Marek Miśko: Zatopione marzenia o polskiej żegludze śródlądowej?

Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej znalazło się w sporych opałach. Po Puszczy Białowieskiej zieloni skierowali swoje działa w stronę rozwoju polskich inwestycji rzecznych. Szykuje się wielka batalia, a w lufach karabinów, którymi dysponują aktywiści, kwiatów raczej nie zobaczymy…
 Marek Miśko: Zatopione marzenia o polskiej żegludze śródlądowej?
/ screen YouTube
"Wspaniała wiadomość?"

Kilka dni temu Komisja Europejska skutecznie zablokowała plan rozwoju polskiej żeglugi śródlądowej. Sprawa przeszła niemal niezauważona, bo oczy największych mediów były skierowane w tym czasie na sprawy naprawdę istotne: walkę o otwarcie okna w sejmie przez protestującą matkę oraz kiłę w partii Janusza Korwin-Mikkego – klasyka.  

Tymczasem, zdaniem unijnych komisarzy, nasz kraj nie ma prawa użeglownić swoich rzek, a co za tym idzie rozbudowywać potrzebnej infrastruktury transportowej. Zachwyceni  tym stanem rzeczy są oczywiście działający w naszym kraju ekolodzy, którzy ogłosili zwycięstwo, pisząc w Internecie:

"Komisja Europejska odrzuciła forsowane przez Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej zmiany w Programie Operacyjnym Infrastruktura i Środowisko! Pozornie nieznaczne zmiany brzmienia jego zapisów otwierały możliwości finansowania inwestycji przekształcających nasze rzeki w kanały żeglowne – wspaniała wiadomość!".


Oczywiście, że jest to wspaniała wiadomość, ale dla Niemców, Francuzów, Holendrów i dla wszystkich rodzimych idiotów – również tych pożytecznych. Tak – trzeba napisać to wprost – skoro Minister Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Marek Gróbarczyk nie może tego zrobić z powodu pełnionej funkcji, to przecież musi się znaleźć jakiś cham ze sztachetą w ręku, który, jak to bywa na wiejskich zabawach, rzuci cegłą pierwszy. Z takiego stanu rzeczy, cieszyć się mogą tylko głupcy pozbawieni wyobraźni, wiedzy i narodowego ducha. Specjaliści szukający na kolanach żabek błotnych, gdy w tym czasie za ich plecami marnotrawiony jest ogromny potencjał gospodarczy całego kraju. Wszystko nie dlatego że tak faktycznie jest, ale dlatego – i będę to powtarzał do znudzenia – "że im się coś wydaje".

Transport rzeczny

Nie ma bardziej ekologicznego transportu niż ten odbywający się za pomocą rzek. Wiedzą o tym wszystkie cywilizowane państwa świata. Dlaczego? Bo na przykład litr paliwa pozwala przewieźć statkiem na odległości jednego kilometra 130 ton towarów. W tym samym czasie pociąg zabierze 100 ton, a samochód ciężarowy zaledwie 50. Statek przewożący 130 ton, po każdym przebytym kilometrze wydziela 33 gramy dwutlenku węgla, kolej 50, a ciężarówka 170, a takich danych jest znaczenie więcej. Poza tym – czego ekolodzy wydają się nie dostrzegać - rzeki mają to do siebie, że wpływają do morza, a nad morzem można zbudować port, albo odbudować taki opuszczony, zaniedbany przez lata.

Sami Niemcy przewożą rzekami do 300 milionów (!) ton ładunków rocznie. Ropa naftowa, samochody, węgiel, kontenery z elektroniką, a do tego kamienie, gruz i całą masę żelastwa – o ładunkach wielkogabarytowych, ponadnormatywnych nie wspomnę. Udział transportu rzecznego w Holandii stanowi ponad 40% ogółu, w Belgii 15, za Odrą 12. A jak to wygląda w Polsce? 0,5% – słownie: pół procenta! Trzeba być niezrównoważonym, aby taki stan rzeczy podawać za optymistyczny.

Przez Polskę przechodzą trzy najważniejsze wodne szlaki międzynarodowe. Trasa E70 od zalewu Wiślanego i granicy z Kaliningradem do Atlantyku przez port w Antwerpii. Trasa E30 od Odessy nad Morzem Czarnym do Gdańska i dalej na Bałtyk oraz E30 od Dunaju przez Odrę do Szczecina. Mamy więc te wszystkie trasy, ale nie możemy z nich korzystać, bo rzeka ma być dzika i kropka.         

Nikt nie zohydził ekologii tak jak sami ekolodzy.

Polska w przekonaniu tych domorosłych specjalistów od melioryzacji powinna być przyrodniczym skansenem – wszystko po to, aby, gdy przyjdzie weekend, mogli oni wypłynąć kajakiem w dzicz, meandrować wraz z rzeką i całymi dniami podziwiać okoliczności przyrody – niepowtarzalnej. Oczywiście, sytuacja taka ma swoje plusy bo jak trafi się dajmy na to ekolog z romantyczną duszą, to zainspirowany przelatującym kormoranem to i wiersz potrafi napisać. A te niezapomniane chwile, kiedy przycumowany do brzegu rzeki kajak kołysze się spokojnie po alabastrowych od poświaty księżyca falach? Kiedy drzewa na przeciwległym brzegu malują cienie na czerwonym niebie, a płatkonóg szydłodzioby, kulik wielki i zimorodek nawołują swe samice barwnym podśpiewywaniem… Ekolog zamyka oczy, i odprężony oddaje się w objęcia Morfeusza gdy nagle… ciszę rozrywa głośne "ghuuuuuuuuuu, ghuuuu" i idąca za dźwiękiem klaksonu stumetrowa jednostka pływająca, która przewożąc węgiel ze Śląska wart kilka milionów złotych ma czelność zakłócać jego spokój, na który bez wątpienia sobie zasłużył. Zapomnijmy o użeglownieniu polskich rzek, jeżeli nie zrobimy porządku z ludźmi, którym "się wydaje".

Oczywiście, głos organizacji pozarządowych, różnych stowarzyszeń na rzecz czapli siwej, czy fundacji chroniących siedliska niezapominajki błotnej nie powinien być ograniczany. Nie może być jednocześnie tak, że nie ponoszą oni żadnych konsekwencji swoich działań. Użeglownienie polskich rzek to ogromne zwiększenie potencjału naszej narodowej gospodarki, to rozwój infrastruktury, portów rzecznych i morskich, to łatwiejszy eksport naszych towarów za granicę. Wiecie jak zamknąć ten temat? W dużym pomieszczeniu najlepiej w Warszawie postawić długi stół. Zaprosić do niego obie strony – tak, aby cała Polska mogła zobaczyć jak naprzeciwko naukowców, kapitanów żeglugi śródlądowej, inżynierów i polityków zasiadają ludzie przed 30-stką w wyciągniętych swetrach, a jedynym ich argumentem jest kołysząca się trawa i piękny zachód słońca nad Odrą. Pewnie, że piękny! Ale nikt nie chce w drodze ustawy likwidować zachodów słońca na zachodnich rubieżach kraju. Chcemy, aby polska gospodarka rosła w siłę, również dzięki rozbudowie infrastruktury rzecznej.     

"Ministrze nie ruszaj!"

Sprawa rozwoju transportu rzecznego w Polsce wymaga debaty ogólnonarodowej, chodzi tu bowiem o bezpieczeństwo naszego państwa. Walka toczy się o gospodarkę i wielkie pieniądze, które jak zwykle dzięki ekologom mają nam przejść koło nosa. Inna sprawa, że tak naprawdę powinny zająć się tym służby. Nawet jeżeli ministerstwo nadal będzie podejmowało próby rewitalizacji polskich dróg wodnych, to w najlepszym razie zakończy się to tak jak w Puszczy Białowieskiej – z tym, że do rzeki ciężko się przykuć, no i można się zachłysnąć. Zobaczycie, że jeszcze przed wbiciem pierwszej łopaty pod nową zaporę czy inną hydrotechniczną inwestycję podniesie się alarm zielonych "ekspertów". Będzie awantura, konferencje w Brukseli, upomnienia, straszenie sankcjami, a jak minister nie posłucha, to może zawsze podzielić los kolegi profesora od ochrony środowiska.

Tak to się zakończy i nie mówcie, że to czarnowidztwo. To realia, które obowiązują w Polsce, w kraju gdzie każdy może zabierać głos w każdej sprawie, nawet jeżeli nie ma o niej bladego pojęcia. Na decyzje polityczne można tutaj wpływać poprzez terroryzowanie polityków przykuwaniem się do drzew. Wystarczy 20 ekologów, żeby odwołać ministra środowiska i dyrektora generalnego Lasów Państwowych. Tu można wszystko – wolna amerykanka. Tylko co będzie w sytuacji, w której okaże się, że to leśnicy i naukowcy mieli rację w sprawie kornika drukarza, a nie Grażyny z Wilanowa? Czy władza będzie ich pociągała do odpowiedzialności? A jeżeli tak to, w których squatach ich szukać? Polska potrzebuje organizacji ekologicznej z prawdziwego zdarzenia. Ludzi, którym nie tyle wydaje się, że mają rację, ale każdy argument motywują wiedzą naukową, a nie gadaniem "bo wie pan ja mam taką pasję…". Bez wątpienia służby specjalne naszego państwa powinny z bliska przyjrzeć się organizacjom ekologicznym, które poprzez swoje "wydaje mi się" lepiej niż sami Niemcy, realizują ich interesy gospodarcze w kwestii transportu rzecznego. 

Pal sześć, jeżeli działania ekologów hobbystów wynikają wyłącznie z ich ignorancji, braku wiedzy i romantycznej duszy. Problem zaczyna się jednak wtedy, gdy pewne postawy przez nich prezentowane są inspirowane przez służby gospodarcze obcych państw. Było tak z puszczą, jest tak z rzekami, niszczeniem przemysłu futrzarskiego, a będzie z przekopem Mierzei Wiślanej i wszystkim co ma sprawić, aby Polska była większa i silniejsza.

Marek Miśko - dziennikarz, reżyser, aktor spotów #RespectUs
Tekst został pierwotnie opublikowany na portalu wSensie.pl i został przedrukowany za zgodą autora

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Prezydent Duda: Związek między barwami RP a Polakami na całym świecie jest nierozerwalny z ostatniej chwili
Prezydent Duda: Związek między barwami RP a Polakami na całym świecie jest nierozerwalny

Związek między barwami Rzeczypospolitej a Polakami na całym świecie jest nierozerwalny - powiedział prezydent Andrzej Duda podczas uroczystości z okazji Dnia Flagi RP i Dnia Polonii i Polaków za Granicą. Podziękował także tym wszystkim, którzy "przechowują pamięć o Polsce".

Transfer niemal pewny? Sensacyjne doniesienia w sprawie Roberta Lewandowskiego z ostatniej chwili
Transfer niemal pewny? Sensacyjne doniesienia w sprawie Roberta Lewandowskiego

Robert Lewandowski przed sezonem 2022/2023 przeszedł z Bayernu Monachium do Barcelony. Tymczasem w mediach coraz więcej mówi się o potencjalnym transferze Polaka.

Prezydent Duda skierował do Sejmu projekt. Jest komunikat BBN z ostatniej chwili
Prezydent Duda skierował do Sejmu projekt. Jest komunikat BBN

Prezydent skierował do Sejmu projekt ustawy ws. wzmacniania zdolności państwa do przeciwdziałania zagrożeniom – poinformowało w czwartek BBN. Zgodnie z prezydencką propozycją m.in. miałoby powstać Dowództwo Połączonych Rodzajów Sił Zbrojnych.

Ulicami Warszawy przeszedł Marsz Suwerenności. „Prawo unijne nie może stać ponad konstytucją” z ostatniej chwili
Ulicami Warszawy przeszedł Marsz Suwerenności. „Prawo unijne nie może stać ponad konstytucją”

Marsz rozpoczął się 1 maja o godz. 14 na placu Konstytucji w Warszawie. Było to symboliczne nawiązanie do prymatu naszego prawa w Polsce. Prawo unijne nie może stać ponad konstytucją oraz ustawami uchwalanymi przez polski parlament. 

Katastrofa demograficzna w Niemczech z ostatniej chwili
Katastrofa demograficzna w Niemczech

Mała liczba urodzeń w Niemczech. Tak źle nie było od wielu lat. O sprawie alarmuje Welt.de.

Zapaść inwestycji zagranicznych w Niemczech z ostatniej chwili
Zapaść inwestycji zagranicznych w Niemczech

Jak donosi niemiecki dziennik „Die Welt”, z roku na rok spada poziom inwestycji zagranicznych w Niemczech.

To koniec. Jest komunikat w sprawie króla Karola III z ostatniej chwili
To koniec. Jest komunikat w sprawie króla Karola III

Dobra wiadomość z Pałacu Buckingham. To koniec nieobecności króla Karola III. Monarcha wraca do uczestniczenia w oficjalnych wydarzeniach publicznych, czego zaprzestał w lutym po zdiagnozowaniu u niego nowotworu.

Jarosław Kaczyński: Wybory do PE są o tym, byśmy pozostali państwem suwerennym i niepodległym z ostatniej chwili
Jarosław Kaczyński: Wybory do PE są o tym, byśmy pozostali państwem suwerennym i niepodległym

– Wybory do Parlamentu Europejskiego są o tym, byśmy pozostali państwem istniejącym, państwem suwerennym i państwem niepodległym – powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński w czwartek podczas konwencji w Kielcach.

Znana polska piosenkarka przeszła poważną operację z ostatniej chwili
Znana polska piosenkarka przeszła poważną operację

Znana polska piosenkarka przeszła poważną operację. Ujawniła, co się stało.

Oficjalnie: PiS przedstawił liderów list do Parlamentu Europejskiego z ostatniej chwili
Oficjalnie: PiS przedstawił liderów list do Parlamentu Europejskiego

Była premier, a obecnie europoseł Beata Szydło, europoseł Joachim Brudziński, b. szef MSWiA Mariusz Kamiński, b. wiceszef MSWiA Maciej Wąsik oraz b. prezes Orlenu Daniel Obajtek są wśród liderów list PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego.

REKLAMA

Marek Miśko: Zatopione marzenia o polskiej żegludze śródlądowej?

Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej znalazło się w sporych opałach. Po Puszczy Białowieskiej zieloni skierowali swoje działa w stronę rozwoju polskich inwestycji rzecznych. Szykuje się wielka batalia, a w lufach karabinów, którymi dysponują aktywiści, kwiatów raczej nie zobaczymy…
 Marek Miśko: Zatopione marzenia o polskiej żegludze śródlądowej?
/ screen YouTube
"Wspaniała wiadomość?"

Kilka dni temu Komisja Europejska skutecznie zablokowała plan rozwoju polskiej żeglugi śródlądowej. Sprawa przeszła niemal niezauważona, bo oczy największych mediów były skierowane w tym czasie na sprawy naprawdę istotne: walkę o otwarcie okna w sejmie przez protestującą matkę oraz kiłę w partii Janusza Korwin-Mikkego – klasyka.  

Tymczasem, zdaniem unijnych komisarzy, nasz kraj nie ma prawa użeglownić swoich rzek, a co za tym idzie rozbudowywać potrzebnej infrastruktury transportowej. Zachwyceni  tym stanem rzeczy są oczywiście działający w naszym kraju ekolodzy, którzy ogłosili zwycięstwo, pisząc w Internecie:

"Komisja Europejska odrzuciła forsowane przez Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej zmiany w Programie Operacyjnym Infrastruktura i Środowisko! Pozornie nieznaczne zmiany brzmienia jego zapisów otwierały możliwości finansowania inwestycji przekształcających nasze rzeki w kanały żeglowne – wspaniała wiadomość!".


Oczywiście, że jest to wspaniała wiadomość, ale dla Niemców, Francuzów, Holendrów i dla wszystkich rodzimych idiotów – również tych pożytecznych. Tak – trzeba napisać to wprost – skoro Minister Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Marek Gróbarczyk nie może tego zrobić z powodu pełnionej funkcji, to przecież musi się znaleźć jakiś cham ze sztachetą w ręku, który, jak to bywa na wiejskich zabawach, rzuci cegłą pierwszy. Z takiego stanu rzeczy, cieszyć się mogą tylko głupcy pozbawieni wyobraźni, wiedzy i narodowego ducha. Specjaliści szukający na kolanach żabek błotnych, gdy w tym czasie za ich plecami marnotrawiony jest ogromny potencjał gospodarczy całego kraju. Wszystko nie dlatego że tak faktycznie jest, ale dlatego – i będę to powtarzał do znudzenia – "że im się coś wydaje".

Transport rzeczny

Nie ma bardziej ekologicznego transportu niż ten odbywający się za pomocą rzek. Wiedzą o tym wszystkie cywilizowane państwa świata. Dlaczego? Bo na przykład litr paliwa pozwala przewieźć statkiem na odległości jednego kilometra 130 ton towarów. W tym samym czasie pociąg zabierze 100 ton, a samochód ciężarowy zaledwie 50. Statek przewożący 130 ton, po każdym przebytym kilometrze wydziela 33 gramy dwutlenku węgla, kolej 50, a ciężarówka 170, a takich danych jest znaczenie więcej. Poza tym – czego ekolodzy wydają się nie dostrzegać - rzeki mają to do siebie, że wpływają do morza, a nad morzem można zbudować port, albo odbudować taki opuszczony, zaniedbany przez lata.

Sami Niemcy przewożą rzekami do 300 milionów (!) ton ładunków rocznie. Ropa naftowa, samochody, węgiel, kontenery z elektroniką, a do tego kamienie, gruz i całą masę żelastwa – o ładunkach wielkogabarytowych, ponadnormatywnych nie wspomnę. Udział transportu rzecznego w Holandii stanowi ponad 40% ogółu, w Belgii 15, za Odrą 12. A jak to wygląda w Polsce? 0,5% – słownie: pół procenta! Trzeba być niezrównoważonym, aby taki stan rzeczy podawać za optymistyczny.

Przez Polskę przechodzą trzy najważniejsze wodne szlaki międzynarodowe. Trasa E70 od zalewu Wiślanego i granicy z Kaliningradem do Atlantyku przez port w Antwerpii. Trasa E30 od Odessy nad Morzem Czarnym do Gdańska i dalej na Bałtyk oraz E30 od Dunaju przez Odrę do Szczecina. Mamy więc te wszystkie trasy, ale nie możemy z nich korzystać, bo rzeka ma być dzika i kropka.         

Nikt nie zohydził ekologii tak jak sami ekolodzy.

Polska w przekonaniu tych domorosłych specjalistów od melioryzacji powinna być przyrodniczym skansenem – wszystko po to, aby, gdy przyjdzie weekend, mogli oni wypłynąć kajakiem w dzicz, meandrować wraz z rzeką i całymi dniami podziwiać okoliczności przyrody – niepowtarzalnej. Oczywiście, sytuacja taka ma swoje plusy bo jak trafi się dajmy na to ekolog z romantyczną duszą, to zainspirowany przelatującym kormoranem to i wiersz potrafi napisać. A te niezapomniane chwile, kiedy przycumowany do brzegu rzeki kajak kołysze się spokojnie po alabastrowych od poświaty księżyca falach? Kiedy drzewa na przeciwległym brzegu malują cienie na czerwonym niebie, a płatkonóg szydłodzioby, kulik wielki i zimorodek nawołują swe samice barwnym podśpiewywaniem… Ekolog zamyka oczy, i odprężony oddaje się w objęcia Morfeusza gdy nagle… ciszę rozrywa głośne "ghuuuuuuuuuu, ghuuuu" i idąca za dźwiękiem klaksonu stumetrowa jednostka pływająca, która przewożąc węgiel ze Śląska wart kilka milionów złotych ma czelność zakłócać jego spokój, na który bez wątpienia sobie zasłużył. Zapomnijmy o użeglownieniu polskich rzek, jeżeli nie zrobimy porządku z ludźmi, którym "się wydaje".

Oczywiście, głos organizacji pozarządowych, różnych stowarzyszeń na rzecz czapli siwej, czy fundacji chroniących siedliska niezapominajki błotnej nie powinien być ograniczany. Nie może być jednocześnie tak, że nie ponoszą oni żadnych konsekwencji swoich działań. Użeglownienie polskich rzek to ogromne zwiększenie potencjału naszej narodowej gospodarki, to rozwój infrastruktury, portów rzecznych i morskich, to łatwiejszy eksport naszych towarów za granicę. Wiecie jak zamknąć ten temat? W dużym pomieszczeniu najlepiej w Warszawie postawić długi stół. Zaprosić do niego obie strony – tak, aby cała Polska mogła zobaczyć jak naprzeciwko naukowców, kapitanów żeglugi śródlądowej, inżynierów i polityków zasiadają ludzie przed 30-stką w wyciągniętych swetrach, a jedynym ich argumentem jest kołysząca się trawa i piękny zachód słońca nad Odrą. Pewnie, że piękny! Ale nikt nie chce w drodze ustawy likwidować zachodów słońca na zachodnich rubieżach kraju. Chcemy, aby polska gospodarka rosła w siłę, również dzięki rozbudowie infrastruktury rzecznej.     

"Ministrze nie ruszaj!"

Sprawa rozwoju transportu rzecznego w Polsce wymaga debaty ogólnonarodowej, chodzi tu bowiem o bezpieczeństwo naszego państwa. Walka toczy się o gospodarkę i wielkie pieniądze, które jak zwykle dzięki ekologom mają nam przejść koło nosa. Inna sprawa, że tak naprawdę powinny zająć się tym służby. Nawet jeżeli ministerstwo nadal będzie podejmowało próby rewitalizacji polskich dróg wodnych, to w najlepszym razie zakończy się to tak jak w Puszczy Białowieskiej – z tym, że do rzeki ciężko się przykuć, no i można się zachłysnąć. Zobaczycie, że jeszcze przed wbiciem pierwszej łopaty pod nową zaporę czy inną hydrotechniczną inwestycję podniesie się alarm zielonych "ekspertów". Będzie awantura, konferencje w Brukseli, upomnienia, straszenie sankcjami, a jak minister nie posłucha, to może zawsze podzielić los kolegi profesora od ochrony środowiska.

Tak to się zakończy i nie mówcie, że to czarnowidztwo. To realia, które obowiązują w Polsce, w kraju gdzie każdy może zabierać głos w każdej sprawie, nawet jeżeli nie ma o niej bladego pojęcia. Na decyzje polityczne można tutaj wpływać poprzez terroryzowanie polityków przykuwaniem się do drzew. Wystarczy 20 ekologów, żeby odwołać ministra środowiska i dyrektora generalnego Lasów Państwowych. Tu można wszystko – wolna amerykanka. Tylko co będzie w sytuacji, w której okaże się, że to leśnicy i naukowcy mieli rację w sprawie kornika drukarza, a nie Grażyny z Wilanowa? Czy władza będzie ich pociągała do odpowiedzialności? A jeżeli tak to, w których squatach ich szukać? Polska potrzebuje organizacji ekologicznej z prawdziwego zdarzenia. Ludzi, którym nie tyle wydaje się, że mają rację, ale każdy argument motywują wiedzą naukową, a nie gadaniem "bo wie pan ja mam taką pasję…". Bez wątpienia służby specjalne naszego państwa powinny z bliska przyjrzeć się organizacjom ekologicznym, które poprzez swoje "wydaje mi się" lepiej niż sami Niemcy, realizują ich interesy gospodarcze w kwestii transportu rzecznego. 

Pal sześć, jeżeli działania ekologów hobbystów wynikają wyłącznie z ich ignorancji, braku wiedzy i romantycznej duszy. Problem zaczyna się jednak wtedy, gdy pewne postawy przez nich prezentowane są inspirowane przez służby gospodarcze obcych państw. Było tak z puszczą, jest tak z rzekami, niszczeniem przemysłu futrzarskiego, a będzie z przekopem Mierzei Wiślanej i wszystkim co ma sprawić, aby Polska była większa i silniejsza.

Marek Miśko - dziennikarz, reżyser, aktor spotów #RespectUs
Tekst został pierwotnie opublikowany na portalu wSensie.pl i został przedrukowany za zgodą autora


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe