Ks. Janusz Chyła: Piątkowe zamyślenie
Nie sposób mówić o cierpieniu, pomijając drogę krzyżową Syna Bożego. Ten, który wszystkim dobrze czynił, spotkał się z agresją i wielkim okrucieństwem. Ostatnie godziny Jego życie utrwaliły się na stałe w pamięci Kościoła. Ale nie są one przechowywane po to, aby epatować cierpieniem. Zbawia nas bowiem miłość, a nie cierpienie. Chrystus przez Misterium Paschalne sprawił, że cierpienie – które samo w sobie jest złem – stało się narzędziem zbawienia. Nie wyjaśnia On teoretycznie tajemnicy cierpienia, lecz jest solidarny z naszym losem.
Cierpienie i śmierć Jezusa, przezwyciężone zmartwychwstaniem, pozwalają inaczej patrzeć na nasze cierpienia. Pomocą w zmaganiu z nimi może być refleksja nad postaciami towarzyszącymi Jezusowi w drodze na Golgotę. Bóg, w sytuacjach trudnych, posyła także nam jakiegoś Cyrenejczyka, pomagającego nieść krzyż; Weronikę, która ociera twarz; Jana, który wraz z Matką Bolesną wiernie trwa przy cierpiącym do końca. I choć ostatecznie przez bramę życie i śmierci człowiek przechodzi sam, to spojrzenie na ciepiącego Zbawiciela, pozwala odkryć, że Ten, który przeszedł ludzką drogę do końca, zawsze jest blisko nas. Razem z Nim możemy oddawać ducha w ręce Ojca.