Od pewnego czasu problem smogu, zwłaszcza w dużych miastach, zmusił władze do podjęcia konkretnych przedsięwzięć. Znamienny jest tu przykład Krakowa, który według danych WHO uplasował się na szczycie najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie. By temu przeciwdziałać, miasto podjęło szereg działań, od refundacji wymiany pieców, aż po całkowity zakaz palenia węglem i drewnem nie tylko w piecach i paleniskach węglowych, ale także w kominkach i stacjonarnych grillach.
Zakaz nastąpi z dniem 1 września tego roku. Czy to sprawi, że krakowianie odetchną pełną piersią? Niekoniecznie. Po pierwsze wskutek skumulowania remontów dróg w tym samym czasie dosłownie pół miasta wyłączona jest z ruchu. Kierowcy tkwią w niebotycznie długich korkach i trują, ile tylko się da. Interwencje są bezskutecznie. Urzędnicy, którzy podjęli tę decyzję, zapomnieli, że spaliny samochodowe są niebagatelną składową zanieczyszczeń. Po drugie – miasto może walczyć ze smogiem u siebie, ale jeśli nie zmieni się otoczenie, wiele to nie pomoże. Znów pomocny okazuje się przykład Krakowa, położonego w niecce Wisły. Otoczony jest tzw. obwarzankiem, czyli leżącymi powyżej Krakowa gminami, w których dotąd nie wprowadzono równie rygorystycznych przepisów. Skutkuje to tym, że mieszkańcy Krakowa wdychają to wszystko, co w piecu spalili właściciele prywatnych posesji w okolicznych wioskach. A że śmieci są coraz droższe, to i starych przyzwyczajeń na wsiach nie porzuca się ot tak, na zawołanie.
Eksperci biją na alarm. Koniecznością jest kompleksowa strategia dla ciepłownictwa. Rośnie ilość szkodliwego dla zdrowia pyłu zawieszonego PM10 i rakotwórczego benzopirenu. Termoizolacja budynków jednorodzinnych spowodowałaby redukcję emisji benzopirenu o 44 proc., a pyłów o 22 proc. w skali roku. Ustanowienie zakazu sprzedaży pieców kopciuchów to dopiero pierwszy krok. Cieszy szybkie uszczelnienie przepisów, co zablokowało manipulacje producentów usiłujących sprzedawać kopciuchy jako piece przeznaczone do spalania biomasy. I najważniejsza sprawa, w ramach programu „Czyste powietrze”, wdrożonego przez rząd we wrześniu ubiegłego roku, przez okres 10 lat (do 2028 r.) przeznaczonych zostanie przeszło 100 mld zł na wymianę okien i pieców, a także na docieplenie ścian w domach wybudowanych w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. Spotkało się to z ogromnym zainteresowaniem, do końca marca wpłynęło ok. 40 tys. wniosków o dofinansowanie. To jednak kropla w morzu potrzeb. Wdrażanie nowych technologii, zwłaszcza tych najbardziej zaawansowanych, to wyzwanie, z którym musimy się zmierzyć. Choć kosztuje i to całkiem sporo.
Mieczysław GilArtykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (15/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.