P. Pietkun: "Wynik wyborów do PE nie jest zaskoczeniem dla polityków", czyli dlaczego Schetyna przegrał?
Dorosło, bo po raz pierwszy od dekad przeciętni Polacy nie muszą martwić się o jutro w taki sposób, w jaki musieli jeszcze pięć lat temu. Pierwszy raz od bardzo dawna mogło skupić się na ocenie liderów i programów politycznych kandydatów
- pisze w powyborczym komentarzu na łamach najnowszego "TS" Paweł Pietkun. Redaktor wskazuje, że to, co bezspornie wyróżniało tegoroczne wybory od poprzednich, to wyjątkowo wysoka frekwencja – dzisiaj określana przez polityków PO, SLD i Nowoczesnej jako mobilizacja elektoratu PiS.
Świadczy to raczej o tym, że Polacy poważniej podchodzą do samych wyborów, mniej wierząc w obietnice polityków, które w ostatnich trzech dekadach były zwykle obietnicami bez pokrycia, a staranniej patrząc na to, co ich wybór może oznaczać dla nich samych. W przypadku wyborów europejskich chodzi przede wszystkim o to, w jaki sposób politycy z polską flagą w klapach marynarek mówią o swoim kraju. Sromotna porażka opozycji to zapowiedź tego, co może wydarzyć się we wrześniowych wyborach parlamentarnych, kiedy do urn pójdą również ci, dla których Parlament Europejski jest oderwanym od rzeczywistości bytem, mającym znikomy wpływ na życie w Polsce
- komentuje redaktor. Odniósł się również do wyniku Wiosny Roberta Biedronia.
Zmobilizował się również elektorat spod tęczowej flagi. Wiosna, choć przebojem weszła na polityczne salony nad Wisłą i wynik 6,6 proc. uznaje za ogromny sukces („To prawdziwe zwycięstwo!” – krzyczał Biedroń podczas wieczoru wyborczego) chyba liczyła na więcej. Przy braku konkretnego programu gospodarczego, za to z rozbudowanym systemem postulatów społecznych (małżeństwa jednopłciowe, adopcja dzieci przez pary homoseksualne) tęczowy elektorat z wielkich miast zmobilizował się niemal w całości. Oznacza to również, że Biedroń nie będzie mógł liczyć na większe poparcie jesienią
- twierdzi. Sam Biedroń choć w czasie kampanii wyborczej do europarlamentu deklarował, że po wygranych wyborach zrzeknie się mandatu europosła, dzisiaj tej deklaracji nie podtrzymuje. Obiecuje, że... pozostanie, jak deklarował, liderem partii, oraz że będzie kandydował do Sejmu.
PO: mamy pomysł, ale... trzeba go znaleźć
Zdaniem redaktora wspólne listy wyborcze Koalicji Europejskiej po mistrzowsku wykorzystali postkomuniści, którzy, wydawało się, właściwie na polskiej scenie politycznej przestali się liczyć.
Miller, Cimoszewicz, Liberadzki i Belka – czterech z pięciu nowych europosłów SLD (piąty to Marek Balt) – już od dwóch lat przestawali być gośćmi telewizji. Czasem pokazywali się podczas podpisywania dokumentów i wezwań, jak to miało miejsce w przypadku „Listu otwartego byłych Prezydentów, byłych Premierów, byłych Ministrów Spraw Zagranicznych i byłych Ministrów Obrony Narodowej”. Były to jednak krótkie migawki, za mało, żeby podtrzymać istnienie w świadomości wyborców. Dla nich Koalicja Europejska była wehikułem ratującym życie
- podkreśla. Grzegorz Schetyna, który spodziewał się „sromotnej” porażki PiS i mówił o tym na spotkaniach z wyborcami, po ogłoszeniu wyników przez Państwową Komisję Wyborczą umniejszał rozmiar porażki, mówiąc, że... „to pierwsza połowa meczu”. Drugą mają być wrześniowe wybory parlamentarne. „Musi być dobry pomysł polityczny, musi być mobilizacja wyborców Koalicji Europejskiej jeszcze większa, dużo większa niż teraz” – powiedział w dzień ogłoszenia przez PKW wyników i dodał, ku zdumieniu polityków KE, że najważniejszy jest pomysł na pokonanie PiS. Jaki? „Ten pomysł jest, tylko trzeba go dobrze znaleźć i wiedzieć, z kim go szukać” – dodał.
W podsumowaniu wyborów przebił go jednak Bronisław Komorowski, były prezydent, także aspirujący do lidera opozycji lub choćby męża opatrznościowego Koalicji Europejskiej
- dodaje red. Pietkun. „Charakterystyczne i warte głębszego przeanalizowania przez Koalicję Europejską jest to, że PiS głównie wygrywało w tych kręgach wyborczych, które nie płacą podatków. Koalicja Europejska w kategorii wiekowej od 30 paru do 50 wygrała. To nie jest przypadek, bo wygrała w kręgach tych, którzy podatki płacą, ciężko pracują, a rząd PiS-owski te pieniądze rozdaje na prawo i lewo” - mówił Bronisław Komorowski.
Na marginesie warto zauważyć, że analiza budżetów Polski oraz działań spółek z udziałem Skarbu Państwa z ostatnich dwóch dekad pokazuje, że Platforma Obywatelska i PSL również „rozdawały” publiczne pieniądze, z tą różnicą, że grupa beneficjentów tych pieniędzy była ograniczona do polityków obu partii oraz grup interesu w różny sposób z tymi politykami powiązanych
- komentuje Paweł Pietkun.
A w dalszej części tekstu:
- Programy socjalne rządu, wsparcie dla rodzin, zmniejszenie utrudnień dla przedsiębiorców sprawiły, że społeczeństwo zaczęło interesować się polityką i brać udział w jej kształtowaniu w sposób, w jaki robią to społeczeństwa dojrzałych demokracji...
- Opozycji zabrakło przywództwa. Większość szefów partii politycznych budujących markę Koalicji Europejskiej nie wiedziała nawet, jak się zachować podczas spotkań z wyborcami...
- Kolejną atrakcją przyciągającą wyborców miały być wizyty w Polsce (a z czasem i powrót do polskiej polityki) Donalda Tuska. Jednak ostatni przyjazd szefa Rady Europy okazał się wizerunkowym fiaskiem...
- Krok od systemu dwupartyjnego. Czy liderzy Kukiz'15 są na przegranej pozycji?
#REKLAMA_POZIOMA#