Marek Budzisz: Co wybuchło w Magnitogorsku i dlaczego musiała to być nieszczelna kuchenka?

Co stało się w Magnitogorsku 31 grudnia? To pytanie zadaje sobie najprawdopodobniej cała Rosja, w sieci znaleźć można najbardziej karkołomne teorie spiskowe, władze zaś dozują informacje niczym kroplomierzem. Wersja oficjalna jest prosta – nad ranem o godzinie 6.08 najprawdopodobniej z powodu wybuchu gazu zawaliła się część dziesięciopiętrowego wieżowca, w której znajdowało się 46 mieszkań. Ostatni oficjalny komunikat mówi o tym, ze spod gruzów wydobyto ciała 39 osób. I to jest właściwie wszystko, co na ten temat wiadomo, bo nowe komunikaty sprowadzają się tylko do podania wzrastającej liczby ofiar eksplozji.
 Marek Budzisz: Co wybuchło w Magnitogorsku i dlaczego musiała to być nieszczelna kuchenka?
/ Źródło: screen YouTube
Jednak dziennikarze syberyjskich mediów, głównie związanego z opozycją portalu Znak.com, zdołali poczynić szereg ustaleń, które delikatnie całą sprawę nazywając, nie zgadzają się z oficjalną, póki co roboczą, wersją wydarzeń.


Otóż powołując się na swe źródła informacji w lokalnych służbach specjalnych donoszą, że w feralnym wieżowcu, dzień wcześniej, 30 grudnia mieszkanie wynajął mężczyzna „o azjatyckich rysach twarzy”. Było to mieszkanie znajdujące się na trzecim piętrze, czyli na samym dole wieżowca, którego dwie pierwsze kondygnacje stanowiły przejazd (w sąsiednich klatkach parter i pierwsze piętro, czyli według rosyjskiej nomenklatury pierwsze i drugie piętro, zajmowały lokale handlowe i usługowe).


Z zapisów kamer monitoringu, licznych w tej okolicy, bo wieżowiec znajduje się w samym centrum Magnitogorska, wiadomo, że jakiś niezidentyfikowany mężczyzna opuścił budynek tuż przed wybuchem a może raczej wybuchami, bo w sieci dostępne są relacje świadków o tym, że dało się słyszeć co najmniej trzy eksplozje. Zaraz potem rozpoczęto akcję ratunkową i odizolowano teren szczelnie otaczając go kordonem sił specjalnych, ale to ostatnie działanie uznać można za rutynowe.


Na miejscu tragedii niedługo potem pojawił się lokalny gubernator oraz federalna minister zdrowia Skworcowa w towarzystwie ministra ds. sytuacji nadzwyczajnych Zinicziewa, ale to też trzeba uznać za działania rutynowe, bo wiadomo było, że 35 mieszkań zostało zniszczonych całkowicie, a 10 częściowo i liczba ofiar będzie duża, a akcja ratunkowa niezmiernie trudna, zważywszy na prawie trzydziestostopniowy mróz. Wieczorem na miejsce tragedii przybył rosyjski prezydent, który spędził w Magnitogorski kilka godzin odbierając raporty od lokalnych władz. Malkontenci zarzucają mu, że nie zmienił tekstu swego orędzia noworocznego i nic nie powiedział o tym co się stało. W świetle tego co stało się następnego dnia milczenie Putina jest więcej niźli wymowne.


            Otóż jak donoszą dziennikarze lokalnych mediów, powołując się na wypróbowane przez wiele lat źródła informacji, które jak piszą „jeszcze nigdy ich nie zawiodły” następnego dnia nad ranem przy okazji przeglądania nagrań z monitoringu zauważono mężczyznę, „na pierwszy rzut oka sprawiające wrażenie bezdomnego”, który przeszukiwał okoliczne kosze na śmieci. Trzeba pamiętać, że miejsce eksplozji znajduje się w centrum miasta, niedaleko pasażu handlowego i to tam zauważone grzebiącego w śmieciach „bomża”. Dostrzeżono też, że w jednym z nich mężczyzna znalazł jakiś przedmiot, schował go i szybko się oddalił. Wkrótce potem agentom służb udało się odnaleźć tego mężczyznę, który miał, jak się okazało telefon komórkowy na kartę z przytwierdzonymi doń kablami. To właśnie ten przedmiot wyciągnął z kosza. A kilka godzin po tym fakcie, w tej samej okolicy dość nagle i niespodziewanie zapaliła się „marszrutka”, czyli furgonetka, służąca do przewozu ludzi. Według oficjalnych komunikatów władz, miał miejsce nieszczęśliwy wypadek, też związany z wybuchem gazu, tym razem w samochodzie, który doszczętnie spłonął. Miało w nim zginąć trzech mężczyzn. Ale, ku zaskoczeniu, obserwatorów władze niczego więcej o wydarzeniu nie opublikowały. Nie podano też, jak to jest w Rosji w zwyczaju danych personalnych osób, które zginęły w tym „nieszczęśliwym zdarzeniu”. To dość nietypowe zachowanie rosyjskich czynników oficjalnych skłoniło znanego ekonomistę i dziennikarza związanego z opozycyjną stacją radiową Echo Moskwy, Vladislawa Inoziemcewa do napisania w swym blogu artykułu, w którym publicznie postawił pytanie – Co się stało w Magnitogorsku? (https://echo.msk.ru/blog/v_inozemcev/2344865-echo/). W jego opinii nie tylko brak podstawowych informacji, ale i zachowanie władz uprawnia do zadania pytania - czy czasem wybuch gazu, to nie był zamach terrorystyczny?


Wskazywałoby na to przysłanie do miasta setki śledczych i próby wprowadzenia przez władze blokady informacyjnej – portal Znak, którego dziennikarze relacjonują co się dzieje przez kilka godzin był nie dostępny. (teraz znów działa).


Z czasem zaczęły się w sieci i na rosyjskich niezależnych kanałach informacyjnych pojawiać relacje świadków wybuchu marszrutki. Otóż ich zdaniem, przed eksplozją słychać było odgłosy przypominające strzały z broni maszynowej. Pojawiły się też relacje o tym, że ktoś uciekł z samochodu w którym „wybuchł zbiornik z gazem”. Sporo pytań wzbudza też to, że do tej pory nie podano nazwiska właściciela taksówki, bo mimo pożaru, tablica rejestracyjna, jak mówi jeden ze świadków wydarzenia, była dobrze zachowana i numery dało się odczytać bez przeszkód. I znów dziennikarze portalu Znak, powołując się na źródła w służbach, piszą, że agenci, przeszukujący okolice miejsca w którym bezdomny znalazł telefon komórkowy z dziwnymi kabelkami natknęli się na furgonetkę w której znajdowali się podejrzani mężczyźni. Wywiązała się strzelanina i w jej wyniku samochód eksplodował.


Tego samego dnia w nocy, w kanałach społecznościowych pojawiła się informacja, że rosyjskie służby specjalne przeszukują wieżowce znajdujące się w bezpośredniej okolicy miejsca gdzie wybuchł samochód, którym jechało ponoć czterech, nie trzech mężczyzn. Jeden miał uciec i ukryć się gdzieś w okolicy.


Oczywiście nie wiadomo co stało się w zniszczonym wieżowcu. Jedno jest pewne, aby gaz wybuchł z taką siłą potrzebna jest nie tylko nieszczelna instalacja, ale również silna koncentracja ulatniającego się gazu, która nie następuje  w okamgnieniu i nie dzieje się samoczynnie. Zresztą lokalne służby informują, że budynek przeszedł rutynową kontrolę. Co prawda w kilku mieszkaniach nie sprawdzono kuchenek, ale instalacja magistralna była w dobrym stanie. Czyli nawet jeśli zgodzić się z teorią o wybuchu gazu, to rozszczelnienie instalacji musiało być celowe i musiało być dziełem rąk ludzkich.


Wątpliwości będą się jeszcze przez pewien czas mnożyć, a ja zaryzykuję tezę, że władze nie wycofają się z wersji o wybuchu gazu, czyli nieszczęśliwym wypadku, tragedii. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka podejrzanym może wydawać się jak w trakcie akcji ratunkowej mającej na celu możliwie szybkie odkopanie rannych i zabitych z ogromnego zwałowiska bloków betonowych i elementów konstrukcyjnych, w jakie przeistoczyła się ta część budynku, już drugiego dnia udało się ustalić, że przyczyną wybuchu był gaz oraz, co już najbardziej zaskakujące, że „nie znaleziono niczego co wskazywałoby na inny przebieg wydarzeń.” W tym ostatnim fragmencie oficjalnego komunikatu przedstawiciele władz mieli na myśli, części bomby, detonatory etc.


Dlaczego jednak taka wydaje się być strategia Kremla? Wydaje się, że z kilku powodów. Po pierwsze od dłuższego już czasu, poza wydarzeniami ewidentnymi, jak wybuch bomby w metrze w Petersburgu, władze wydarzenia, które mogą wyglądać na zamachy terrorystyczne starają się przedstawić jako zachowania osób niestabilnych psychicznie, albo o podłożu kryminalnym. Tak było choćby w ubiegłym roku, po ataku nożownika w Surgucie (pisałem o tym - https://www.salon24.pl/u/wiescizrosji/803083,walka-o-schede-po-putinie-juz-sie-zaczela). Rosjanie pamiętają o stanowczym zachowaniu władz po wybuchach kamienic jesienią 1999 roku (w Moskwie i w Dagestanie), kiedy to służby niemal natychmiast ustaliły, że za wybuchami kryją się czeczeńscy terroryści. Ale wówczas władzom bardzo na takiej wersji zależało, bo idący po władzę prezydencką Putin chciał się pokazać jako „twardziel”. A teraz? Teraz narracja jest zupełnie inna. Rosja interweniowała w Syrii aby z dala od rosyjskich granic walczyć z zagrożeniem terrorystycznym. Z podobnych zresztą względów myśli o interwencji w Afganistanie, utrzymuje powiększone kontyngenty wojskowe w Tadżykistanie i Kirgistanie i generalnie najlepiej na świecie radzi sobie z zagrożeniami związanymi z terroryzmem islamskim. Jeśliby teraz miało się okazać, że syberyjskie miasta zagrożone są atakami, to cała ta narracja ległaby w gruzach.
Podobnie jak jeszcze inna, która można w skrócie skwitować maksymą „niech na całym świecie wojna, byle Rosja była spokojna”. Putin mówił o tym wielokrotnie, ostatnim razem, w trakcie grudniowego spotkania na Kremlu z nowo powołanymi członkami prezydenckiej Rady ds. Praw Człowieka. Proszony wówczas o to aby „złagodził” nieco kurs w polityce wewnętrznej pytał retorycznie czy chcieliby aby „mieszkańcy Moskwy oglądali takie sceny jak Paryżanie”. Chodziło oczywiście o protesty żółtych kamizelek i natrętny motyw w propagandzie władz, że może Rosjanie nie żyją na takim poziomie jaki byłby właściwy dla obywateli mocarstwa i to jeszcze potentata w eksporcie węglowodorów, ale za to, mogą się, dzięki polityce władz, czuć bezpiecznie.


I wreszcie motyw ostatni, o wymiarze ekonomicznym. W grudniu Putin podpisał nowelizację ustawy umożliwiającym łatwiejsze uzyskanie przez pracowników zagranicznych rosyjskiego prawa pobytu i obywatelstwa. Chodzi o to, że już wiadomo, iż polityka demograficzna władz skończyła się fiaskiem. Mieszkańców Rosji ubywa i procesu tego nie uda się zahamować, bez napływu emigrantów. Rosyjscy demografowie argumentują, że do kraju winno co rok przyjeżdżać nie mniej niźli 500 tys. pracowników. Bez tego perspektywy wzrostu gospodarczego okazują się mrzonką. Już uzasadniając słabsze niźli zakładano wyniki tego roku (1,5 % wzrostu PKB, miast planowanego 2,1 %) odpowiadający za gospodarkę minister Orieszkin mówił o braku rak do pracy. Napływ chętnych pracować w Rosji jest coraz mniejszy, bo w związku ze spadkiem wartości rubla wobec dolara (pond 20 % w ubiegłym roku), praca tam jest coraz mniej atrakcyjna. A gdyby teraz na to nałożyła się psychoza przed „ludźmi o azjatyckich rysach twarzy”, to o gastarbeiterów byłoby jeszcze trudniej.


Biorąc to wszystko pod uwagę, staje się jasne, że wybuch gazu z nieszczelnej kuchenki jest najbardziej prawdopodobna wersją tego co zdarzyło się w Magnitogorsku.


 

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Andrzej Duda:  W expose szefa MSZ znalazło się wiele kłamstw, manipulacji i żenujących stwierdzeń z ostatniej chwili
Andrzej Duda: W expose szefa MSZ znalazło się wiele kłamstw, manipulacji i żenujących stwierdzeń

- W expose szefa MSZ znalazło się wiele kłamstw, manipulacji i żenujących stwierdzeń; z zażenowaniem przyjąłem atak na politykę poprzedniego obozu rządowego - powiedział prezydent Andrzej Duda po czwartkowym wystąpieniu szefa MSZ Radosława Sikorskiego w Sejmie.

Nowoczesne wyrzutnie dla Polski. Podpisano umowę z ostatniej chwili
Nowoczesne wyrzutnie dla Polski. Podpisano umowę

Wiceszef MON Paweł Bejda poinformował w czwartek, że w Korei Południowej podpisano umowę wykonawczą na dostarczenie Polsce 72 modułów wyrzutni HOMAR-K oraz kilku tysięcy kierowanych pocisków rakietowych. Według koreańskiego koncernu Hanwha wartość umowy na wyrzutnie to 1,64 mld USD.

Meghan będzie wściekła. Burza w Pałacu Buckingham z ostatniej chwili
"Meghan będzie wściekła". Burza w Pałacu Buckingham

Media obiegły informacje dotyczące Królowej Camilii. Arystokratka po tym, jak jej mąż król Karol III poważnie zachorował, przejęła wiele jego obowiązków. Okazuje się, że królowa wbiła ostatnio szpilkę księżnej Meghan. Co takiego się wydarzyło?

z ostatniej chwili
Co obejmuje ochrona prawa własności intelektualnej w Polsce?

Prawo własności intelektualnej obejmuje szeroki zakres praw i regulacji, które odnoszą się do działalności twórczej, zarówno w dziedzinie artystycznej, naukowej, jak i przemysłowej. W Polsce system ochrony własności intelektualnej opiera się na kilku kluczowych filarach, które obejmują m.in. prawa autorskie, prawa pokrewne, prawa własności przemysłowej oraz ochronę strategii przedsiębiorca. W niniejszym artykule przyjrzymy się każdemu z tych elementów, analizując ich znaczenie oraz sposób, w jaki są chronione przez polskie prawo.

Sikorski: „Polska jest gotowa współpracować z Rosją nieimperialną” z ostatniej chwili
Sikorski: „Polska jest gotowa współpracować z Rosją nieimperialną”

– Polska jest gotowa współpracować z Rosją nieimperialną, szanującą prawa innych narodów do samostanowienia, Rosją, którą uosabia zamordowany Aleksiej Nawalny i inni więźniowie sumienia – oświadczył w czwartek w Sejmie szef MSZ Radosław Sikorski.

Łukaszenka uderza w Polskę: „Widzieliście, jak oni bronią granicy” z ostatniej chwili
Łukaszenka uderza w Polskę: „Widzieliście, jak oni bronią granicy”

Podczas swojego wystąpienia przed Ogólnobiałoruskim Zgromadzeniem Ludowym, Aleksandr Łukaszenka wygłosił szereg kontrowersyjnych oskarżeń w kierunku Polski. W swojej półtoragodzinnej przemowie skupił się głównie na atakowaniu państw Zachodu, a zwłaszcza Polski. To nie pierwszy raz, kiedy polityk w negatywnym tonie podsumował nasz kraj.

Kto pokieruje MSWiA po Kierwińskim? Nieoficjalne doniesienia z ostatniej chwili
Kto pokieruje MSWiA po Kierwińskim? Nieoficjalne doniesienia

Media spekulują, kto stanie na czele resortu spraw wewnętrznych i administracji. Dotychczas stojący na czele ministerstwa Marcin Kierwiński będzie kandydatem KO do Parlamentu Europejskiego z list obejmujących Mazowsze.

Zaginięcie polskiego żołnierza na Bałtyku. Nowe informacje z ostatniej chwili
Zaginięcie polskiego żołnierza na Bałtyku. Nowe informacje

Od środy wojsko prowadzi poszukiwania żołnierza jednostki wojskowej GROM, który zaginął podczas ćwiczeń w Zatoce Gdańskiej. W akcję prowadzoną nad wodą i pod nią zaangażowane są śmigłowce, okręt i sonar – podał w czwartek rzecznik Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych ppłk Mariusz Łapeta.

Wiceszef MSZ Rosji grozi Polsce: „Będzie jednym z priorytetowych celów” z ostatniej chwili
Wiceszef MSZ Rosji grozi Polsce: „Będzie jednym z priorytetowych celów”

– Jeżeli w Polsce zostanie rozmieszczona broń nuklearna NATO, to broń ta stanie się dla Rosji jednym z priorytetowych celów – powiedział rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow, cytowany w czwartek przez agencję Reutera za lokalnymi mediami.

Cimoszewicz oskarżony o potrącenie rowerzystki. Nowe informacje z ostatniej chwili
Cimoszewicz oskarżony o potrącenie rowerzystki. Nowe informacje

Sąd Rejonowy w Hajnówce (Podlaskie) podjął decyzję o zasięgnięciu uzupełniającej opinii biegłych, którzy przygotowywali ekspertyzy w śledztwie dotyczącym potrącenia rowerzystki przez europosła, byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza – dowiedziała się PAP w sądzie.

REKLAMA

Marek Budzisz: Co wybuchło w Magnitogorsku i dlaczego musiała to być nieszczelna kuchenka?

Co stało się w Magnitogorsku 31 grudnia? To pytanie zadaje sobie najprawdopodobniej cała Rosja, w sieci znaleźć można najbardziej karkołomne teorie spiskowe, władze zaś dozują informacje niczym kroplomierzem. Wersja oficjalna jest prosta – nad ranem o godzinie 6.08 najprawdopodobniej z powodu wybuchu gazu zawaliła się część dziesięciopiętrowego wieżowca, w której znajdowało się 46 mieszkań. Ostatni oficjalny komunikat mówi o tym, ze spod gruzów wydobyto ciała 39 osób. I to jest właściwie wszystko, co na ten temat wiadomo, bo nowe komunikaty sprowadzają się tylko do podania wzrastającej liczby ofiar eksplozji.
 Marek Budzisz: Co wybuchło w Magnitogorsku i dlaczego musiała to być nieszczelna kuchenka?
/ Źródło: screen YouTube
Jednak dziennikarze syberyjskich mediów, głównie związanego z opozycją portalu Znak.com, zdołali poczynić szereg ustaleń, które delikatnie całą sprawę nazywając, nie zgadzają się z oficjalną, póki co roboczą, wersją wydarzeń.


Otóż powołując się na swe źródła informacji w lokalnych służbach specjalnych donoszą, że w feralnym wieżowcu, dzień wcześniej, 30 grudnia mieszkanie wynajął mężczyzna „o azjatyckich rysach twarzy”. Było to mieszkanie znajdujące się na trzecim piętrze, czyli na samym dole wieżowca, którego dwie pierwsze kondygnacje stanowiły przejazd (w sąsiednich klatkach parter i pierwsze piętro, czyli według rosyjskiej nomenklatury pierwsze i drugie piętro, zajmowały lokale handlowe i usługowe).


Z zapisów kamer monitoringu, licznych w tej okolicy, bo wieżowiec znajduje się w samym centrum Magnitogorska, wiadomo, że jakiś niezidentyfikowany mężczyzna opuścił budynek tuż przed wybuchem a może raczej wybuchami, bo w sieci dostępne są relacje świadków o tym, że dało się słyszeć co najmniej trzy eksplozje. Zaraz potem rozpoczęto akcję ratunkową i odizolowano teren szczelnie otaczając go kordonem sił specjalnych, ale to ostatnie działanie uznać można za rutynowe.


Na miejscu tragedii niedługo potem pojawił się lokalny gubernator oraz federalna minister zdrowia Skworcowa w towarzystwie ministra ds. sytuacji nadzwyczajnych Zinicziewa, ale to też trzeba uznać za działania rutynowe, bo wiadomo było, że 35 mieszkań zostało zniszczonych całkowicie, a 10 częściowo i liczba ofiar będzie duża, a akcja ratunkowa niezmiernie trudna, zważywszy na prawie trzydziestostopniowy mróz. Wieczorem na miejsce tragedii przybył rosyjski prezydent, który spędził w Magnitogorski kilka godzin odbierając raporty od lokalnych władz. Malkontenci zarzucają mu, że nie zmienił tekstu swego orędzia noworocznego i nic nie powiedział o tym co się stało. W świetle tego co stało się następnego dnia milczenie Putina jest więcej niźli wymowne.


            Otóż jak donoszą dziennikarze lokalnych mediów, powołując się na wypróbowane przez wiele lat źródła informacji, które jak piszą „jeszcze nigdy ich nie zawiodły” następnego dnia nad ranem przy okazji przeglądania nagrań z monitoringu zauważono mężczyznę, „na pierwszy rzut oka sprawiające wrażenie bezdomnego”, który przeszukiwał okoliczne kosze na śmieci. Trzeba pamiętać, że miejsce eksplozji znajduje się w centrum miasta, niedaleko pasażu handlowego i to tam zauważone grzebiącego w śmieciach „bomża”. Dostrzeżono też, że w jednym z nich mężczyzna znalazł jakiś przedmiot, schował go i szybko się oddalił. Wkrótce potem agentom służb udało się odnaleźć tego mężczyznę, który miał, jak się okazało telefon komórkowy na kartę z przytwierdzonymi doń kablami. To właśnie ten przedmiot wyciągnął z kosza. A kilka godzin po tym fakcie, w tej samej okolicy dość nagle i niespodziewanie zapaliła się „marszrutka”, czyli furgonetka, służąca do przewozu ludzi. Według oficjalnych komunikatów władz, miał miejsce nieszczęśliwy wypadek, też związany z wybuchem gazu, tym razem w samochodzie, który doszczętnie spłonął. Miało w nim zginąć trzech mężczyzn. Ale, ku zaskoczeniu, obserwatorów władze niczego więcej o wydarzeniu nie opublikowały. Nie podano też, jak to jest w Rosji w zwyczaju danych personalnych osób, które zginęły w tym „nieszczęśliwym zdarzeniu”. To dość nietypowe zachowanie rosyjskich czynników oficjalnych skłoniło znanego ekonomistę i dziennikarza związanego z opozycyjną stacją radiową Echo Moskwy, Vladislawa Inoziemcewa do napisania w swym blogu artykułu, w którym publicznie postawił pytanie – Co się stało w Magnitogorsku? (https://echo.msk.ru/blog/v_inozemcev/2344865-echo/). W jego opinii nie tylko brak podstawowych informacji, ale i zachowanie władz uprawnia do zadania pytania - czy czasem wybuch gazu, to nie był zamach terrorystyczny?


Wskazywałoby na to przysłanie do miasta setki śledczych i próby wprowadzenia przez władze blokady informacyjnej – portal Znak, którego dziennikarze relacjonują co się dzieje przez kilka godzin był nie dostępny. (teraz znów działa).


Z czasem zaczęły się w sieci i na rosyjskich niezależnych kanałach informacyjnych pojawiać relacje świadków wybuchu marszrutki. Otóż ich zdaniem, przed eksplozją słychać było odgłosy przypominające strzały z broni maszynowej. Pojawiły się też relacje o tym, że ktoś uciekł z samochodu w którym „wybuchł zbiornik z gazem”. Sporo pytań wzbudza też to, że do tej pory nie podano nazwiska właściciela taksówki, bo mimo pożaru, tablica rejestracyjna, jak mówi jeden ze świadków wydarzenia, była dobrze zachowana i numery dało się odczytać bez przeszkód. I znów dziennikarze portalu Znak, powołując się na źródła w służbach, piszą, że agenci, przeszukujący okolice miejsca w którym bezdomny znalazł telefon komórkowy z dziwnymi kabelkami natknęli się na furgonetkę w której znajdowali się podejrzani mężczyźni. Wywiązała się strzelanina i w jej wyniku samochód eksplodował.


Tego samego dnia w nocy, w kanałach społecznościowych pojawiła się informacja, że rosyjskie służby specjalne przeszukują wieżowce znajdujące się w bezpośredniej okolicy miejsca gdzie wybuchł samochód, którym jechało ponoć czterech, nie trzech mężczyzn. Jeden miał uciec i ukryć się gdzieś w okolicy.


Oczywiście nie wiadomo co stało się w zniszczonym wieżowcu. Jedno jest pewne, aby gaz wybuchł z taką siłą potrzebna jest nie tylko nieszczelna instalacja, ale również silna koncentracja ulatniającego się gazu, która nie następuje  w okamgnieniu i nie dzieje się samoczynnie. Zresztą lokalne służby informują, że budynek przeszedł rutynową kontrolę. Co prawda w kilku mieszkaniach nie sprawdzono kuchenek, ale instalacja magistralna była w dobrym stanie. Czyli nawet jeśli zgodzić się z teorią o wybuchu gazu, to rozszczelnienie instalacji musiało być celowe i musiało być dziełem rąk ludzkich.


Wątpliwości będą się jeszcze przez pewien czas mnożyć, a ja zaryzykuję tezę, że władze nie wycofają się z wersji o wybuchu gazu, czyli nieszczęśliwym wypadku, tragedii. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka podejrzanym może wydawać się jak w trakcie akcji ratunkowej mającej na celu możliwie szybkie odkopanie rannych i zabitych z ogromnego zwałowiska bloków betonowych i elementów konstrukcyjnych, w jakie przeistoczyła się ta część budynku, już drugiego dnia udało się ustalić, że przyczyną wybuchu był gaz oraz, co już najbardziej zaskakujące, że „nie znaleziono niczego co wskazywałoby na inny przebieg wydarzeń.” W tym ostatnim fragmencie oficjalnego komunikatu przedstawiciele władz mieli na myśli, części bomby, detonatory etc.


Dlaczego jednak taka wydaje się być strategia Kremla? Wydaje się, że z kilku powodów. Po pierwsze od dłuższego już czasu, poza wydarzeniami ewidentnymi, jak wybuch bomby w metrze w Petersburgu, władze wydarzenia, które mogą wyglądać na zamachy terrorystyczne starają się przedstawić jako zachowania osób niestabilnych psychicznie, albo o podłożu kryminalnym. Tak było choćby w ubiegłym roku, po ataku nożownika w Surgucie (pisałem o tym - https://www.salon24.pl/u/wiescizrosji/803083,walka-o-schede-po-putinie-juz-sie-zaczela). Rosjanie pamiętają o stanowczym zachowaniu władz po wybuchach kamienic jesienią 1999 roku (w Moskwie i w Dagestanie), kiedy to służby niemal natychmiast ustaliły, że za wybuchami kryją się czeczeńscy terroryści. Ale wówczas władzom bardzo na takiej wersji zależało, bo idący po władzę prezydencką Putin chciał się pokazać jako „twardziel”. A teraz? Teraz narracja jest zupełnie inna. Rosja interweniowała w Syrii aby z dala od rosyjskich granic walczyć z zagrożeniem terrorystycznym. Z podobnych zresztą względów myśli o interwencji w Afganistanie, utrzymuje powiększone kontyngenty wojskowe w Tadżykistanie i Kirgistanie i generalnie najlepiej na świecie radzi sobie z zagrożeniami związanymi z terroryzmem islamskim. Jeśliby teraz miało się okazać, że syberyjskie miasta zagrożone są atakami, to cała ta narracja ległaby w gruzach.
Podobnie jak jeszcze inna, która można w skrócie skwitować maksymą „niech na całym świecie wojna, byle Rosja była spokojna”. Putin mówił o tym wielokrotnie, ostatnim razem, w trakcie grudniowego spotkania na Kremlu z nowo powołanymi członkami prezydenckiej Rady ds. Praw Człowieka. Proszony wówczas o to aby „złagodził” nieco kurs w polityce wewnętrznej pytał retorycznie czy chcieliby aby „mieszkańcy Moskwy oglądali takie sceny jak Paryżanie”. Chodziło oczywiście o protesty żółtych kamizelek i natrętny motyw w propagandzie władz, że może Rosjanie nie żyją na takim poziomie jaki byłby właściwy dla obywateli mocarstwa i to jeszcze potentata w eksporcie węglowodorów, ale za to, mogą się, dzięki polityce władz, czuć bezpiecznie.


I wreszcie motyw ostatni, o wymiarze ekonomicznym. W grudniu Putin podpisał nowelizację ustawy umożliwiającym łatwiejsze uzyskanie przez pracowników zagranicznych rosyjskiego prawa pobytu i obywatelstwa. Chodzi o to, że już wiadomo, iż polityka demograficzna władz skończyła się fiaskiem. Mieszkańców Rosji ubywa i procesu tego nie uda się zahamować, bez napływu emigrantów. Rosyjscy demografowie argumentują, że do kraju winno co rok przyjeżdżać nie mniej niźli 500 tys. pracowników. Bez tego perspektywy wzrostu gospodarczego okazują się mrzonką. Już uzasadniając słabsze niźli zakładano wyniki tego roku (1,5 % wzrostu PKB, miast planowanego 2,1 %) odpowiadający za gospodarkę minister Orieszkin mówił o braku rak do pracy. Napływ chętnych pracować w Rosji jest coraz mniejszy, bo w związku ze spadkiem wartości rubla wobec dolara (pond 20 % w ubiegłym roku), praca tam jest coraz mniej atrakcyjna. A gdyby teraz na to nałożyła się psychoza przed „ludźmi o azjatyckich rysach twarzy”, to o gastarbeiterów byłoby jeszcze trudniej.


Biorąc to wszystko pod uwagę, staje się jasne, że wybuch gazu z nieszczelnej kuchenki jest najbardziej prawdopodobna wersją tego co zdarzyło się w Magnitogorsku.


 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe