[tylko u nas] prof. Wróblewski: Trump stosuje politykę szantażu. Europejczycy stają się zakładnikiem

W kwaterze głównej NATO w Brukseli rozpoczyna się dzisiaj dwudniowy szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego. Najważniejszym tematem będzie zwiększenie wydatków na obronność przez kraje członkowskie, a także wzmacnianie bezpieczeństwa w Europie. W szczycie biorą udział m.in. prezydent Polski Andrzej Duda i prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy prof. Artura Wróblewskiego, eksperta ds. międzynarodowych i wykładowcę z uczelni Łazarskiego. Rozmawiał Robert Wąsik.
 [tylko u nas] prof. Wróblewski: Trump stosuje politykę szantażu. Europejczycy stają się zakładnikiem
/ prof. Artur Wróblewski, screen YT
Wygląda na to, że atmosfera przed tegorocznym szczytem NATO jest bardzo mocno napięta…
Dzieje się tak, ponieważ podczas ostatniego spotkania G7 w Quebecu (Kanada) doszło do kłótni wśród sojuszników. Prezydent Trump wyjechał pośpiesznie z tego spotkania i nie podpisał deklaracji końcowej. Spór toczył się wokół taryf celnych, które USA jednostronnie nałożyły na swoich sojuszników, czyli Kanadę, ale również Meksyk, Unię Europejską, czyli sojuszników z Paktu Północnoatlantyckiego. Zaczynając tę wojnę taryfową, Trump w pewnym sensie rozpoczął wojnę handlową. Trudno to jednak pogodzić ze współpracą polityczno-wojskową, opartą na zasadzie obrony kolektywnej, która wpisana jest w artykuł 5. traktatu północnoatlantyckiego, mówiący o tym, że w razie zagrożenia jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Współpraca polityczno-wojskowa wymaga również współpracy handlowej, a nie wojny handlowej czy celnej, którą obecnie widzimy. Zatem stosunki są napięte i powstaje pytanie, dlaczego Trump stawia sprawy na ostrzu noża. 

No właśnie. Dlaczego?
Być może Trump jako transactional president, czyli osoba, która ma mentalność biznesmena i uważa siebie za wybitnego negocjatora, próbuje w pewnym sensie przenieść te swoje nawyki ze świata biznesu do polityki. I poprzez pewne groźby usiłuje wymusić na NATO obowiązek, który państwa natowskie podjęły we wrześniu 2014 roku, w czasie spotkania w Walii, żeby płacić 2% swojego PKB na obronność. A przy okazji chce też ugrać dla USA bardziej korzystne warunki handlowe z Europą, czyli chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Pamiętajmy jednak, że zobowiązanie o progu 2% PKB było powzięte na 10 lat, czyli te 2% mają być osiągnięte do 2024 roku. Jednak chociażby Niemcy już zapowiedziały, że do 2024 roku podniosą wydatki na obronność, ale tylko do poziomu 1,5% PKB. W chwili obecnej wydają 1,2%. Dlatego też w czasie spotkania w Quebec City prezydent Trump miał w ostrych słowach przemawiać do Angeli Merkel mówiąc, że to na niej spoczywa obowiązek wywiązania się z tego zobowiązania, ponieważ to ona jest liderem, na którym wzorują się inne państwa europejskie. Trump twierdzi, że Ameryka nie jest taką piggy bank, czyli „świnką-skarbonką”, z której można czerpać pieniądze i która przyjdzie zawsze z pomocą. 

Kraje europejskie jednak w ostatnich latach znacząco podniosły wydatki na obronność. 
Rzeczywiście, w ciągu ostatnich 4 lat, od tego szczytu NATO w 2014 roku, państwa europejskie wydały 80 miliardów dolarów więcej na obronność. Ogólnie państwa europejskie rocznie przeznaczają około 250 miliardów na ten cel. Może wydawać się to dużo, jednak kiedy popatrzymy na budżet wojskowy Stanów Zjednoczonych, który wynosi w tym roku ponad 700 miliardów... Ameryka ewidentnie wiedzie prym, wydając ponad 4% swojego PKB na obronność.

#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#

A jak te wydatki przedstawiają się w innych krajach NATO?
Mamy tutaj pozytywny trend – w zeszłym roku z 28 państw natowskich tylko pięć krajów wydawało 2% PKB na obronność. Była to m.in Wielka Brytania, Polska i Grecja. Natomiast w tym roku, na 29 państw (szeregi NATO zasiliła Czarnogóra) już 8 państw ma wydać 2% PKB. Jednak Niemcy, które są najsilniejszym państwem, pewnym wzorcem, zamierzają wydawać nie więcej niż 1,5% do 2024 roku. Ponadto pogrąża ich raport specjalny na temat Bundeswehry, ogłoszony w Bundestagu na początku tego roku. Wg. tego raportu żaden z sześciu podwodnych okrętów niemieckich nie działał, nie działały samoloty transportowe A-400M, jak również wiele innego sprzętu, a w korpusie oficerskim jest ponad 20 000 wakatów. Uznano za fikcję stworzenie dwóch nowych dywizji z pięcioma brygdami pancernymi w Niemczech do 2032 r.. 

Jaki ma to wpływ na bezpieczeństwo Sojuszu?
Niemiecka armia jest niedofinansowana, a to może oznaczać, że również nie będzie w gotowości dostarczyć żołnierzy do tzw. Very High Readiness Joint Task Force. To są połączone siły wysokiej gotowości, działające w ramach sił szybkiego reagowania NATO, tzw. szpica natowska, którą znamy, bo stacjonuje w państwach bałtyckich, także w Polsce jako tzw. batalionowe grupy bojowe. Jeśli niemieckie oddziały nie będą odpowiednio dofinansowane, to w pewnym sensie ta szpica NATO będzie fikcją. A ona powstała po wrześniu 2014 roku, czyli po agresji na Krymie i rozpoczęciu przez Rosjan wojny hybrydowej na Ukrainie. Wszystkie te czynniki powodują, że sytuacja jest napięta i istnieje obawa, że to spotkanie natowskie w Brukseli będzie pełne afrontów, nerwów, a atmosfera będzie zła. 

Natomiast 16 lipca, czyli chwilę po szczycie NATO, Donald Trump jedzie do Helsinek. Spotkać się z Władimirem Putinem.
Będzie to wyglądało podobnie, jak spotkanie z Kim Dzong Unem – pełne kurtuazji, poklepywania i ciepłych gestów. Istnieje niebezpieczeństwo, że Putin rozegra po swojemu Trumpa, korzystając z tego, że Trump w tej chwili otworzył konflikty w ramach sojuszu NATO i G7. Pamiętajmy, czym było poprzedzone spotkanie z Putinem: telefonem, który Donald Trump wykonał po zwycięstwie Putina w wyborach prezydenckich 20 marca br. A wiemy, że wybory prezydenckie w Rosji nie spełniają wymogów demokratycznego państwa, ponieważ opozycja jest po prostu prześladowana. Doradcy Trumpa podobno odradzali mu dzwonienie z gratulacjami. 

#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#

On sobie nic z tego jednak nie zrobił. Czy takie zachowanie Donalda Trumpa można odczytać jako pewną prowokację w stronę sojuszników z Europy?
Wydaje się, że jest to może nie prowokacja, lecz działanie zgodne z paradygmatem realizmu politycznego. Donald Trump i jego zaufani doradcy – John Bolton i Mike Pompeo – realizują politykę opartą na promowaniu przede wszystkim własnego interesu narodowego, a także, poprzez rozgrywanie innych krajów, równoważenie różnych wpływów. W stosunkach międzynarodowych możemy mieć idealistyczny model prowadzenia polityki, jak niegdyś za czasów prezydenta Wilsona, Cartera, czy Obamy, który dostał nawet pokojową nagrodę Nobla, albo styl realizmu politycznego, w stylu XIX-wiecznej polityki równowagi sił. Tak było za czasów Metternicha i Bismarcka w Europie, czy w XX wieku taką politykę uprawiał Richard Nixon.

Jak wygląda prowadzenie takiej polityki w praktyce? 
Wydaje się, że Trump zaczął prowadzić politykę równowagi sił, tzn. żeby równoważyć wpływy niemieckie innymi wpływami, nawet polskimi. Choćby przez groźbę, że przerzuci 35 tys. żołnierzy amerykańskich stacjonujących w Niemczech do Polski. Widzimy zresztą, że Amerykanie przerzucili już dowództwo szczebla dywizyjnego do działań w Europie z Baumholder do Poznania, jako ośrodka dowodzenia w ramach operacji Atlantic Resolve, czyli działań odstraszających Rosję. Z kolei innym elementem tej strategii może być rozgrywanie UE, ale również i Chin. Trump próbuje ocieplić stosunki z Rosją Putina, żeby w pewnym sensie zaszachować Chiny, które nie chcą zbliżenia Rosji i USA, bo chociaż Rosja jest  partnerem, to przede wszystkim jest konkurentem dla chińskich wpływów w rejonie Azji i coraz bardziej i w innych częściach świata. 

Co Pan ma na myśli mówiąc o „rozgrywaniu” UE przez Trumpa?
Niestety Trump postrzega w ten sposób również Unię Europejską; nawiązuje bliższe stosunki z Rosją, żeby wymusić na Europejczykach niższe bariery celne dla produktów amerykańskich, lepsze warunki handlowe, zakupy amerykańskiego gazu i ropy czy też większe wydatki na obronność. Czyli stosuje w pewnym sensie politykę szantażu, Europejczycy stają się trochę zakładnikiem tego, co prezydent USA zrobi z Putinem. Wydaje się, że Trump całkowicie odszedł od paradygmatu idealizmu w polityce zagranicznej. Mamy powrót do polityki równoważenia Pekinu, Moskwy, Brukseli, czyli przypomina to trochę politykę Richarda Nixona z początku lat 1970-tych. Tylko że Nixon nigdy nie wykorzystywał polityki amerykańskiej do grożenia, czy rozgrywania europejskich sojuszników NATO ani grożenia Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej (EWG). Tutaj mamy odejście od pewnego konsensusu polityki transatlantyckiej, który istnieje od 1949 roku, czyli od czasu powstania Sojuszu Północnoatlantyckiego. Z drugiej strony pamiętajmy, że bywały już „kłótnie w rodzinie” i przedtem. Warto przypomnieć chociażby napięcia między Francją, Wielką Brytanią i USA w czasie kryzysu sueskiego w 1956 r., wyjście Francji ze struktur wojskowych NATO w 1963, czy też różnice zdań wokół interwencji w Iraku w 2002 r. między USA, Francją i Niemcami.

#REKLAMA_POZIOMA#

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Dramat w Neapolu. 30 osób zostało rannych z ostatniej chwili
Dramat w Neapolu. 30 osób zostało rannych

Około 30 osób odniosło w piątek obrażenia, gdy w porcie w Neapolu statek pasażerski uderzył o nabrzeże - podała agencja Ansa.

Wystawa Michała Wiertla Przebłysk w Centrum Sztuki Współczesnej Wiadomości
Wystawa Michała Wiertla "Przebłysk" w Centrum Sztuki Współczesnej

Wystawa Michała Wirtela jest czwartą ekspozycją z cyklu prezentacji młodych twórców {Project Room} 23/24, w ramach którego dostają szansę zrealizowania indywidualnej wystawy w jednej z najważniejszych instytucji sztuki współczesnej w Polsce. Wystawę można oglądać w CSW Zamek Ujazdowski do 19 maja.

Uczestnik programu Gogglebox przekazał radosną wiadomość z ostatniej chwili
Uczestnik programu "Gogglebox" przekazał radosną wiadomość

"Gogglebox. Przed telewizorem" to program cieszący się popularnością wśród polskich widzów. Jeden z uczestników show podzielił się właśnie radosną wiadomością.

Akcja służb w Paryżu: Mężczyzna groził, że się wysadzi w konsulacie Iranu z ostatniej chwili
Akcja służb w Paryżu: Mężczyzna groził, że się wysadzi w konsulacie Iranu

Zatrzymano mężczyznę, który groził, że się wysadzi w konsulacie Iranu w Paryżu –Według informacji podanych przez media, około godz. 11 widziano mężczyznę, który wszedł do irańskiego konsulatu około godz. 11 z czymś, co przypominało granat i kamizelkę z materiałami wybuchowymi. Niedługo potem policja przekazała, że jest na miejscu zdarzenia, a ruch na linii metra nr 6, położonej koło konsulatu, został zawieszony. Zatrzymano mężczyznę grożącego wysadzeniem się w konsulacie Jak podkreśla stacja BFM, policja zatrzymała mężczyznę, który groził, że wysadzi się w irańskim konsulacie. Dodano, że zatrzymany nie miał przy sobie materiałów wybuchowych. informuje telewizja BFM. Zatrzymany nie miał przy sobie materiałów wybuchowych.

Wyciek niebezpiecznej substancji. Dwie osoby w szpitalu z ostatniej chwili
Wyciek niebezpiecznej substancji. Dwie osoby w szpitalu

W zakładzie piekarniczym w Nowym Dworze Mazowieckim doszło do wycieku amoniaku. Dziesięć osób skarżyło się na złe samopoczucie, dwie z nich trafiły do szpitala. Na miejscu w pierwszej fazie akcji działało dziewięć zastępów straży pożarnej. Wyciek został szybko zatrzymany.

Współorganizator protestów na granicy z Ukrainą dla Tysol.pl: Nie zamierzamy się poddawać! z ostatniej chwili
Współorganizator protestów na granicy z Ukrainą dla Tysol.pl: Nie zamierzamy się poddawać!

– Tusk sprzedał polskie rolnictwo w imię dobrych relacji z Ursulą von der Leyen, to działanie w interesie Komisji Europejskiej, przeciwko polskim rolnikom – twierdzi Jan Błajda, współorganizator protestów na przejściu granicznym w Hrebennej.

Książę William wrócił do obowiązków publicznych. Złożył ważną deklarację z ostatniej chwili
Książę William wrócił do obowiązków publicznych. Złożył ważną deklarację

Wiadomość o chorobie nowotworowej księżnej Kate odbiła się głośnym echem w mediach. Nie tylko członkowie rodziny królewskiej martwią się o nią, ale także poddani.

Atak nożownika w niemieckiej szkole. Pilna akcja służb z ostatniej chwili
Atak nożownika w niemieckiej szkole. Pilna akcja służb

Jak informuje serwis dziennika „Bild”, w jednej ze szkół w mieście Wuppertal na zachodzie Niemiec doszło do groźnego incydentu. Na miejscu zjawiły się służby, w tym policyjni antyterroryści.

Ławrow: „Teraz Polska, kraje bałtyckie, Czechy, Bułgaria – oni nadają ton” z ostatniej chwili
Ławrow: „Teraz Polska, kraje bałtyckie, Czechy, Bułgaria – oni nadają ton”

Sergiej Ławrow wymienił Polskę wśród państw, których żołnierze i funkcjonariusze służb mają być obecni na Ukrainie.

Problemy zdrowotne Zbigniewa Ziobry. Nowe informacje z ostatniej chwili
Problemy zdrowotne Zbigniewa Ziobry. Nowe informacje

W sprawie chorego na nowotwór byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry pojawiły się nowe informacje. Szczegóły zdradzili dziennikarze portalu Gazeta.pl.

REKLAMA

[tylko u nas] prof. Wróblewski: Trump stosuje politykę szantażu. Europejczycy stają się zakładnikiem

W kwaterze głównej NATO w Brukseli rozpoczyna się dzisiaj dwudniowy szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego. Najważniejszym tematem będzie zwiększenie wydatków na obronność przez kraje członkowskie, a także wzmacnianie bezpieczeństwa w Europie. W szczycie biorą udział m.in. prezydent Polski Andrzej Duda i prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy prof. Artura Wróblewskiego, eksperta ds. międzynarodowych i wykładowcę z uczelni Łazarskiego. Rozmawiał Robert Wąsik.
 [tylko u nas] prof. Wróblewski: Trump stosuje politykę szantażu. Europejczycy stają się zakładnikiem
/ prof. Artur Wróblewski, screen YT
Wygląda na to, że atmosfera przed tegorocznym szczytem NATO jest bardzo mocno napięta…
Dzieje się tak, ponieważ podczas ostatniego spotkania G7 w Quebecu (Kanada) doszło do kłótni wśród sojuszników. Prezydent Trump wyjechał pośpiesznie z tego spotkania i nie podpisał deklaracji końcowej. Spór toczył się wokół taryf celnych, które USA jednostronnie nałożyły na swoich sojuszników, czyli Kanadę, ale również Meksyk, Unię Europejską, czyli sojuszników z Paktu Północnoatlantyckiego. Zaczynając tę wojnę taryfową, Trump w pewnym sensie rozpoczął wojnę handlową. Trudno to jednak pogodzić ze współpracą polityczno-wojskową, opartą na zasadzie obrony kolektywnej, która wpisana jest w artykuł 5. traktatu północnoatlantyckiego, mówiący o tym, że w razie zagrożenia jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Współpraca polityczno-wojskowa wymaga również współpracy handlowej, a nie wojny handlowej czy celnej, którą obecnie widzimy. Zatem stosunki są napięte i powstaje pytanie, dlaczego Trump stawia sprawy na ostrzu noża. 

No właśnie. Dlaczego?
Być może Trump jako transactional president, czyli osoba, która ma mentalność biznesmena i uważa siebie za wybitnego negocjatora, próbuje w pewnym sensie przenieść te swoje nawyki ze świata biznesu do polityki. I poprzez pewne groźby usiłuje wymusić na NATO obowiązek, który państwa natowskie podjęły we wrześniu 2014 roku, w czasie spotkania w Walii, żeby płacić 2% swojego PKB na obronność. A przy okazji chce też ugrać dla USA bardziej korzystne warunki handlowe z Europą, czyli chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Pamiętajmy jednak, że zobowiązanie o progu 2% PKB było powzięte na 10 lat, czyli te 2% mają być osiągnięte do 2024 roku. Jednak chociażby Niemcy już zapowiedziały, że do 2024 roku podniosą wydatki na obronność, ale tylko do poziomu 1,5% PKB. W chwili obecnej wydają 1,2%. Dlatego też w czasie spotkania w Quebec City prezydent Trump miał w ostrych słowach przemawiać do Angeli Merkel mówiąc, że to na niej spoczywa obowiązek wywiązania się z tego zobowiązania, ponieważ to ona jest liderem, na którym wzorują się inne państwa europejskie. Trump twierdzi, że Ameryka nie jest taką piggy bank, czyli „świnką-skarbonką”, z której można czerpać pieniądze i która przyjdzie zawsze z pomocą. 

Kraje europejskie jednak w ostatnich latach znacząco podniosły wydatki na obronność. 
Rzeczywiście, w ciągu ostatnich 4 lat, od tego szczytu NATO w 2014 roku, państwa europejskie wydały 80 miliardów dolarów więcej na obronność. Ogólnie państwa europejskie rocznie przeznaczają około 250 miliardów na ten cel. Może wydawać się to dużo, jednak kiedy popatrzymy na budżet wojskowy Stanów Zjednoczonych, który wynosi w tym roku ponad 700 miliardów... Ameryka ewidentnie wiedzie prym, wydając ponad 4% swojego PKB na obronność.

#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#

A jak te wydatki przedstawiają się w innych krajach NATO?
Mamy tutaj pozytywny trend – w zeszłym roku z 28 państw natowskich tylko pięć krajów wydawało 2% PKB na obronność. Była to m.in Wielka Brytania, Polska i Grecja. Natomiast w tym roku, na 29 państw (szeregi NATO zasiliła Czarnogóra) już 8 państw ma wydać 2% PKB. Jednak Niemcy, które są najsilniejszym państwem, pewnym wzorcem, zamierzają wydawać nie więcej niż 1,5% do 2024 roku. Ponadto pogrąża ich raport specjalny na temat Bundeswehry, ogłoszony w Bundestagu na początku tego roku. Wg. tego raportu żaden z sześciu podwodnych okrętów niemieckich nie działał, nie działały samoloty transportowe A-400M, jak również wiele innego sprzętu, a w korpusie oficerskim jest ponad 20 000 wakatów. Uznano za fikcję stworzenie dwóch nowych dywizji z pięcioma brygdami pancernymi w Niemczech do 2032 r.. 

Jaki ma to wpływ na bezpieczeństwo Sojuszu?
Niemiecka armia jest niedofinansowana, a to może oznaczać, że również nie będzie w gotowości dostarczyć żołnierzy do tzw. Very High Readiness Joint Task Force. To są połączone siły wysokiej gotowości, działające w ramach sił szybkiego reagowania NATO, tzw. szpica natowska, którą znamy, bo stacjonuje w państwach bałtyckich, także w Polsce jako tzw. batalionowe grupy bojowe. Jeśli niemieckie oddziały nie będą odpowiednio dofinansowane, to w pewnym sensie ta szpica NATO będzie fikcją. A ona powstała po wrześniu 2014 roku, czyli po agresji na Krymie i rozpoczęciu przez Rosjan wojny hybrydowej na Ukrainie. Wszystkie te czynniki powodują, że sytuacja jest napięta i istnieje obawa, że to spotkanie natowskie w Brukseli będzie pełne afrontów, nerwów, a atmosfera będzie zła. 

Natomiast 16 lipca, czyli chwilę po szczycie NATO, Donald Trump jedzie do Helsinek. Spotkać się z Władimirem Putinem.
Będzie to wyglądało podobnie, jak spotkanie z Kim Dzong Unem – pełne kurtuazji, poklepywania i ciepłych gestów. Istnieje niebezpieczeństwo, że Putin rozegra po swojemu Trumpa, korzystając z tego, że Trump w tej chwili otworzył konflikty w ramach sojuszu NATO i G7. Pamiętajmy, czym było poprzedzone spotkanie z Putinem: telefonem, który Donald Trump wykonał po zwycięstwie Putina w wyborach prezydenckich 20 marca br. A wiemy, że wybory prezydenckie w Rosji nie spełniają wymogów demokratycznego państwa, ponieważ opozycja jest po prostu prześladowana. Doradcy Trumpa podobno odradzali mu dzwonienie z gratulacjami. 

#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#

On sobie nic z tego jednak nie zrobił. Czy takie zachowanie Donalda Trumpa można odczytać jako pewną prowokację w stronę sojuszników z Europy?
Wydaje się, że jest to może nie prowokacja, lecz działanie zgodne z paradygmatem realizmu politycznego. Donald Trump i jego zaufani doradcy – John Bolton i Mike Pompeo – realizują politykę opartą na promowaniu przede wszystkim własnego interesu narodowego, a także, poprzez rozgrywanie innych krajów, równoważenie różnych wpływów. W stosunkach międzynarodowych możemy mieć idealistyczny model prowadzenia polityki, jak niegdyś za czasów prezydenta Wilsona, Cartera, czy Obamy, który dostał nawet pokojową nagrodę Nobla, albo styl realizmu politycznego, w stylu XIX-wiecznej polityki równowagi sił. Tak było za czasów Metternicha i Bismarcka w Europie, czy w XX wieku taką politykę uprawiał Richard Nixon.

Jak wygląda prowadzenie takiej polityki w praktyce? 
Wydaje się, że Trump zaczął prowadzić politykę równowagi sił, tzn. żeby równoważyć wpływy niemieckie innymi wpływami, nawet polskimi. Choćby przez groźbę, że przerzuci 35 tys. żołnierzy amerykańskich stacjonujących w Niemczech do Polski. Widzimy zresztą, że Amerykanie przerzucili już dowództwo szczebla dywizyjnego do działań w Europie z Baumholder do Poznania, jako ośrodka dowodzenia w ramach operacji Atlantic Resolve, czyli działań odstraszających Rosję. Z kolei innym elementem tej strategii może być rozgrywanie UE, ale również i Chin. Trump próbuje ocieplić stosunki z Rosją Putina, żeby w pewnym sensie zaszachować Chiny, które nie chcą zbliżenia Rosji i USA, bo chociaż Rosja jest  partnerem, to przede wszystkim jest konkurentem dla chińskich wpływów w rejonie Azji i coraz bardziej i w innych częściach świata. 

Co Pan ma na myśli mówiąc o „rozgrywaniu” UE przez Trumpa?
Niestety Trump postrzega w ten sposób również Unię Europejską; nawiązuje bliższe stosunki z Rosją, żeby wymusić na Europejczykach niższe bariery celne dla produktów amerykańskich, lepsze warunki handlowe, zakupy amerykańskiego gazu i ropy czy też większe wydatki na obronność. Czyli stosuje w pewnym sensie politykę szantażu, Europejczycy stają się trochę zakładnikiem tego, co prezydent USA zrobi z Putinem. Wydaje się, że Trump całkowicie odszedł od paradygmatu idealizmu w polityce zagranicznej. Mamy powrót do polityki równoważenia Pekinu, Moskwy, Brukseli, czyli przypomina to trochę politykę Richarda Nixona z początku lat 1970-tych. Tylko że Nixon nigdy nie wykorzystywał polityki amerykańskiej do grożenia, czy rozgrywania europejskich sojuszników NATO ani grożenia Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej (EWG). Tutaj mamy odejście od pewnego konsensusu polityki transatlantyckiej, który istnieje od 1949 roku, czyli od czasu powstania Sojuszu Północnoatlantyckiego. Z drugiej strony pamiętajmy, że bywały już „kłótnie w rodzinie” i przedtem. Warto przypomnieć chociażby napięcia między Francją, Wielką Brytanią i USA w czasie kryzysu sueskiego w 1956 r., wyjście Francji ze struktur wojskowych NATO w 1963, czy też różnice zdań wokół interwencji w Iraku w 2002 r. między USA, Francją i Niemcami.

#REKLAMA_POZIOMA#


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe