się, że władze zastanawiają się czy użyć siły. W sobotę pojawiła się w mediach informacja, i ta zbieżność w czasie jest zastanawiająca, o zatrzymaniu członków grupy terrorystycznej, mającej, jakoby przygotowywać się do odpalenia 150 ładunków wybuchowych domowej produkcji. Zdaniem władz, chcieli oni w ten sposób doprowadzić do zamętu w Erywaniu i na prowincji. Aresztowani mają być powiązani z Jirairem Sefilianem, jednym z liderów ormiańskiej opozycji, odsiadującym ponad dziesięcioletni wyrok. W 2016 roku uzbrojona grupa jego zwolenników zajęła komisariat policji w Erywaniu, wzięła zakładników i przez kilkanaście dni, aż do szturmu sił specjalnych nie chciała ich zwolnić.

W rosyjskich mediach trwają teraz spekulacje, w którą stronę pójść mogą wydarzenia. Generalnie, wśród przywoływanych ekspertów panuje dość zgodna opinia, że południowy Kaukaz, to beczka prochu. Przede wszystkim ze względu na wewnętrzne wrzenie w Gruzji i Armenii, ale również, dlatego, że Azerbejdżan może chcieć wykorzystać wzmocnienie pozycji Turcji wobec Rosji (Syria) oraz wzrost dochodów z eksportu ropy naftowej, aby jeszcze raz spróbować rozwiązać spór o Karabach przy użyciu siły. Pojawiły się nawet w ostatnich dniach doniesienia o tym, że wzmocniony wyborczym sukcesem Alijew przystąpił do przerzucania sił i techniki w nadgraniczne regiony.
A na to wszystko nakłada się sytuacja w Armenii, w której jak uważają Rosjanie już panuje dwuwładza – z jednej strony rząd i struktury siłowe, a z drugiej ulica i radykalna opozycja domagająca się odejścia premiera. Gołym okiem widać, że chwiać zaczynają się też mniejsze partie, do tej pory będące w sojuszu z Sarkisjanem, których parlamentarzyści wzywają do dialogu i porozumienia. Tylko, że porozumienie bez odejścia szefa rządu wydaje się być mało prawdopodobne, a z kolei jego dymisja, w praktyce oznacza triumf opozycji.

Rosyjscy analitycy są zdania, że jeżeli Sarkisjan zdecyduje się na rozwiązanie siłowe, to wcale nie oznacza to, że tego rodzaju działanie wzmocni więzy, jakie łączą go z Rosją. Może chcieć wzmocnić swoją władzę bliżej współpracując z Iranem, albo, co jeszcze gorzej wróży, przyjąć kurs na Pekin. A co się stanie, z punktu widzenia Rosji, jeżeli w ostatecznym rachunku zwycięży opozycja? Przeprowadzane właśnie przez tygodnik Wersija, wśród Rosjan ankieta czy rewolucja w Armenii spowoduje pogorszenie się stosunków tego kraju z Rosją pokazuje, że nieco więcej głosujących (40%) jest dziś zdania, że nic się nie zmieni. Przeciwną opinię sformułowało 33 % osób. Trudno jednak przypuszczać, aby z punktu widzenia Moskwy, sytuacja ewoluowała w dobrym kierunku. Niepokoje wewnętrzne oznaczają ryzyko wymknięcia się sytuacji spod kontroli i chęć wzięcia udziału w grze o wpływy, innych, zewnętrznych graczy. Co więcej, w miejsce polityków sprawdzonych (Sarkisjan, co trzeba pamiętać przed karierą publiczną był lokalnym dyrektorem Gazpromu) mogą przyjść nieznani, lub wręcz nieobliczalni, trudni w kontrolowaniu. A jeśli na to nałoży się odnowienie konfliktu zbrojnego w Karabachu, to może okazać się, że Rosjanie wręcz wciągnięci zostaną w działania wojenne. Taki rozwój wypadków nie wpłynie dobrze na relacje z Ankarę, tradycyjnym protektorem Baku. A to jest im dziś bardzo nie na rękę, zwłaszcza, że podobna rewolucyjna sytuacja zaczyna dojrzewać w Kirgistanie.

Marek Budzisz


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe