Krysztopa: A może tak by ktoś zapytał Polaków czy chcą i jakiej chcą imigracji?

Polacy nie są ślepi. Polacy widzą na ulicach polskich miast coraz więcej imigrantów. Czy biorąc pod uwagę deklarowaną przez rządzących do niedawna "twardą politykę imigracyjną" mają prawo pytać co się dzieje? Moim zdaniem mają.
 Krysztopa: A może tak by ktoś zapytał Polaków czy chcą i jakiej chcą imigracji?
/ morguefile.com
Sygnały wysyłane ze sfer rządowych są następujące: 1. Pracodawcy potrzebują pracowników, 2. Nie sprowadzamy imigrantów tylko wprowadzamy ułatwienia ich przyjmowania, 2. Sprowadzani pracują, a nie siedzą na zasiłkach. Minister Rafalska mówi w Radio Gdańsk:

- Widzimy potrzeby pracodawców, ułatwienia w zatrudnianiu cudzoziemców, uwzględniono w nowej ustawie o rynku pracy. Lada moment trafi ona na Radę Ministrów


Z kolei wiceminister inwestycji Chorąży w Klubie Jagiellońskim mówi, że "Polacy wróciliby z emigracji gdyby chcieli" a polscy repatrianci są "za drodzy" i "nie znają języka". A "nie-Polacy" znają? Inni znowuż przedstawiciele rządzących odcinają się od tych stwierdzeń. Nie zmienia to jednak faktu, ze na ulicach widać to co widać.

Jednym z istotnych powodów dla których Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory, był sprzeciw wobec przymusowych relokacji imigrantów. Jak się okazało słuszny. Po opadnięciu fali terroru emocjonalnego i manipulacji medialnych do opinii publicznej dotarła świadomość, że mamy do czynienia w znacznej mierze nie z falą uchodźców, ale z falą emigracji ekonomicznej z pewną domieszką uchodźców (nie w rozumieniu definicji prawa międzynarodowego, które uchodźcą nazywa tego, kto ucieka do pierwszego bezpiecznego kraju). Efekty, pomimo blokad informacyjnych w krajach o "ugruntowanej demokracji" i "wolności słowa" widać na ulicach miast zachodniej Europy. Również dlatego, że Polska odmówiła partycypacji w zorganizowanym procederze przemytu milionów ludzi, została uznana za jeden z najbezpieczniejszych krajów na świecie, a na pewno w Europie.

Używano wtedy również argumentów następujących: 1. Nie chcemy być krajem multikulturowym, to prowadzi do nieuchronnego konfliktu kultur, 2. Nie chcemy utrzymywać tych którzy nie chcą pracować, 3. Najpierw musimy zadbać o Polaków za granicą.

Być może rzeczywiście tak jest, choć chyba nikt tego mechanizmu Polakom otwarcie nie wyjaśniał, że umiemy imigrantów sprowadzić czy zachęcić do przyjazdu w ten sposób, żeby nie przyjeżdżali do nas po zasiłki, tylko do pracy. Weźmy jednak pod uwagę to, że Polacy długo czekali na tzw. "rynek pracownika" i na to żeby płace choć trochę im wzrosły. W wyniku sprowadzenia imigrantów nie wzrosną, a rola Polaków będzie nadal sprowadzona do poziomu "zasobu" jaką jest "tania siła robocza". A czy to nie miało być tak, że Polacy w większym stopniu będą partycypowali we wzroście gospodarczym Polski? Czy to nie miało być tak, że jednym z aspektów "dekolonizacji" Polski miało być oparcie naszego rozwoju w większym stopniu o innowacyjność niż tanią siłę roboczą? No ale "Polacy są za drodzy".

A jak będzie w przyszłości? Czy dzieci tych imigrantów również chętnie będą pracowały, czy też stworzą na wzór francuski, getta na obrzeżach miast? Czy konflikty kulturalne, które w przyszłości wystąpią będą przypominały konflikty które znamy z Europy zachodniej, gdzie, jak we Francji, często pierwsze pokolenie imigrantów rzeczywiście nieźle się integrowało, ale z kolejnymi było już różnie?

I nawet jeżeli coś jest nieuniknione, to dlaczego Polacy zamiast dowiedzieć się o zamiarach władzy od władzy dowiadują się tego z obserwacji własnych ulic? Odnoszę dziwne wrażenie, że nastawienie do chęci informowania Polaków o swoich zamiarach zmieniło się władzy przy okazji nieszczęsnej "rekonstrukcji". Rząd Beaty Szydło powstawał przy otwartej kurtynie, Polacy mieli poczucie wpływu na jego kształt, nawet ideolog "totalnej opozycji" prof. Sadurski mówił, że "o to ma największe pretensje do Kaczyńskiego, że z cynicznych powodów dał nieoświeconemu plebsowi poczucie dostępu do władzy". Wlokąca się niemiłosiernie "rekonstrukcja" miała już charakter zakulisowy, a jej przyczyn w zasadzie na poważnie nikt nie pofatygował się jasno wyartykułować.

To nieprawda, że Polska jest krajem zamkniętym. Przyjmowaliśmy Czeczenów po tym jak Rosja Czeczenię zamordowała. To jak się później niektórzy z nich u nas zachowywali to inna sprawa. I tak cieszę się, że im pomogliśmy na ile byliśmy w stanie. Emigracja wietnamska, jakkolwiek zamknięta i niepozbawiona pewnych patologii, jest jednak ambitna, samodzielna i przedsiębiorcza. Stanowi bardziej koło zamachowe gospodarki niż wagonik, który ta musi ciągnąć, jestem pod nieustannym jej wrażeniem. W wyniku wojny na Ukrainie trafił do nas, jak się szacuje, milion Ukraińców. Jednak, czy Polacy przestali zasługiwać na to żeby wyjaśniać im co się dzieje w Polsce? Czy przestali mieć wpływ na to jaki ta przyjmie kształt?

Może czas najwyższy żeby coś im wyjaśnić?

Cezary Krysztopa

 

POLECANE
Bezradna antytrumpowska histeria. A jaki pomysł ma Europa? tylko u nas
Bezradna antytrumpowska histeria. A jaki pomysł ma Europa?

Histeria antytrumpowska wylała się już z piątku na sobotę. Media i politycy rozpoczęli krytykowanie Trumpa za spotkanie z Putinem. Europa daje w ten sposób kolejny dowód swojej naiwności i bezradności.

Rosja sprzeciwiła się wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę z ostatniej chwili
Rosja sprzeciwiła się wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę

Rosja sprzeciwia się rozmieszczeniu wojsk NATO na Ukrainie – podało w poniedziałek rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych, cytowane przez agencję Reutera.

Donald Trump ośmieszył europejskich liderów gorące
Donald Trump ośmieszył "europejskich liderów"

Zakończyła się rozmowa Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim. Na swoją kolej czekali "europejscy liderzy", którzy przylecieli z Zełenskim.

Europejscy liderzy spotkali się z Donaldem Trumpem z ostatniej chwili
Europejscy liderzy spotkali się z Donaldem Trumpem

Władimir Putin zgodził się na gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy – poinformował prezydent USA Donald Trump na początku spotkania z europejskimi przywódcami i prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Trump zapowiedział również dyskusję o wymianie terytoriów.

Paweł Jabłoński: Część niemieckich polityków i przemysłowców ucieszyłaby się ze wznowienia relacji z Rosją tylko u nas
Paweł Jabłoński: Część niemieckich polityków i przemysłowców ucieszyłaby się ze wznowienia relacji z Rosją

- Część niemieckich polityków ucieszyłaby się ze wznowienia relacji z Rosją – mówi w rozmowie z Mateuszem Kosińskim Paweł Jabłoński, poseł PiS.

Zełenski wyciągnął list. To nie dla Ciebie z ostatniej chwili
Zełenski wyciągnął list. "To nie dla Ciebie"

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wręczył w poniedziałek prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi list od swojej żony, Ołeny Zełenskiej. Poprosił amerykańskiego przywódcę o przekazanie go swojej małżonce, Melanii.

Niemieckie media: Kto przeprosi Ruchniewicza i Niemców? gorące
Niemieckie media: "Kto przeprosi Ruchniewicza i Niemców?"

''Kto przeprosi Ruchniewicza i Niemców za cios w niemiecko-polską przyjaźń?'' – pyta specjalizująca się w sprawach polsko-niemieckich niemiecka publicystka Gabriele Lesser na łamach ''Die Tageszeitung''. Pytanie odnosi się oczywiście do szeregu skandali, które wywołał nowy szef Instytutu Pileckiego Krzysztof Ruchniewicz, i ich konsekwencji.

Trump: Będziemy omawiać z Zełenskim ochronę podobną do artykułu 5 z ostatniej chwili
Trump: Będziemy omawiać z Zełenskim ochronę podobną do artykułu 5

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przybył do Białego Domu na spotkanie z przywódcą USA Donaldem Trumpem. – Będziemy omawiać ochronę podobną do artykułu 5, damy Ukrainie dobrą ochronę – przekazał Donald Trump.

PKO BP wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
PKO BP wydał pilny komunikat

Oszuści wysyłają fałszywe e-maile ze złośliwym oprogramowaniem. Nie klikaj w linki ani załączniki – ostrzega PKO Bank Polski.

Zełenski przybył do Białego Domu. Wyjaśniło się, czy założył garnitur z ostatniej chwili
Zełenski przybył do Białego Domu. Wyjaśniło się, czy założył garnitur

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przybył do Białego Domu w czarnej marynarce bez krawata. Przywitał go prezydent USA Donald Trump. Wcześniej media zastanawiały się, czy ukraiński polityk będzie miał na sobie oficjalny strój.

REKLAMA

Krysztopa: A może tak by ktoś zapytał Polaków czy chcą i jakiej chcą imigracji?

Polacy nie są ślepi. Polacy widzą na ulicach polskich miast coraz więcej imigrantów. Czy biorąc pod uwagę deklarowaną przez rządzących do niedawna "twardą politykę imigracyjną" mają prawo pytać co się dzieje? Moim zdaniem mają.
 Krysztopa: A może tak by ktoś zapytał Polaków czy chcą i jakiej chcą imigracji?
/ morguefile.com
Sygnały wysyłane ze sfer rządowych są następujące: 1. Pracodawcy potrzebują pracowników, 2. Nie sprowadzamy imigrantów tylko wprowadzamy ułatwienia ich przyjmowania, 2. Sprowadzani pracują, a nie siedzą na zasiłkach. Minister Rafalska mówi w Radio Gdańsk:

- Widzimy potrzeby pracodawców, ułatwienia w zatrudnianiu cudzoziemców, uwzględniono w nowej ustawie o rynku pracy. Lada moment trafi ona na Radę Ministrów


Z kolei wiceminister inwestycji Chorąży w Klubie Jagiellońskim mówi, że "Polacy wróciliby z emigracji gdyby chcieli" a polscy repatrianci są "za drodzy" i "nie znają języka". A "nie-Polacy" znają? Inni znowuż przedstawiciele rządzących odcinają się od tych stwierdzeń. Nie zmienia to jednak faktu, ze na ulicach widać to co widać.

Jednym z istotnych powodów dla których Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory, był sprzeciw wobec przymusowych relokacji imigrantów. Jak się okazało słuszny. Po opadnięciu fali terroru emocjonalnego i manipulacji medialnych do opinii publicznej dotarła świadomość, że mamy do czynienia w znacznej mierze nie z falą uchodźców, ale z falą emigracji ekonomicznej z pewną domieszką uchodźców (nie w rozumieniu definicji prawa międzynarodowego, które uchodźcą nazywa tego, kto ucieka do pierwszego bezpiecznego kraju). Efekty, pomimo blokad informacyjnych w krajach o "ugruntowanej demokracji" i "wolności słowa" widać na ulicach miast zachodniej Europy. Również dlatego, że Polska odmówiła partycypacji w zorganizowanym procederze przemytu milionów ludzi, została uznana za jeden z najbezpieczniejszych krajów na świecie, a na pewno w Europie.

Używano wtedy również argumentów następujących: 1. Nie chcemy być krajem multikulturowym, to prowadzi do nieuchronnego konfliktu kultur, 2. Nie chcemy utrzymywać tych którzy nie chcą pracować, 3. Najpierw musimy zadbać o Polaków za granicą.

Być może rzeczywiście tak jest, choć chyba nikt tego mechanizmu Polakom otwarcie nie wyjaśniał, że umiemy imigrantów sprowadzić czy zachęcić do przyjazdu w ten sposób, żeby nie przyjeżdżali do nas po zasiłki, tylko do pracy. Weźmy jednak pod uwagę to, że Polacy długo czekali na tzw. "rynek pracownika" i na to żeby płace choć trochę im wzrosły. W wyniku sprowadzenia imigrantów nie wzrosną, a rola Polaków będzie nadal sprowadzona do poziomu "zasobu" jaką jest "tania siła robocza". A czy to nie miało być tak, że Polacy w większym stopniu będą partycypowali we wzroście gospodarczym Polski? Czy to nie miało być tak, że jednym z aspektów "dekolonizacji" Polski miało być oparcie naszego rozwoju w większym stopniu o innowacyjność niż tanią siłę roboczą? No ale "Polacy są za drodzy".

A jak będzie w przyszłości? Czy dzieci tych imigrantów również chętnie będą pracowały, czy też stworzą na wzór francuski, getta na obrzeżach miast? Czy konflikty kulturalne, które w przyszłości wystąpią będą przypominały konflikty które znamy z Europy zachodniej, gdzie, jak we Francji, często pierwsze pokolenie imigrantów rzeczywiście nieźle się integrowało, ale z kolejnymi było już różnie?

I nawet jeżeli coś jest nieuniknione, to dlaczego Polacy zamiast dowiedzieć się o zamiarach władzy od władzy dowiadują się tego z obserwacji własnych ulic? Odnoszę dziwne wrażenie, że nastawienie do chęci informowania Polaków o swoich zamiarach zmieniło się władzy przy okazji nieszczęsnej "rekonstrukcji". Rząd Beaty Szydło powstawał przy otwartej kurtynie, Polacy mieli poczucie wpływu na jego kształt, nawet ideolog "totalnej opozycji" prof. Sadurski mówił, że "o to ma największe pretensje do Kaczyńskiego, że z cynicznych powodów dał nieoświeconemu plebsowi poczucie dostępu do władzy". Wlokąca się niemiłosiernie "rekonstrukcja" miała już charakter zakulisowy, a jej przyczyn w zasadzie na poważnie nikt nie pofatygował się jasno wyartykułować.

To nieprawda, że Polska jest krajem zamkniętym. Przyjmowaliśmy Czeczenów po tym jak Rosja Czeczenię zamordowała. To jak się później niektórzy z nich u nas zachowywali to inna sprawa. I tak cieszę się, że im pomogliśmy na ile byliśmy w stanie. Emigracja wietnamska, jakkolwiek zamknięta i niepozbawiona pewnych patologii, jest jednak ambitna, samodzielna i przedsiębiorcza. Stanowi bardziej koło zamachowe gospodarki niż wagonik, który ta musi ciągnąć, jestem pod nieustannym jej wrażeniem. W wyniku wojny na Ukrainie trafił do nas, jak się szacuje, milion Ukraińców. Jednak, czy Polacy przestali zasługiwać na to żeby wyjaśniać im co się dzieje w Polsce? Czy przestali mieć wpływ na to jaki ta przyjmie kształt?

Może czas najwyższy żeby coś im wyjaśnić?

Cezary Krysztopa


 

Polecane
Emerytury
Stażowe