Adrian Wachowiak: Przeciążenia 100g z raportu Millera, czyli #sprawalaska krok po kroku

„Oceniając charakter powstałych obrażeń głowy, klatki piersiowej i kręgosłupa, na ciała członków załogi w krótkim czasie oddziaływało udarowe przeciążenie nie mniejsze niż 100 g. Zgon 8 członków załogi oraz 88 pasażerów nastąpił z powodu ciężkich wewnętrznych obrażeń wielonarządowych, powstałych w wyniku działania przeciążeń udarowych w trakcie zderzenia samolotu z ziemią.” (Raport Millera)
 Adrian Wachowiak: Przeciążenia 100g z raportu Millera, czyli #sprawalaska krok po kroku
/ screen YouTube

LasekW świetle powyższego fragmentu, w dojściu do prawdy o tym co wydarzyło się w Smoleńsku kwestia przeciążeń jest fundamentalna. Właśnie wysokie przeciążenia zostały uznane, zarówno przez rosyjski MAK jak i polską komisję Millera, za powód natychmiastowej śmierci wszystkich uczestników feralnego lotu. Przeciążenia tego rzędu, wbrew pozorom, w katastrofach lotniczych nie są wcale takie powszechne i oczywiste. Dlatego właśnie w październiku 2013 roku zwróciłem się do Macieja Laska, w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej o odpowiedź na pytanie: „kto, kiedy i w jaki sposób obliczył wartość przeciążeń 100 g z raportu Millera?”.

„Charakter obrażeń ofiar wypadku dawał możliwość lekarzowi–specjaliście na określenie wartości przeciążenia” – odpowiedział Lasek w grudniu 2013 roku. Właśnie wtedy rozpoczęła się między nami dość intensywna wymiana mejli. 7 stycznia 2014 roku szef rządowego zespołu napisał: „Zgodnie z §10 Rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej z dnia 26 maja 2004 r. w sprawie organizacji oraz zasad funkcjonowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, działalność Komisji w czasie badania wypadku lotniczego ma charakter niejawny. Informacja o tym, który z ekspertów wykonywał konkretne działania, zgodnie z zasadami obowiązującymi przy badaniu wypadków lotniczych, nie podlega upublicznieniu (…)”. Jako ciekawostkę na marginesie należy dodać, że rozporządzenie, na które powołał się Lasek wówczas już nie obowiązywało. To również pokazuje „fachowość” przewodniczącego…

W odpowiedzi stwierdziłem, że badanie tego konkretnego wypadku lotniczego KBWLLP zakończyła w 2011 roku. Więc podstawa prawna, na którą powoływał się Maciej Lasek nie miała zastosowania. Ba! Nie było ŻADNEJ, podkreślam: żadnej innej, podstawy prawnej, na podstawie której można było odmówić mi udostępnienia żądanych informacji. Dlatego, kolejny raz, powołując się na ustawę, zażądałem odpowiedzi na pytanie o 100 g. Niestety pan Lasek podtrzymał stanowisko i nie udzielił mi odpowiedzi, choć jego zespół właśnie po to, przez ówczesnego premiera Donalda Tuska, został powołany. Trzeba tu mocno podreślić, co jest szalenie istotne dla całej sprawy, że Maciej Lasek nigdy nie twierdził, że nie ma żądanych dokumentów, nie mówił, że nie zna odpowiedzi, tylko, że mi jej nie udzieli, powołując się przy tym na nieobowiązujące rozporządzenie szefa MON. To spowodowało, że złożyłem w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie skargę na bezczynność Macieja Laska.

17 października 2014 roku sąd wydał wyrok w imieniu Rzeczypospolitej i zobowiązał Macieja Laska do udostępnienia informacji publicznej. Poza tym stwierdzono, że bezczynność miała miejsce, ale bez rażącego naruszenia prawa i że Lasek musi mi zwrócić koszty postępowania. Wyrok się uprawomocnił, a pan Lasek milczał. Dopiero wówczas, kiedy złożyłem skargę na niewykonanie wyroku, szef rządowego zespołu napisał: „Zespół do Spraw Wyjaśniania Opinii Publicznej Treści Informacji i Materiałów Dotyczących Przyczyn i Okoliczności Katastrofy Lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r. nie jest w posiadaniu informacji, o której udostępnienie Pan wnioskuje, zatem nie może udzielić Panu informacji we wnioskowanym zakresie.”

W związku z powyższym złożyłem w Prokuraturze Rejonowej w Warszawie (Warszawa – Śródmieście) zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Macieja Laska, a prokurator Michał Mistygacz odmówił wszczęcia śledztwa. W zaistniałej sytuacji złożyłem zażalenie na postępowanie prokuratora Mistygacza, które z kolei zostało odrzucone przez prokuratora Bartosza Tomczaka. Następnie zostałem poinformowany przez Monikę Banaszek z tej samej prokuratury o tym, że moje zażalenie na odrzucenie zażalenia zostało… odrzucone, a sprawę przekazano do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia II Wydział Karny. Rzeczony sąd w lipcu 2015 roku przysłał mi informację o posiedzeniu, które miało się odbyć 21 września 2015 r. W październiku tego samego roku otrzymałem kolejne pismo z  tego samego sądu mówiące o kolejnym posiedzeniu w sprawie mojego zażalenia. Z tego co wiem sąd zażalenie odrzucił, choć nigdy oficjalnego dokumentu nie przysłano. Do dziś nie udało mi się wydobyć uzasadnienia. To są fakty. Zastanówmy się przez chwilę co one oznaczają…

Moim zdaniem, i jest to tylko i wyłącznie moje zdanie, nikt z polskiej strony w żaden sposób nie zajmował się wartością przeciążeń. Ta wartość została po prostu wzięta z tzw. sufitu, względnie „zerżnięta” od Rosjan. Nie było, przynajmniej po polskiej stronie, żadnego „lekarza-specjalisty”, który by się tym zajmował. Nie było, bo być nie mogło. Kłamstwa Kopacz o udziale polskich lekarzy w sekcjach są powszechnie znane, a trumny wróciły z Moskwy zalutowane i nie były otwierane. A nawet jeśli by ten nieznany „lekarz-specjalista” określił 100g na podstawie obrażeń ciał, to skądinąd wiemy, że nie jest to miarodajna metoda i w badaniach katastrof lotniczych tak się po prostu nie robi. Tak przynajmniej sądzi uznany ekspert: 100g – kolejne kłamstwo raportu Millera: korespondencja z Maciejem Laskiem i rozmowa z prof. Johnem Hansmanem z MIT. Tak czy siak raport Millera w tym miejscu (oczywiście nie tylko w tym) jest, używając absolutnie eufemistycznego określenia, nieprawdziwy.

Odrębną kwestią jest okłamywanie opinii publicznej w Polsce przez Macieja Laska i brak jakichkolwiek tego konsekwencji. Powtarzam: od samego początku Lasek wcale nie twierdził, że żądanej informacji nie posiada, tylko że nie może mi jej przekazać. Gdy warszawski WSA prawomocnym wyrokiem nakazał mu zrealizować mój wniosek, pan Maciej dostał olśnienia i przypomniał sobie, że jednak tej informacji… nie ma. Potem prokurator Mistygacz nie chciał zauważyć tego faktu, a sąd moją skargę na jego postępowanie odrzucił, choć uzasadnienia nigdy nie poznałem.

Wreszcie kolejny poziom #sprawalaska stanowi niezrozumiała cisza w mediach, które od samego początku, od sobotniego poranka 10 kwietnia 2010 roku walczą z bezwzględną dezinformacją i ohydnymi manipulacjami. O ile zamilczanie tematu w czasach PO-PSL w mediach typu TVN czy GW nie dziwi, bo dziwić nie może, o tyle cisza jak makiem zasiał wśród tzw. „niepokornych” daje dużo do myślenia. Wspomniała o tym Telewizja Republika, kiedy jeszcze pracował tam Michał Rachoń, a Grzegorz Wierzchołowski (GP) przeprowadził ze mną rozmowę i opisał sprawę. Oprócz tego parusekundową relację zaprezentował Jan Pospieszalski w Warto Rozmawiać. I to wszystko. Dziennikarze śledczy, którzy w najgłębszych detalach badali Smoleńsk, pisali książki i kręcili dokumentalne filmy, brali udział w różnych spotkaniach, ani słowem nie zająknęli się o tej sprawie. Jeszcze Piotr Wielgucki o tym napisał, ale z całym szacunkiem dla portalu Kontrowersje.net to wciąż za mało, by trafić z tą informacją do szerokiej opinii publicznej. Od października 2014 roku wysłałem setki mejli do dziesiątek redakcji i polityków. I nic. Od października 2015 roku łudziłem się naiwnie, że „dobra zmiana” wreszcie rzetelnie przedstawi Polakom te informacje. Nawet szefowa Wiadomości zapewniała mnie osobiście, że w odpowiednim czasie się tym zajmie. Żeby było jasne: nie, to nie. Trudno. Godziny spędzone na rozmowach, analizach, poszukiwaniach kosztem najbliższych poświęciłem tylko i wyłącznie dla sprawy, jakkolwiek patetycznie to brzmi. I niczego nie oczekuję. Swoje zrobiłem.

Ale jak widzę, że ci tak dzielnie „walczący” o prawdę o Smoleńsku, ci wszyscy, którzy opublikują każdego, nawet niesprawdzonego „newsa”, udają, że nic takiego jak przegrana Laska w sądzie nie miało miejsca, to mnie po prostu krew zalewa. Przepraszam za troszkę wątrobowej prywaty na koniec, ale w końcu jestem u siebie i nie muszę się oglądać na frakcyjne gierki. Skoro szef tygodnika i dziennika, które to tytuły zrobiły naprawdę wiele ws. Smoleńska chce publicznie robić z siebie błazna udając, że nie wie o co chodzi, to jego sprawa. Skoro redaktorzy portalu zajmującego się Tragedią, równie często jak wspomniane przed chwilą pisma, odwiedzają regularnie studia dyskutując o różnych jej aspektach, ale do tej pory nazwisko Lasek w kontekście nieznanego Wachowiaka nie przeszło im przez gardła, to jest to ich prawo. Ale do jasnej cholery, niech nie ględzą publicznie jak to im mocno zależy na prawdzie. Bo póki co, i niestety piszę to z wielkim żalem, wygląda na to, że rację mają ci, którzy twierdzą, że wspomnianym osobom zależy jedynie na nakładzie i na walce o wpływy. Może się mylę? Cóż, bardzo łatwo to zweryfikować. Czas pokaże.

http://wyspaemigranta.co.uk/przeciazenia-100g-raportu-millera-czyli-sprawalaska-krok-kroku/

P.S. Podobne batalie stoczyłem z płk. Grochowskim z KBWLLP i byłym MON. Szczególnie korespondencja z KBWLLP jest bardzo interesująca. Ponadto #sprawalaska to także wydawanie publicznych pieniędzy, które jako pierwszy upubliczniłem. Ale o tym innym razem…
 


 

POLECANE
Europejskie kurorty mówią „dość”. Wysokie mandaty dla turystów Wiadomości
Europejskie kurorty mówią „dość”. Wysokie mandaty dla turystów

W 2025 roku kraje europejskie zaczęły wprowadzać surowe mandaty dla turystów, którzy nie przestrzegają reguł podczas pobytu. Ograniczenia obejmują między innymi zakaz palenia i spożywania alkoholu w przestrzeni publicznej, noszenie strojów kąpielowych poza plażą czy zbieranie muszli.

Afera KPO. Tusk zabrał głos z ostatniej chwili
Afera KPO. Tusk zabrał głos

Nie milkną echa afery ze środkami z Krajowego Planu Odbudowy. Do sprawy odniósł się na platformie X premier Donald Tusk.

Sikorski zamiast Tuska? Polacy odpowiedzieli gorące
Sikorski zamiast Tuska? Polacy odpowiedzieli

Po powołaniu Radosława Sikorskiego na ministra spraw zagranicznych i wicepremiera pojawiły się spekulacje, czy nie zostanie on wkrótce szefem rządu, zastępując Donalda Tuska. Najnowszy sondaż SW Research dla Onet.pl pokazał, co o takiej perspektywie sądzą Polacy.

Wycofują się rakiem. Dziwny komunikat NIK ws. rzekomej korupcji w PFR z ostatniej chwili
Wycofują się rakiem. Dziwny komunikat NIK ws. rzekomej "korupcji" w PFR

Najwyższa Izba Kontroli wydała oświadczenie, w którym prostuje słowa... szefa NIK Mariana Banasia o rzekomej korupcji w Polskim Funduszu Rozwoju. Co więcej – pod oświadczeniem podpisał się... Marian Banaś.

Kultowy serial kostiumowy powraca. Zwiastun przyciągnął miliony Wiadomości
Kultowy serial kostiumowy powraca. Zwiastun przyciągnął miliony

Dziś, 9 sierpnia, na HBO Max zadebiutował długo wyczekiwany serial - Outlander: Krew z krwi. Pierwszy odcinek już dostępny, a kolejne będą pojawiać się co tydzień aż do finału 11 października.

Kąpielisko nad Bałtykiem niezdatne do kąpieli. Wykryto groźne bakterie z ostatniej chwili
Kąpielisko nad Bałtykiem niezdatne do kąpieli. Wykryto groźne bakterie

Poza kąpieliskiem Mrzeżyno Wschód 1, gdzie wykryto m.in. bakterię Escherichia coli, woda we wszystkich pozostałych kąpieliskach nad Bałtykiem jest zdatna do kąpieli - wynika z danych w Serwisie Kąpieliskowym Głównego Inspektoratu Sanitarnego.

Uniwersytet Warszawski chce uczyć języka śląskiego, choć ten nie jest uznawany za język pilne
Uniwersytet Warszawski chce uczyć "języka śląskiego", choć ten nie jest uznawany za język

Uniwersytet Warszawski postanowił wyjść naprzeciw nowym trendom i od października zaoferuje swoim studentom... zajęcia z "języka śląskiego". Mimo że śląski nie jest oficjalnie uznawany przez państwo za język, uczelnia rozpoczyna nowy lektorat.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka

– W niedzielę termometry mogą pokazać 32 st. C, a wysokim temperaturom będą towarzyszyły burze z lokalnie występującym gradem – poinformował synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Michał Mercik. Dodał, że ze względu na upały dla części kraju wydano ostrzeżenia I stopnia.

Utonęli w zamkniętym samochodzie. Starsze małżeństwo odnalezione na dnie jeziora z ostatniej chwili
Utonęli w zamkniętym samochodzie. Starsze małżeństwo odnalezione na dnie jeziora

W sobotę w Wielkopolsce służby wydobyły samochód z pokopalnianego zbiornika w Russocicach. W środku znajdowały się ciała kobiety i mężczyzny. Do poszukiwań zaangażowano płetwonurków i wykorzystano sonar.

 Nie żyje bohater misji Apollo 13 Wiadomości
Nie żyje bohater misji Apollo 13

Nie żyje Jim Lovell, amerykański astronauta, który dowodził słynną misją Apollo 13. Miał 97 lat. NASA nie raz podkreślała jego niezłomny charakter oraz odwagę, które były kluczowe dla sukcesów amerykańskiego programu kosmicznego.

REKLAMA

Adrian Wachowiak: Przeciążenia 100g z raportu Millera, czyli #sprawalaska krok po kroku

„Oceniając charakter powstałych obrażeń głowy, klatki piersiowej i kręgosłupa, na ciała członków załogi w krótkim czasie oddziaływało udarowe przeciążenie nie mniejsze niż 100 g. Zgon 8 członków załogi oraz 88 pasażerów nastąpił z powodu ciężkich wewnętrznych obrażeń wielonarządowych, powstałych w wyniku działania przeciążeń udarowych w trakcie zderzenia samolotu z ziemią.” (Raport Millera)
 Adrian Wachowiak: Przeciążenia 100g z raportu Millera, czyli #sprawalaska krok po kroku
/ screen YouTube

LasekW świetle powyższego fragmentu, w dojściu do prawdy o tym co wydarzyło się w Smoleńsku kwestia przeciążeń jest fundamentalna. Właśnie wysokie przeciążenia zostały uznane, zarówno przez rosyjski MAK jak i polską komisję Millera, za powód natychmiastowej śmierci wszystkich uczestników feralnego lotu. Przeciążenia tego rzędu, wbrew pozorom, w katastrofach lotniczych nie są wcale takie powszechne i oczywiste. Dlatego właśnie w październiku 2013 roku zwróciłem się do Macieja Laska, w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej o odpowiedź na pytanie: „kto, kiedy i w jaki sposób obliczył wartość przeciążeń 100 g z raportu Millera?”.

„Charakter obrażeń ofiar wypadku dawał możliwość lekarzowi–specjaliście na określenie wartości przeciążenia” – odpowiedział Lasek w grudniu 2013 roku. Właśnie wtedy rozpoczęła się między nami dość intensywna wymiana mejli. 7 stycznia 2014 roku szef rządowego zespołu napisał: „Zgodnie z §10 Rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej z dnia 26 maja 2004 r. w sprawie organizacji oraz zasad funkcjonowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, działalność Komisji w czasie badania wypadku lotniczego ma charakter niejawny. Informacja o tym, który z ekspertów wykonywał konkretne działania, zgodnie z zasadami obowiązującymi przy badaniu wypadków lotniczych, nie podlega upublicznieniu (…)”. Jako ciekawostkę na marginesie należy dodać, że rozporządzenie, na które powołał się Lasek wówczas już nie obowiązywało. To również pokazuje „fachowość” przewodniczącego…

W odpowiedzi stwierdziłem, że badanie tego konkretnego wypadku lotniczego KBWLLP zakończyła w 2011 roku. Więc podstawa prawna, na którą powoływał się Maciej Lasek nie miała zastosowania. Ba! Nie było ŻADNEJ, podkreślam: żadnej innej, podstawy prawnej, na podstawie której można było odmówić mi udostępnienia żądanych informacji. Dlatego, kolejny raz, powołując się na ustawę, zażądałem odpowiedzi na pytanie o 100 g. Niestety pan Lasek podtrzymał stanowisko i nie udzielił mi odpowiedzi, choć jego zespół właśnie po to, przez ówczesnego premiera Donalda Tuska, został powołany. Trzeba tu mocno podreślić, co jest szalenie istotne dla całej sprawy, że Maciej Lasek nigdy nie twierdził, że nie ma żądanych dokumentów, nie mówił, że nie zna odpowiedzi, tylko, że mi jej nie udzieli, powołując się przy tym na nieobowiązujące rozporządzenie szefa MON. To spowodowało, że złożyłem w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie skargę na bezczynność Macieja Laska.

17 października 2014 roku sąd wydał wyrok w imieniu Rzeczypospolitej i zobowiązał Macieja Laska do udostępnienia informacji publicznej. Poza tym stwierdzono, że bezczynność miała miejsce, ale bez rażącego naruszenia prawa i że Lasek musi mi zwrócić koszty postępowania. Wyrok się uprawomocnił, a pan Lasek milczał. Dopiero wówczas, kiedy złożyłem skargę na niewykonanie wyroku, szef rządowego zespołu napisał: „Zespół do Spraw Wyjaśniania Opinii Publicznej Treści Informacji i Materiałów Dotyczących Przyczyn i Okoliczności Katastrofy Lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r. nie jest w posiadaniu informacji, o której udostępnienie Pan wnioskuje, zatem nie może udzielić Panu informacji we wnioskowanym zakresie.”

W związku z powyższym złożyłem w Prokuraturze Rejonowej w Warszawie (Warszawa – Śródmieście) zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Macieja Laska, a prokurator Michał Mistygacz odmówił wszczęcia śledztwa. W zaistniałej sytuacji złożyłem zażalenie na postępowanie prokuratora Mistygacza, które z kolei zostało odrzucone przez prokuratora Bartosza Tomczaka. Następnie zostałem poinformowany przez Monikę Banaszek z tej samej prokuratury o tym, że moje zażalenie na odrzucenie zażalenia zostało… odrzucone, a sprawę przekazano do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia II Wydział Karny. Rzeczony sąd w lipcu 2015 roku przysłał mi informację o posiedzeniu, które miało się odbyć 21 września 2015 r. W październiku tego samego roku otrzymałem kolejne pismo z  tego samego sądu mówiące o kolejnym posiedzeniu w sprawie mojego zażalenia. Z tego co wiem sąd zażalenie odrzucił, choć nigdy oficjalnego dokumentu nie przysłano. Do dziś nie udało mi się wydobyć uzasadnienia. To są fakty. Zastanówmy się przez chwilę co one oznaczają…

Moim zdaniem, i jest to tylko i wyłącznie moje zdanie, nikt z polskiej strony w żaden sposób nie zajmował się wartością przeciążeń. Ta wartość została po prostu wzięta z tzw. sufitu, względnie „zerżnięta” od Rosjan. Nie było, przynajmniej po polskiej stronie, żadnego „lekarza-specjalisty”, który by się tym zajmował. Nie było, bo być nie mogło. Kłamstwa Kopacz o udziale polskich lekarzy w sekcjach są powszechnie znane, a trumny wróciły z Moskwy zalutowane i nie były otwierane. A nawet jeśli by ten nieznany „lekarz-specjalista” określił 100g na podstawie obrażeń ciał, to skądinąd wiemy, że nie jest to miarodajna metoda i w badaniach katastrof lotniczych tak się po prostu nie robi. Tak przynajmniej sądzi uznany ekspert: 100g – kolejne kłamstwo raportu Millera: korespondencja z Maciejem Laskiem i rozmowa z prof. Johnem Hansmanem z MIT. Tak czy siak raport Millera w tym miejscu (oczywiście nie tylko w tym) jest, używając absolutnie eufemistycznego określenia, nieprawdziwy.

Odrębną kwestią jest okłamywanie opinii publicznej w Polsce przez Macieja Laska i brak jakichkolwiek tego konsekwencji. Powtarzam: od samego początku Lasek wcale nie twierdził, że żądanej informacji nie posiada, tylko że nie może mi jej przekazać. Gdy warszawski WSA prawomocnym wyrokiem nakazał mu zrealizować mój wniosek, pan Maciej dostał olśnienia i przypomniał sobie, że jednak tej informacji… nie ma. Potem prokurator Mistygacz nie chciał zauważyć tego faktu, a sąd moją skargę na jego postępowanie odrzucił, choć uzasadnienia nigdy nie poznałem.

Wreszcie kolejny poziom #sprawalaska stanowi niezrozumiała cisza w mediach, które od samego początku, od sobotniego poranka 10 kwietnia 2010 roku walczą z bezwzględną dezinformacją i ohydnymi manipulacjami. O ile zamilczanie tematu w czasach PO-PSL w mediach typu TVN czy GW nie dziwi, bo dziwić nie może, o tyle cisza jak makiem zasiał wśród tzw. „niepokornych” daje dużo do myślenia. Wspomniała o tym Telewizja Republika, kiedy jeszcze pracował tam Michał Rachoń, a Grzegorz Wierzchołowski (GP) przeprowadził ze mną rozmowę i opisał sprawę. Oprócz tego parusekundową relację zaprezentował Jan Pospieszalski w Warto Rozmawiać. I to wszystko. Dziennikarze śledczy, którzy w najgłębszych detalach badali Smoleńsk, pisali książki i kręcili dokumentalne filmy, brali udział w różnych spotkaniach, ani słowem nie zająknęli się o tej sprawie. Jeszcze Piotr Wielgucki o tym napisał, ale z całym szacunkiem dla portalu Kontrowersje.net to wciąż za mało, by trafić z tą informacją do szerokiej opinii publicznej. Od października 2014 roku wysłałem setki mejli do dziesiątek redakcji i polityków. I nic. Od października 2015 roku łudziłem się naiwnie, że „dobra zmiana” wreszcie rzetelnie przedstawi Polakom te informacje. Nawet szefowa Wiadomości zapewniała mnie osobiście, że w odpowiednim czasie się tym zajmie. Żeby było jasne: nie, to nie. Trudno. Godziny spędzone na rozmowach, analizach, poszukiwaniach kosztem najbliższych poświęciłem tylko i wyłącznie dla sprawy, jakkolwiek patetycznie to brzmi. I niczego nie oczekuję. Swoje zrobiłem.

Ale jak widzę, że ci tak dzielnie „walczący” o prawdę o Smoleńsku, ci wszyscy, którzy opublikują każdego, nawet niesprawdzonego „newsa”, udają, że nic takiego jak przegrana Laska w sądzie nie miało miejsca, to mnie po prostu krew zalewa. Przepraszam za troszkę wątrobowej prywaty na koniec, ale w końcu jestem u siebie i nie muszę się oglądać na frakcyjne gierki. Skoro szef tygodnika i dziennika, które to tytuły zrobiły naprawdę wiele ws. Smoleńska chce publicznie robić z siebie błazna udając, że nie wie o co chodzi, to jego sprawa. Skoro redaktorzy portalu zajmującego się Tragedią, równie często jak wspomniane przed chwilą pisma, odwiedzają regularnie studia dyskutując o różnych jej aspektach, ale do tej pory nazwisko Lasek w kontekście nieznanego Wachowiaka nie przeszło im przez gardła, to jest to ich prawo. Ale do jasnej cholery, niech nie ględzą publicznie jak to im mocno zależy na prawdzie. Bo póki co, i niestety piszę to z wielkim żalem, wygląda na to, że rację mają ci, którzy twierdzą, że wspomnianym osobom zależy jedynie na nakładzie i na walce o wpływy. Może się mylę? Cóż, bardzo łatwo to zweryfikować. Czas pokaże.

http://wyspaemigranta.co.uk/przeciazenia-100g-raportu-millera-czyli-sprawalaska-krok-kroku/

P.S. Podobne batalie stoczyłem z płk. Grochowskim z KBWLLP i byłym MON. Szczególnie korespondencja z KBWLLP jest bardzo interesująca. Ponadto #sprawalaska to także wydawanie publicznych pieniędzy, które jako pierwszy upubliczniłem. Ale o tym innym razem…
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe