Na tropie pakarany. Jak Polscy przyrodnicy przecierali szlaki Ameryki Południowej

Polscy przyrodnicy odkryli w Ameryce Południowej w XIX w. aż 27 nowych gatunków lub podgatunków ssaków. O ich zasługach dla światowej nauki mało kto dziś jednak pamięta, a to, co przetrwało z ich zbiorów - pozostaje często za granicą - mówi PAP dr Przemysław Kurek z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.nWiek XIX przyniósł rozkwit nauk przyrodniczych, w tym - taksonomii, z powodu której intensywnie rozwijał się również "przemysł" kolekcjonerski. Zastępy eksploratorów przemierzały odległe i niezbadane krainy, pozyskując tam okazy przyrodnicze do prywatnych zbiorów czy gabinetów zoologicznych, których kustosze trudnili się opisywaniem gatunków.
fot. keliblack Na tropie pakarany. Jak Polscy przyrodnicy przecierali szlaki Ameryki Południowej
fot. keliblack / pixabay.com
Mało kto wie, że w tej ogólnoświatowej fali nie zabrakło Polaków, którzy mieli duży wkład w poznanie fauny Ameryki Południowej.
 

Jak przypomina w rozmowie z PAP dr Przemysław Kurek z Instytutu Botaniki PAN w Krakowie, gabinety historii naturalnej zaczęły powstawać w Europie Zachodniej już w XVIII w., jeszcze na fali oświeceniowej chęci poznania świata. Naturaliści - bo tak zwano ówczesnych przyrodników - gromadzili tam ciekawe eksponaty przyrodnicze, np. wielkie kości. Często nie wiedzieli dokładnie, z czym mają do czynienia, gdyż nauka o gatunkach była jeszcze w powijakach - mówi.

 
MECENASI, MENTORZY I BOHATEROWIE NAUKI
 
Potem w XIX w. gromadzone od dekad zbiory przyrodnicze zaczęto naukowo opracowywać. Jednocześnie Europa była coraz lepiej poznana, dlatego mocarstwa zachodnie, kolonialne, wysyłały ludzi na nowe lądy. Na początku był to głównie wywiad handlowy - sprawdzanie, jak można się na nowej kolonii wzbogacić. Przy okazji podróżnicy opisywali jednak nieznany świat, np. napotykanych Indian. Na podboje jeździli też Polacy, jak choćby Krzysztof Arciszewski - admirał floty Holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej, który tworzył poematy i opisywał zwyczaje Indian. Jego opisy były jednymi z pierwszych robionych przez Europejczyków - podkreśla dr Kurek, współautor książki nt. historii przyrodniczego podboju przez Polaków Ameryki Południowej.
 
W pewnym momencie zdecydowano, aby w Warszawie, przy Królewskim Uniwersytecie Warszawskim (protoplaście dzisiejszego UW) - również stworzyć gabinet historii naturalnej. Podobny ośrodek powstał i w Krakowie przy Uniwersytecie Jagiellońskim. Zadaniem warszawskiego Gabinetu Zoologicznego, który powstał w 1819 r., była popularyzacja wiedzy o przyrodzie. Stanowisko kustosza, a potem dyrektora gabinetu objął znakomity manager i świetny przyrodnik, Władysław Taczanowski, który z czasem niesamowicie wzbogacił kolekcję.
 

Taczanowski miał szczęście, bo znalazł się człowiek bogaty i zainteresowany jego działaniami, hrabia Konstanty Branicki, który wraz z bratem Aleksandrem jeździł na safari, i przywożone trofea zaczął przekazywać właśnie jemu. I nawet wtedy, gdy Branicki zachorował i przestał wyjeżdżać - nadal był bardzo zainteresowany poznawaniem świata. Do tego stopnia, że opłacał emisariuszy, którzy mogliby nadal przesyłać zbiory Taczanowskiemu - opowiada dr Kurek.

 
RUSZA POLAK ZA OCEAN
 
Ten wiedział, że ziemią niezbadaną była wówczas Ameryka Południowa - zauważa rozmówca PAP. Jako pierwszy emisariusz pojechał tam Konstanty Jelski. Przebywał on w Ameryce Południowej ponad dziesięć lat (na koszt Branickiego!), zbierając ptaki, ssaki i inne zwierzęta, skały, robiąc zielniki. Wszystko to trafiało do Warszawy do Gabinetu Zoologicznego.
 
Branicki był więc mecenasem, Taczanowski - mentorem, a Jelski - pierwszym narodowym bohaterem, którzy niebywale przyczynili się do rozwoju gabinetu - podsumowuje dr Kurek. I dodaje, że podobnych gabinetów było w Europie sporo, np. w Paryżu, Wiedniu i Londynie. Najważniejsze z nich przekształciły się z czasem w Muzea Historii Naturalnej. Dzięki nakładom finansowym prywatnej osoby - Branickiego - gabinetowi w Polsce (mimo trudności związanych z czasami zaborów) niemalże udało się dorównać podobnym obiektom zachodnioeuropejskim.
 
Gdy Jelski wrócił do kraju, za ocean wysłano kolejnego emisariusza, Jana Sztolcmana, który zasłynął jako kolekcjoner ptaków. I choć gabinet warszawski był sprofilowany na ornitologię, XIX-wieczni przyrodnicy-naturaliści byli jak ludzie renesansu: interesowali się wszystkim, od geologii po medycynę. Zbierali również ssaki. Pięć nowych dla nauki gatunków przywiózł sam Jelski; Sztolcman - jeszcze więcej. Za ich sprawą lista znanych gatunków wzbogaciła się m.in. o takie pozycje, jak innoryżak wytworny (Euryoryzomys nitidus), sierściak Jelskiego (Abrothrix jelskii), inkomysz malowana (Auliscomys pictus), pakarana Branickiego (Dinomys branickii), łasica tropikalna (Mustela africana stolzmanni), pacyficzek żółtawy (Aegialomys xanthaeolus), andowiaki: Taczanowskiego i oliwkowoszary (Thomasomys taczanowskii i T. cinereus) czy paka górska (Cuniculus taczanowskii).
 
"Później do Ameryki Południowej wysłano innego genialnego kolekcjonera, Jana Kalinowskiego. Wtedy też jednak, po powstaniu styczniowym, zaostrzyły się represje wobec jednostek naukowych w Warszawie: zlikwidowano uniwersytet i istniało ryzyko, że Rosjanie zniszczą również gabinet, a cenne zbiory wywiozą do Petersburga. Kalinowski - zamiast do Gabinetu Warszawskiego - wysyłał więc okazy do powstającego wówczas Muzeum Branickich" - przypomniał dr Kurek.
 
TAKIEGO CENTRUM ZE ŚWIECĄ SZUKAĆ
 
Po odzyskaniu niepodległości oba muzea - Gabinet Zoologiczny i Muzeum Branickich - scalono w Państwowe Muzeum Zoologiczne, które istnieje do dziś jako Muzeum i Instytut Zoologii PAN w Warszawie. "Część tych zbiorów (z datą 1816-1819 r.) funkcjonuje do dziś. To niesamowite!" - mówi rozmówca PAP.
 
Dr Kurek podkreśla, że kolekcjonerstwo, muzealnictwo i opisywanie nowych gatunków zwierząt reprezentujących większą faunę miało się w Polsce świetnie zarówno przed I wojną światową, jak i w okresie międzywojennym.

Mieliśmy wtedy naprawdę duży wkład w naukę. Jeśli chodzi o ptaki, Polacy byli w ścisłej czołówce i tworzyli podstawy ornitologii neotropikalnej. Sam Jelski zebrał ponad sto nowych gatunków! Jeśli chodzi o ssaki, w samej Ameryce Południowej Polacy odkryli 27 nowych gatunków i podgatunków. Czasami gatunki te były tak oryginalne, że ich opisanie wymagało utworzenia nowego rodzaju, a czasem wręcz rodziny (co oznacza odkrycie zwierzęcia unikatowego; spokrewnionego z innymi gatunkami w bardzo odległym stopniu - PAP) - mówi.

 
Tak było np. z pakaraną Branickiego - zwierzęciem wielkości bobra, przesłanym do Europy przez Jelskiego.

Taczanowski szybko zorientował się, że to nowość. Do jego opisania trzeba było utworzyć nowy rodzaj i nową rodzinę: pakaranowate. Było to odkrycie bardzo wysokiej rangi. Do dziś gatunek ten funkcjonuje jako jedyny przedstawiciel swojej rodziny - mówi naukowiec.

 
I dodaje, że podobnych odkryć było więcej: nietoperze, gryzonie, był całkiem spory okaz wikuni (inaczej - wigonia peruwiańskiego), złowiony przez Kalinowskiego i opisany potem jako nowy podgatunek. Wikunia to zwierzę większe od sarny, protoplasta alpaki.
 

Gabinet Zoologiczny to było centrum naukowe, jakiego w Europie Środkowej ze świecą szukać. Trzeba jeszcze wspomnieć, że na ziemiach polskich istniały jeszcze podobne gabinety w Krakowie, Poznaniu i we Lwowie. Żaden jednak z nich nie rozwinął się tak, jak ten pod kierownictwem Taczanowskiego. Natomiast do dziś zdarza się znajdować w zbiorach krakowskich nietoperze tropikalne, podpisane +z Gujany Francuskiej+ - gdzie przecież pracował Jelski. To zapewne dowód na kontakty między ośrodkiem warszawskim i krakowskim - opowiada dr Kurek.

 
W POSZUKIWANIU MUZEUM
 
W dużych miastach Europy Zachodniej czy w USA Muzea Historii Naturalnej są jednymi z największych atrakcji turystycznych, a zarazem najważniejszych placówek związanych z naukami przyrodniczymi.

Były mocne podstawy, żeby i w Polsce stworzyć kilka takich muzeów - zaznacza dr Kurek.

 

Wszystko zmieniła jednak II wojna światowa. Poza tym, że wojna była nieprawdopodobnym nieszczęściem w kontekście ludobójstwa - oznaczała ona również załamanie się naukowej koniunktury. Wymownym przykładem jest gimnazjum księży marianów na warszawskich Bielanach, gdzie działało bogate muzeum przyrodnicze zorganizowane przez ks. Roberta Wierzejskiego. Zbiory zostały zniszczone przez Niemców, a nieszczęścia dopełniła powojenna polityka polski ludowej, która nie dopuściła do podźwignięcia się szkoły. Od czasu wojny ptaki neotropikalne z wypraw Arkadego Fiedlera - podróżnika i pisarza (np. autora "Dywizjonu 303") - do dziś są obecne w muzeum Karlsruhe i Berlinie. Zostały tam wywiezione przez Niemców z ograbionego muzeum poznańskiego. Natomiast Rosjanie pożyczyli przed wojną wspomnianą pakaranę, i ona również nigdy do nas nie wróciła. Oficjalnie napisali, że zbiory zostały zniszczone - mówi

 
Trudno oszacować, ile zbiorów z Gabinetu Warszawskiego zachowało się do dziś.

W czasie wojny część zbiorów (w tym być może nawet całość zbiorów entomologicznych) została spalona, a część została rozkradziona i wywieziona. Zachowała się natomiast znaczna część ptasich zbiorów z Warszawy. Jeśli chodzi o ssaki - jest bardzo dużo okazów tropikalnych, choć te najciekawsze były po koleżeńsku przez Taczanowskiego wysyłane do fachowców z Berlina czy Londynu, którzy mieli potwierdzać ich unikatowość i kolekcjonerskie znaczenie. Fachowcy ci, np. Michael Rogers Oldfield Thomas z Londynu czy Wilhelm Carl Peters - te nowe gatunki opisywali. Okazów często jednak nie odsyłali do Warszawy, wysyłając w zamian ciekawe gatunki ptaków. W efekcie część polskich zbiorów ssaków znajduje się dziś także w Londynie - podsumowuje dr Kurek.

 
KRONIKA PIONIERÓW
 
Historię przyrodniczego podboju przez Polaków Ameryki Południowej - terenów od Ekwadoru po Patagonię - przedstawia nowa książka "Ssaki neotropików odkryte przez polskich naturalistów". Jej autorzy - Łukasz Piechnik z Instytutu Botaniki PAN w Krakowie i dr Przemysław Kurek - zebrali informacje biograficzne o sześciu osobach, dzięki którym nauka światowa zawdzięcza poznanie aż 27 nowych gatunków (lub podgatunków) ssaków.
 
Poświęcona historii polskich odkryć książka ukazała się na rynku nakładem wydawnictwa Instytutu Botaniki PAN w Krakowie. Publikacja powstała dzięki pomocy Fundacji KGHM Polska Miedź.
 
PAP - Nauka w Polsce

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Spotkanie Tusk-Duda odwołane. Podano powód z ostatniej chwili
Spotkanie Tusk-Duda odwołane. Podano powód

Ze względu na zaawansowaną formą zapalenia płuc, aktywność pana premiera Donalda Tuska, w najbliższych dniach nie będzie możliwa - powiedział szef KPRP Jan Grabiec pytany o to, czy premier skorzysta z zaproszenie prezydenta i pojawi się 1 maja w Pałacu Prezydenckim.

Nie żyje żołnierz WOT. Pełnił służbę na granicy z Białorusią z ostatniej chwili
Nie żyje żołnierz WOT. Pełnił służbę na granicy z Białorusią

"Z ogromnym smutkiem i żalem informujemy o śmierci naszego żołnierza z 14 Zachodniopomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej, który zmarł z przyczyn naturalnych podczas pełnienia służby na granicy polsko-białoruskiej" – poinformowano w komunikacie WOT.

„W warszawskiej PO panika. Kierwiński został politycznie zabity” z ostatniej chwili
„W warszawskiej PO panika. Kierwiński został politycznie zabity”

Na łamach „Wprost” red. Joanna Miziołek opisuje kulisy nadchodzącej zmiany na stanowisku szefa MSWiA. Okazuje się, że decyzja Donalda Tuska o wysłaniu Kierwińskiego do Parlamentu Europejskiego zszokowała samego zainteresowanego. 

Pożegnano Polaka zamordowanego w Sztokholmie z ostatniej chwili
Pożegnano Polaka zamordowanego w Sztokholmie

Na cmentarzu św. Botwida w Huddinge pod Sztokholmem pożegnano w czwartek Polaka zamordowanego na początku kwietnia w stolicy Szwecji.

Ochojska wyrzucona z list do PE. Nieoficjalne ustalenia z ostatniej chwili
Ochojska wyrzucona z list do PE. Nieoficjalne ustalenia

Znana ze swoich proimigranckich wypowiedzi Janina Ochojska nie znalazła się na listach Platformy Obywatelskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego – informuje serwis Interia i zdradza powody takiej decyzji.

Wybory w Rosji: Jest reakcja Parlamentu Europejskiego z ostatniej chwili
Wybory w Rosji: Jest reakcja Parlamentu Europejskiego

W przyjętej w czwartek rezolucji Parlament Europejski potępił „wybory” prezydenckie w Rosji i na okupowanych przez Rosję terytoriach Ukrainy, nazywając je „farsą”.

Sikorski nie wyklucza zgody Polski na zmianę traktatów UE. „To koniec niezależnej Polski” z ostatniej chwili
Sikorski nie wyklucza zgody Polski na zmianę traktatów UE. „To koniec niezależnej Polski”

„Radosław Sikorski oznajmił, że rząd Tuska jest otwarty na zmianę Traktatów Europejskich i pozbawienie Polski oraz innych krajów UE prawa weta” – komentuje exposé szefa MSZ Radosława Sikorskiego była premier Beata Szydło.

TSUE nałożyło karę na Polskę z ostatniej chwili
TSUE nałożyło karę na Polskę

Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł w czwartek, że Polska nie podjęła niezbędnych działań, by wcielić do swojego systemu prawnego przepisów unijnej dyrektywy o ochronie sygnalistów. W związku z tym nasz kraj ma zapłacić 7 mln euro ryczałtu oraz okresową karę w wysokości 40 tys. euro dziennie od momentu ogłoszenia wyroku.

„Halo? Pomocy!” Zaskakujący incydent po występie w „Tańcu z gwiazdami” z ostatniej chwili
„Halo? Pomocy!” Zaskakujący incydent po występie w „Tańcu z gwiazdami”

Roksana Węgiel i Michał Kassin po zakończonym treningu do „Tańca z gwiazdami” natknęli się na nieprzewidziane trudności. 24 kwietnia wieczorem na Instastory piosenkarki pojawił się apel o pomoc.

z ostatniej chwili
Jak wybrać białą szafkę RTV do salonu?

Telewizor bez szafki RTV? Trendy się zmieniają, jednak pewne elementy wystroju wnętrz są niezastąpione. Jeśli planujesz zakup szafki RTV, białe meble powinny przykuć twoją uwagę. Dlaczego? Pasują w zasadzie do wszystkich stylów aranżacyjnych, a przy okazji optycznie powiększają pomieszczenie.

REKLAMA

Na tropie pakarany. Jak Polscy przyrodnicy przecierali szlaki Ameryki Południowej

Polscy przyrodnicy odkryli w Ameryce Południowej w XIX w. aż 27 nowych gatunków lub podgatunków ssaków. O ich zasługach dla światowej nauki mało kto dziś jednak pamięta, a to, co przetrwało z ich zbiorów - pozostaje często za granicą - mówi PAP dr Przemysław Kurek z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.nWiek XIX przyniósł rozkwit nauk przyrodniczych, w tym - taksonomii, z powodu której intensywnie rozwijał się również "przemysł" kolekcjonerski. Zastępy eksploratorów przemierzały odległe i niezbadane krainy, pozyskując tam okazy przyrodnicze do prywatnych zbiorów czy gabinetów zoologicznych, których kustosze trudnili się opisywaniem gatunków.
fot. keliblack Na tropie pakarany. Jak Polscy przyrodnicy przecierali szlaki Ameryki Południowej
fot. keliblack / pixabay.com
Mało kto wie, że w tej ogólnoświatowej fali nie zabrakło Polaków, którzy mieli duży wkład w poznanie fauny Ameryki Południowej.
 

Jak przypomina w rozmowie z PAP dr Przemysław Kurek z Instytutu Botaniki PAN w Krakowie, gabinety historii naturalnej zaczęły powstawać w Europie Zachodniej już w XVIII w., jeszcze na fali oświeceniowej chęci poznania świata. Naturaliści - bo tak zwano ówczesnych przyrodników - gromadzili tam ciekawe eksponaty przyrodnicze, np. wielkie kości. Często nie wiedzieli dokładnie, z czym mają do czynienia, gdyż nauka o gatunkach była jeszcze w powijakach - mówi.

 
MECENASI, MENTORZY I BOHATEROWIE NAUKI
 
Potem w XIX w. gromadzone od dekad zbiory przyrodnicze zaczęto naukowo opracowywać. Jednocześnie Europa była coraz lepiej poznana, dlatego mocarstwa zachodnie, kolonialne, wysyłały ludzi na nowe lądy. Na początku był to głównie wywiad handlowy - sprawdzanie, jak można się na nowej kolonii wzbogacić. Przy okazji podróżnicy opisywali jednak nieznany świat, np. napotykanych Indian. Na podboje jeździli też Polacy, jak choćby Krzysztof Arciszewski - admirał floty Holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej, który tworzył poematy i opisywał zwyczaje Indian. Jego opisy były jednymi z pierwszych robionych przez Europejczyków - podkreśla dr Kurek, współautor książki nt. historii przyrodniczego podboju przez Polaków Ameryki Południowej.
 
W pewnym momencie zdecydowano, aby w Warszawie, przy Królewskim Uniwersytecie Warszawskim (protoplaście dzisiejszego UW) - również stworzyć gabinet historii naturalnej. Podobny ośrodek powstał i w Krakowie przy Uniwersytecie Jagiellońskim. Zadaniem warszawskiego Gabinetu Zoologicznego, który powstał w 1819 r., była popularyzacja wiedzy o przyrodzie. Stanowisko kustosza, a potem dyrektora gabinetu objął znakomity manager i świetny przyrodnik, Władysław Taczanowski, który z czasem niesamowicie wzbogacił kolekcję.
 

Taczanowski miał szczęście, bo znalazł się człowiek bogaty i zainteresowany jego działaniami, hrabia Konstanty Branicki, który wraz z bratem Aleksandrem jeździł na safari, i przywożone trofea zaczął przekazywać właśnie jemu. I nawet wtedy, gdy Branicki zachorował i przestał wyjeżdżać - nadal był bardzo zainteresowany poznawaniem świata. Do tego stopnia, że opłacał emisariuszy, którzy mogliby nadal przesyłać zbiory Taczanowskiemu - opowiada dr Kurek.

 
RUSZA POLAK ZA OCEAN
 
Ten wiedział, że ziemią niezbadaną była wówczas Ameryka Południowa - zauważa rozmówca PAP. Jako pierwszy emisariusz pojechał tam Konstanty Jelski. Przebywał on w Ameryce Południowej ponad dziesięć lat (na koszt Branickiego!), zbierając ptaki, ssaki i inne zwierzęta, skały, robiąc zielniki. Wszystko to trafiało do Warszawy do Gabinetu Zoologicznego.
 
Branicki był więc mecenasem, Taczanowski - mentorem, a Jelski - pierwszym narodowym bohaterem, którzy niebywale przyczynili się do rozwoju gabinetu - podsumowuje dr Kurek. I dodaje, że podobnych gabinetów było w Europie sporo, np. w Paryżu, Wiedniu i Londynie. Najważniejsze z nich przekształciły się z czasem w Muzea Historii Naturalnej. Dzięki nakładom finansowym prywatnej osoby - Branickiego - gabinetowi w Polsce (mimo trudności związanych z czasami zaborów) niemalże udało się dorównać podobnym obiektom zachodnioeuropejskim.
 
Gdy Jelski wrócił do kraju, za ocean wysłano kolejnego emisariusza, Jana Sztolcmana, który zasłynął jako kolekcjoner ptaków. I choć gabinet warszawski był sprofilowany na ornitologię, XIX-wieczni przyrodnicy-naturaliści byli jak ludzie renesansu: interesowali się wszystkim, od geologii po medycynę. Zbierali również ssaki. Pięć nowych dla nauki gatunków przywiózł sam Jelski; Sztolcman - jeszcze więcej. Za ich sprawą lista znanych gatunków wzbogaciła się m.in. o takie pozycje, jak innoryżak wytworny (Euryoryzomys nitidus), sierściak Jelskiego (Abrothrix jelskii), inkomysz malowana (Auliscomys pictus), pakarana Branickiego (Dinomys branickii), łasica tropikalna (Mustela africana stolzmanni), pacyficzek żółtawy (Aegialomys xanthaeolus), andowiaki: Taczanowskiego i oliwkowoszary (Thomasomys taczanowskii i T. cinereus) czy paka górska (Cuniculus taczanowskii).
 
"Później do Ameryki Południowej wysłano innego genialnego kolekcjonera, Jana Kalinowskiego. Wtedy też jednak, po powstaniu styczniowym, zaostrzyły się represje wobec jednostek naukowych w Warszawie: zlikwidowano uniwersytet i istniało ryzyko, że Rosjanie zniszczą również gabinet, a cenne zbiory wywiozą do Petersburga. Kalinowski - zamiast do Gabinetu Warszawskiego - wysyłał więc okazy do powstającego wówczas Muzeum Branickich" - przypomniał dr Kurek.
 
TAKIEGO CENTRUM ZE ŚWIECĄ SZUKAĆ
 
Po odzyskaniu niepodległości oba muzea - Gabinet Zoologiczny i Muzeum Branickich - scalono w Państwowe Muzeum Zoologiczne, które istnieje do dziś jako Muzeum i Instytut Zoologii PAN w Warszawie. "Część tych zbiorów (z datą 1816-1819 r.) funkcjonuje do dziś. To niesamowite!" - mówi rozmówca PAP.
 
Dr Kurek podkreśla, że kolekcjonerstwo, muzealnictwo i opisywanie nowych gatunków zwierząt reprezentujących większą faunę miało się w Polsce świetnie zarówno przed I wojną światową, jak i w okresie międzywojennym.

Mieliśmy wtedy naprawdę duży wkład w naukę. Jeśli chodzi o ptaki, Polacy byli w ścisłej czołówce i tworzyli podstawy ornitologii neotropikalnej. Sam Jelski zebrał ponad sto nowych gatunków! Jeśli chodzi o ssaki, w samej Ameryce Południowej Polacy odkryli 27 nowych gatunków i podgatunków. Czasami gatunki te były tak oryginalne, że ich opisanie wymagało utworzenia nowego rodzaju, a czasem wręcz rodziny (co oznacza odkrycie zwierzęcia unikatowego; spokrewnionego z innymi gatunkami w bardzo odległym stopniu - PAP) - mówi.

 
Tak było np. z pakaraną Branickiego - zwierzęciem wielkości bobra, przesłanym do Europy przez Jelskiego.

Taczanowski szybko zorientował się, że to nowość. Do jego opisania trzeba było utworzyć nowy rodzaj i nową rodzinę: pakaranowate. Było to odkrycie bardzo wysokiej rangi. Do dziś gatunek ten funkcjonuje jako jedyny przedstawiciel swojej rodziny - mówi naukowiec.

 
I dodaje, że podobnych odkryć było więcej: nietoperze, gryzonie, był całkiem spory okaz wikuni (inaczej - wigonia peruwiańskiego), złowiony przez Kalinowskiego i opisany potem jako nowy podgatunek. Wikunia to zwierzę większe od sarny, protoplasta alpaki.
 

Gabinet Zoologiczny to było centrum naukowe, jakiego w Europie Środkowej ze świecą szukać. Trzeba jeszcze wspomnieć, że na ziemiach polskich istniały jeszcze podobne gabinety w Krakowie, Poznaniu i we Lwowie. Żaden jednak z nich nie rozwinął się tak, jak ten pod kierownictwem Taczanowskiego. Natomiast do dziś zdarza się znajdować w zbiorach krakowskich nietoperze tropikalne, podpisane +z Gujany Francuskiej+ - gdzie przecież pracował Jelski. To zapewne dowód na kontakty między ośrodkiem warszawskim i krakowskim - opowiada dr Kurek.

 
W POSZUKIWANIU MUZEUM
 
W dużych miastach Europy Zachodniej czy w USA Muzea Historii Naturalnej są jednymi z największych atrakcji turystycznych, a zarazem najważniejszych placówek związanych z naukami przyrodniczymi.

Były mocne podstawy, żeby i w Polsce stworzyć kilka takich muzeów - zaznacza dr Kurek.

 

Wszystko zmieniła jednak II wojna światowa. Poza tym, że wojna była nieprawdopodobnym nieszczęściem w kontekście ludobójstwa - oznaczała ona również załamanie się naukowej koniunktury. Wymownym przykładem jest gimnazjum księży marianów na warszawskich Bielanach, gdzie działało bogate muzeum przyrodnicze zorganizowane przez ks. Roberta Wierzejskiego. Zbiory zostały zniszczone przez Niemców, a nieszczęścia dopełniła powojenna polityka polski ludowej, która nie dopuściła do podźwignięcia się szkoły. Od czasu wojny ptaki neotropikalne z wypraw Arkadego Fiedlera - podróżnika i pisarza (np. autora "Dywizjonu 303") - do dziś są obecne w muzeum Karlsruhe i Berlinie. Zostały tam wywiezione przez Niemców z ograbionego muzeum poznańskiego. Natomiast Rosjanie pożyczyli przed wojną wspomnianą pakaranę, i ona również nigdy do nas nie wróciła. Oficjalnie napisali, że zbiory zostały zniszczone - mówi

 
Trudno oszacować, ile zbiorów z Gabinetu Warszawskiego zachowało się do dziś.

W czasie wojny część zbiorów (w tym być może nawet całość zbiorów entomologicznych) została spalona, a część została rozkradziona i wywieziona. Zachowała się natomiast znaczna część ptasich zbiorów z Warszawy. Jeśli chodzi o ssaki - jest bardzo dużo okazów tropikalnych, choć te najciekawsze były po koleżeńsku przez Taczanowskiego wysyłane do fachowców z Berlina czy Londynu, którzy mieli potwierdzać ich unikatowość i kolekcjonerskie znaczenie. Fachowcy ci, np. Michael Rogers Oldfield Thomas z Londynu czy Wilhelm Carl Peters - te nowe gatunki opisywali. Okazów często jednak nie odsyłali do Warszawy, wysyłając w zamian ciekawe gatunki ptaków. W efekcie część polskich zbiorów ssaków znajduje się dziś także w Londynie - podsumowuje dr Kurek.

 
KRONIKA PIONIERÓW
 
Historię przyrodniczego podboju przez Polaków Ameryki Południowej - terenów od Ekwadoru po Patagonię - przedstawia nowa książka "Ssaki neotropików odkryte przez polskich naturalistów". Jej autorzy - Łukasz Piechnik z Instytutu Botaniki PAN w Krakowie i dr Przemysław Kurek - zebrali informacje biograficzne o sześciu osobach, dzięki którym nauka światowa zawdzięcza poznanie aż 27 nowych gatunków (lub podgatunków) ssaków.
 
Poświęcona historii polskich odkryć książka ukazała się na rynku nakładem wydawnictwa Instytutu Botaniki PAN w Krakowie. Publikacja powstała dzięki pomocy Fundacji KGHM Polska Miedź.
 
PAP - Nauka w Polsce


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe