[Tylko u nas] Radomski Czerwiec. Ministrant ks. Kotlarza opowiada o jego męczeństwie: "Bili go po cichu"

– Ksiądz mi powiedział: „Widzisz, lecą bomby i spadają, o patrz, w moje plecy trafiają”. I zrzucił energicznie sutannę, pokazał te plecy, które były sine, zbite, takie czarne. Poszedłem potem do taty i mówiłem, że przecież bomby lecą w Wietnamie, a nie u nas w kościele. Nie rozumiałem, co się wtedy wydarzyło – opowiada Tomasz Świtka, ministrant i uczeń księdza Romana Kotlarza, w rozmowie z Robertem Wąsikiem.
 [Tylko u nas] Radomski Czerwiec. Ministrant ks. Kotlarza opowiada o jego męczeństwie: "Bili go po cichu"
/ Fot. arch. Kurii Diecezji Radomskiej
Śmierć ks. Kotlarza związana jest z wydarzeniami radomskiego Czerwca ’76. 25 czerwca w Radomiu z powodu drastycznych podwyżek cen żywności rozpoczęły się strajki i doszło do zamieszek. Ks. Roman dołączył do protestujących i ze schodów kościoła pw. Świętej Trójcy pobłogosławił ich. Później w kazaniach bronił uwięzionych robotników. Za tę postawę przyszło mu słono zapłacić: był wzywany na przesłuchania i dotkliwie bity przez tzw. nieznanych sprawców. W wyniku szykan i pobicia 15 sierpnia, w uroczystość Wniebowzięcia NMP, zasłabł podczas sprawowania Mszy św. Trafił do szpitala, gdzie po trzech dniach zmarł.
 

Znałem go już jako kilkuletnie dziecko. Gdy zmarł, nie miałem nawet 17 lat. Był otwarty, łatwo się z nim rozmawiało, chciało się go słuchać, był dobrym nauczycielem i wychowawcą. Dziś powiedzielibyśmy o nim, że to „swój człowiek”. Był autorytetem, miał posłuch, chociaż też jako ministranci potrafiliśmy go zdenerwować


- mówi w rozmowie z "TS" Tomasz Świtka. 
 

Religii wtedy nie było w szkole, więc uczyliśmy się jej na plebanii. Dawał różne ćwiczenia, organizował wycieczki, wyjazdy, pielgrzymki, kupił nam piłkę. Pierwszą, taką prawdziwą, w czarne sześciokąty, taką, jaką Liverpool grał z Górnikiem Zabrze. Mówił: „Grajcie, grajcie, byle was noc nie zastała”. Był dla nas autorytetem, wychowawcą, nauczycielem z prawdziwego zdarzenia 


- podkreśla. Zapytany, czy ministranci widzieli ślady pobicia na jego ciele, odpowiada:
 

Raczej nie, z tym widzeniem bywało różnie. To nie jest tak, że miał podbite oko czy rozbity łuk brwiowy. (...) Pobicia UB to nie były walki jak kibiców czy nawet protestujących, ale robiono to po cichu. A ksiądz był bity, bo widziałem jego pobite plecy, jednak nie bardzo dzielił się tymi rzeczami. Mówił mojemu tacie: „Cóż mi mogą zrobić? Wy macie rodziny, dzieci, żony. A mnie co mogą zrobić?”. 


- opowiada. Wspomina, że ks. Kotlarz żył bardzo blisko parafian.
 

Znał wszystkich, od małego do dużego, od kołyski do deski grobowej. Kiedy zostały ogłoszone podwyżki, to ksiądz powiedział do mojego taty, że może Śląsk, Gdańsk czy Warszawa to wytrzyma, ale ten biedny Radom nie. I te słowa były prorocze. Trochę mnie ściska w gardle, nie jest mi łatwo. Wiele jest tych historii


- dodaje. Opowiedział także o śmierci księdza Romana.
 

To było 15 sierpnia, w święto Matki Bożej Zielnej, w parafii pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Pelagowie-Trablicach, w której ks. Kotlarz posługiwał już 15 lat. Nie byłem na tej mszy, ale parę dni wcześniej przyszedłem służyć. Przed eucharystią spotkałem go, zeszliśmy do przybudówki, w której nauczał religii. Powiedział mi: „Widzisz, lecą bomby i spadają, o patrz, w moje plecy trafiają”. I zrzucił energicznie sutannę, pokazał te plecy, które były sine, zbite, takie czarne. Poszedłem potem do taty i mówiłem, że przecież bomby lecą w Wietnamie, a nie u nas w kościele. Nie rozumiałem, co się wtedy wydarzyło. No i dwa tygodnie po tym była ta ostatnia msza, gdzie się przewrócił i upadł. Zdążył tylko powiedzieć: „Matko, ratuj”. Upadł i już nie odzyskał przytomności. Trafił do szpitala na 3 dni i… koniec. 


Zapytany, czy w ministrantach była świadomość, że ks. Roman umarł za wolną Polskę, odpowiada:
 

Chyba tej świadomości jednak nie było. Ksiądz był bardzo ostrożny. Jak kiedyś miałem ochotę iść do szkoły wojskowej, to mi odradził, mówił, że nie jest tam łatwo, że to nie dla mnie. Ale nie mówił wprost, nie podburzał, choć np. wiedział, że mnie dyrektor wyrzucił ze szkoły za to tylko, że zapytałem na historii, czy to prawda, że 17 września na Polskę napadł Związek Radziecki. Opowiadał o historii, o powstaniach, o obozach koncentracyjnych, łagrach. Nie namawiał, by brać kamienie, stawać i coś zmieniać. Nie. Raczej tłumaczył, żeby zrozumieć właściwą stronę


- mówi pan Tomasz.  


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Będzie naprawdę niebezpiecznie. IMGW wydał komunikat z ostatniej chwili
Będzie naprawdę niebezpiecznie. IMGW wydał komunikat

W Tatrach nadal panują zimowe warunki; na szczytach przybywa śniegu i panuje mróz. Ratownicy TOPR podnieśli stopień zagrożenia lawinowego do drugiego, umiarkowanego stopnia. W Zakopanem może spaść do 10 cm śniegu.

Nie żyje uczestniczka znanego programu z ostatniej chwili
Nie żyje uczestniczka znanego programu

Media obiegła smutna wiadomość. Nie żyje uczestniczka znanego programu. Miała zaledwie 47 lat.

Niepokojąca analiza ISW. Siły ukraińskie są zmuszone podejmować trudne decyzje z ostatniej chwili
Niepokojąca analiza ISW. "Siły ukraińskie są zmuszone podejmować trudne decyzje"

Ukraińskiej obronie przeciwlotniczej brakuje amunicji, w związku z czym rosyjskie lotnictwo działa skutecznie i wspiera konsekwentne i szybkie sukcesy armii rosyjskiej m.in. w pobliżu miasta Czasiw Jar - pisze w sobotę w najnowszej analizie Instytut Studiów nad Wojną (ISW).

Meghan Markle ogłosiła radosną nowinę. Gratulacje spływają z całego świata z ostatniej chwili
Meghan Markle ogłosiła radosną nowinę. Gratulacje spływają z całego świata

Gorąco wokół Pałacu Buckingham. W ostatnim czasie media skoncentrowane były głownie na królu Karolu III i Kate Middleton ze względu na ich stan zdrowia. Tymczasem Meghan Markle ogłosiła radosną nowinę.

Broń nuklearna w Polsce? Prezydent Duda: Jeżeli byłaby taka decyzja naszych sojuszników, to jesteśmy gotowi z ostatniej chwili
Broń nuklearna w Polsce? Prezydent Duda: Jeżeli byłaby taka decyzja naszych sojuszników, to jesteśmy gotowi

Jeżeli byłaby taka decyzja naszych sojuszników, żeby rozlokować broń nuklearną w ramach nuclear sharing także i na naszym terytorium, żeby umocnić bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO, to jesteśmy na to gotowi - powiedział w wywiadzie dla "Faktu" prezydent Andrzej Duda.

Nie nadają się kompletnie. Burza po emisji popularnego programu TVN z ostatniej chwili
"Nie nadają się kompletnie". Burza po emisji popularnego programu TVN

Po ostatnim wydaniu programu „Dzień dobry TVN” w mediach społecznościowych zawrzało.

Co się dzieje na granicy? Straż Graniczna wydała komunikat z ostatniej chwili
Co się dzieje na granicy? Straż Graniczna wydała komunikat

W pierwszym kwartale roku funkcjonariusze SG zatrzymali 119 osób zaangażowanych w organizowanie i pomocnictwo w nielegalnym przekraczaniu przez cudzoziemców granicy państwowej - przekazał PAP p.o. rzecznika prasowego SG mjr Andrzej Juźwiak. 94 zatrzymanych to cudzoziemcy, a wśród nich 48 to obywatele Ukrainy.

Tadeusz Płużański: Maria Wittek - polska generał z Virtuti Militari Wiadomości
Tadeusz Płużański: Maria Wittek - polska generał z Virtuti Militari

19 kwietnia 1997 r. w Warszawie zmarła Maria Wittek, członek Polskiej Organizacji Wojskowej, komendant Przysposobienia Wojskowego Kobiet i Wojskowej Służby Kobiet, pierwsza Polka mianowana na stopień generała Wojska Polskiego.

Koniec pewnej epoki: gwiazdor podjął decyzję o odejściu z Realu Madryt z ostatniej chwili
Koniec pewnej epoki: gwiazdor podjął decyzję o odejściu z Realu Madryt

Kapitan Realu Madryt Nacho według informacji portalu Marca poinformował już swój klub, że po tym sezonie opuści on Santiago Bernabeu.

Historycznego starcie myśliwców - człowiek zmierzył się ze sztuczną inteligencją z ostatniej chwili
Historycznego starcie myśliwców - człowiek zmierzył się ze sztuczną inteligencją

Armia Stanów Zjednoczonych przeprowadziła po raz pierwszy ćwiczenie, w którym człowiek za sterami samolotu starł się z maszyną kierowaną przez sztuczną inteligencję (AI) - poinformowała w piątek telewizja Sky, powołując się na Agencję d.s. Zaawansowanych Projektów Obronnych (DARPA).

REKLAMA

[Tylko u nas] Radomski Czerwiec. Ministrant ks. Kotlarza opowiada o jego męczeństwie: "Bili go po cichu"

– Ksiądz mi powiedział: „Widzisz, lecą bomby i spadają, o patrz, w moje plecy trafiają”. I zrzucił energicznie sutannę, pokazał te plecy, które były sine, zbite, takie czarne. Poszedłem potem do taty i mówiłem, że przecież bomby lecą w Wietnamie, a nie u nas w kościele. Nie rozumiałem, co się wtedy wydarzyło – opowiada Tomasz Świtka, ministrant i uczeń księdza Romana Kotlarza, w rozmowie z Robertem Wąsikiem.
 [Tylko u nas] Radomski Czerwiec. Ministrant ks. Kotlarza opowiada o jego męczeństwie: "Bili go po cichu"
/ Fot. arch. Kurii Diecezji Radomskiej
Śmierć ks. Kotlarza związana jest z wydarzeniami radomskiego Czerwca ’76. 25 czerwca w Radomiu z powodu drastycznych podwyżek cen żywności rozpoczęły się strajki i doszło do zamieszek. Ks. Roman dołączył do protestujących i ze schodów kościoła pw. Świętej Trójcy pobłogosławił ich. Później w kazaniach bronił uwięzionych robotników. Za tę postawę przyszło mu słono zapłacić: był wzywany na przesłuchania i dotkliwie bity przez tzw. nieznanych sprawców. W wyniku szykan i pobicia 15 sierpnia, w uroczystość Wniebowzięcia NMP, zasłabł podczas sprawowania Mszy św. Trafił do szpitala, gdzie po trzech dniach zmarł.
 

Znałem go już jako kilkuletnie dziecko. Gdy zmarł, nie miałem nawet 17 lat. Był otwarty, łatwo się z nim rozmawiało, chciało się go słuchać, był dobrym nauczycielem i wychowawcą. Dziś powiedzielibyśmy o nim, że to „swój człowiek”. Był autorytetem, miał posłuch, chociaż też jako ministranci potrafiliśmy go zdenerwować


- mówi w rozmowie z "TS" Tomasz Świtka. 
 

Religii wtedy nie było w szkole, więc uczyliśmy się jej na plebanii. Dawał różne ćwiczenia, organizował wycieczki, wyjazdy, pielgrzymki, kupił nam piłkę. Pierwszą, taką prawdziwą, w czarne sześciokąty, taką, jaką Liverpool grał z Górnikiem Zabrze. Mówił: „Grajcie, grajcie, byle was noc nie zastała”. Był dla nas autorytetem, wychowawcą, nauczycielem z prawdziwego zdarzenia 


- podkreśla. Zapytany, czy ministranci widzieli ślady pobicia na jego ciele, odpowiada:
 

Raczej nie, z tym widzeniem bywało różnie. To nie jest tak, że miał podbite oko czy rozbity łuk brwiowy. (...) Pobicia UB to nie były walki jak kibiców czy nawet protestujących, ale robiono to po cichu. A ksiądz był bity, bo widziałem jego pobite plecy, jednak nie bardzo dzielił się tymi rzeczami. Mówił mojemu tacie: „Cóż mi mogą zrobić? Wy macie rodziny, dzieci, żony. A mnie co mogą zrobić?”. 


- opowiada. Wspomina, że ks. Kotlarz żył bardzo blisko parafian.
 

Znał wszystkich, od małego do dużego, od kołyski do deski grobowej. Kiedy zostały ogłoszone podwyżki, to ksiądz powiedział do mojego taty, że może Śląsk, Gdańsk czy Warszawa to wytrzyma, ale ten biedny Radom nie. I te słowa były prorocze. Trochę mnie ściska w gardle, nie jest mi łatwo. Wiele jest tych historii


- dodaje. Opowiedział także o śmierci księdza Romana.
 

To było 15 sierpnia, w święto Matki Bożej Zielnej, w parafii pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Pelagowie-Trablicach, w której ks. Kotlarz posługiwał już 15 lat. Nie byłem na tej mszy, ale parę dni wcześniej przyszedłem służyć. Przed eucharystią spotkałem go, zeszliśmy do przybudówki, w której nauczał religii. Powiedział mi: „Widzisz, lecą bomby i spadają, o patrz, w moje plecy trafiają”. I zrzucił energicznie sutannę, pokazał te plecy, które były sine, zbite, takie czarne. Poszedłem potem do taty i mówiłem, że przecież bomby lecą w Wietnamie, a nie u nas w kościele. Nie rozumiałem, co się wtedy wydarzyło. No i dwa tygodnie po tym była ta ostatnia msza, gdzie się przewrócił i upadł. Zdążył tylko powiedzieć: „Matko, ratuj”. Upadł i już nie odzyskał przytomności. Trafił do szpitala na 3 dni i… koniec. 


Zapytany, czy w ministrantach była świadomość, że ks. Roman umarł za wolną Polskę, odpowiada:
 

Chyba tej świadomości jednak nie było. Ksiądz był bardzo ostrożny. Jak kiedyś miałem ochotę iść do szkoły wojskowej, to mi odradził, mówił, że nie jest tam łatwo, że to nie dla mnie. Ale nie mówił wprost, nie podburzał, choć np. wiedział, że mnie dyrektor wyrzucił ze szkoły za to tylko, że zapytałem na historii, czy to prawda, że 17 września na Polskę napadł Związek Radziecki. Opowiadał o historii, o powstaniach, o obozach koncentracyjnych, łagrach. Nie namawiał, by brać kamienie, stawać i coś zmieniać. Nie. Raczej tłumaczył, żeby zrozumieć właściwą stronę


- mówi pan Tomasz.  



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe