[Tylko u nas] Ksiądz cudem uleczony z raka za sprawą współbrata zakonnego
![[Tylko u nas] Ksiądz cudem uleczony z raka za sprawą współbrata zakonnego](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/32528.jpg)
– To uczucie, jak gdyby wodospad szczęścia spadł ci na głowę, na serce i na całego ciebie. To takie mocne doznanie, że aż trzeba klęknąć i Bogu dziękować. Trudno o tym mówić słowami, to jest niewyobrażalne, przecież cudów nie doznaje się na co dzień.
- opisuje ks. Chrzanowski.– Mniej więcej dwa i pół roku temu usłyszałem diagnozę-wyrok: bardzo złośliwy nowotwór w jamie brzusznej z małymi szansami na przeżycie. Lekarze doradzali, bym szybko pozałatwiał swoje sprawy. Najpierw operacja, później dwie sesje chemioterapii, podczas których byłem bliski śmierci, ale guz trochę się zmniejszył. Następnie bardzo mocna radioterapia, po której rak jeszcze bardziej urósł i wciąż groził mi śmiercią. Bardzo mocno był we mnie powrastany. Lekarze proponowali trzecią chemioterapię, na którą się nie zgodziłem, bo wie- działem, że jej nie przeżyję. Dwie pierwsze bardzo osłabiły mi serce. Była jeszcze ewentualność leczenia bardzo drogim lekiem nierefundowanym w Polsce. Mój profesor powiedział mi, że jeśli szybko zdobędę lek na dwa miesiące do przodu, to będą mnie leczyć.
Dlaczego ksiądz Chrzanowski doznał uzdrowienia 12 czerwca? Czy to data przypadkowa?
– 12 czerwca przypada liturgiczne wspomnienie mojego współbrata orionisty bł. Franciszka Drzewieckiego i 107 męczenników II wojny światowej. Kilka tygodni temu została powołana Komisja postulatorów ds. kanonizacji i ja tam zostałem zaproszony jako ten, który dawał świadectwo tego, co się stało. Niesamowita sprawa, bo ten cud, gdyby był uznany, stanowiłby podstawę do kanonizacji wszystkich 108 męczenników II wojny światowej. Powiem żartobliwie, że od postulatorów dostałem zakaz umierania przez pięć lat, bo tyle czasu trzeba, by cud uzdrowienia został uznany do kanonizacji.
Jak zmieniło się Księdza życie po cudzie? - pyta Jakub Pacan - Setki mejli, telefonów, listów, próśb?
mówi ks Marek.– Nie potrafię o tym obiektywnie mówić, bo do pewnego momentu to była moja tajemnica. Ostatnio zrobił się wokół tego duży szum. Trochę mnie to zaskoczyło, nie wiem do końca, jak się zachować, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Dla mnie to znak, że nie mogę być na to głuchy i obojętny. Rozmawiałem o tym ostatnio z moimi przełożonymi, bo to też dla mnie ważne, by wszystko robić w posłuszeństwie, ponieważ jestem w zakonie. Chciałem mieć jasność i ustaliłem z moim prowincjałem, że moją misją jest dawanie świadectwa i mówienie o wstawiennictwie mojego współbrata bł. Franciszka Drzewieckiego.
Dalej ksiądz Chrzanowski opowiada jak to jest funkcjonować w ciągłej kruchości życia, co to znaczy być Bożym wariatem i o pisaniu poezji.
