[Felieton "TS"] Cezary Krysztopa: Bilety Apokalipsy
![Droga autora po bilety - wizja artystyczna, koloryzowane [Felieton "TS"] Cezary Krysztopa: Bilety Apokalipsy](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/28659.jpg)
No i tutaj występuje pewien konflikt, ponieważ Teściowa lubi Michała Szpaka. Choć nie, tutaj jeszcze żaden konflikt nie występuje, bo co mi do tego, że lubi? Lubi to lubi. Twierdzi, że Michał Szpak ładnie śpiewa, może i tak, nie mnie oceniać, ja się wychowałem na mocniejszej muzyce i mogę się nie znać.
Sęk w tym, że Żona wymyśliła, że na Dzień Babci kupimy Teściowej bilety na koncert rzeczonego Szpaka. No a kto ma kupić? No wiadomo, ja. Ja? No już dobrze. Pojechałem do tego teatru muzycznego (generalnie sama wizyta w teatrze muzycznym mnie, starego punka, trochę, powiedzmy – zbija z tropu) w takim nastroju, jakbym jechał na ważne spotkanie do urzędu skarbowego.
Na miejscu, jakby wyczuwały moje rozterki, drzwi do pomieszczenia kasy odmówiły współpracy i nie chciały się otworzyć. Po chwili, która zeszła mi na drapaniu się w głowę, kiedy wszedł następny klient, okazało się, że owszem, otwierają się, ale w drugą stronę. W środku niewiele osób, wysoki, nieco onieśmielający kontuar. A ja w stresie, jakbym znów miał piętnaście lat i stał przed kioskiem z przaśnymi „świerszczykami”. „Yyyy… Chsiałemkupiśśśtfaaabiletynakonsertszpaka” – wycedziłem przez zęby. „Czy mógłby pan powtórzyć?” – zapytała, uśmiechając się (zapewne fałszywie) pani za kontuarem. „Chsiałemkupiśśśtfaaabiletynakonsertszpaka” – powtórzyłem. „A, na Michała Szpaka? Bardzo proszę, tutaj może pan sobie wybrać miejsca”. Upraszczając, bo felieton krótki, dzięki jej, bo przecież nie mojej, przytomności, transakcja ostatecznie doszła do skutku.
Wyobraźcie sobie, że Teściowa była koncertem zachwycona. Wszystko było piękne – nie byłem, wierzę na słowo – ale chyba najpiękniejsze okazało się to, że artysta (artysta?), przechodząc pomiędzy rzędami, dotknął ręki Teściowej. „Zadowolona Mama?” – zapytałem. „Zadowolona” – odparła. „No to fajnie”.
To ja też, ostatecznie, w jakimś sensie, jestem zadowolony.